Let's break some rules. Let's get creative.
: 10 paź 2021, 21:17
002.
They said, "All teenagers scare the livin' shit out of me"
They could care less as long as someone'll bleed
So darken your clothes, or strike a violent pose
Maybe they'll leave you alone, but not me
Graffiti.
Dla jednych kwintesencja sztuki, dla innych prawdziwy szczyt wandalizmu.
Dla Dasha czysta możliwość ekspresji.
Nigdy nie patrzył na to pod kątem łamania prawa, czy oszpecania wizerunku miasta. Oczywiście bywały też takie. Nie wszyscy nadawali się do tworzenia malunków na ścianach. Dobry obraz powinien mieć dusze, opowiadać historie i przekazywać konkretne emocje. Tak w skrócie. A niektórzy? Niektórzy walili zwykłym podpisem lub nazwą klubu piłkarskiego na odwal się. To było szpetne. Tego nie lubił.
Z tworzeniem Graffiti wiązała się również adrenalina. Dreszczyk emocji. Świadomość, że coś, co robisz podlega pod pewien rodzaj kary i przyłapany, możesz mieć grubo przejebane (ładnie mówiąc). Dash na pewien sposób uzależnił się od tego uczucia. Uzależnił się od wielkiej niewiadomej, której się poddajesz na rzecz stworzenia czegoś pięknego. Czegoś prawdziwego. I tym właśnie uczuciem desperacko chciał podzielić się z młodziutką Bell.
Na umówione miejsce zjawił się jak zwykle przed czasem. Nigdy nie potrafił odpowiednio wyważyć, kiedy dokładnie powinien wyjść z domu by dość dokładnie na czas. Środkiem transportu zazwyczaj były czarne conversy, także niezbyt zależne od ulicznych korków czy sygnalizacji świetlnej. A jednak. Wciąż nie potrafił. Przysiadł więc pod drzewem, opierając głowę o chłodną korę, wyciągając z uszu jedną słuchawkę, by do akompaniamentu muzyki, które zawsze mu towarzyszyła, mógł dość również delikatny śpiew ptaków. Idealne połączenie.
— Cześć młoda — rzucił zadziornie, gdy kobieca sylwetka zawisnęła nad nim, przysłaniając jedne z ostatnich już tego dnia promienie słoneczne — Gotowa? — pozbierał się z podłogi, otrzepując niezdarnie materiał spodni. Zlustrował na szybko Wittemore, upewniając się, czy aby na pewno posłuchała jego rad i przyodziała się w wyłącznie ciemne kolory i kiedy niemo stwierdził, że wszystko zdawało się iść zgodnie z planem, ruszyli w kierunku dworca, z tą równicą, że tuż przed głównym terenem odbili w przeciwną stronę, kierując się w bardziej opuszczoną strefe.
— Już prawie jesteśmy — stwierdził, odchylając wysoką gałąź, tym samym ułatwiając Bell przejście przez chwilowy busz. Gdyby się przyjrzeć dokładniej, dałoby się zauważyć zarośnięte tory, aktualnie pokryta grubą warstwą trawy i kamieni, jednak niekiedy szyny wciąż były widoczne — Dobra, to tu — skwitował zadowolony, zrzucając z pleców pokaźnych rozmiarów plecak. Rozglądnął się dookoła. Pomimo kilku krzaków i wysokich drzew, dworzec główny wciąż był widoczny, tak samo jak miejski gwar, którego dziwek bezczelnie wpadał do uszu. A przed nimi? Przed nimi stał wielki, stary wagon.
— To nasze dzisiejsze płótno — uśmiechnął się głupkowato, poklepując twardą powierzchnię starego pociągu — Malowałaś już kiedyś graffiti?
Bell Whittemore