Irene zawsze marzyła o tym, żeby poznać Australię od tej dzikiej strony. Zawsze jednak gdzieś była ta obawa, że zostanie zaatakowana przez kangura, krokodyla, albo jakieś dzikie zwierzę, które w obawie o własne życie zaatakuje ją. Prawda jest taka, że ona to się nawet bała tego, że koala zarazi ją chorobą weneryczną. A to dopiero byłaby skaza na jej honorze. Rodzice to by pewnie nigdy jej tego nie zapomnieli i szczyciliby się tym, ze mieli rację i że ich córka jest puszczalska. Mimo, że Irene absolutnie nie była puszczalska.
-
Prawda. – pokiwała głową. –
Zapuszczałeś się w jakieś niezbadane australijskie tereny? – Ona była ostatecznie na to zbyt miastowa. Niby lubiła spędzać czas wśród natury, ale zdecydowanie wybierała miejsca bezpieczne. No i jak mieszkała w Sydney jako studentka, to czuła się tam bardzo dobrze. Chociaż najlepiej to się czuła w wodzie i kiedy przeprowadzała badania związane z wodą. Szkoda, że życie tak nią pokierowało, że właściwie musiała zrezygnować ze swojej kariery.
-
Nie no. Kojarzę cię. – Uśmiechnęła się. –
Z matematyki. – Dodała, bo już wspomniała, że kojarzyła jego uśmiech. –
Serio? A jaki byłeś? – Zainteresowała się. Może rzeczywiście w liceum był pulchniejszy czy coś, albo miał okropny trądzik czy paskudny charakter. Ciężko było jej powiedzieć, bo kojarzyła go tylko z jednych zajęć. No i prawda była taka, że kojarzyła jego uśmiech, a ten był ujmujący. Nawet jeżeli wtedy Seth nie był „cudnym i pięknym dzieckiem” jak się teraz nazywał. No i w sumie nie dziwiła mu się, że tak się nazywał. Rzeczywiście teraz był piękny. Chociaż Irene miała nadzieję, że to stwierdzenie o byciu dzieckiem było tylko głupim żartem, bo wiadomo, że nikt nie chciał się umawiać z dzieckiem. –
To co jest z tobą teraz nie tak, że musisz korzystać z randek w ciemno? – Zapytała żartem. W końcu z taką aparycją to laski pewnie same się przed nim rozbierały. I to pewnie takie, które były zdecydowanie seksowniejsze od takiej Irene.
-
Czekaj, czekaj… siłowania w Lorne jest twoja? – Zapytała szczerze zdziwiona. –
Nie wiedziałam tego, a jestem tam dwa razy w tygodniu. – Pokręciła głową z niedowierzaniem. Lorne to jest jednak małe, człowiek jednak nie zdaje sobie z tego sprawy dopóki nie wydarzy się właśnie coś takiego. –
Hmmm. Ciężko mi powiedzieć. W sensie, no tak jak mówię, wydaje mi się, że kojarzę cię ze wspólnych zajęć, ale nie trzymałam się z bogatymi dzieciakami. – Podrapała się po łokciu. Może myliła Setha z kimś innym. Może to ktoś inny na piękny uśmiech spisywał jej zadania z matematyki. A mimo, że sama była z bogatej rodziny, w liceum czuła się jak wyrzutek przez to jak rodzice ją traktowali. Teraz była od nich odcięta, więc z bogactwa rodzinnego zostały jej tylko wspomnienia. I to takie niezbyt miłe, więc nawet nie tęskni.
Seth Reyner