How I met your... nevermind
: 06 paź 2021, 21:04
#1
how he looks
Parapetówka u Adonisa miała być wydarzeniem ponadczasowym. On sam był zaskoczony, kiedy ostatecznie potwierdził listę gości i okazało się, że tego wieczoru ma się u niego pojawić około czterdziestu osób. Najpierw, zaczął myśleć skąd ich się tam tylu wzięło, ale zaraz przypomniał sobie, że Ezra i Archer sprosili połowę ich osiedla. Brooks już teraz był ciekaw, jak on ich wszystkich pomieści na tych czterdziestu metrach kwadratowych świeżo wyremontowanego i ogarniętego mieszkanka. Zresztą, czym on się przejmował. Ważniejsze było to, że będą się dobrze bawić.
Przygotowania do samej imprezy trwały niemal tydzień. W końcu Adonis był kucharzem i nie miał zamiaru gościć swoich przyjaciół przy kabanosach i chipsach. Zamiast tego,sam wszystko starannie przygotował, ustawiając to na trzech stołach ( dwa musiał pożyczyć od sąsiadów z góry). Zaopatrzył się tez w alkohol, ale miał nadzieję, że jego goście również przyniosą coś swojego. Nie było go stać na szastanie kasą na prawo i lewo. W końcu zbierał hajs na swoją wymarzoną knajpę.
Kilkanaście minut przed godziną zero, kiedy wszystkie najcenniejsze rzeczy były już pochowane w szafie, a Brooks sprawdził swój nienaganny widok w lustrze w przedpokoju, do jego mieszkania zaczęli schodzić się goście. Chcąc być dobrym gospodarzem, Adonis poświęcał każdemu chwilę, ale co jakiś czas podchodził do drzwi, by wpuścić kolejnych zaproszonych.
I w końcu, w kolejnej grupie przybyłych, dostrzegł ją. Blondwłose stworzenie, którego jeszcze nigdy nie widział na oczy a w Lorne mieszkał już jedenaście lat. Zanim się opamiętał i wypowiedział kilka słów powitania, na pewno minęło pół minuty.
– Adonis. Miło mi. - Przedstawił się blondynce, uśmiechając się szeroko i wyciągając w jej kierunku swoją dłoń. – Nie wiedziałem, że mój brat ma takie ładne koleżanki. - dodał, puszczając do dziewczyny oczko.
Adonis był we flircie kompletnie do niczego. Jego bracia ( szczególnie ci starsi ) uwielbiali się z niego z tego powodu nabijać, wróżąc mu samotne kawalerskie życie w otoczeniu piętnastu kotów. Nie jego wina, że romanse nie były mu w głowie. Zafiksował się chłopak na punkcie gotowania i marzeń o swojej knajpie, a przede wszystkim nie spotkał jeszcze na swojej drodze dziewczyny, która zrobiłaby na nim wrażenie.
– W salonie są przekąski i coś mocniejszego do picia. - Odezwał się po chwili, żeby nie wyjść na gbura. Z całych sił starał się brzmieć w miarę naturalnie. – Rozgość się i baw się dobrze. - Dodał jeszcze, by po chwili zacząć podrygiwać w takt granego właśnie kawałka.
Lola Kenzington
how he looks
Parapetówka u Adonisa miała być wydarzeniem ponadczasowym. On sam był zaskoczony, kiedy ostatecznie potwierdził listę gości i okazało się, że tego wieczoru ma się u niego pojawić około czterdziestu osób. Najpierw, zaczął myśleć skąd ich się tam tylu wzięło, ale zaraz przypomniał sobie, że Ezra i Archer sprosili połowę ich osiedla. Brooks już teraz był ciekaw, jak on ich wszystkich pomieści na tych czterdziestu metrach kwadratowych świeżo wyremontowanego i ogarniętego mieszkanka. Zresztą, czym on się przejmował. Ważniejsze było to, że będą się dobrze bawić.
Przygotowania do samej imprezy trwały niemal tydzień. W końcu Adonis był kucharzem i nie miał zamiaru gościć swoich przyjaciół przy kabanosach i chipsach. Zamiast tego,sam wszystko starannie przygotował, ustawiając to na trzech stołach ( dwa musiał pożyczyć od sąsiadów z góry). Zaopatrzył się tez w alkohol, ale miał nadzieję, że jego goście również przyniosą coś swojego. Nie było go stać na szastanie kasą na prawo i lewo. W końcu zbierał hajs na swoją wymarzoną knajpę.
Kilkanaście minut przed godziną zero, kiedy wszystkie najcenniejsze rzeczy były już pochowane w szafie, a Brooks sprawdził swój nienaganny widok w lustrze w przedpokoju, do jego mieszkania zaczęli schodzić się goście. Chcąc być dobrym gospodarzem, Adonis poświęcał każdemu chwilę, ale co jakiś czas podchodził do drzwi, by wpuścić kolejnych zaproszonych.
I w końcu, w kolejnej grupie przybyłych, dostrzegł ją. Blondwłose stworzenie, którego jeszcze nigdy nie widział na oczy a w Lorne mieszkał już jedenaście lat. Zanim się opamiętał i wypowiedział kilka słów powitania, na pewno minęło pół minuty.
– Adonis. Miło mi. - Przedstawił się blondynce, uśmiechając się szeroko i wyciągając w jej kierunku swoją dłoń. – Nie wiedziałem, że mój brat ma takie ładne koleżanki. - dodał, puszczając do dziewczyny oczko.
Adonis był we flircie kompletnie do niczego. Jego bracia ( szczególnie ci starsi ) uwielbiali się z niego z tego powodu nabijać, wróżąc mu samotne kawalerskie życie w otoczeniu piętnastu kotów. Nie jego wina, że romanse nie były mu w głowie. Zafiksował się chłopak na punkcie gotowania i marzeń o swojej knajpie, a przede wszystkim nie spotkał jeszcze na swojej drodze dziewczyny, która zrobiłaby na nim wrażenie.
– W salonie są przekąski i coś mocniejszego do picia. - Odezwał się po chwili, żeby nie wyjść na gbura. Z całych sił starał się brzmieć w miarę naturalnie. – Rozgość się i baw się dobrze. - Dodał jeszcze, by po chwili zacząć podrygiwać w takt granego właśnie kawałka.
Lola Kenzington