lorne bay — lorne bay
100 yo — 100 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky
And as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
twórcza foka
lorne bay
brak multikont
lorne bay — lorne bay
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
She likes to run from troubles in her high heels
She loves McDonalds and she hates Beverly Hills
- 4 -

Upadek moralny, infamia, degrengolada - tyle dumnie brzmiących słów, potrafiło opisać niewielką postać, niebezpiecznie balansującą na granicy zielonego żywopłotu, z frędzlami u dołu sukienki, powiewającymi idyllicznie na wietrze, jak u jakiegoś egzotycznego ptaka. Ręce o przegubach szczypiorku, łopotały na wietrze jak tasiemki jednokolorowe, jasne, może nawet ślubne, tworząc złudne wrażenie w mdłym świetle księżyca i zewnętrznych latarni, powyginanych makabrycznie jakby sam Salvador Dali wziął się za uchwycenie ich na płótnie do spółki z Danielem Defoe, który zainspirowany żeńskim odpowiednikiem Robinsona Crusoe, postanowił opisać krótki tomik Szaleńczych przygód ubzdryngolonej Panam Palmer, bo nie szalonych, jej oczy ktoś mógłby stwierdzić, że pałały szaleństwem.
Walcząc zatem z równowagą i widzeniem podwójnym, mdłościami, które o sobie przypominały co szóste czknięcie, w nastroju podłym, już nie szampańskim jak raptem kilka minut wcześniej, kłóciła się zaciekle... z krzakiem. Jegomość zielony zaś stał jak słup, nie racząc słowem jej odpowiedzieć na zaciekle konfabulując na tematy ni to z balem nie związane, ni to z życiem, jakby wzięte z alternatywnej rzeczywistości, która powstała w wyniku eksplozji zmiksowanego alkoholu w krwi. A gdy ten, wiatrem poruszony, przez kilka sekund życiem tchnięty, uderzył swą patykowatą dłonią w jej kieliszek - nie wytrzymała. Krzew biedny, wystający z doniczki albo wazonu, albo w ogóle nie będący krzewem kwiat jakiś powyginany, chlasnęła dłonią otwartą i gdyby teraz mogła coś wykrzyczeć, byłoby to THIS IS SPARTA!, ale jedynie głośne czknięcie i animowany, niewidoczny gołym okiem bąbelek, bańka bez bytu w świecie realnym, uleciała jej z ust.
Ktoś głośno wypowiedział jej imię. Zamarła.
- Banam, Panam to ja, hik! - potwierdziła, skinąwszy głową, łypiąc podejrzliwie na intruza, palec wysunąwszy wskazujący wprost na niego, jakby w akcie oskarżenia, będąc niemal pewną, że to on namówił jegomościa w doniczce na zamach sprzed paru sekund. Albo minut? Zaraz. Jegomość w doniczce? Czy to w ogóle możliwe?
Ach, wszystko jest możliwie, kiedy wyobraźnia tętni życiem! I chwyciła by za pędzel, gdyby większości nie połamała w przypływie rozpaczy i złości, i namalowała coś tu, na tym wazonie, betonie albo gładkiej fasadzie budynku. Ale nie miała przyborów. Ani farb.
Wyglądał znajomo. Na myśl o farbach, coś pchnęło trybiki w jasnowłosej głowie i wprawiło w ruch starą machinę, sąsiadkę hipokampu, wydobywając z głębi najpierw cienie, potem zarysy, na końcu kolory i niemy film; ktoś wyłączył dźwięk? Gdzie jest dźwięk? Ach, to on! Stary druh, dawny przyjaciel i ucieszyłaby się nawet, zarzuciwszy ręce mu na szyję, gdyby nie fakt, że była w tej chwili śmiertelnie obrażona!
- Jak źmiesz?! - warknęła gniewnie, mrużąc oczy, o ile dało się przymknąć je jeszcze mocniej, bo wcześniej w tej kwestii swoje zrobił wypity alkohol. - Jak źmiesz przerywać mi, kiedy... On... On.... Wylał mojego rzambana, MOJEGO, ROZUMIESZ? I ja myźlę... Myźlę, że to Ty go do tego namówiłeź, bo... Bo mnie nienawizisz! - niejasne przeczucie mówiło jej, że jakaś kość niezgody zaistniała między tą dwójką, ale umysł skryty wśród alkoholowych oparów, nie chciał współpracować. - Gdzie są pędzle? - łypnęła na niego, niemalże przerwacając się od tak zamaszystego ruchu głową, a żołądek znalazł się niebezpiecznie blisko gardła. Gdzie te cholerne pędzle? Gdzie on je schował?
ambitny krab
kasandra
dziennikarz — The Cairns Post
29 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Dziennikarz, niespełniony żeglarz i posiadacz czarnego notesu, który wszędzie ze sobą zabiera, w przeciwieństwie do ukochanej, której już nie ma
5.

Czy nie minęło już zbyt dużo czasu odkąd ostatni raz poczuł wiatr we włosach, kiedy stał za sterami łódki? Zdecydowanie. Coś mu mówiło, że nawet gdyby w końcu kupił swoją własną, marnowałaby się na przystani, bo ciągle znajdowałby inne zajęcia, oddając się bezgranicznie pracy, jednak przy ostatniej rozmowie z Linkiem uznał, że czas przerwać ten zastój i razem z kumplem wybrać się nad wodę.
W słoneczne sobotnie przedpołudnie zapakował się do samochodu i po wcześniejszym ustaleniu wypożyczenia jednej z łódek u znajomego już właściciela, parkował przy przystani, czując ekscytację, która jasno mu mówiła, że miał zbyt długą i zbyt bezsensowną przerwę. Kochał być na morzu, chociaż był tylko amatorem i kursy zrobił jakieś lata temu, tylko po to, żeby nie mieć żadnych prawnych problemów z wypożyczeniem, cieszył się niesamowicie na pełen dzień spędzony właśnie na wodzie, tak beztroski, z dala od codzienności, między innymi dzięki braku zasięgu, jeśli wypłynie się wystarczająco daleko.
- Gotowy do wypłynięcia? - tymi słowami się przywitał, podając Linkowi rękę i poprowadził go labiryntem pomostów do wybranej łódki. Nie była duża, chociaż dla dwóch osób wystarczająca. Ster, siedziska za nim i malutkie wejście pod pokład powinny być wystarczające na jeden dzień, gdy na niebie nie było ani jednej chmurki, a subtelny powiew wiatru sugerował raczej, że nawet jakby mieli okropnego pecha, nie przytrafiłby im się żaden sztorm. - Mam tu mały prowiant, więc w razie czego jesteśmy przygotowani na wszystko - wskazał na swoją sportową torbę, z jaką większość ludzi chodziła raczej na siłownię, ale skoro Rusty tam się raczej nie wybierał, mogli skorzystać na łódce. - No chyba, że objawi ci się choroba morska, na to nigdy nie będę gotowy - ale może łazienka pod pokładem miała na to przewidziane jakieś udogodnienia? Tego wolał nie sprawdzać, bo na morzu czuł się jak ryba... cóż, w wodzie, idealnie się składało!

Link Burke
przyjazna koala
nata#9784
adwokat — WINSTON & STRAWN
32 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
Prawnik, troskliwy brat, trochę zgryźliwy, lekkoduch, miłośnik podróży.
Zastój to dobre określenie na to, co aktualnie działo - lub też może trafniej to określić nie działo - się w życiu pana Burke'a ostatnimi czasy. Praca, mieszkanie, praca, mieszkanie. Gdzieś zapętlił się niebezpiecznie w pułapce, w którą przecież obiecywał sobie nigdy nie wpaść. Bardzo dobrą wiadomością jest więc to, że Rusty dbał o nich obu, żeby nie zardzewiali. Prawdziwy anioł stróż, a nie kumpel.
- Bardziej niż kiedykolwiek - odparł zgodnie z prawdą, bo cóż... Profesjonalistą również nie był, ale to i owo potrafił. W razie potrzeby na pewno okaże się dobrym wsparciem, ale jeśli taka się nie nadarzy... To też z przyjemnością blondyn podda się po prostu błogiemu lenistwu w dobrym towarzystwie. -A ty co zamieniasz się w mateczkę? - mruknął, patrząc na torbę, która była dość sporych rozmiarów. Sam Link zmieścił się raptem w plecak i też miał tam prowiant. Dla nich obu. No, ale jak widać niezbyt trafnie ocenił możliwości ich żołądków. Albo faktycznie Overgard na stare lata zaczynał odkrywać w sobie jakiś rodzicielski instynkt, który musiał instant realizować. Ciekawe. -Dlaczego masz mnie za mięczaka? - zapytał wyraźnie rozczarowany, poklepał po plecach kumpla i cóż, wszedł na pokład. Nie było tu przecież ani nad czym się zastanawiać, ani nad czym rozckliwiać. To tylko niegroźny przytyk, kumple tak mają. A przecież wszyscy wiedzą, że Link jest żądny przygód i niejedno już w swoim życiu robił. Niestraszna mu więc raptem doba na łodzi, proszę... Trochę powagi. -Ale skoro się tak o mnie martwisz, to mam nadzieję, że będziesz naprawdę przednim kapitanem i należycie o mnie zadbasz - puścił oczko do kumpla, odstawiając na bok plecak i cóż, gotów był działać, co tam Rusty sobie zażyczy. To on jest królem na tej łodzi, przynajmniej dziś, skoro to on wypożyczył na siebie ten dobytek. Ot, co.

Rusty Overgaard
przyjazna koala
leośka#3525
dziennikarz — The Cairns Post
29 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Dziennikarz, niespełniony żeglarz i posiadacz czarnego notesu, który wszędzie ze sobą zabiera, w przeciwieństwie do ukochanej, której już nie ma
- To chyba wszystko przez Odette - uśmiechnął się pod nosem na komentarz o prowiancie. Sam niespecjalnie dużo czasu spędzał w kuchni, ale kiedy ostatni raz spotkał się z siostrą na plaży, a ta przygotowała wielki piknik, niemalże jak uczta obiadowa, uznał, że nie jest to taki głupi pomysł i sam zabrał coś ze sobą. Co prawda właściwie we wszystko zaopatrzył się w sklepie, nie było więc mowy o matczynym instynkcie przygotowywania kanapek, ale dalej uważał, że przyjemnie było spędzić czas z jakimś jedzeniem, niż bez niego, no i jeśli to była ta starość to trudno, ale kiedy mógł, stawiał na wygodę! - A jak myślisz? - zapytał, jakby miał mieć jakiś powód, albo jakby przy poprzednim wypłynięciu z Linkiem, kojarzył jak ten połowę trasy wychyla się za burtę i patrzy głęboko na wodę, zamiast skupić się na widoku horyzontu. Rzucił to jednak ot tak sobie, pakując się również na pokład, zawartość torby pewnie później jeszcze wrzuci do przenośnej lodówki, żeby nie skończyć potem z czymś, co mogłoby przetrwać, ale zbyt wysoka temperatura nie sprzyjała.
- Ale jak, mam cię jednak trzymać za rękę, czy podać kamizelkę ratunkową, żebyś sobie mógł założyć, zanim wypłyniemy? - mruknął żartobliwie, pogodnym wyrazem twarzy jasno sugerując, że to tylko zwykłe droczenie się z kumplem, nic bardziej poważnego. - Dobra, czas się brać do roboty! - pogadać będą mogli, kiedy już dalej wypłyną, na razie trzeba było chwilę popracować, żeby móc później swobodnie dryfować po wodzie, zaczął więc instruować Linka co i jak ma zrobić, żeby mu pomóc, a kiedy odbili już od pomostu w przystani i mógł wrzucić kolejny bieg (o ile w takich łódkach były biegi), założył na nos okulary przeciwsłoneczne, bo słońce zaczynało już prażyć. - Ahoj, przygodo!

Link Burke
przyjazna koala
nata#9784
adwokat — WINSTON & STRAWN
32 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
Prawnik, troskliwy brat, trochę zgryźliwy, lekkoduch, miłośnik podróży.
-Ach, te siostry - mruknął, wywracając oczami, bo coś wiedział o rodzeństwie, zwłaszcza młodszym. Swoją drogą dawno nie odzywał się do młodej Burke, może pora sprawdzić co u niej? Ale nie teraz. Po męskim rejsie też, przecież będzie na to czas. Na spokojnie.
-Właśnie nic mi nie przychodzi do głowy - odparł bezradnie, bo nic takiego sobie nie przypominał. A jeśli faktycznie wychylał się za burtę, to na sto procent, dlatego że podziwiał faunę oraz florę w tej jakże przejrzystej wodzie, a nie że był mięczakiem. No halo.
-Nie wyobrażam sobie innego początku tej podróży niż ściskając kurczowo twoją dłoń, o mój najdroższy - skoro się zgrywali, to proszę bardzo, Link nie miał nic przeciwko, by zapiszczeć imitując kobiecy głos to jakże żałosne zdanie. Oczywiście bez urazy. -Tak, jest, kapitanie! - Burke odmeldował się nieco na żarty, ale całkiem na serio zabrał się za działanie. Postępował zgodnie z instrukcjami kumpla, bez zadawania zbędnych pytań. W kwestii żeglowania mu ufał, bo to zdecydowanie bardziej jego hobby, w którym tak wyszło, że jako naprawdę dobry kumpel, Link po prostu mu towarzyszył.
-Rusty Overgaard , właściwie to czemu nie zainwestujesz we własną łódź, tylko wiecznie coś pożyczasz? - zapytał, siadając tam, gdzie znalazł odrobinę miejsca i wyjął z plecaka dwa browary, ale zero, bo przecież jak się jest dorosłym to trzeba być odpowiedzialnym. Zwłaszcza jeśli wypływało się na pełne wody. Dodatkowo jakby nie było Burke jest prawnikiem, więc po prostu... Bycie nieodpowiedzialnym mu nie przystawało (aha) i każdy to dobrze wiedział. Niemniej otworzył obie butelki, jedną zostawił dla siebie, drugą podał Rusty'emu, po czym stuknął szkłem: -Za przygodę - dodał jeszcze i wysiorbał całkiem spory łyk. Ot, na dobry początek rejsu.
przyjazna koala
leośka#3525
dziennikarz — The Cairns Post
29 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Dziennikarz, niespełniony żeglarz i posiadacz czarnego notesu, który wszędzie ze sobą zabiera, w przeciwieństwie do ukochanej, której już nie ma
- Dobra, dobra, spokojnie, nigdy nie wyrzuciłem pierścionka, ale na twoją rękę to on raczej nie wejdzie - wywrócił oczami, żartując na temat swoich niedoszłych zaręczyn. Byli z Linkiem na tyle blisko, że do wszystkiego mu się przyznał, bo chociaż o tym, że z dziewczyną o tajemniczym imieniu byli razem wiedzieli wszyscy znajomi, w końcu mieszkali przez dłuższy czas w domu Rusty'ego, a o zamiarze oświadczyn mówił niektórym bliskim osobom. Zmiana stanu cywilnego to dość poważne wydarzenie w życiu człowieka, jednak u Overgaarda niestety nie doszła do skutku. Może jednak stety? - Bo to kupa pieniędzy przecież - łódki nie były tanie, wręcz przeciwnie, do tego dochodziła konserwacja, naprawy, opłaty za cumowanie, ubezpieczenie i wszystkie takie rzeczy. - Może gdybym częściej pływał, ale tak to nie ma to większego sensu, bo wiesz, kupić, żeby sobie stała nieużywana to jednak bez sensu - wzruszył ramionami. Myślał już o tym kiedyś, nawet całkiem intensywnie, miał odłożone trochę pieniędzy i mógłby je na coś takiego wydać, ale może trzeba było poczekać na kryzys wieku średniego? Niby Odette mówiła, że ma już siwe włosy, więc może całkiem niedługo był czas na rozgladanie się za łódką?
- Za przygodę! - powtórzył i upił łyka. Bezalkoholowe piwo w żaden sposób mu nie przeszkadzało, sięgał po nie często, kiedy musiał prowadzić samochód, a miał ochotę poczuć ten smak, nie był też zatwardziałym piwoszem, żeby wyczuwać te wszystkie nutki. Jesli jednak chodziło o odpowiedzialność, to idealnie pasował tutaj cytat o zachlaniu, paleniu blantów do piątej rano, urwanego filmu przy leżeniu w rurze i wstaniu rano, bo obowiązki. W końcu niektórzy mówią, że nie można chlać jak ma się dzieci, ale to nieprawda. .Można, tylko trzeba wstawać rano. Na tym polega odpowiedzialność.

Link Burke
przyjazna koala
nata#9784
adwokat — WINSTON & STRAWN
32 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
Prawnik, troskliwy brat, trochę zgryźliwy, lekkoduch, miłośnik podróży.
Zapewne na bolesne wyznanie Rusty'ego Lincoln zrobił zbolałą minę, wymamrotał coś w stylu oh nie, a na koniec się zaśmiał. I tyle. A co do tamtego epizodu z życia Overgarda, z którego teraz to niby się śmiali, Link nie miał potrzeby mówić więcej. Może też z tego powodu, że zwyczajnie nie rozumiał takich kroków. On od pewnego czasu, raptem paru miesięcy, też miał współlokatorkę. A może to ktoś więcej, bo przecież nie każdy tak spędza czas jedynie ze wspólokatorem, ale któż, by się tym przejmował? No przecież nie Link. Tak samo nie rozumiał tamtego pomysłu, bo skoro było im ok bez pierścionka, to po co go dokładać do obrazka? A zresztą, może to i lepiej, że wszystko się rozmyło szybciej niż później to i serce mniej zbolałe. Kto wie co by w innych okoliczościach odstawiał zbolały Rusty? Nigdy nie wiadomo... Taka Primrose wydawała się twardą dziewczyną od zawsze, a tu proszę... Działo się źle. No, ale nieważne. Nie ma co odbiegać aż tak gdzieś w bok, skoro mieli tak piękny dzień przed sobą, o.
-No, a nie myślałeś tak, że jakbyś wydał tę kupę pieniędzy, to częściej byś znajdował czas na małe przyjemności? - całkiem poważnie pytał. A może całkiem poważnie sam powoli nie miał co robić z tym, co zarabiał. Miał całkiem niezłe mieszkanie, dobre auto... Zero zobowiązań. Może sam myślał o jakiejś łodzi? Tylko no, jemu to niezbyt jednak potrzebne. Nie oszukujmy się. Sam, by w życiu się nie wybrał. I nie znał się na konserwacji tego ustrojstwa. Zdecydowanie lepsza z niego ozdoba niż gospodarz w takich warunkach.
Tak, znam ten cytat, klasyk, ale cóż tam.
-To co dobrego spotkało cię w ostatnim tygodniu? Jakaś randka? - zapytał trochę jak wuj na weselu. Ktoś tu chyba się starzał...

Rusty Overgaard
przyjazna koala
leośka#3525
dziennikarz — The Cairns Post
29 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Dziennikarz, niespełniony żeglarz i posiadacz czarnego notesu, który wszędzie ze sobą zabiera, w przeciwieństwie do ukochanej, której już nie ma
- Wiesz, świetnie po prostu byłoby się zebrać i wypłynąć gdzieś daleko, przepaść na dwa tygodnie, albo i więcej, podryfować na wodzie, wpadać tylko do mniejszych portów i w ogóle, ale no, nie mam na to czasu, praca - średnio mógł sobie pozwolić na tak długi urlop, żeby być zupełnie odciętym i nie wypaść z bieżących tematów. Tak, jemu też się należało wolne, ale czasem w dziennikarstwie była taka sprawa, o której nawet się nie wiedziało, że jest tak bardzo istotna i ten jeden tekst mógł całkowicie zmienić czyjś bieg kariery. A gdyby coś takiego pojawiło się, kiedy właśnie odsypiał cięższą sztormową noc i dowiedział się dopiero po powrocie, plułby sobie w brodę. - I zanim powiesz, że jestem pracoholikiem i muszę się nad sobą zastanowić, to tak, jestem - mruknął rozbawiony. Słyszał te wszystkie życiowe mądrości, że należało sobie znaleźć hobby i przemienić je w pracę, a wtedy do końca życia już robiło się to, co się kocha. Słyszał też te przeciwne, że kiedy pracowało się, robiąc te ukochane rzeczy, to nie były już takie wyjątkowe, ale cóż, jak na razie odpowiadała mu pogoń za tematami, zarywanie nocy na pisaniu i dopracowywaniu artykułu i poszukiwanie inspiracji w najdziwniejszych miejscach, gdzie też prowadził rozmowy.
- Czekaj, czy to ten moment, w którym mówię, ze nie potrzebuję kobiety do szczęścia? - uśmiechnął się półgębkiem, bo ostatnio to szczerze powiedziawszy gubił się już w tym o co można, a o co nie można zapytać. Nie, żeby w odniesieniu do siebie akurat miewał takie wątpliwości. - Ale jeśli pytasz czy kogoś mam, to nie, nie mam - wzruszył znów ramionami, bo z ostatnim gościem w swoim domu grał po pijaku w szachy i obudził się na zupełnie innym łóżku, nie był to więc chyba żaden dobry potencjał.

Link Burke
przyjazna koala
nata#9784
adwokat — WINSTON & STRAWN
32 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
Prawnik, troskliwy brat, trochę zgryźliwy, lekkoduch, miłośnik podróży.
-Hej, nie mi osądzać, ani krytykować - odparł, unosząc ręce w geście poddania, bo jednak to naprawdę Lincoln Burke jest ostatnim człowiekiem na ziemi, który jakkolwiek powinien wypowiadać się w sposób krytyczny, jeśli chodzi o nadmiar pracy. Sam w końcu prowadził dość podobny styl życia, skupiając się głównie na pracy. Chyba nawet bardziej od swojego kumpla skupiał się na tym wszystkim co związane z życiem zawodowym. W końcu, jeśli chodzi o te prywatne, to nie ma właściwie o czym mówić. Oprócz kumpli królowały w końcu w nim znajomości okazyjne, przypadkowe. Nic trwałego Link nie budował, nie wyglądało też, żeby miało się to jakkolwiek w najbliższej przyszłości zmienić. Nie czuł tego. To może i lepiej, że się nie zmuszał do innego postępowania. Kto to wie?
-Jeżeli takie będzie twoje stwierdzenie, to poprę je w stu procentach. To moja złota zasada, polecam wcielać ją w życie, ma się o wiele mniej trosk. Tak więc... Dobrze, że wreszcie zmądrzałeś - odpowiedział, pękając poniekąd z dumy, że Rusty zmienił swoje podejście do związków. Uniósł nawet do góry swój browar, by wznieść toast, ot tak w ramach aprobaty. Podejrzewał jednak gdzieś pod swoją grubą skórą, że to wcale nie wynika z tych samych pobudek co u niego, a po prostu Overgaard uznał, ze aktualnie jest to bezpieczna furtka. O wiele bezpieczniejsza od kolejnego zawodu, na który z pewnością nie był jeszcze gotowy. Czas jednak leczył rany, a przynajmniej pozwalał je zalizywać więc za jakiś czas... Zapewne nie będzie się zgadzał nijak ze złotą zasadą blondyna, ale cóż tam. I tak pozostanie świetnym kompanem na wypad na mecz czy właśnie taki beztroski dzień żeglugi.

Rusty Overgaard
przyjazna koala
leośka#3525
dziennikarz — The Cairns Post
29 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Dziennikarz, niespełniony żeglarz i posiadacz czarnego notesu, który wszędzie ze sobą zabiera, w przeciwieństwie do ukochanej, której już nie ma
- Kontynuując te górnolotne zdania, którymi ludzie przerzucają się w internecie, to najpierw trzeba być szczęśliwym z samym sobą, a dopiero później kogoś szukać - Rusty miał swoją teorię, może w jakiś sposób popartą nawet badaniami, ale tego nigdy nie sprawdzał, że istnieją ludzie, którzy od zawsze są w związkach, bo nie potrafią być sami. Każdy przecież miał znajomych, którzy z jednej relacji od razu wchodzili w drugą, nieważne jak bardzo bolesne było ich ostatnie rozstanie i chociaż Overgaard nie chciał ich osądzać, to mimowolnie jednak uważał, że wszystko wynikało z faktu, że nie do końca potrafili być sami.
Spędzali ze sobą bardzo dużo czasu, automatycznie odrzucając część znajomych i przyjaciół, a po rozstaniu pozostawała pustka, którą łatali kolejnym związkiem i tak w kółko, co było przecież cholernie niezdrowe. Rusty, chociaż sam był w związku prawie trzy lata i był on dosyć poważny, potrzebował tej chwili odsapnięcia, odpoczynku, pobycia samemu ze sobą. - Ale wiesz co? Odette wkręciła mnie na jakąś randkę w ciemno i już nie dało się wykręcić, więc kto wie? - mruknął rozbawiony, bo nie mógł odpędzić od siebie myśli, że jeśli ktoś umawiał się na randkę w ciemno to raczej przez to, że innej nadziei już dla siebie nie widział. Był wdzięczny siostrze, że chciała o niego zadbać i jakoś pomóc, ale z drugiej strony, nie uważał, że tego potrzebował, cały czas mając z tyłu głowy świadomość, że jeszcze jest do rozwiązania sprawa z Regan i ślubem, na którym oboje potwierdzili obecność, kiedy jeszcze byli razem, więc zupełnie na nic się nie nastawiał w stosunku do wspomnianej randki.

Link Burke
przyjazna koala
nata#9784
adwokat — WINSTON & STRAWN
32 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
Prawnik, troskliwy brat, trochę zgryźliwy, lekkoduch, miłośnik podróży.
-Och, przestań. Gdybym chciał tego posłuchać, to zajrzałabym do internetu - mruknął nieco zniesmaczony Burke, bo jak już tak górnolotnie szli to do końca nie wiedział czy to miał być dla niego ukryty komplement, że kocha sam siebie, czy jakaś obraza, ze nie umie budować nic trwałego. Nie miał pojęcia... I chyba nie chciał wiedzieć. Miało być beztrosko, a zaczynali wchodzić na poważne tematy. Z drugiej strony, chyba sam Link to zaczął, więc może sobie podziękować. A mówili, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła i cóż, w tej ludowej prawdzie też się chyba za mocno nie pomylili.
-Randka w ciemno? - odparł rozbawiony, nie dowierzając do końca. Całe szczęście ze jego siostra nie miała takich absurdalnych pomysłów. Pewnie zajęta tyloma innymi niemożliwymi zadaniami, które sama sobie wybierała, nie miała czasu na myślenie o tym jak komplikować oraz ustawiać życie bratu, bo za bardzo gubiła się w tym, co komplikowała sobie. Bywa. Ale jak już zostało wspomniane może lepiej dla Burke'a. - Myślisz, ze jak ta randka nie wypali to wyśle cię do jakiegoś miłosnego reality show? - dodał jeszcze, będąc w dalszym ciągu nieźle rozbawionym, bo taka wizja Rusty'ego w jednym z tych dziwnych programów, które namiętnie oglądali z Padmą była dość kusząca. No, ale hej kibicowałby. Mógłby nawet prowadzić mu jakiś fanpejdż, ale raczej Rusty nie powinien narzekać na brak powodzenia u płci pięknej, tak więc pomoc w tej kwestii Lincolna byłaby zbędna, bo już nastoletni fanki, by się zajęły wszystkim odpowiednio. Pewnie i o wiele lepiej.
A o ślubie, potwierdzeniu obecności, jak i wspólnym zaproszeniu pewnie niewiele Burke wiedział. I cóż taka impreza brzmiała jak zdecydowanie gorszy oraz większy kanał niż jakaś randka w ciemno lub nawet reality show.

Rusty Overgaard
przyjazna koala
leośka#3525
ODPOWIEDZ