: 22 kwie 2022, 15:09
- Tak? Chciałabyś, no nie wiem, przyjeżdżać tutaj i sprawdzać czy jeszcze stoi, sprzątać opadające liście, zajmować się konserwacją i w ogóle? - uśmiechnął się w odpowiedzi, bo niestety jak się posiadało rzeczy, to trzeba było o nie dbać. Nie zdawał sobie kompletnie z tego sprawy kiedy dostał pierwszy samochód. Och, cóż za beztroskie lata, zanim jeszcze a własnej skórze poczuł czym jest płacenie podatków i ponoszenie wszelkich dodatkowych kosztów! Teraz, kiedy miał też swój dom, doskonale zdawał sobie sprawę ile wydatków to za sobą niesie, a tam przynajmniej był codziennie. Co innego, gdyby kupił łódkę i trzymał ją w Port Douglas. Wtedy pewnie oprócz opłat za trzymanie jej w porcie, musiałby płacić komuś za jej doglądanie. Nie, żeby jemu jakoś pieniędzy brakowało, rodzice zapewnili mu dobry start w życiu, a dobrze płatna praca tylko to potęgowała, ale gdyby nie był oszczędny, na nic by się to nie zdało.
- Co ty robisz? - zaśmiał się, początkowo patrząc na nią z politowaniem, bo jak większość ludzi kompletnie nie wiedział jak zachowywać się swobodnie przed obiektywem aparatu. - Mam zapozować? - powtórzył głupio, ale wziął głęboki oddech i zamiast jakoś normalnie, zaczął się kompletnie wygłupiać, po każdym pstryknięciu migawki zmieniając pozy na jeszcze bardziej dziwaczne. Tu wygięcie, tam wygięcie, tu coś jeszcze, zachowując jednocześnie pełną powagę na twarzy, jakby był rasowym modelem. Bo kojarzył, że ci albo sztucznie i bardzo szeroko się uśmiechają, albo wyglądają, jakby dostali bardzo przykrą informację. - Mamy to? - zawołał do niej po dłuższej chwili. - Cholera! - zaraz dodał, bo zobaczył, że lód w rożku zaczął mu się roztapiać i popłynął po ręku. - Chof juf - zaczął się ratować, oczywiście językiem, wchodząc na pokład wypożyczonej wcześniej łódki.
Valentina Goldsworthy
- Co ty robisz? - zaśmiał się, początkowo patrząc na nią z politowaniem, bo jak większość ludzi kompletnie nie wiedział jak zachowywać się swobodnie przed obiektywem aparatu. - Mam zapozować? - powtórzył głupio, ale wziął głęboki oddech i zamiast jakoś normalnie, zaczął się kompletnie wygłupiać, po każdym pstryknięciu migawki zmieniając pozy na jeszcze bardziej dziwaczne. Tu wygięcie, tam wygięcie, tu coś jeszcze, zachowując jednocześnie pełną powagę na twarzy, jakby był rasowym modelem. Bo kojarzył, że ci albo sztucznie i bardzo szeroko się uśmiechają, albo wyglądają, jakby dostali bardzo przykrą informację. - Mamy to? - zawołał do niej po dłuższej chwili. - Cholera! - zaraz dodał, bo zobaczył, że lód w rożku zaczął mu się roztapiać i popłynął po ręku. - Chof juf - zaczął się ratować, oczywiście językiem, wchodząc na pokład wypożyczonej wcześniej łódki.
Valentina Goldsworthy