Parking przed sklepem
: 09 paź 2021, 17:08
#12
DARBY MIAŁA PLANY. Poważne i sensowne plany i zamierzała wdrożyć je dobrze w życie. Tak, w końcu miała plan, który po prostu musiał jej wyjść, no musiał i już! I co z tego, że tyle planów w życiu jej totalnie nie wypalało, albo wypalało, ale w połowie następował twist i… no wszystko się pierniczyło? No właśnie. Ale hej, nie byłaby sobą gdyby była inna nie wchodziła w swoje pomysły ze swoim zwykłym urojeniem optymizmem i pozytywnym myśleniem! Dlatego tak, miała plan i zamierzała się go trzymać. Plan numer jeden, przyjąć oświadczyny Cole;a i ożenić się z nim dla zielonej karty. Plan numer dwa, rzucić pracę, której nienawidziła, odkąd z jej ukochanej małej cukierni, zmieniła się w centrum erotyki. Plan numer trzy, który następował przed planem numer dwa, to kupienie kampera, który przerobi na mobilny salon fryzjerski dla piesków. Plan numer cztery to pieczenie na zamówienie normalnych, pięknych tortów, ale akurat to chciała zostawić na później, bo wiedziała że w swojej kuchni i tak nie miała kompletnie warunków na jakieś sensowne wielkie pieczenie. Więc wszystko po kolei. I dlatego zajęła się planem numer trzy na dzień dobry, czyli znalezieniem odpowiedniego auta. Oczywiście to nie było aż takie proste i nie wiedziała jak się za to zabrać, ale to nic. I tak w sklepie wzięła i kupiła młotek i śrubokręt, bo przeczuwała, że to była trochę większa praca do odhaczenia! I że potrzebowała czegoś więcej, niż taśmy izolacyjnej i WD40, jej dotychczasowego must have napraw w domu...
Więc tak, miała milion rzeczy na głowie, nie miała swojego auta, a jedynie rower, więc była dość mocno rozkojarzona wychodząc i zmierzając do niego. W torbie miała milion rzeczy, bo była jak ta portmonetka Hermiony z ostatnich części, mieszcząca w sobie różne dziwy, więc trochę ją jej ciężar teraz znosił! I sama nie wiedziała jakim cudem zahaczyła o jakiś motor i go przewróciła! Ale bardzo się przeraziła! Nie lubiła psuć czegoś, co nie było jej (do psucia własnych rzeczy już się dawno temu przyzwyczaiła i nie było jej nawet jakoś bardzo przykro, kiedy się coś z nimi działo), a tu nawet nie wiedziała czyje to! I w panice zaczęła się rozglądać za kimś, kto mógłby być właścicielem tego monstrum. Kręciła się w prawo, potem w lewo, no i nawet nie zauważyła w swojej panice i przerażeniu, że ktoś wyszedł zza rogu i postanowił sobie przystanąć, żeby przykucnąć i zawiązać buta. I właśnie wtedy torebka Darby trafiła go prosto w głowę! Czy no, w oko generalnie... - O NIE, PRZEPRASZAM, myślałam że tu nikogo nie ma! - zawołała od razu, czując że trafiła w coś, co raczej nie było murkiem, ani koszem na śmieci. Nie, był to Kellan Jones! - Przepraszam bardzo! To wszystko moja wina, nie mój dzień, nic panu nie jest? Ja szukam właściciela tego monstrum i... i.... - i no zaniemówiła, bo kiedy Kellan postanowił sobie wstać, okazało się, że tak naprawdę był... ogromnym facetem! I Darby autentycznie, chyba po raz pierwszy w życiu zaniemówiła, zadzierając głowę w górę, żeby na niego spojrzeć! BO TAKI BYŁ WYSOKI!
DARBY MIAŁA PLANY. Poważne i sensowne plany i zamierzała wdrożyć je dobrze w życie. Tak, w końcu miała plan, który po prostu musiał jej wyjść, no musiał i już! I co z tego, że tyle planów w życiu jej totalnie nie wypalało, albo wypalało, ale w połowie następował twist i… no wszystko się pierniczyło? No właśnie. Ale hej, nie byłaby sobą gdyby była inna nie wchodziła w swoje pomysły ze swoim zwykłym urojeniem optymizmem i pozytywnym myśleniem! Dlatego tak, miała plan i zamierzała się go trzymać. Plan numer jeden, przyjąć oświadczyny Cole;a i ożenić się z nim dla zielonej karty. Plan numer dwa, rzucić pracę, której nienawidziła, odkąd z jej ukochanej małej cukierni, zmieniła się w centrum erotyki. Plan numer trzy, który następował przed planem numer dwa, to kupienie kampera, który przerobi na mobilny salon fryzjerski dla piesków. Plan numer cztery to pieczenie na zamówienie normalnych, pięknych tortów, ale akurat to chciała zostawić na później, bo wiedziała że w swojej kuchni i tak nie miała kompletnie warunków na jakieś sensowne wielkie pieczenie. Więc wszystko po kolei. I dlatego zajęła się planem numer trzy na dzień dobry, czyli znalezieniem odpowiedniego auta. Oczywiście to nie było aż takie proste i nie wiedziała jak się za to zabrać, ale to nic. I tak w sklepie wzięła i kupiła młotek i śrubokręt, bo przeczuwała, że to była trochę większa praca do odhaczenia! I że potrzebowała czegoś więcej, niż taśmy izolacyjnej i WD40, jej dotychczasowego must have napraw w domu...
Więc tak, miała milion rzeczy na głowie, nie miała swojego auta, a jedynie rower, więc była dość mocno rozkojarzona wychodząc i zmierzając do niego. W torbie miała milion rzeczy, bo była jak ta portmonetka Hermiony z ostatnich części, mieszcząca w sobie różne dziwy, więc trochę ją jej ciężar teraz znosił! I sama nie wiedziała jakim cudem zahaczyła o jakiś motor i go przewróciła! Ale bardzo się przeraziła! Nie lubiła psuć czegoś, co nie było jej (do psucia własnych rzeczy już się dawno temu przyzwyczaiła i nie było jej nawet jakoś bardzo przykro, kiedy się coś z nimi działo), a tu nawet nie wiedziała czyje to! I w panice zaczęła się rozglądać za kimś, kto mógłby być właścicielem tego monstrum. Kręciła się w prawo, potem w lewo, no i nawet nie zauważyła w swojej panice i przerażeniu, że ktoś wyszedł zza rogu i postanowił sobie przystanąć, żeby przykucnąć i zawiązać buta. I właśnie wtedy torebka Darby trafiła go prosto w głowę! Czy no, w oko generalnie... - O NIE, PRZEPRASZAM, myślałam że tu nikogo nie ma! - zawołała od razu, czując że trafiła w coś, co raczej nie było murkiem, ani koszem na śmieci. Nie, był to Kellan Jones! - Przepraszam bardzo! To wszystko moja wina, nie mój dzień, nic panu nie jest? Ja szukam właściciela tego monstrum i... i.... - i no zaniemówiła, bo kiedy Kellan postanowił sobie wstać, okazało się, że tak naprawdę był... ogromnym facetem! I Darby autentycznie, chyba po raz pierwszy w życiu zaniemówiła, zadzierając głowę w górę, żeby na niego spojrzeć! BO TAKI BYŁ WYSOKI!