: 14 lis 2021, 19:37
Hyde na pewno robił z nią coś niezwykłego. Gdy tak rozmawiali, śmiali się, walczyli z pająkami wspólnymi siłami, miała wrażenie, że jest normalnie. Coś w duchu jej podpowiadało, że tak właśnie mogło wyglądać jej życie, gdyby ktoś go nie spieprzył na progu jej dorosłości. Poznałaby kogoś, zakochałaby się na amen i potem żyliby długo i szczęśliwie. Sielankowa wizja, która nie miała nic wspólnego z tym całym bagnem emocjonalnym, w którym tonęła od dłuższego czasu. Wiedziała również, że sama sprowadza na siebie kolejne paskudne znajomości, bo im większy dramat, tym bardziej czuje się jak w domu.
Znała się dobrze na konfliktach tragicznych. Mogła udawać, że chce normalnej rodziny, a i tak przeznaczenie odzywało się nagle i znowu powtarzała się historia. Pieprzone fatum zawsze prędzej czy później się objawiało, ale doceniała te rzadkie chwile, gdy mogła poczuć się jak zwyczajna dziewczyna.
- Pierdolę? Co za język, panie kucharzu z telewizji? – parsknęła, tak, przy okazji zapoznania się z nim w restauracji zdołała nadrobić jego program kulinarny i właśnie odtwarzała nieudolnie jego ruchy, które zawsze towarzyszyły doprawianiu mięsa. – I nie wiem, ja lubię literaturę, ale ja lubię wszystko, co jest blisko ze sztuką. Na przykład, zaczynam bardzo żałować, że nie wzięłam aparatu – rozejrzała się, miejsce było wciąż zapierające dech w piersiach, nawet jeśli wiedziała, że wokół nich biegają krwiożercze pająki, które są gotowe ich pożreć.
I że muszą odbyć kolejną niezręczną rozmowę na temat przytulania. Co miała mu na ten temat powiedzieć? Że szukała bliskości, bo jest nieco upośledzona pod tym względem? Że od czasów gwałtu nikt tak naprawdę jej nie obejmował szczerze, bo nikt oprócz jej popieprzonego byłego nie wiedział o całym zajściu? A i on nie omieszkał jej oświadczyć, że przez to jest tak popieprzona i skrzywdzona.
Westchnęła.
- Zostawmy to. Nie powinnam naruszać twojej strefy osobistej. Poniosło mnie. Ostatnio często mi się to zdarza – przewróciła oczami popisowo nad własną głupotę sprzed ostatnich kilku miesięcy. Obejmowała ona pocałowanie szefa, zdrada męża z byłą i próba utopienia się z Adamem, już nie wspominając o szaleńczej nocy z Marcusem, który okazał się świetnym rozmówcą. – I właściwie… - nie, Julia, zostaw to. Spojrzała na niego uważnie. – Dlaczego nie masz najmniejszego zamiaru? – chyba nie powinno się mówić takich rzeczy kobiecie, która jak sobie coś ubzdura, to cóż, umarł w butach. Była jednak bardzo ciekawa jego reakcji i postanowiła dowiedzieć się więcej, choć bardzo skutecznie zajął jej myśli tym, co dla niej przygotował. Bywały dziewczyny z różnego rodzaju fobiami, ale Crane do nich nie należała.
Wręcz przeciwnie, wszystkie rzeczy, które oznaczały adrenalinę, sprawiały, że aż się jej świeciły oczy i teraz też spojrzała na niego z autentyczną radością i aż podskoczyła. Cholera, miał rację, te płaskie buty były naprawdę wygodne i nie groziło jej, że szpilka zapląta się gdzieś o linę i wyląduje… Cóż, na samym dole łańcucha ewolucji, a jej ciało zostanie zjedzone przez pająki.
- O kurwa! Naprawdę?! – teraz ona już nie mogła powstrzymać swojego języka, zwyczajnie puściła się biegiem do szyldu, pragnąc już spróbować.
Taką dziewczyną kiedyś była i taką dziewczyną pragnęła pozostać.
Hyde O. Terrell
Znała się dobrze na konfliktach tragicznych. Mogła udawać, że chce normalnej rodziny, a i tak przeznaczenie odzywało się nagle i znowu powtarzała się historia. Pieprzone fatum zawsze prędzej czy później się objawiało, ale doceniała te rzadkie chwile, gdy mogła poczuć się jak zwyczajna dziewczyna.
- Pierdolę? Co za język, panie kucharzu z telewizji? – parsknęła, tak, przy okazji zapoznania się z nim w restauracji zdołała nadrobić jego program kulinarny i właśnie odtwarzała nieudolnie jego ruchy, które zawsze towarzyszyły doprawianiu mięsa. – I nie wiem, ja lubię literaturę, ale ja lubię wszystko, co jest blisko ze sztuką. Na przykład, zaczynam bardzo żałować, że nie wzięłam aparatu – rozejrzała się, miejsce było wciąż zapierające dech w piersiach, nawet jeśli wiedziała, że wokół nich biegają krwiożercze pająki, które są gotowe ich pożreć.
I że muszą odbyć kolejną niezręczną rozmowę na temat przytulania. Co miała mu na ten temat powiedzieć? Że szukała bliskości, bo jest nieco upośledzona pod tym względem? Że od czasów gwałtu nikt tak naprawdę jej nie obejmował szczerze, bo nikt oprócz jej popieprzonego byłego nie wiedział o całym zajściu? A i on nie omieszkał jej oświadczyć, że przez to jest tak popieprzona i skrzywdzona.
Westchnęła.
- Zostawmy to. Nie powinnam naruszać twojej strefy osobistej. Poniosło mnie. Ostatnio często mi się to zdarza – przewróciła oczami popisowo nad własną głupotę sprzed ostatnich kilku miesięcy. Obejmowała ona pocałowanie szefa, zdrada męża z byłą i próba utopienia się z Adamem, już nie wspominając o szaleńczej nocy z Marcusem, który okazał się świetnym rozmówcą. – I właściwie… - nie, Julia, zostaw to. Spojrzała na niego uważnie. – Dlaczego nie masz najmniejszego zamiaru? – chyba nie powinno się mówić takich rzeczy kobiecie, która jak sobie coś ubzdura, to cóż, umarł w butach. Była jednak bardzo ciekawa jego reakcji i postanowiła dowiedzieć się więcej, choć bardzo skutecznie zajął jej myśli tym, co dla niej przygotował. Bywały dziewczyny z różnego rodzaju fobiami, ale Crane do nich nie należała.
Wręcz przeciwnie, wszystkie rzeczy, które oznaczały adrenalinę, sprawiały, że aż się jej świeciły oczy i teraz też spojrzała na niego z autentyczną radością i aż podskoczyła. Cholera, miał rację, te płaskie buty były naprawdę wygodne i nie groziło jej, że szpilka zapląta się gdzieś o linę i wyląduje… Cóż, na samym dole łańcucha ewolucji, a jej ciało zostanie zjedzone przez pająki.
- O kurwa! Naprawdę?! – teraz ona już nie mogła powstrzymać swojego języka, zwyczajnie puściła się biegiem do szyldu, pragnąc już spróbować.
Taką dziewczyną kiedyś była i taką dziewczyną pragnęła pozostać.
Hyde O. Terrell