Policjantka — Lorne Bay Police Station
33 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Policjantka, zamieszkująca od kilku lat w rezerwacie, w którym to odziedziczyła domek po babci Aborygence. Niedawno rozstała się ze swoim narzeczonym i próbuje ułożyć sobie wszystko na nowo.
#1

Większość ludzi miało wolne w weekendy i wtedy wspólnie spędzali czas. W przypadku jednak Tahnee i Barta wcale tak nie było – bardzo często zdarzało się, że mieli jeden wolny dzień (który mógł zostać w każdej chwili przerwany pilnym wezwaniem) i to w środku tygodnia zazwyczaj. Żeby ten dzień, w którym akurat nie pracują się ze sobą zgrał graniczyło niemal z cudem – a jedna się wydarzył. Wtorek, dla wielu ludzi był to dopiero początek tygodnia. Dla Walker był to jednak jeden dzień po bardzo długich, sześciu dniach codziennej pracy od rana do wieczora. Miała ręce pełne roboty i musiała siedzieć po godzinach, ale obiecała sobie, że odpocznie w ten jeden dzień wolnego – jak się potem okazało, wspólnego ze swoim narzeczonym. Dawno się nie widzieli. Nie przesadziłaby, gdyby powiedziała, że to był dobry miesiąc. I nie liczyła tych spotkań, gdzie byli wzywani do jakiegoś wypadku.
Tahnee denerwowało już od dłuższego czasu to, że siedzą w tej stagnacji – że nie idą w żadną ze stron. Pieniądze na wesele już dawno mieli odłożone i bez problemu by wyprawili przyjęcie. To nie był żaden problem – tu chodziło o niezdecydowanie ze strony Barta, który wciąż nie był pewny wielu rzeczy; Gdyby Tarni się do niego wprowadziła wiele rzeczy byłoby łatwiejszych, no bo tak widzieliby się wieczorem, albo wypiliby razem rano kawę, a tak? Mieszkali w jednym mieście a czuła się jakby byli w związku na odległość.
Obiecała sobie jednak, że dzisiaj nie będzie poruszać żadnych ważnych tematów. Chciała spędzić miło ten dzień, ciesząc się z obecności Barta, bo co jak co, ale nie było to takie oczywiste.
Sierżant Walker tym razem nie była ubrana w służbowy mundur. Pogoda sprzyjała, więc założyła zwiewną, musztardową sukienkę przed kolanko w kwiecisty wzór, do tego sandałki. Jako że miała u Barta spędzić noc, to do plecaka spakowała rzeczy na zmianę, odznakę i oczywiście swój pistolet. Po drodze wskoczyła do sklepu po dobre winko i parę innych drobnostek.
Zapukała do drzwi z uśmiechem na twarzy, w dłoni trzymając papierową torbę ze swoimi zakupami.

Bartholomew Stonehart
strażak — lorne bay fire station
34 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
#1

Bartholomew napisał tego dnia swojej narzeczonej, mając nadzieję, że jakimś cudem uda im się spędzić wspólnie wieczór. Znali się od niemal dwudziestu siedmiu lat. Tahnee niewątpliwie była kobietą jego życia i to z nią wiązał swoją przyszłość. Ostatnie miesiące były jednak dla nich trudne, zważywszy na zawody jakie oboje wykonywali. Wieczne nieoczekiwane wezwania, wieczne życie w biegu i zastanawianie się, czy aby na pewno dzisiaj nie będą musieli przerwać randki.
Stonehart zdążył się do tego przyzwyczaić i w sumie mu to pasowało.
Ostatnimi czasy, on i Tahnee co jakiś czas wiecznie się sprzeczali, zazwyczaj o to samo. Jemu było dobrze tak jak było, i co z tego, że zaręczyli się pięć lat temu. Nie musieli przecież zaraz stawać na ślubnym kobiercu. Zresztą, wizja małżeństwa z niewiadomych przyczyn, napawała strażaka niezwykłym przerażeniem. Sam nie wiedział dlaczego tak jest i dlaczego boi się wykonać ten ostatni krok.
Był przecież pewien, że tylko z Walker będzie szczęśliwy. Ona jedyna znała go niemal na wylot. Zawsze do niej wracał, po mniejszych czy to większych kryzysach, nie znajdując w innych kobietach tego, co miała ona. Kochał ją, to było więcej, niż pewne, jednak to jej naciskanie na niego, przynosiło wręcz odwrotny skutek. Jeszcze bardziej się wycofywał i zamykał w sobie.
Wspólne mieszkanie też jakoś mu się nie widziało. Chyba zbyt mocno przypadło mu do gustu życie kawalera, które wiódł od tylu lat mieszkając samemu. Jakoś nie wyobrażał sobie dzielić domu z kobietą. A może powinien? Nie wiadomo było przecież, ile jeszcze Tahnee będzie znosiła takie jego zachowanie.
Czekał na swoją narzeczoną niemal jak na szpilkach i kiedy tylko zapukała do drzwi, otworzył jej z szerokim uśmiechem na ustach.
- Cześć kochanie. - Przywitał się z brunetką długim pocałunkiem, zabierając jej z rąk torbę z zakupami. - Nawet nie wiesz, jak się za tobą stęskniłem. Ten tydzień jakoś strasznie mi się dłużył. - Powiedział, wpuszczając kobietę do środka.
Bart miał nadzieję, że spędzą ten wieczór spokojnie w swoim towarzystwie, i że nic im tego spokoju nie zmąci. A już szczególnie na poważne tematy, które tak strasznie go drażnił i napawały przerażeniem.


Tahnee Walker
ambitny krab
BlackSwan90#4142
Policjantka — Lorne Bay Police Station
33 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Policjantka, zamieszkująca od kilku lat w rezerwacie, w którym to odziedziczyła domek po babci Aborygence. Niedawno rozstała się ze swoim narzeczonym i próbuje ułożyć sobie wszystko na nowo.
To nie było tak, że Tanhee oczekiwała, że od razu po zaręczeniu się wskoczą na ślubny kobierzec. Nie miała nic przeciwko poczekaniu, zebraniu odpowiednich funduszy, żeby wyprawić wesele za własne pieniądze i nie wkraczać w nowe życie z długami. Jednakże to już dawno przestało być problemem i jeżeli by chcieli mogliby zrobić imprezę na dobre kilkadziesiąt osób – zwłaszcza, że rodzina Tarni była spora, biorąc pod uwagę ile rodzeństwa miała. Ba, część z nich już miało swoje życie, przecież byli razem niedawno na ślubie jej brata! I teraz jej właśnie wypominają, że „jest najstarsza, a jeszcze nie nie wyszła za mąż”. Że co to za robota, być po trzydziestce jeszcze panną i tak dalej. Nie żeby Walker jakoś specjalnie się swoją rodziną przejmowała – miała do rodziców wciąż żal o to, że ukryli przed nią fakt spadku domku po babci w aborygeńskiej części Lorne Bay – ale to było po prostu irytujące. Tak samo jak fakt, że Bart nie potrafił się zdecydować. Często jej mówił, że ją kocha, że jest kobietą jego życia… a jednocześnie miała wrażenie czasem, że to tylko puste słowa. Próby podjęcia tematu o prawdziwie wspólnym życiu zawsze kończyły się kłótnią i kilkoma dniami ciszy. Ostatnimi czasy było tego znacznie więcej, bo Tarni powoli kończyła się cierpliwość do tego, jak Bart niepoważnie do życia podchodził.
Mieli swoje wzloty i upadki wiele razy – niektóre były krótsze, inne nieco dłuższe. W trakcie nich jednak Tahnee co najwyżej próbowała pójść na randkę z jakimś innym facetem, ale nie potrafiła się zdobyć na nic więcej – psychicznie nie była w stanie. Po prostu nie wyobrażała sobie siebie z kimś innym, aniżeli Bart. I każde ich rozstanie było dla niej ogromnym ciosem i naprawdę nie chciała ponownie tego przechodzić… zwłaszcza, że miała wrażenie, że tym razem, mimo wszystko, to by było ostatecznie.
Nie chciała jednak teraz o tym myśleć. Zamierzała się cieszyć obecnością ukochanego obok, nie poruszając przy tym żadnych drażliwych tematów. Naprawdę nie chciała się z nim kłócić, zwłaszcza teraz, gdy tak dawno się nie widzieli i mieli jeden dzień dla siebie – który i tak był pod znakiem zapytania, bo nigdy nie wiadomo, czy nie dostaną jakiegoś pilnego zgłoszenia.
- Hej – przywitała, przymykając przy tym oczy, delektując się również pocałunkiem. Przygryzła się też w język, bo pierwsze co chciała odpowiedzieć na te „stęskniłem się” to: „dobrze wiesz, jakie jest na to rozwiązanie”. Jednak tak jak sobie obiecała, żadnego naciskania dzisiaj. - Ja też się stęskniłam – powiedziała zamiast tego, posyłając do niego uśmiech. – Ja miałam masę pracy, musiałam nadgodziny robić… mam nadzieję, że dzisiaj nikt nie będzie mi tyłka zawracać – powiedziała, jednocześnie podchodząc do niego bliżej i się do niego przytulając. Ot tak, po prostu. Potrzebowała takiej chwili bliskości, żeby ukoić te wszystkie nerwy i niepewności, których ostatnimi czasy w jej sercu było naprawdę dużo.

bartholomew stonehart
strażak — lorne bay fire station
34 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
To też nie było tak, że Bart nie chciał mieszkać z Tahnee. Może i chciał, ale w sumie sam nie wiedział, jak się za to wszystko zabrać. Wydawało mu się, że stan jaki teraz między nimi panował, był jak najbardziej odpowiedni i w sumie tak było mu wygodniej. Nie musiał się martwić o to, że Walker zacznie marudzić na pewne jego dziwactwa i przyzwyczajenia. Że będzie narzekała na brudne naczynia w zlewie. Na to, że nie zrobił zakupów. Albo na to, że jego brudne ubrania zamiast trafić do kosza na brudy, walało się po kątach. Z drugiej jednak strony, jej przeprowadzka do jego domu, sprawiłaby że częściej by się widywali. Nawet na krótką chwilę i nie musieliby tak bardzo za sobą tęsknić i korzystać tylko z tych ochłapów wolnych chwil, które mieli dla siebie.
– Proponuję więc wyłączyć dziś telefony i cieszyć się chwilą. - Powiedział z lekkim uśmiechem, chociaż doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że oboje nie mogą tego zrobić. Mieli zbyt odpowiedzialną pracę, i oboje zbyt poważnie podchodzili do swoich obowiązków, żeby połasić się na taką niesubordynację. - Jesteś głodna? - Zapytał po chwili, kierując się do kuchni, by rozpakować przyniesione przez Tahnee zakupy. - Zrobiłem dziś na kolację żeberka w sosie barbecue. Może masz ochotę. - Zaproponował, pakując wino do lodówki, by się chłodziło, a przekąski do jednej z szafek. Na pewno przydadzą im się na później, kiedy będą chcieli coś zjeść przy oglądaniu filmu, czy robieniu czegokolwiek innego.
Bart zauważył też, że Tahnee zapakowała dla siebie rzeczy na zmianę. Głupio mu trochę było z tego powodu, bo jednak nadal gdzieś z tyłu głowy tkwił w nim nierozwiązany problem wspólnego mieszkania, którym nie miał najmniejszej ochoty się zajmować. Nie dziś wieczorem, chociaż mężczyzna podskórnie czuł, że ten wieczór może skończyć się podobnie, jak wiele innych wspólnie spędzonych dni. Na kłótni, wylewaniu żali, a potem kilku dniach ciszy, zanim któreś nie wyciągnęło by ręki na zgodę.
- Tak sobie pomyślałem...- Zaczął po chwili, patrząc na narzeczoną. - Może zostawiłabyś u mnie część swoich rzeczy, żebyś nie musiała ich co jakiś czas tutaj przynosić. - Dokończył, mając nadzieję, że tym samym nie wdepnął w gniazdo węży i nie rozpoczął niekończącej się dyskusji na temat tego, czy powinni, czy raczej nie powinni ze sobą zamieszkać.


Tahnee Walker
ambitny krab
BlackSwan90#4142
Policjantka — Lorne Bay Police Station
33 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Policjantka, zamieszkująca od kilku lat w rezerwacie, w którym to odziedziczyła domek po babci Aborygence. Niedawno rozstała się ze swoim narzeczonym i próbuje ułożyć sobie wszystko na nowo.
Stan, który między nimi panował był odpowiedni… przez pierwszy rok czy dwa narzeczeństwa. Po pięciu latach już zaczynało to Tahnee trochę denerwować, nie wspominając o tym, że przecież byli ze sobą znacznie dłużej. Większość ludzi z ich stażem decyduje się na wspólne zamieszkanie, bo tak jest po prostu łatwiej. Nie rozumiała zupełnie jego obiekcji i że zapierał się przed tym niemal rękoma i nogami. Jakby wiedziała, co nim kierowało, to zapewne by się roześmiała. Każdy z nich miał jakieś swoje dziwactwa i przyzwyczajenia. Bart musiałby się przyzwyczaić do widoku paczki z tamponami w szafce w łazience, zapewne znalazłoby się wiele innych rzeczy. Jednakże to nie powinno być przeszkodą – na pewno by znaleźli jakiś kompromis na to.
Gdyby to było takie proste – westchnęła ciężko, wiedząc doskonale, że Bart to powiedział w żartach. Niestety, oboje mieli naprawdę bardzo odpowiedzialną pracę, nie mogli sobie pozwolić na takie po prostu wyłączenie telefonu, a czasem miała nadzieję, by było to możliwe. – Odrobinę – przyznała. Zjadła dzisiaj śniadanie jakiś lekki lunch, ale nic więcej wiedząc, że zapewne przyjdzie im pojeść różnych dobroci, napić się winka i tym podobne. – Brzmi świetnie. Kupiłam wino, więc będziemy mogli się napić – powiedziała, uśmiechając się jednocześnie.
Tanhee obiecała sobie, że nie będzie dzisiaj zaczynać żadnych „niewygodnych” tematów. Naprawdę chciała spędzić ten wieczór miło, bo nie mieli ich zbyt wiele i naprawdę nie miała najmniejszej chęci na jakiekolwiek kłótnie czy spięcia. Jednakże, gdy Bart zaproponował jej zostawienie swoich rzeczy u niego, co by nie musiała tyle pakować za każdym razem, to niemal sam się ten temat na usta cisnął. Ugryzła się jednak w język.
Niby to jest jakiś pomysł, ale widzimy się na tyle rzadko, że kiedy ja te rzeczy bym od Ciebie wzięła do prania. – Była to najbardziej neutralna odpowiedź, z jaką potrafiła wyjść. Zdecydowanie miała ta wypowiedź drugie dno, którego Stonehart zapewne nie chciał poruszać, no ale co zrobić… sam trochę zaczął.

bartholomew stonehart
strażak — lorne bay fire station
34 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Być może zachowanie Barta i bronienie się przed tym ostatecznym krokiem, wiązało się z tym, że Tahnne tak mocno w tej kwestii na niego naciskała. A on, takiego nacisku jednak nie lubił. Ciężko mu było powziąć ostateczną decyzję, by w końcu ożenić się z Walker, albo chociaż zaproponować jej wspólne zamieszkanie. A jego narzeczona często zachowywała się tak, jakby kompletnie nie rozumiała jego obaw i obiekcji. Albo jemu tak się po prostu wydawało. On już sam czasami nie wiedział, co ma robić i myśleć, a przede wszystkim nie miał pojęcia, jak z nią rozmawiać, by nie poruszyć jakiejś drażliwiej kwestii. Bo on naprawdę ani nie chciał, ani tym bardziej nie lubił się kłócić. Szczególnie ze swoją ukochaną.
- To chodź. Podgrzeję nam kolację. - Stwierdził po chwili, kierując swoje kroki do kuchni, by wstawić do mikrofalówki żeberka. Wyciągnął też kieliszki i nalał do nich obojgu wina. Miał nadzieję, że ten wieczór spędzą najmilej jak się da, przede wszystkim bez sprzeczek. - Jak tam w pracy? - Zapytał popijając wino i stawiając na stole dwa talerze, sztućce i sałatkę, którą wyciągnął z lodówki. Domyślał się, że Tahnne nie jadła zbyt wiele tego dnia. On sam, kiedy był w pracy, często zapominał o tak przyziemnych rzeczach jak posiłki. Kiedy jedzonko już się podgrzało, nałożył dwie spore porcje na talerze.
– Smacznego. - Powiedział, siadając za stołem i wskazując narzeczonej miejsce naprzeciwko siebie.
Stonehart nie widział tylko, czy ma się obrazić na słowa Walker, czy po prostu je zignorować. Westchnął tylko i pokręcił głową. Mówiła tak, jakby był totalną kaleką życiową i nie potrafił nic zrobić w domu. A przecież tyle lat mieszkał już sam, że doskonale poznał obsługę takich sprzętów jak pralka, czy zmywarka.
- Nie rób ze mnie takiego niezdary, który nawet nie potrafi włączyć pralki. - Odpowiedział Tahnee z uśmiechem. - Przecież umiem to zrobić, więc nie musiałabyś tych rzeczy stąd zabierać. - Wyjaśnił, kręcąc lekko głową. Czy Bart wiedział, że stąpa po kruchym lodzie zaczynając ten temat po raz kolejny? Raczej nie. Chciał być miły, ułatwić nieco swojej narzeczonej te przyjazdy do niego, żeby nie musiała za każdym razem wozić ze sobą tych wszystkich ubrań. Miał tylko nadzieję, że ten wieczór nie skończy się kolejną awanturą, po której nastąpią między nimi kolejne ciche dni.

Tahnee Walker
ambitny krab
BlackSwan90#4142
Policjantka — Lorne Bay Police Station
33 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Policjantka, zamieszkująca od kilku lat w rezerwacie, w którym to odziedziczyła domek po babci Aborygence. Niedawno rozstała się ze swoim narzeczonym i próbuje ułożyć sobie wszystko na nowo.
To nie tak, że ona nie chciała spróbować rozumieć jego obaw czy obiekcji. Po prostu te wydawały się jej być zupełnie nierealne i wyssane z palca, ot co. Przecież się kochali, więc dla niej zupełnie normalne było, że „bierze” się daną osobę ze wszystkimi zaletami, ale także i wadami. Związek to też sztuka szukania kompromisów, które sprawiłyby, że wspólne życie byłoby dla nich lepsze, pozbawione rzeczy, które nas denerwowały w tej drugiej osobie. Jednakże przeciąganie tego wszystkiego nie sprawi, że te wszystkie wątpliwości magicznie pewnego dnia znikną. Tahnee powoli była zmęczona tym, że nie wiedziała na czym stała tak do końca – czuła się jakby wciąż byli nastolatkami, a nie dorosłymi ludźmi, którzy mają kilkanaście lat stażu w związku. Tarni starała się na niego ostatnimi czasy aż tak nie naciskać, dawać więcej swobody… ale wtedy miała też wrażenie, że ten temat nigdy z jego strony nie padnie, bo Bartowi było po prostu wygodnie w obecnym „układzie”. Czego nie można powiedzieć o Walker.
Dziękuję – powiedziała. To było miłe, że coś tam przygotował dla nich do jedzenia… zawsze lepsze to niż zamawiane żarcie. Taki drobny gest, a naprawdę cieszył; Tahnee też miała nadzieję, że dzisiejszy wieczór spędzą miło, bez zupełnie niepotrzebnej nikomu sprzeczki. – Jak zwykle, dużo roboty – westchnęła ciężko. – Dzisiaj zajmowałam się sprawą włamania. Starsza kobiecina, straciła oszczędności całego życia – powiedziała, wzdychając ciężko. Mieszkała w biedniejszej części Lorne Bay, nie było w okolicy żadnego monitoringu, sprawca niewiele zostawił na miejscu zbrodni… Nie zamierzała się od razu poddawać, ale raczej kiepsko to widziała.
To nie tak, że Tahnee robiła z niego niezdolnego do zrobienia prania czy coś. Po prostu nie chciała mu robić problemu, to raz. Dwa, jakoś średnio komfortowo czuła się z faktem, że Bart miałby prać jej brudy.
Nie chodzi o to, że robię z Ciebie niezdarę, a nie chcę Ci problemów robić – odpowiedziała, uśmiechając się do niego delikatnie. Starała się jak najbardziej unikać tematu wspólnego zamieszkania, bo doskonale wiedziała, że niczym dobrym by się on nie skończył. To miał być miły wieczór; Tahnee upiła łyk wina. – Jakie mamy plany po kolacji? – zapytała, starając się trochę poprzedni temat uciąć, żeby nie doszło do niepotrzebnej sprzeczki.

bartholomew stonehart
strażak — lorne bay fire station
34 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
To, że Bartholomew kochał Tahnne było więcej niż pewne. Była miłością jego życia. Jedyną kobietą, z którą zawsze chciał być, chociaż w trakcie momentów, gdy ze sobą nie byli próbował spotykać się z kimś innym. Łapał się wtedy na tym, że doszukiwał się cech Walker w innych dziewczynach i finalnie zawsze kończył w jej ramionach. Nikt nie rozumiał go tak dobrze jak ona.
Bał się też trochę, że kiedy w końcu sformalizują swój związek i zamieszkają razem, do ich życia wkradnie się rutyna. A tego naprawdę bardzo by nie chciał. Teraz chociaż żyli chwilą. Spotykali się wtedy, kiedy mogli i to przynajmniej według niego, dodawało trochę smaczku ich relacji.
– Ja na szczęście, nie miałem dziś zbyt wiele roboty. - Powiedział, konsumując powoli kolację. - Zaczynam się zastanawiać, czy nie wykorzystać w końcu zaległego urlopu w pracy. Chyba potrzebuję nieco odpoczynku i spokoju. - Zaczął po chwili. Tak, Bart uważał, że chwila samotności dobrze by mu zrobiła. Albo nawet kilka dni, podczas których mógłby zostać sam ze swoimi myślami. Może wtedy doszedłby do jakiegoś konkretnego wniosku i udałoby im się dogadać w tak drażliwych dla nich kwestiach.
Ona temat próbowała uciąć, a on jakby sam diabeł szeptał mu do ucha, koniecznie chciał go ciągnąć. Jakby mało mu było poprzednich sprzeczek, które nie kończyły się dla nich dobre.
– Przestań Tahnee. To tylko kilka ubrań. - Powiedział, wzruszając ramionami. - Nie rozumiem dlaczego robisz z tego taki problem. - Sam nie wiedział czemu uniósł głos i dlaczego naprawdę dążył do kolejnej awantury. Był na skraju wytrzymałości nerwowej i niestety, właśnie teraz miał zamiar się wyładować. Szkoda tylko, że na Tahnee, która przecież nie zrobiła nic złego. - Ja wiem, że wolałabyś ze mną zamieszkać, bo wałkujemy ten temat od dobrych dwóch lat. Proponuję ci więc kompromis. - Dodał jeszcze, wypijając naraz przynajmniej pół lampki wina. - W sumie to nie wiem. Możemy obejrzeć jakiś film. - Zaproponował w końcu, kiedy niespodziewana złość już mu minęła, a jemu zrobiło się głupio, że tak bardzo przed chwilą wybuchnął.


Tahnee Walker
ambitny krab
BlackSwan90#4142
Policjantka — Lorne Bay Police Station
33 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Policjantka, zamieszkująca od kilku lat w rezerwacie, w którym to odziedziczyła domek po babci Aborygence. Niedawno rozstała się ze swoim narzeczonym i próbuje ułożyć sobie wszystko na nowo.
Z jednej strony mieli tak, że rozumieli siebie jak nikt inny i można było powiedzieć, że po prostu znają się na wskroś, a jednak z drugiej nie potrafili porozmawiać jak dorośli ludzie na tak przyziemny temat jak wspólne zamieszkanie. To mogło się wydawać naprawdę dziwne dla wielu postronnych osób – dla samej Tahnee było to dziwne. Mimo wszystko starała się Barta nie oceniać, nie osądzać o żadne złe rzeczy, choć czasem pojawiały się czarne myśli typu, że jej narzeczony tak naprawdę nie chce z nią spędzić reszty życia, a tkwią w takim a nie innym „układzie”, bo mu było tak najwygodniej. Po części zapewne tak było, ale całe szczęście Walker nigdy nie powiedziała tego na głos… a chociaż nie bezpośrednio.
Ciężko mówić, że ich związek nie był… formalny. Po tyle latach razem to chyba raczej jest to coś poważnego i zrobienie tego ostatniego kroku było zupełnie oczywiste dla ludzi, którzy mieli podobny staż do nich. Byli ze sobą od liceum – z małymi przerwami – byli zaręczeni pięć lat… i wbrew pozorom to stan, w którym byli powoli robił się ich stagnacją, codziennością. Tahnee robiła się zmęczona tęsknieniem cały czas za Bartem, wyczekiwaniem dnia, w którym będą mieli choć odrobinę czasu dla siebie. Mieszali w tym samym mieście, a czasem miała wrażenie, że są w związku na odległość, bo widywali się tyle, co nic…
Też mam trochę urlopu, moglibyśmy we dwójkę się za miasto wyskoczyli – rzuciła propozycją, bo pomysł spędzenia kilku dni we swoim towarzystwie wydawał się jej… no świetny. Będą mogli się sobą nacieszyć, trochę naładować baterie. Czego chcieć więcej.
Zwykle to ona ciągnęła temat i zwykle to ona była powodem przez który wybuchała między nimi kłótnia, jednakże nie tym razem. Tahnee starała się temat uciąć, żeby skupić się na czymś znacznie przyjemniejszym, a to Bart właśnie stwierdził, że będzie to ciągnąć.
Na miłość boską, Bart. Nie robię żadnych problemów, jeżeli to nie jest dla Ciebie żaden kłopot, to przyniosę ciuchy następnym razem. Dziękuję za propozycję, to miłe z Twojej strony. – Była trochę zaskoczona faktem, że podniósł głos. Mimo wszystko starała się być spokojna. Kłótnia to ostatnia rzecz, której by chciała. Nawet przez chwilę miała w zamiarze podejście do niego, pocałować w policzek czy coś. Jednak wyciągnął ten temat na wierzch. Tahnee wywróciła oczami. – Raz, jedyny raz nie chciałam poruszać tego tematu, żebyśmy nie musieli się kłócić, a Ty i tak go wywlekłeś. Nie możemy chociaż jednego dnia spędzić miło ze sobą, biorąc pod uwagę, że nie często się zdarza, że mamy go dla siebie?! – Teraz to ona podniosła głos. Wzięła wypiła naraz to co miała w kieliszku i następnie wstała od stołu. – Wiesz co, jeżeli zamierzasz się ze mną kłócić, to nic tu po mnie. – Wzięła swoją torbę, a następnie skierowała swoje kroki do przedpokoju, czując jak łzy cisną się jej do oczu. Zaczęła ubierać buty. Zdecydowanie nie żartowała.

bartholomew stonehart
strażak — lorne bay fire station
34 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Nie chciał jej mówić, że potrzebował wyjazdu, ale w samotności. Ewentualnie z którymś kumplem, bo musiał sobie wszystko w głowie poukładać. Mimo pozorów, które stwarzał, jego też to wszystko powoli zaczynało męczyć i sam zaczynał myśleć, że może dobrze by było, gdyby jednak zrobili te dwa kolejne kroki dzielące ich od takiego prawdziwego wspólnego życia. Wiedział, że cała ta sytuacja to tylko i wyłącznie jego wina, że to on odpowiadał za to, co działo się między nimi. Jednak nie potrafił, albo nie chciał się zdecydować. Miał nadzieję, że kilka dni w samotności, najlepiej spędzonych w tak ukochanych przez siebie górach. Musiał sobie wszystko poukładać.
– Hej Tahnee! To nie tak! - Zawołał za nią, kiedy tak nagle wstała od stołu. Pluł sobie w brodę, że zaczął w ogóle ten temat. Jakby faktycznie chociaż raz nie mógł sobie odpuścić. Początkowo chciał chyba, żeby wyszła, bo jednak czuł, że znów mogą się pokłócić. Z drugiej jednak strony, szalenie się za nią stęsknił i naprawdę chciał, żeby miło spędzili ten dzisiejszy wieczór.
Poderwał się ze swojego miejsca i pobiegł za kobietą do przedpokoju.
- Tahnee, proszę. - Powiedział cicho, łapiąc ją za ramię i odwracając w swoją stronę, by móc ją do siebie przytulić. -[/b] Przepraszam, zachowałem się jak palant. -[/b] Pocałował ją w czubek głowy. Chciał jej naprawdę wiele powiedzieć, jednak słowa uparcie nie chciały przejść mu przez gardło. - Kocham cię. Wiesz o tym przecież. - Dodał jeszcze, próbując ratować sytuację. - Nie wychodź. Zostań ze mną. Stęskniłem się za tobą i obiecuję, że nie będziemy się kłócić. - Dodał, odsuwając się lekko, by złapać kobietę za brodę i pocałować ją w usta. Przecież jakoś uda im się jeszcze uratować ten wieczór, a przynajmniej miał taką nadzieję.

Tahnee Walker
ambitny krab
BlackSwan90#4142
Policjantka — Lorne Bay Police Station
33 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Policjantka, zamieszkująca od kilku lat w rezerwacie, w którym to odziedziczyła domek po babci Aborygence. Niedawno rozstała się ze swoim narzeczonym i próbuje ułożyć sobie wszystko na nowo.
Może i to lepiej, że Bart nie powiedział jej, że chciałby sam pojechać, bo to zapewne teraz było tylko większym zapalnikiem dla Tahnee – no bo dla niej było to w sumie oczywiste, że swój urlop by spędziła z nim. Nawet gdyby pracował, to z chęcią by na te parę dni tu przyszła i nocowała u niego… Bo naprawdę bardzo rzadko kiedy przyszło im spędzać czas razem. A jeszcze rzadziej to było więcej niż dzień czy dwa. I to też nie było tak, że Walker obwiniała go o wszystko. Ona też dorzuciła swoje trzy grosze – może gdyby tak na niego nie naciskała, to by się z tym tak nie wzbraniał? Ciężko powiedzieć. Z drugiej strony miała wrażenie, że gdyby nie podejmowała tego tematu, to nigdy on nie wyszedłby ze strony Stonehearta, więc po części to była trochę patowa sytuacja, na której rozwiązania nie znaleźć nie potrafiła.
Gdyby Bart pozwoliłby jej wyjść, to byłaby najgorsza rzecz, jaką mógłby zrobić tak naprawdę. W oczach Walker to by wyglądało tak, że wcale mu nie zależało i zapewne byłoby kolejnym ziarenkiem niepewności zasianym w jej sercu, a tych ostatnimi czasy kiełkowało coraz więcej na nieszczęście ich związku. I gdyby wyszła to zdecydowanie byliby pokłóceni i jeżeli Bart myślał, że następnego dnia o wszystkim by zapomniała, to się grubo mylił. Tak miał szansę na uratowanie sytuacji.
Już miała wychodzić, gdy poczuła jak Bart kładzie jej rękę na ramieniu i do siebie przytula. Przez chwilę tak stała bez słowa, nie odwzajemniając nawet uścisku. Czuła jak łzy spływają jej po policzkach, mimo że tak bardzo starała się je zachować dla siebie. Czemu tak to u nich wyglądało? Czemu każde jedno spotkanie kończyło się kłótnią? Miała przez chwilę chęć wydostania się z jego objęć i po prostu wyjścia z domu tak czy inaczej, jednakże zmiękczył ją tymi słowami, że ją kocha. Mógł poczuć, jak Tahnee w końcu obejmuje go rękoma.
Wiem, ja Ciebie też. – Kochali się, to było pewne… jednakże czy miłość jest wystarczająca żeby stworzyć szczęśliwy związek? Walker coraz bardziej w to wątpiła. Bo ostatnimi czasy częściej było jej smutno, aniżeli radośnie. – Zostanę. Tylko się nie kłóćmy, proszę... – odpowiedziała, spoglądając na Barta piwnymi oczyma, które były zaszklone od łez.
Oddała pocałunek, jednocześnie obejmując szyję ukochanego. Tahnee czuła z każdym muśnięciem słony smak łez, które jeszcze przed chwilą spływały po jej policzkach. Zdecydowanie to nie był najbardziej romantyczny pocałunek w ich życiu. Mimo wszystko nie potrafiła być na niego obojętna. Rozum jej mówił, że powinna wyjść, jeżeli chciała by Bart wyciągnął jakieś wnioski… to serce kazało zostać. Nie była w stanie ani wrócić do domu, ani się od niego oderwać, spragniona bliskości, jego uwagi.


bartholomew stonehart
strażak — lorne bay fire station
34 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Dlatego Bart nie miał zamiaru mówić Tahnee o tym, że chce wyjechać sam. Ewentualnie zabrać ze sobą Dicka. Jak na tak niedomyślnego człowieka, doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że jeszcze bardziej zaogniłby panującą między nimi atmosferę, gdyby choćby napomknął o samotnym wyjeździe. A tego akurat nie chciał.
I w momencie, w którym Tahnee zaczęła wychodzić, Bart zrozumiał, że popełnił drugi błąd. Nie powinien był zaczynać awantury, ale jednak coś go do tego podkusiło. Był tak szalenie niedomyślny i mało uczuciowy, że nie wziął pod uwagę tego, że jego wybuch może aż tak zdenerwować jego narzeczoną.
- Przepraszam. - Powiedział, całując Walker w czubek głowy, po czym starł palcami łzy z jej policzków. - Może obejrzymy jakiś film? - Zaproponował, bo naprawdę chciał uratować ten wieczór i sprawić, by jednak miło spędzili czas w swoim towarzystwie. A już na pewno ostatnią rzeczą, jakiej chciał była kłótnia, której efektem byłyby kolejne ciche dni. On też, tak samo jak ona, potrzebował chwili ciszy i spokoju.
Chociaż może, z drugiej strony, gdyby Tahnee wyszła, Bart zrozumiałby, albo chociaż przemyślałby swoje zachowanie w stosunku do niej i w końcu, doszliby do jakiegoś porozumienia w sprawach, z którymi do tej pory mieli naprawdę poważne problemy.
- A tak swoją drogą, mam dla ciebie prezent. - Zaczął po chwili, obejmując Walker ramieniem i prowadząc ją do salonu. Zostawił kobietę na kanapie, a sam wyjął z szafki pod telewizorem malutkie pudełeczko, które zaraz jej podał. W środku był wisiorek z zawieszką, na której wygrawerowane zostały dwie literki – B i T.
- Pomyślałem, że dawno nic ode mnie nie dostałaś, więc... - Zaczął się tłumaczyć dość koślawo, bo jednak wcześniejsza sytuacja, nieco wytrąciła go z równowagi. A chciał też jakoś zatrzeć niesmak, który po sobie zostawiła.


Tahnee Walker
ambitny krab
BlackSwan90#4142
ODPOWIEDZ