Tell me something
: 03 paź 2021, 04:54
Umówiła się na randkę, jedną z wielu na jakie ostatnimi czasy chadzała. Przez pryzmat ostatnich tygodni stało się to nawet swego rodzaju tradycją. Zwykle bywały to miejsca mocno publiczne. Co to znaczy? To znaczy, że wokół było mnóstwo ludzi albo przynajmniej garstka a ona sama nie musiała się obawiać, że potencjalny partner zrobi jej krzywdę. Poznawanie ludzi przez Internet nie było do końca bezpieczne więc nic dziwnego, że wybierała ten sposób asekuracji. Ludzie mogli to nazywać jak chcieli. Najważniejsze, że ona czuła się pewnie i bezpiecznie, szczególnie na takim zadupiu jak Lorne. Tęskniła do Seattle każdego dnia ale wszystko co wydarzyło się tutaj, na miejscu, trzymało ją na uwięzi niczym łańcuch psa. Z jakiegoś powodu nie umiała się ruszyć, nie umiała brnąć bardziej do przodu niż by chciała, a szczerze tego potrzebowała. Bodziec, coś, co wyzwoli w niej chęć walki o siebie, o przyszłość, o to co ma się wydarzy za tydzień lub rok.
Murphy potrzebny Ci jest kopniak.
I tym kopniakiem miała być praca w barze.
Co z tego wyniknie? Czas pokaże… teraz skupiła się na swoich idealnie przylegających dżinsach, topie w ciemnym kolorze i gumce, która trzymała w ryzach jej gąszcz włosów. Ciemne okulary chroniły przed światem pod każdym aspektem. W tej kurtynie czuła się bezpiecznie choć kiedy podeszła do odpowiedniego stolika zsunęła swą broń wyciągając dłoń. Tak bezbronnie i lekko wsunęła palce w jego rękę. – Susan Murphy. Bardzo miło mi Cię poznać – uśmiechnęła się delikatnie zdając się na rutynę, która towarzyszyła podobnym rozmowom. Już robiła to tyle razy… zaraz zapyta gdzie się urodził, co robi na co dzień, jaka jest jego pasja, jaką lubi muzykę i jaki rodzaj filmu preferuje. To było tak standardowe, że odebrało jej wszelkie emocje. Początek bywał identyczny, zawsze bez ekscytacji i motyli w brzuchu. Niemal jak kwalifikacja do dalszego etapu, który niemal zawsze wymykał się z uścisku.
Niesprawiedliwość spotyka nas na każdym korku.
Dlaczego…
Odpowiedź na to pytanie i wiele innych nie kryła się w żadnym z proponowanych kół ratunkowych. Tym bardziej skonsternowana Su nie podchodziła tak emocjonalnie do kolejnego przedstawiciela płci brzydkiej. Każdy miał jakieś wady ale i ona nie była ideałem. Załóżmy więc, że tym razem pójdzie lepiej niż ostatnio.
– Czego się napijemy? – pozostawiła wybór jemu sprawdzając jaki ma gust i co odpowie. Wbrew powszechnej opinii, nawet to miało znacznie.
Benedict Osbourne
Murphy potrzebny Ci jest kopniak.
I tym kopniakiem miała być praca w barze.
Co z tego wyniknie? Czas pokaże… teraz skupiła się na swoich idealnie przylegających dżinsach, topie w ciemnym kolorze i gumce, która trzymała w ryzach jej gąszcz włosów. Ciemne okulary chroniły przed światem pod każdym aspektem. W tej kurtynie czuła się bezpiecznie choć kiedy podeszła do odpowiedniego stolika zsunęła swą broń wyciągając dłoń. Tak bezbronnie i lekko wsunęła palce w jego rękę. – Susan Murphy. Bardzo miło mi Cię poznać – uśmiechnęła się delikatnie zdając się na rutynę, która towarzyszyła podobnym rozmowom. Już robiła to tyle razy… zaraz zapyta gdzie się urodził, co robi na co dzień, jaka jest jego pasja, jaką lubi muzykę i jaki rodzaj filmu preferuje. To było tak standardowe, że odebrało jej wszelkie emocje. Początek bywał identyczny, zawsze bez ekscytacji i motyli w brzuchu. Niemal jak kwalifikacja do dalszego etapu, który niemal zawsze wymykał się z uścisku.
Niesprawiedliwość spotyka nas na każdym korku.
Dlaczego…
Odpowiedź na to pytanie i wiele innych nie kryła się w żadnym z proponowanych kół ratunkowych. Tym bardziej skonsternowana Su nie podchodziła tak emocjonalnie do kolejnego przedstawiciela płci brzydkiej. Każdy miał jakieś wady ale i ona nie była ideałem. Załóżmy więc, że tym razem pójdzie lepiej niż ostatnio.
– Czego się napijemy? – pozostawiła wybór jemu sprawdzając jaki ma gust i co odpowie. Wbrew powszechnej opinii, nawet to miało znacznie.
Benedict Osbourne