arę we finally gonna bury someone?
: 13 paź 2021, 13:44
one
Istnieją trzy rzeczy, którym Shane Cairstars nie potrafił się oprzeć, nawet z bronią przystawioną do potylicy. Pierwszą była adrenalina. Wykonując ryzykowne działania, czerpał olbrzymią przyjemność z krwi buzującej mu w żyłach, z przyśpieszonego pulsu i szybszego kołotania serca. Po takim strzale, triumf smakował inaczej, lepiej, bardziej wyrafinowanie. Drugą była szarlotka prababci, której przepisu jego rodzina strzegła od pokoleń. Wystarczył najmniejszy kawałek, by Cairstars urwał się w połowie dnia roboczego, wymyślając najgorszą możliwą wymówkę od obowiązków. Trzecią zaś — kobiety, a szczególnie takie pokroju Julii Crane.
Odnosił wrażenie, że ta przyciąga do siebie kłopoty jak magnes. Intrygowała go, a szczególnie wtedy, kiedy po kilku tygodniach ciszy, dostawał od niej wiadomość o zakopywaniu zwłok. Co prawda, doskonale wiedział, że miała męża, aczkolwiek nie przeszkadzało mu to, by nazwać spotkanie randką. Nawet jeśli dzieliło ich kilka, a może kilkanaście namiętnych schadzek w przeszłości, które zostały zakończone jej wyjazdem, wciąż lubił powracać do nich wspomnieniami. Nie mógł ot tak zmienić nastawienia do jej osoby i przyjąć, że jest tylko i wyłącznie przyjaciółką, a przynajmniej nie z początku. Jednak gdy pojawił się w Lorne, a Crane miała już swojego ukochanego partnera, Cairstarsowi pozostawał Tinder i niezobowiązujące randki, kończące się na porannych ucieczkach w samych gaciach, przez co został zmuszony przywyknąć do myśli, że już nigdy nie posmakuje ust Julii.
— Dobra, wystarczy — mówi do kumpla za plecami, czując, jak ten odsuwa nienabitą broń od jego skroni. Właśnie kończyli jeden z treningów szkoleniowych dla młodych adeptów, gdy jego telefon wibruje. Czytając smsa wysłanego przez Crane, nie sposób było się nie uśmiechnąć. Doskonale zdawała sobie sprawę, że pracuje w policji, a mimo to, zagadywała go takimi tekstami. Odpisuje jej szybko, starając się na nikogo nie wpaść, po czym klepie wychodzących z sali mężczyzn po plecach, gratulując dobrze wykonanej roboty.
Jeszcze nie zdarzyło mu się odwiedzić jej mieszkania. Ze wpisanym w gps adresem, zajeżdża na okazałe osiedle, pełne pokaźnych, drogich willi, po czym wychodzi z samochodu i przedostaje przez trawnik, kierując się w stronę drzwi frontowych. Waha się jednak, z dłonią uniesioną do dzwonka, słysząc stłumione dźwięki za domem. Czy ktoś próbował się włamać? Ciekawość jest silniejsza. Z palcami uczepionymi kabury z bronią, ostrożnie skrada się w stronę okna, lecz widząc zaglądającą Julkę przez okno, opuszcza rękę.
—Zapomniałaś kluczy czy wywalili Cię z domu? — pyta ze śmiechem, podchodząc do niej nieco bliżej. Wygląda dokładnie tak jak w jego pamięci — piękna, czarująca i… niebezpieczna.
Julia Crane