To wcale nie jest randka
: 04 paź 2021, 17:29
Ostatnie tygodnie były… inne. Spędzanie więcej czasu z Damienem niż z koleżankami nadal było dla Emily swoistą nowością, chociaż stawało się coraz bardziej naturalne. To nie tak, że nie mogli bez siebie żyć i byli nierozłączni, ale dosyć często zdarzało im się razem wyskoczyć po szkole na Maka do Cairns albo jakiś spacer przed snem. Co prawda, zdarzało się, że szli jakąś większą grupą, ale nierzadko zostawali również sam na sam i chyba było to dla nich coraz mniej krępujące. Czasami przesiadywali też w domach, co zazwyczaj kończyło się w dość oczywisty sposób i w jakimś sensie cementowało ich relację.
Wszystko, co działo się między nimi, pozostawało niezdefiniowane, ale najwyraźniej żadna ze stron tego nie potrzebowała, żeby dobrze się bawić. Hawkins cieszyła się, że nie ma już większych oporów przed zagadaniem Damiena na szkolnym korytarzu czy zaproponowaniem spotkania, gdy akurat nudziła się w sobotnie popołudnie. Przyzwyczaiła się nawet do spontanicznych buziaków, choć decydowała się na nie wyłącznie wtedy, kiedy byli sami.
Poniedziałek, zwłaszcza tak upalny jak dzisiejszy, nie sprzyjał nauce. Em wytrwała jednak te kilka godzin w szkolnych murach, a później spędziła popołudnie na nauce w domu. Gdy jednak nadszedł wieczór i zrobiło się nieco chłodniej, uznała, że musi zresetować przed snem umysł. Przyjemnym rozwiązaniem wydawał się być spacer, ale zaraz miało zmierzchać i nie chciała iść sama. Na szczęście nie musiała długo namawiać Damiena, żeby poszedł z nią. Myślała, że pospacerują po prostu po okolicy, ale szło im się tak dobrze, że zawędrowali aż do lasu deszczowego. Oczywiście żadne z nich nie wpadło na to, że zaraz zrobi się zupełnie ciemno, a w lesie nie ma latarni i po prostu tam wleźli.
— To chyba nie był dobry pomysł — zauważyła, gdy skręcili w kolejną alejkę (straciła już rachubę w którą i jak wrócić ku wyjściu). Podświetlała drogę latarką z telefonu, choć baterię miała już na wyczerpaniu i była niemal pewna, że cokolwiek mówił Damien, to jednak on też nie wiedział, gdzie właściwie się znajdują. Nie napawało to optymizmem, nawet, jeśli zazwyczaj czuła się przy nim dosyć bezpiecznie. Po dzisiejszym wieczorze może się to diametralnie zmienić, bo powoli wpadała w lekką panikę i zaczynały jej się przypominać wszystkie najstraszniejsze horrory, jakie miała okazję oglądać w życiu.
— Oglądałam kiedyś taki film o grupie nastolatków. Zgubili się w lesie, trafili do jakiegoś domu i była jakaś czarownica, która wykańczała wszystkich po kolei. CO CIEKAWE, to było nagrywane amatorsko, a kamerę znalazła później policja. Coś ci to przypomina? — zagaiła. Nie chciała, żeby panikował razem z nią, przeciwnie, ale była nakręcona strachem, więc gadała dużo i bez sensu. Na dodatek nie wzięła żadnej bluzy, bo spacer miał być krótki, a jednak nawet w Australii nocą mogło być chłodnawo. Chcąc poczuć się bezpieczniej, złapała Damiena za rękę, jakby bała się, że nagle rozpłynie się w tajemniczej mgle, a ona zostanie w upiornym lesie zupełnie sama (nie licząc czarownic, duchów i Slendermana).
Damien Blanc