Ten w którym Cobie wreszcie jest w swoim żywiole
: 15 paź 2021, 11:11
Chociaż właściwie można powiedzieć, że kiedy Cobie była na zewnątrz była w swoim żywiole. Niemniej wodę specjalnie ukochała sobie. Nic też dziwnego, że kiedy Max, człowiek wielu pasji, bo przecież był wojskowym pilotem, chciał uprawiać ziemię i potrafił pływać na żaglówkach, zaproponował jej, że nauczy ją jak pływać, Cobie zgodziła się ochoczo.
Po śmierci męża odziedziczyła sporo rzeczy, włącznie z piękną łódką, która idealnie nadawała się na nie za długie rejsy morskie dla kilku osób. Pewnie na upartego, gdyby miała uprawnienia i doświadczenie, mogłaby z kimś popłynąć i w dłuższy rejs, na przykład do Nowej Zelandii, ale to może być pomysł na przyszłość. Tak czy siak, łódka stała od dawna w suchym doku i w końcu Cobie odważyła się ją odwiedzić. Bała się swojej reakcji i wspomnień wakacji spędzanych na pokładzie z Maxem, ale kiedy już ją zobaczyła, to miłość do morza odżyła w takiej mocy, że momentalnie zdecydowała się ją zabezpieczyć, sprzątnąć, wyremontować to, co musi być wyremontowane i zwodować. A dzisiaj, wraz z ukochanym bratem miała popłynąć w dziewiczy rejs, po długiej przerwie.
Trochę się obawiała, chociaż nie chciała dać tego po sobie znać, bo jednak długo nie pływała i nawet jeśli sterowała sama to zawsze pod okiem męża, ale przecież nie odpłyną daleko od brzegu, mogą zawsze założyć kapoki. Będzie dobrze!
Nie wiem czy Andrew już z nią pływał, ale pewnie tak, bo to taka okazja, że trzeba z niej skorzystać, więc po krótkim przypomnieniu wszystkiego wypłynęli z portu i weszli na głębsze wody, żeby popłynąć spokojnie wzdłuż brzegu. Okolice Lorne były tak bardzo malownicze i piękne, że było co podziwiać. Słońce było coraz mocniejsze, wiatr im sprzyjał tak jak i pogoda. A od chwili, kiedy Cobie usiadła przy sterze, uśmiech nie schodził z jej twarzy.
- Co u Ciebie braciszku? Jak sytuacja w domu i mam na myśli opowiedz mi wszystko! - zażądała od brata, posyłając mu szeroki uśmiech.
Andrew Finnigan
Po śmierci męża odziedziczyła sporo rzeczy, włącznie z piękną łódką, która idealnie nadawała się na nie za długie rejsy morskie dla kilku osób. Pewnie na upartego, gdyby miała uprawnienia i doświadczenie, mogłaby z kimś popłynąć i w dłuższy rejs, na przykład do Nowej Zelandii, ale to może być pomysł na przyszłość. Tak czy siak, łódka stała od dawna w suchym doku i w końcu Cobie odważyła się ją odwiedzić. Bała się swojej reakcji i wspomnień wakacji spędzanych na pokładzie z Maxem, ale kiedy już ją zobaczyła, to miłość do morza odżyła w takiej mocy, że momentalnie zdecydowała się ją zabezpieczyć, sprzątnąć, wyremontować to, co musi być wyremontowane i zwodować. A dzisiaj, wraz z ukochanym bratem miała popłynąć w dziewiczy rejs, po długiej przerwie.
Trochę się obawiała, chociaż nie chciała dać tego po sobie znać, bo jednak długo nie pływała i nawet jeśli sterowała sama to zawsze pod okiem męża, ale przecież nie odpłyną daleko od brzegu, mogą zawsze założyć kapoki. Będzie dobrze!
Nie wiem czy Andrew już z nią pływał, ale pewnie tak, bo to taka okazja, że trzeba z niej skorzystać, więc po krótkim przypomnieniu wszystkiego wypłynęli z portu i weszli na głębsze wody, żeby popłynąć spokojnie wzdłuż brzegu. Okolice Lorne były tak bardzo malownicze i piękne, że było co podziwiać. Słońce było coraz mocniejsze, wiatr im sprzyjał tak jak i pogoda. A od chwili, kiedy Cobie usiadła przy sterze, uśmiech nie schodził z jej twarzy.
- Co u Ciebie braciszku? Jak sytuacja w domu i mam na myśli opowiedz mi wszystko! - zażądała od brata, posyłając mu szeroki uśmiech.
Andrew Finnigan