halp
: 14 paź 2021, 10:21
To było straszne: siedzieć w domu na dupie i nic nie robić.
Kiedy doszło do niego, że nie będzie mógł pracować jako strażak przez najbliższy rok, zwyczajnie się podłamał. Sage doświadczyła tego na własnej skórze. Obserwowała, jak osiadł na dupie i stronił od większości zadań, jakie mu pozostały. Pad od konsoli kurzył się na stole, telewizor nie był uruchamiany od kilku dni i gdyby nie rudowłosa, prawdopodobnie nawet nie przebrałby się z bokserek, w których sypiał.
Najczęściej był zgryźliwy. Mamrotał do swoich dziewczyn – Sage i Regan – nie miał ochoty na jedzenie i narzekał, że coś plątało mu się pod kulami.
Kuśtykał z kąta w kąt i przeklinał, kiedy sprzęt osuwał się na śliskiej nawierzchni, aż wreszcie, pewnego dnia wpadł na pomysł.
Siedział na krześle. Lewa noga zamknięta była w szczelnym ochraniaczu w postaci gipsu. Gdzieniegdzie wystawały z niej druty, które podtrzymywały złożoną kość.
- Sage? – zapytał, nalewając sobie kolejny kubek kawy i oplótł dłonie wokół białej ceramiki. Ostatnio z zazdrością patrzył na jej zmiany, choć przecież nie pracowała w pełnym wymiarze godzin. Już sam fakt, że mogła być w Straży i brać czynny udział w ich działaniach sprawiał, że Buckley nieco posępniał.
- Co Ty na to, abyś przyniosła mi do domu trochę papierów? – zapytał, próbując obejść oczywisty nakaz odpoczynku, choć wiedział, że wcale to łatwe nie będzie. Jego dziewczyna trzymała się reguł, chłopaki z remizy także. Żartowali nawet, że wreszcie odpocznie, podczas gdy on najchętniej spakowałby swoją torbę i wyszedł z domu.
- Chociaż te najpotrzebniejsze, które miałem w segregatorach na biurku – doprecyzował na wszelki wypadek, aby Eimer nie uznała, że upadł na głowę i planuje uprawiać swoisty pracoholizm.
Sage Eimer
Kiedy doszło do niego, że nie będzie mógł pracować jako strażak przez najbliższy rok, zwyczajnie się podłamał. Sage doświadczyła tego na własnej skórze. Obserwowała, jak osiadł na dupie i stronił od większości zadań, jakie mu pozostały. Pad od konsoli kurzył się na stole, telewizor nie był uruchamiany od kilku dni i gdyby nie rudowłosa, prawdopodobnie nawet nie przebrałby się z bokserek, w których sypiał.
Najczęściej był zgryźliwy. Mamrotał do swoich dziewczyn – Sage i Regan – nie miał ochoty na jedzenie i narzekał, że coś plątało mu się pod kulami.
Kuśtykał z kąta w kąt i przeklinał, kiedy sprzęt osuwał się na śliskiej nawierzchni, aż wreszcie, pewnego dnia wpadł na pomysł.
Siedział na krześle. Lewa noga zamknięta była w szczelnym ochraniaczu w postaci gipsu. Gdzieniegdzie wystawały z niej druty, które podtrzymywały złożoną kość.
- Sage? – zapytał, nalewając sobie kolejny kubek kawy i oplótł dłonie wokół białej ceramiki. Ostatnio z zazdrością patrzył na jej zmiany, choć przecież nie pracowała w pełnym wymiarze godzin. Już sam fakt, że mogła być w Straży i brać czynny udział w ich działaniach sprawiał, że Buckley nieco posępniał.
- Co Ty na to, abyś przyniosła mi do domu trochę papierów? – zapytał, próbując obejść oczywisty nakaz odpoczynku, choć wiedział, że wcale to łatwe nie będzie. Jego dziewczyna trzymała się reguł, chłopaki z remizy także. Żartowali nawet, że wreszcie odpocznie, podczas gdy on najchętniej spakowałby swoją torbę i wyszedł z domu.
- Chociaż te najpotrzebniejsze, które miałem w segregatorach na biurku – doprecyzował na wszelki wypadek, aby Eimer nie uznała, że upadł na głowę i planuje uprawiać swoisty pracoholizm.
Sage Eimer