Aaron przebywał na uczelni jak najrzadziej tylko się dało. Tutaj jego gabinet był na tyle mały i jeszcze współdzielił go z innym profesorem, co zupełnie nie zapewniało dobrych warunków do pracy. Właśnie dlatego gdy w końcu przyjeżdżał tych kilka razy w tygodniu, bo jednak zdjęcia dydaktyczne ze studentami nadal były obowiązkową częścią jego pracy profesora uczelni wyższej, to często opuszczał przynależący do budynku wydziału parking praktycznie jako ostatni. Zawsze było coś jeszcze do załatwienia, jakiś student, który nie mógł albo nie chciał przyjść na zajęcia, teraz musiał je odrobić, albo po prostu nazbierało się tyle papierkowej roboty, której nie opłacało się wozić tam i z powrotem, że te dni były dla niego mocno intensywne. Wypijał wtedy więcej kawy, niż przeciętnie. Kilka razy sięgnął też po napije energetyczne, ale ostatecznie nie rozumiał co młodzi ludzie w nich widzą, więc bez żalu szybko je porzucił. Jadał też mniej zdrowo, ale jego metabolizm na szczęście nadal nieźle funkcjonował, więc wcale nie było tego po nim widać.
I tak dzisiaj późnym wieczorem w podobny sposób kończył kolejny z dni na uczelni. Zostawił klucze u portiera, który już dobrze go kojarzył, więc uprzejmie wymienili kilka zdań, a potem wyszedł w kierunku parkingu, już znacznie bardziej pustego, niż gdy w ciągu dnia szukał wolnego miejsca parkingowego dla swojego niezbyt dobrze prezentującego się samochodu. Obecnie jeździł kilkunastoletnim pickupem, ale nie takim z najnowszych reklam, na którego pace nieraz przewoził różne rzeczy na farmę rodziców. W każdym razie kabina do jazdy była utrzymana w dość dobrym stanie.
Nie spodziewał się tu teraz nikogo, dlatego nieco zaskoczony szybko zorientował się, że tajemnicza postać mówi właśnie do niego.
- Hej, cześć. - odpowiedział za postacią, zdając sobie sprawę, że mówi do niego studentka, choć w świetle słabych lamp ulicznych, nie był w stanie określić nawet czy widział ją na swoich zajęciach, nie mówiąc już do dokładnym zidentyfikowaniu.
- I tak zawsze zagadujesz przypadkowych ludzi na parkingach? Ryzykownie. - dodał, pokonując ze dwa kolejne kroki w kierunku swojej niespodziewanej rozmówczyni.
- W pewnym sensie nadal masz rację. - odpowiedział enigmatycznie na próbę tłumaczenia się młodej kobiety. To, że nie był studentem, nie oznaczało, że nie mógł być zagubiony. Prawdę mówiąc z biegiem lat przekonywał się, że zagubienie wcale nie było domeną młodych ludzi, to nie był jednak czas na filozoficzne dyskusje, więc ostatecznie zrównał krok z dziewczyną i spojrzał we wskazanym przez nią kierunku.
- Dokąd chcesz się dostać? - zapytał wracając spojrzeniem do swojej rozmówczyni i teraz rozpoznał w niej swoją studentkę, zresztą sama dała mu to jasno do zrozumienia, więc nie miał już pola do zastanawiania się, no chyba że nad jej imieniem.
- Laurelle prawda? To znaczy panna Hammond? - powiedział po chwili, gdy skojarzył dziewczynę z jakąś konkretną sytuacją z zajęć, stąd przypomniał sobie jej nazwisko.
Laurelle Hammond