It's a nice day for a white wedding It's a nice day to start again
: 14 paź 2021, 20:35
Mała czarna z zeszłorocznej wyprzedaży Marks & Spencer opadła z łoskotem na drewniane oparcie krzesła. Czerń nie przyjęła się jako kolor ślubnych hulanek, nawet jeśli dodawała smukłości szyku i niewymuszonej elegancji. Zielonkawe tęczówki świdrowały stos sukienek, z których to najstarsze pamiętały jeszcze czasy licealnych domówek. Zawsze była sentymentalistką i potwornym zbieraczem. Nie miała w zwyczaju zanurzać się w odmienny swej garderoby co sezon, by ogołocić ją ze zbędnych elementów odzienia. Ślubną biel zapinanej na drobne guziki szmizjerki odrzuciła bez mrugnięcia okiem. Nie chciała mieć na pieńku z panną młodą, która to na pewno nie darowałaby jej tego bezpardonowego ograbienia z jednego ze ślubnych przywilejów. Ciemnozielona odcinana pod biustem sukienka, którą kupiła na poprawę samopoczucia, gdy szturmowała centrum handlowe świeżo po przeprowadzce do Duke'a. Musiało paść na nią. Była w porządku a Regan zdecydowanie nie miała już czasu na przebieranki. Za piętnaście siódma, dzień sądu, a raczej ślubu właśnie nadszedł. Nie mogła już zwlekać. Wyobrażanie sobie tego dnia musiał dobiegnąć końca. Nawet gdyby chciała ponakręcać się przez kolejne godziny, wiedziała, że teraz przyszedł czas na zmierzenie się z rzeczywistością. Ostatnia korekta makijażu przygotowywanego skrupulatnie według wskazówek internetowej makijażystki. Serdeczny uśmiech i nieco wymuszona swoboda. Tylko tyle, a może, aż tyle.
-Cześć! Chciałam zrobić jakąś kawę na drogę, ale zgubiłam wieczko od termosu, więc...z resztą nieważne.- uśmiechnęła się, przerywając, nerwowy, powitalny słowotok. Myślała, że każde kolejne spotkanie będzie prostsze, a każda kolejna minuta wspólnie spędzonego czasu pozwoli jej dojść do ładu ze wszystkimi kłębiącym się w jej głowie myślami. Myliła się i chcąc nie chcąc rozumiała to coraz dobitnej, wiercąc się nerwowo podczas zapinania samochodowych pasów. -Jak dobrze pójdzie, dotrzemy na miejsce przed czasem.
Rusty Overgaard
-Cześć! Chciałam zrobić jakąś kawę na drogę, ale zgubiłam wieczko od termosu, więc...z resztą nieważne.- uśmiechnęła się, przerywając, nerwowy, powitalny słowotok. Myślała, że każde kolejne spotkanie będzie prostsze, a każda kolejna minuta wspólnie spędzonego czasu pozwoli jej dojść do ładu ze wszystkimi kłębiącym się w jej głowie myślami. Myliła się i chcąc nie chcąc rozumiała to coraz dobitnej, wiercąc się nerwowo podczas zapinania samochodowych pasów. -Jak dobrze pójdzie, dotrzemy na miejsce przed czasem.
Rusty Overgaard