nie panikuj, ale mamy poważny problem
: 12 paź 2021, 19:54
#4
W pośpiechu wybiegł po schodkach na ganku własnej farmy, prawie to tracąc równowagę i lądując w wielkiej kałuży błota. Był mieszczuchem pod każdym względem i nie sposób dało się tego ukryć przed nikim. Życie w otoczeniu tych pól i pastwisk coraz silniej wpędzało go w pewnego rodzaju rozpacz - zapach, odległość, wyłącznie odgłosy natury. Brakowało mu zgiełku i nocnego życia, choć wprawdzie tej tęsknoty nie potrafił przywdziać w konkretne wspomnienia.
Na uczelnię dotarł już lekko spóźniony, więc poziom poddenerwowania Lancelota dość znacząco skoczył ku górze. Liczył jednak, że dawny profesor przymknie oko na jego niepunktualność i udzieli rad po znajomości. Przemilczmy tu fakt, iż Hannigan kompletnie go nie pamiętał, a jedyną wskazówką był dla niego zapisany w notesie numer telefonu do starszego mężczyzny. Oczywiście przyszło mu jeszcze zgubić się kilkukrotnie w ogromnym budynku wydziału, w którym niestrudzenie poszukiwał gabinetu profesora. Dopiero po wielu próbach udało mu się wpaść na kogoś, kto udzielił mu pomocy i wskazał dobry kierunek dalszej wędrówki po uczelnianych korytarzach. Wielce zmęczony całym tym zamieszaniem wgramolił się prawie do pustej widny. Już w niej po wybraniu odpowiedniego piętra, oparł się całymi plecami o przeciwną do wejścia ścianę windy, oddychając przy tym głęboko. Może jeszcze uda mu się zdąrzyć - powtarzał sobie uspokajająco w myślach, kiedy powoli pokonywał kolejne piętra. Do czasu mógł nawet cieszyć się tylko swoją obecnością, którą przerwał pojedynczy osobnik. Zawsze mógł trafić na grupę głośnych studentów
- Chyba utknęliśmy. Mógłbyś wcisnąć ten przycisk "sos"? - zagaił do młodzieńca, który stał tuż przy przyciskach. Wolał nie ryzykować nagłym zbliżaniem się do nieznajomego, bo kto wiedział, w jaki sposób mógł zareagować? A jeśli chłopak cierpiał na jakąś klaustrofobię i w akcie paniki rzuciłby mu się do gardła? O wielu dziwnych rzeczach słyszało się w tych czasach, a on zdecydowanie nie zamierzał kusić losu. W dodatku dzieci w tych czasach również zaskakiwały go na każdym kroku, więc nie uśmiechało mu się poznawać ich zwyczajów w tak ekstremalnych warunkach.
Aurelius Whitelock
W pośpiechu wybiegł po schodkach na ganku własnej farmy, prawie to tracąc równowagę i lądując w wielkiej kałuży błota. Był mieszczuchem pod każdym względem i nie sposób dało się tego ukryć przed nikim. Życie w otoczeniu tych pól i pastwisk coraz silniej wpędzało go w pewnego rodzaju rozpacz - zapach, odległość, wyłącznie odgłosy natury. Brakowało mu zgiełku i nocnego życia, choć wprawdzie tej tęsknoty nie potrafił przywdziać w konkretne wspomnienia.
Na uczelnię dotarł już lekko spóźniony, więc poziom poddenerwowania Lancelota dość znacząco skoczył ku górze. Liczył jednak, że dawny profesor przymknie oko na jego niepunktualność i udzieli rad po znajomości. Przemilczmy tu fakt, iż Hannigan kompletnie go nie pamiętał, a jedyną wskazówką był dla niego zapisany w notesie numer telefonu do starszego mężczyzny. Oczywiście przyszło mu jeszcze zgubić się kilkukrotnie w ogromnym budynku wydziału, w którym niestrudzenie poszukiwał gabinetu profesora. Dopiero po wielu próbach udało mu się wpaść na kogoś, kto udzielił mu pomocy i wskazał dobry kierunek dalszej wędrówki po uczelnianych korytarzach. Wielce zmęczony całym tym zamieszaniem wgramolił się prawie do pustej widny. Już w niej po wybraniu odpowiedniego piętra, oparł się całymi plecami o przeciwną do wejścia ścianę windy, oddychając przy tym głęboko. Może jeszcze uda mu się zdąrzyć - powtarzał sobie uspokajająco w myślach, kiedy powoli pokonywał kolejne piętra. Do czasu mógł nawet cieszyć się tylko swoją obecnością, którą przerwał pojedynczy osobnik. Zawsze mógł trafić na grupę głośnych studentów
- Chyba utknęliśmy. Mógłbyś wcisnąć ten przycisk "sos"? - zagaił do młodzieńca, który stał tuż przy przyciskach. Wolał nie ryzykować nagłym zbliżaniem się do nieznajomego, bo kto wiedział, w jaki sposób mógł zareagować? A jeśli chłopak cierpiał na jakąś klaustrofobię i w akcie paniki rzuciłby mu się do gardła? O wielu dziwnych rzeczach słyszało się w tych czasach, a on zdecydowanie nie zamierzał kusić losu. W dodatku dzieci w tych czasach również zaskakiwały go na każdym kroku, więc nie uśmiechało mu się poznawać ich zwyczajów w tak ekstremalnych warunkach.
Aurelius Whitelock