W przeciwieństwie do Sary, Quinn z wielkim entuzjazmem wchodził po schodach na górę, gdzie mieścił się punkt startowy. Niecierpliwie obserwował innych ludzi, którzy już mogli dosiąść dmuchane pojazdy i wodną drogą ześlizgnąć się na dół. Zerknął na swoją starszą koleżankę, która uważnie wszystko badała. Zaśmiał się na jej westchnięcie, podczas gdy on podchodził do tego bez żadnych obaw.
-
Daj spokój, będzie dobrze. Tej ładnej buźki sobie nie uszkodzisz, a ewentualną reanimacją zajmę się ja. – postarał się załagodzić jej nerwy, trochę kąśliwie w odpowiedzi do stwierdzenia, że serce jest nudne.
Kiedy nadeszła ich kolej, na samym początku ślizgawki pojawił się dla nich dwuosobowy ponton. Wedle jej prośby, przysiadł z przodu. Zapewne sam wybrałby to miejsce, bo większy był ubaw. Poczuł, jak Sara obejmuje go swoimi rękoma, niemal wciskając się w plecy oraz dociska swoje nogi, do jego boków. Przekrzywił nieco głowę by wszystko zaobserwować. Nie wyobrażał sobie za dużo, chociaż trudno było nie przyznać, że to było miłe.
Nie było czasu na dalsze kontemplacje, bo za moment wybrzmiał odgłos startu i po chwili oboje sunęli w dół. Prędkość nie była zapewne jakaś zawrotna, zwłaszcza na ciężar ich dwójki, ale i tak fantastycznie się bawił. Mokre włosy lekko falowały mu od pędu. Na moment puścił nawet gumowe rączki pontonu, by dodać sobie wrażeń. Przejazd, tak jak wcześniej na zjeżdżalni, zakończył się wpadnięciem do wody i dryfowaniem na spokojnej tafli brodzika.
-
Było świetnie! Ja chcę jeszcze raz. – oznajmił niczym zadowolone dziecko, po czym opuścił pokład pontonu, który przekazał opiekunowi na dole. Bez problemu wyszedł na brzeg i wyciągnął w kierunku Smith pomocną dłoń. –
Chodź. Tym razem zjedziemy osobno. – przedstawił jej swój niecny plan, po czym pobiegł na górę, żądny powtórki.
W zależności od jej decyzji i tak wspiął się w górę. Odczekał chwilę, jak poprzednim razem po czym gdy ponownie dostał ponton, wziął nawet lekki rozbieg, by ostatecznie umiejscowić się na brzuchu i zjeżdżać na leżąco. Woda cały czas smagała jego twarz, a sam miał poczucie szybszej jazdy. Pod sam koniec dał nura, lecz natychmiast wypłynął, by nie dawać poczucia innym, że utonął.
-
Dobra, chodźmy na te kamienie. – zakomunikował, gdy ponownie byli razem. Akurat spodobał mu się pomysł. Co prawda, nie poruszał się za dużo a domyślał się, że jak już odda się masażom, to do końca ich pobytu, to jednak nie będzie tego żałował. Dlatego oboje wrócili do środka i udali się w odpowiednią stronę.
Po rozebraniu się z kąpielówek i opasaniu się białym ręcznikiem Quinn przeszedł do głównej sali, gdzie było bardzo ciepło, cicho i tak spokojnie. Ułożył się na leżance słuchając się wytycznych pani go obsługującej. Sam napiął mięśnie, by je rozluźnić, nastawiając się na przyjemne rozluźnienie.
-
To jaki lekarz wpadł ci w oko, poza mną? – zapytał przymykając jednocześnie oczy, leżąc spokojnie na plecach. Nawet nie spytał, czy jakiś w ogóle, bo był pewien, że jeśli nie już, to tylko kwestia czasu. Sam był lekarzem i większość czasu spędzał w szpitalu, przez co inni pracownicy byli niemal jak rodzina. Nie wspominając już o ludzkich słabościach i potrzebach cielesnych.
Sara Smith