we'll send a card and flower saying it's a mistake
: 09 paź 2021, 18:56
Los nieustannie nadawał jej życiu tempa. Starannie wypracowany rytm sprawował swoje zadanie (pozornie) fenomenalnie, w końcu przez ostatnie lata nie miała na co narzekać - poza wkradającą się samotnością - i jedyne, co jej przyświecało to myśl, że może przecież czerpać pełnymi garściami. Brzmi cudownie, wszakże zaawansowany pracoholizm i problem z usiedzeniem w miejscu przypominał o sobie w każdej, nawet najmniejszej, chwili wytchnienia. Przez ostatni czas czuła też, jakby była w niekończącym się biegu. Tylko co czeka na mecie? Z każdą minutą, dniem, miesiącem na pewno nie młodniała, pieniądze nie miały już znaczenia, a spokój był pojęciem tak względnym, że nie miała pewności czy na pewno istnieje. Maksymalnie skupiona na pracy, obowiązkach, psie i pasjach, gdzieś w tym maratonie zgubiła samą siebie. Nieco ironiczny wypadek, biorąc pod uwagę fakt, że przecież wszystko kręci się wyłącznie wokół niej. Na załączonym obrazku widać, że nawet na tak banalnej planszy można wypaść z gry. Błędne koło prawdopodobnie trwałoby w najlepsze, gdyby nie wspaniałomyślność przyjaciółki, która za punkt honoru postawiła sobie zorganizowanie Houghton przymusowych wakacji. Krótkich co prawda, bo na dłuższe nie mogła sobie pozwolić, ale najważniejszy był fakt, że podróż do Nowego Jorku będzie stanowić błogi wypoczynek. Cały grafik zwiedzania miała sporządzony od a do z, chociaż Flavia nie zwykła planować niczego w przód, tak weekend w obcym kraju był dla niej naprawdę ekscytującym zdarzeniem. I ta atmosfera utrzymywała się do momentu, gdy na lotnisku doszło do fatalnego nieporozumienia. Och, bo jak to możliwe, że nie zostanie przepuszczona przez dalszą część odprawy? Zdezorientowanie rosło z każdą chwilą, tak samo, jak i zmniejszał się czas do odlotu. A ona nadal tkwiła przy okienku, zawzięcie dyskutując z pracownicą w towarzystwie jednego ze strażników ochrony. Kilka telefonów, dokładne pytania odnośnie zakupu biletu, okazanie dokumentów i jedna wielka draka. - I to tyle, tak? Bilet zdublowany, nie wejdę na pokład? - powtórzyła z niedowierzaniem za kobietą po drugiej stronie biurka, po czym prychnęła pod nosem wyraźnie oburzona całym zajściem. Tłumacząc pracownicy kolejny raz cały proces zakupu biletu, czuła się całkowicie bezradna, zupełnie jakby jej słowa padały prosto w eter zamiast do świadomości obsługi lotniska. - Przepraszam, ale czy znajdzie się osoba, która potraktuje tę sprawę poważnie i postara się należycie ją rozwiązać, niżeli rzucać insynuacjami? - powiedziała śmiejąc się ironicznie, chociaż czuła jak przez jej ciało przechodzi milion impulsów. Nie wyglądało na to, by ktokolwiek z obsługi aktualnie starał się jej pomóc w inny sposób, niż sugerowanie, że zdublowany bilet nie był błędem systemu. Cyknęła pod nosem, przestępując z nogi na nogę. Cholera jasna, czemu akurat teraz musiało się wszystko pokrzyżować?
Phillips Winfield
Phillips Winfield