You drive me crazy
: 08 paź 2021, 19:56
Dawno przejażdżka nie sprawiała mu takiej satysfakcji. Nawet, jeżeli samochód, który nazywał własnym, był skradziony lata temu. Wytarte numery, fałszywe blachy, podrobione papiery. Tym się bowiem kiedyś specjalizował. Obecnie próbował zetrzeć tamte wspomnienia i zastąpić je nowymi, choćby takimi prozaicznymi.
Do tego wozu miał sentyment. Podwędził go w nocy, spod jednego domu na przedmieściach. I nie było to żadne zlecenie. Po prostu mu się podobał. Potrzebował również mieć jakiś środek transportu. Nazbyt filmowym stwierdzeniem było, iż maszyna w pewien sposób przemówiła do niego. Wyglądała bardzo dobrze i przykuwała uwagę, zwłaszcza miłośników staroci. On jednak posunął się aż do przestępczego czynu.
Trudno mu było uwierzyć, iż po powrocie do Lorne auto stało w tej samej szopie, przykryte różnymi plandekami. Miejsce było na uboczu, raczej znane niewielu ludziom. Wątpił, by ktokolwiek miał tam do załatwienia jakieś interesy, poza kopaniem trupów czy walizek z pieniędzmi. Znowu, to nie był film, żyli przecież w Australii. Ktoś słyszał kiedykolwiek o jakiejś mafii?
Ford Mustang o rudym kolorze, ze sportowym nadwoziem zatrzymał się przed białą linią i znakiem stop. Benedict oparł luźno nadgarstek na topie kierownicy. Kiedyś pewnie by się nie zatrzymał, tym bardziej, że wokoło była cisza, wszędzie lasy i niemal żadnej żywej duszy. Przed nim znajdowało się rozwidlenie. Prosta droga prowadziła w kierunku centrum Lorne i nią właśnie chciał się udać. Skręt w prawo wywoził podróżnych w głąb Tingaree.
Mężczyzna spojrzał w lewe lusterko, gdy do jego uszu dobiegł donośny hałas silnika, zlewający się z motorem pod maską jego samochodu. Przekręcił głowę właśnie w tym kierunku gdy tylko kierowca motocykla zatrzymał się obok jego. Nie byle jaki kierowca. Złociste włosy, zgrabna sylwetka, długie nogi nie pasowały do grubego, bądź napakowanego kolesia z brodą, opiętego w skórę i łańcuchy, którego spodziewał się zastać.
- Fajny masz sprzęt. – oznajmił, a następnie lekko się zaśmiał, bo sam zauważył, jakim tanim podrywem zaleciało. Niemniej, szczerze mu się podobał, a ona za kierownicą również. – Dasz mi swój numer? – mówiąc to wyciągnął ku niej rękę, trzymając w dłoni swój telefon. Był ciekaw, czy może być aż tak prosto.
Cobie Finnigan-Hayes
Do tego wozu miał sentyment. Podwędził go w nocy, spod jednego domu na przedmieściach. I nie było to żadne zlecenie. Po prostu mu się podobał. Potrzebował również mieć jakiś środek transportu. Nazbyt filmowym stwierdzeniem było, iż maszyna w pewien sposób przemówiła do niego. Wyglądała bardzo dobrze i przykuwała uwagę, zwłaszcza miłośników staroci. On jednak posunął się aż do przestępczego czynu.
Trudno mu było uwierzyć, iż po powrocie do Lorne auto stało w tej samej szopie, przykryte różnymi plandekami. Miejsce było na uboczu, raczej znane niewielu ludziom. Wątpił, by ktokolwiek miał tam do załatwienia jakieś interesy, poza kopaniem trupów czy walizek z pieniędzmi. Znowu, to nie był film, żyli przecież w Australii. Ktoś słyszał kiedykolwiek o jakiejś mafii?
Ford Mustang o rudym kolorze, ze sportowym nadwoziem zatrzymał się przed białą linią i znakiem stop. Benedict oparł luźno nadgarstek na topie kierownicy. Kiedyś pewnie by się nie zatrzymał, tym bardziej, że wokoło była cisza, wszędzie lasy i niemal żadnej żywej duszy. Przed nim znajdowało się rozwidlenie. Prosta droga prowadziła w kierunku centrum Lorne i nią właśnie chciał się udać. Skręt w prawo wywoził podróżnych w głąb Tingaree.
Mężczyzna spojrzał w lewe lusterko, gdy do jego uszu dobiegł donośny hałas silnika, zlewający się z motorem pod maską jego samochodu. Przekręcił głowę właśnie w tym kierunku gdy tylko kierowca motocykla zatrzymał się obok jego. Nie byle jaki kierowca. Złociste włosy, zgrabna sylwetka, długie nogi nie pasowały do grubego, bądź napakowanego kolesia z brodą, opiętego w skórę i łańcuchy, którego spodziewał się zastać.
- Fajny masz sprzęt. – oznajmił, a następnie lekko się zaśmiał, bo sam zauważył, jakim tanim podrywem zaleciało. Niemniej, szczerze mu się podobał, a ona za kierownicą również. – Dasz mi swój numer? – mówiąc to wyciągnął ku niej rękę, trzymając w dłoni swój telefon. Był ciekaw, czy może być aż tak prosto.
Cobie Finnigan-Hayes