Some things don't always go as planned
: 06 paź 2021, 20:24
I could do anything
and somehow i end up here
— Z ręką na sercu! — wykrzykuje Russel, szybkim ruchem uderzając otwartą dłonią prosto w pierś. — Też jest mi z tego powodu bardzo przykro, ale ślub się nie odbędzie. — Mina zbitego szczeniaka weszła mu już w nawyk, dlatego teraz wpatruje się w bogu ducha winną brunetkę swoimi ogromnymi, smutnymi oczami i wzrokiem sugeruje, że powinna już iść. Kobieta jeszcze przez krótką chwilę się ociąga, taksując Franklina uważnym spojrzeniem, aż w końcu kiwa głową.
— Bardzo mi przykro — powtarza za nim i przez krótką chwilę Russ czuje drobne wyrzuty sumienia. Kłamanie jeszcze nigdy nie przychodziło mu tak łatwo, jak przez ostatnie dwa tygodnie. — Nie sądziłam, że sprawa pańskiego ślubu się tak potoczy. Kiedy rozmawiałam z Emmą jeszcze tydzień temu, wydawała się najszczęśliwszą panną młodą na świecie. Czy mogę zapytać... jak do tego doszło?
Russel wzrusza ramionami i wzdycha teatralnie, opierając się biodrem o pobliski stolik. Zerka przy tym na rozłożone na stoliku plany: pełen przepychu wystrój potencjalnej sali weselnej, orkiestra na żywo, miliony dań, których goście nie zdołają przejeść w jeden wieczór. Wiedział już, że panna Whitely miała co do tego wesela ogromne oczekiwania. I wiedział też, że z przyjemnością trochę jej przeszkodzi.
— Wie pani, jak to jest... czasem jest się przekonanym, że wie się o kimś wszystko. A później z dnia na dzień dowiadujesz się, że osoba, z którą miałeś spędzić resztę życia, spotyka się z kilkoma innymi facetami w tym samym czasie. Nie bardzo pozostawiła mi wybór, prawda? — Pociera policzek, dając do zrozumienia, jak bardzo niekomfortowe jest dla niego poruszanie tych tematów. Kręci głową, gdy kobieta wyciąga z torebki paczuszkę kolorowych chusteczek. Nie będzie przecież płakał.
— To okropne — szepcze brunetka i podnosi dłoń, by oprzeć ją na spiętym ramieniu Franklina. Dotyk ani trochę mu nie przeszkadza — w jego osobistym rankingu ta nieszczęsna organizatorka ślubów, jakkolwiek brzmiało jej imię, plasuje się całkiem wysoko — przynajmniej pod względem urody. Możliwe, że gdyby akurat nie był w pracy i nie zależało mu na czasie, zaoferowałby jej swoje towarzystwo.
— Prawda? — odpowiada Russel, dla efektu pociągając nosem. — Nie wiem, czy kiedykolwiek się po tym pozbieram — wyznaje szczerze, chwytając dłoń rozmówczyni. Ostrożnie muska ją palcami i po chwili puszcza, zgarniając ze stolika wszystkie kartki. — Niemniej jednak, jak mówiłem, jest pani wolna. Proszę zatrzymać zaliczkę, w końcu to całkowicie nie pani wina.
Pomaga jej włożyć płaszcz i chwilę później zostaje sam na sam z napoczętym kubkiem białej kawy. Zasiada przy stoliku, kładzie nań własną teczkę i wyciąga kilka niechlujnie złożonych w album papierzysk. I czeka, mając nadzieję, że wszystkie informacje, które do tej pory zebrał o Emmie, okażą się wystarczające.
Emma Whitely