Just returning a favor
: 13 paź 2021, 00:21
Carter był znany z wielu rzeczy na całym świecie, lecz lokalnie przede wszystkim z tego, że nigdy nie łamał danego słowa czy obietnicy. Dzisiaj padło na wizytę w ratuszu. Jego urok osobisty zawsze działał w jakiś specjalny sposób na urzędniczki, niezależnie, gdzie by go nie przywiało. To pewnie ta buźka oraz szelmowski uśmiech. Tak, zdarzało mu się czasami tego faktu nadużywać do własnych celów, ale zazwyczaj szczytnych! Jak na przykład przyśpieszenie trochę wszystkich pozwoleń związanych z otwarciem nowego biznesu, w czym pomoc tutejszych urzędniczek była nieoceniona. Dzięki temu o tyle wcześniej wszyscy obywatele tego zacnego miasta byli w stanie cieszyć się jego wypiekami, więc jakby nie patrzeć zrobił to dla dobra ogółu, prawda? Nie można nawet z tym debatować.
Nie przepadał natomiast za byciem komuś dłużnym, a tak właśnie w tym przypadku się czuł. Przecież mogły odesłać go z kwitkiem a zamiast tego cały proces zamknął się w zaledwie kilku tygodniach ponieważ same zadzwoniły do koleżanek z innych wydziałów i pozałatwiały połowę rzeczy za niego, a on się tylko podpisywał. Trochę mu zajęło zebranie się do tych podziękowań, lecz oto był. Ubrał się porządnie w dobrze skrojony garnitur oraz śnieżnobiałą koszulę. Dzierżąc w dłoniach duże papierowe pudełko wypełnione jego wypiekami rozpoczął swoją podróż po wszystkich wydziałach, które podbiły swoją pieczątkę pod jego zezwoleniami. Zanim obleciał wszystkie gadatliwe oraz przemiłe panie zleciała mu ponad godzina. Z każdą przecież musiał chociaż na chwilę przysiąść i zamienić kilka słów. Cokolwiek innego byłoby po prostu niegrzeczne.
Wychodził akurat na korytarz z jednego z sekretariatów z szerokim uśmiechem żegnając się z sekretarką w średnim wieku, kiedy prawie na kogoś wpadł. Instynktownie odsunął się przylegając plecami do ściany przyciągając pudełko bliżej siebie. Po bliższym przyjrzeniu się kobiecej sylwetce rozpoznał w niej jedną ze swoich stałych klientek. Chyba najwierniejszą jaką na razie miał w tym mieście.
- Delilah? Nie wspominałaś, że pracujesz w ratuszu. - uśmiechnął się do niej serdecznie - Masz może ochotę na coś słodkiego? Został mi jeszcze jeden croissant z kremem czekoladowym. - poruszył wymownie brwiami otwierając pudełko i wyciągając je bliżej niej - Tak, wiem. To nie klasyka, ale czasami trzeba odejść od tradycji. - wzruszył ramionami nie do końca zgadzając się ze swoim własnym stwierdzeniem, ale dzielnie walczył z tym całym konserwatyzmem, który wpoili mu we Francji.
Wiedział, że kto, jak kto, ale kobieta mu nie odmówi. Była łasuchem jeśli chodziło o jego wypieki, czasami potrafiła się nawet zwlec do jego piekarni o nieludzkiej godzinie by dostać pierwszy wypiek danego dnia. On oczywiście nie widział w tym nic złego. Cholernie mu to schlebiało i uwielbiał kiedy ktoś cieszył się jego wypiekami, a że Delilah była naprawdę piękną kobietą... Cóż, działało tylko na jej korzyść.
Delilah Hammond
Nie przepadał natomiast za byciem komuś dłużnym, a tak właśnie w tym przypadku się czuł. Przecież mogły odesłać go z kwitkiem a zamiast tego cały proces zamknął się w zaledwie kilku tygodniach ponieważ same zadzwoniły do koleżanek z innych wydziałów i pozałatwiały połowę rzeczy za niego, a on się tylko podpisywał. Trochę mu zajęło zebranie się do tych podziękowań, lecz oto był. Ubrał się porządnie w dobrze skrojony garnitur oraz śnieżnobiałą koszulę. Dzierżąc w dłoniach duże papierowe pudełko wypełnione jego wypiekami rozpoczął swoją podróż po wszystkich wydziałach, które podbiły swoją pieczątkę pod jego zezwoleniami. Zanim obleciał wszystkie gadatliwe oraz przemiłe panie zleciała mu ponad godzina. Z każdą przecież musiał chociaż na chwilę przysiąść i zamienić kilka słów. Cokolwiek innego byłoby po prostu niegrzeczne.
Wychodził akurat na korytarz z jednego z sekretariatów z szerokim uśmiechem żegnając się z sekretarką w średnim wieku, kiedy prawie na kogoś wpadł. Instynktownie odsunął się przylegając plecami do ściany przyciągając pudełko bliżej siebie. Po bliższym przyjrzeniu się kobiecej sylwetce rozpoznał w niej jedną ze swoich stałych klientek. Chyba najwierniejszą jaką na razie miał w tym mieście.
- Delilah? Nie wspominałaś, że pracujesz w ratuszu. - uśmiechnął się do niej serdecznie - Masz może ochotę na coś słodkiego? Został mi jeszcze jeden croissant z kremem czekoladowym. - poruszył wymownie brwiami otwierając pudełko i wyciągając je bliżej niej - Tak, wiem. To nie klasyka, ale czasami trzeba odejść od tradycji. - wzruszył ramionami nie do końca zgadzając się ze swoim własnym stwierdzeniem, ale dzielnie walczył z tym całym konserwatyzmem, który wpoili mu we Francji.
Wiedział, że kto, jak kto, ale kobieta mu nie odmówi. Była łasuchem jeśli chodziło o jego wypieki, czasami potrafiła się nawet zwlec do jego piekarni o nieludzkiej godzinie by dostać pierwszy wypiek danego dnia. On oczywiście nie widział w tym nic złego. Cholernie mu to schlebiało i uwielbiał kiedy ktoś cieszył się jego wypiekami, a że Delilah była naprawdę piękną kobietą... Cóż, działało tylko na jej korzyść.
Delilah Hammond