Maska samochodu wciąż była ciepła — niby droga z miasteczka nie była daleka, ale to nie zmieniało faktu, że teraz pojazd oddawał ciepło.
Hope nie miała problemu z tym, żeby razem z przyjacielem wybrać się za miasto — owszem, zima nie była zwyczajową porą, żeby pić piwo w plenerze, ale jeśli Hope miała być ze sobą tak zupełnie szczera, to zima w Australii była niczym chłodniejsze lato w Stanach. Nie przeszkadzało jej to więc w tym, żeby zaproponować takie, a nie inne miejsce. Do baru zawsze mogli się przenieść, bo przecież korzystając z lekkiej tolerancji na obecność alkoholu we krwi, mogli sobie pozwolić na taki właśnie wieczór.
Wysiadając z samochodu, Hope wzięła ze sobą czteropak, który któreś z nich kupiło. Mieli na szczęście taki system przyjaźni, że nie musieli rozliczać się co do grosza. Raz ktoś kupił alkohol, następnie druga osoba. Sama nie wiedziała, jakim cudem ten policjant zdobył jej zaufanie tak szybko, ale prawda była taka, że brakowało jej takiego kumpla. W Burlington miała Nemo, ale wszystko zepsuło się, gdy wylądowali w łóżku w zupełnie nieodpowiednim momencie, który położył się cieniem na ich znajomości. A teraz jeszcze Nemo był w mieście. Do tej pory Hope udawało się go unikać, ale jak długo? W sumie pomyślała, że nikt inny, jak właśnie Samuel będzie umiał jej coś doradzić. Bądź co bądź wiedzieli o sobie wiele, wliczając w to rosnący flirt między Samuelem a kobietą pracującą w tym samym szpitalu co Hope. Nie trzeba chyba dodawać, że Pelletier nie była zachwycona tym pomysłem — sama doświadczyła, jak to jest być zdradzoną, więc był to dla niej dość trudny temat.
Było w niej jednak również sporo lęku, bo bała się, że jeśli będzie narzekać przyjacielowi, ten ostatecznie odwróci się od niej i lekarka zostanie sama.
Podała mu więc piwo, a potem sama sięgnęła po jedno. Zbliżający się wieczór przerwało syknięcie prosto z puszki.
Hope wsunęła pośladki na auto i spojrzała na słońce, które barwiło niebo i rosnące pod nimi drzewa na czerwony kolor. Zimą słońce zachodziło jakoś inaczej.
- To, co? Za zdrowie i spotkanie? - Spytała, nim pociągnęła pierwszy łyk. Pokręciła przy tym lekko głową, żeby rozluźnić napięte mięśnie karku. Była po dwóch długich operacjach i gdyby nie fakt, że dla Sama zawsze miała czas, to najpewniej już by spała. -
Dobrze, że udało nam się złapać. Jeszcze trochę, a bym pomyślała, że teraz nie dla mnie odwiedzasz szpital… - Bystre spojrzenie wbiło się prosto w jego oczy, oczekując odpowiedzi na nie do końca zadane pytanie. Dał sobie spokój z rezydentką, czy nadal mają się ku sobie.
Samuel Callister