Do you remember...
: 09 paź 2021, 23:08
14
outfit
Wiosnę było czuć niemal wszędzie. Temperatury stopniowo wzrastały, roślinności było jakby więcej niż zwykle, tak samo ludzi na ulicach. Specyficzny klimat Australii pozwalał cieszyć się dobrą pogodą niemalże przez cały rok, lecz oficjalne nadejście cieplejszej pory roku zawsze było jak nowe rozdanie, dające zastrzyk energii na realizację założonych planów czy marzeń.
To wszystko dotyczyło zwłaszcza Quinna. Po niespodziewanych, czasem dziwnych, a czasem groźnych i nieprzyjemnych wydarzeniach, jakie wydarzyły się w jego życiu potrzebował trochę spokoju, ale również nowych wyzwań, znalezienia jakichś nowych celów. W pracy, jego kariera rozwijała się poprawnie. Parł do przodu, jak zawsze wypychając swojego ego przed szereg. Czuł się jednak doceniany i miał sporą satysfakcję z wykonywanego zawodu. Zaś życie towarzyskie miało wzloty i upadki, więc można by rzec, bez zmian. Starał się co prawda ograniczać liczbę dziwnych, niezręcznych w skutkach romansów, ale siła jego woli oraz wielkie, kochliwe serce skutecznie mu to utrudniały.
Dzień wolny postanowił wykorzystać dla siebie. Ruszył tyłek z domu i postanowił przejść się po Lorne. Zaniedbał własne sąsiedztwo, ogradzając się w czterech kątach, które niekiedy stanowiły nocleg między kolejnymi dyżurami. Miał poczucie, że zna lepiej Cairns, gdzie znajdował się szpital, niż miasteczko, w którym mieszka. Nawet, jeżeli miałby łatwiej po prostu się przeprowadzając, nie chciał tego robić. Klimat Lorne bardzo mu służył. Było niemalże idealnym połączeniem Australii i Południowej Afryki, dwóch regionów, które były bliskie jego sercu. To, zebrane w mikroklimat tej lokalizacji sprawiał, że czuł się tutaj jak ryba w wodzie. Nawet, jeżeli dla niektórych, swoim stylem, sposobem bycia, wykonywaną pracą czy dysponowanym budżetem kompletnie nie pasował.
Zaglądał w różne miejsca, od stoisk z produktami żywieniowymi, po kawiarnie, ciastkarnie, rzeczy z ozdobami czy ubraniami. Poza kolejnymi kawami, które były jego małym uzależnieniem, co nie przystało mu jako kardiochirurgowi zważywszy na konsekwencję picia w takiej ilości, nie musiał kupować czegokolwiek. Sam fakt spaceru wprawił go w świetny humor. Do momentu, aż niedaleko przeszła postać, z burzą brązowych, kręconych włosów.
Obejrzał się za nimi, w typowy męski sposób, zaaferowany myślami o ładnej ich posiadaczce. W pierwszym odruchu, nic z tym nie zrobił. Do momentu, aż naszło go zastanowienie, a owa fryzura oraz profil twarzy, jaki dostrzegł przez sekundę pozostawiły nieodparte wrażenie, iż bardzo dobrze zna tą osobę, chociaż od długiego czasu zatarła się ona w jego pamięci.
Odłożył wszystko i ruszył jej tropem. Niczym tajny agent albo jakiś gangster, który czeka na lepszy moment, by kogoś dorwać. Chciał mieć tylko pewność, że widział tą osobę, o której właśnie myśli. Nie widziało mu się zaczepiać ludzi z tego powodu. Przeszedł na drugą stronę ulicy i nieco przyspieszył. Obserwował ją na wskroś jezdni, starając się dorównać kroku. Im lepiej ją widział, tym przekonanie stawało się mocniejsze. Przez lekką ekscytację serce zaczęło mu bić nieco szybciej. Człowiek wyobrażał sobie, że jest to prawdopodobnie jego jedyna okazja, zanim znów znikną ze swojego życia na dobre.
Skręcił w to samo skrzyżowanie i raz jeszcze przeszedł na drugą cześć jezdni. Kroczył za dziewczyną niemalże w jednej linii. Trochę się bał, że za moment wyczuje jego obecność, ale tak samo długo nie mógł się przemóc, by zwrócić jej na siebie uwagę, co na swój sposób, nie było do końca do niego podobne. Wszystko przez przeszłość i o parę opinii wygłoszonych za dużo.
- Middie… - zawołał na głos, bez konieczności krzyku, gdyż znalazł się w odpowiednio bliskim dostępie. Quinn przystanął w miejscu, by dać się obrzucić spojrzeniem, którego nie widział od bardzo dawna. – Pamiętasz mnie? – przekrzywił nieco głowę, mając nadzieję, że gdzieś tam w pamięci zachowała sobie jego obraz.
Middie Haddaway