chapter five: you and me
: 11 paź 2021, 13:36
15.
Otis Duncan Goldsworthy nigdy nie należał do najbystrzejszych. Nigdy też jakoś mu to specjalnie nie przeszkadzało, bo nikt też nie wypominał mu, że był głupi. Czasem tylko ci niefajni koledzy ze szkoły, ale tę skończył już dawno. Ledwo, bo ledwo, ale najważniejsze, że zawsze do przodu. Mimo to radził sobie w życiu całkiem nieźle. Jasne, lekko nie było, ale nikt nigdy nie powiedział, że będzie łatwo.
Już jakiś czas temu wyprowadził się z młodszą siostrą z rodzinnego domu i wynajęli wspólnie mieszkanie w centrum Lorne, co było miłą odmianą, bo odkąd tylko pamiętał, to on, rodzice i rodzeństwo nieodłącznie powiązani byli z farmą, którą odziedziczyli po dziadkach. Miał też pracę i choć nie była to praca marzeń, bo nie zarabiał tam żadnej fortuny, to stałe zatrudnienie pozwalało mu żyć na własną rękę. Może nie wciąż nie było go stać na podróże, ale zamawianie pizzy bez wiecznego sprawdzania konta bankowego też było fajne. I co najważniejsze - otaczał się ludźmi, których lubił i odrzucał fałszywe przyjaźnie, gdzie ludzie próbowali go wykorzystać na każdym kroku i odzywali się tylko wtedy, gdy czegoś potrzebowali, a na co dzień mieli go głęboko w dupie. Nie szanował takiego towarzystwa i z pewnością go nie potrzebował.
Ale jedną z osób, które naprawdę lubił była Jo. I chciałoby się powiedzieć, że to właśnie przy niej naprawdę mógł być sobą, ale dobrze wiemy, że tak nie było. Od początku udawał kogoś innego, powołując się na wyimaginowaną pracę i sportowy sukcesów, a to zupełnie nijak miało się do rzeczywistości. I do momentu, kiedy Otis o tym nie myślał, wszystko było okej. A później myśl o kłamstwach pojawiała się znienacka w jego głowie i dobry nastrój trafiał szlag.
- NO HALO - rzucił do słuchawki tuż po tym, jak Jo łaskawie odebrała. - Masz nowy telefon czy udało się uratować ten stary? - zainteresował się, bo w sumie jakoś nie pomyślał (no kurwa nic nowego), żeby dopytać o to w wiadomościach tekstowych. - Powiem ci, że zdążyłem się za tobą stęsknić - wyznał szczerze i serio tak było. Dziwne były te dni, w których do siebie nie pisali i nie dzwonili. To zabawne, że tak łatwo można przyzwyczaić się do kogoś, z kim miało się taki dobry flow. Pewnego dnia budzisz się i ta osoba po prostu na stałe zagościła w twoim życiu i choć pojawiła się w nim całkiem znienacka, akceptujesz to i uważasz, że to w porządku. Ale za to nie wyobrażasz sobie, żeby pewnego dnia mogła zniknąć. Dokładnie tak samo szybko, jak się w nim pojawiła.
- Jezu, jak mnie ta morda dalej boli. Ochujam zaraz - wprawdzie siniaki już schodziły, rozcięcia zdążyły się zrosnąć, ale Otis dalej czuł się poobijany. Na szczęście skończyło się bez konieczności hospitalizacji, bo po powrocie z Rudd's, od razu został zaciągnięty na ostry dyżur gdzie zrobiono mu prześwietlenie i powierzchownie przebadano. Ale nie spodziewał się, że ujdzie mu to na sucho, a Calie nie odpuści i będzie trajkotać do tej pory aż jej starszy brat stawi się w szpitalu. I tak właśnie było. A że ostatnie, na co miał ochotę, to kłótnie z siostrą, po prostu poszedł na ugodę.
Jo King