Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
Pomieszczenie, które kiedyś robiło za salon dla rodziny Paxton, teraz wyglądało jak poczekalnia. Nie taka szpitalna a bardziej biurowa z odrobiną domowego wystroju. Wynikało to z konieczności dostosowania domu pod prowadzony przez Eve ośrodek szkoleniowy. Nie miała biura, więc niektóre biznesowe rozmowy przeprowadzała właśnie tam, w starym salonie, w którym kiedyś całą rodziną siadali przed telewizorem i głosowali jaki film dzisiaj obejrzą. Konkretniej to losowali kasetę nagraną przez ojca lubującego się w dawnych klasykach. Prócz tego mieli do wyboru animowaną wersję „12 prac Asterixa” oraz parę odcinków „He-man”. Nie przejmowali się, gdy po raz setny oglądali to samo. Byli szczęśliwi – przynajmniej wtedy.
Po tamtym szczęściu jednak nic nie zostało.
W dawnym salonie, które było pierwszym pomieszczeniem tuż po wejściu do domu znajdowała się kanapa, mały stolik, trzy krzesła przy oknie, jakaś paproć i komoda wypełniona przeróżnymi książkami. To ostatnie w większości skupiało się na literaturze specjalistycznej w temacie behawiorystyki psów, ale były tam także książki podarowane przez babcię. Matka ojca obdarowywała nimi każde ze swoich wnucząt. Dawała im co roku dwie książki. Były różne i często zbyt dojrzałe jak na ich wiek, a jednak cenne, bo stanowiły unikalną pamiątkę, bowiem babcia w każdej książce pisała sentencję dedykowaną każdemu z nich. Pomimo to Eve zdecydowała się ułożyć swoją kolekcję w komodzie tuż obok tej pozostałej po Isabelle pewna, że i tak nikt nie zajrzy do nich „z czystej ciekawości”. Klienci nie mieli na to czasu a reszta.. cóż, Paxton rzadko kogo przyprowadzała do domu. Jedyną osobą, która przebywała tu codziennie była Sue Ann zwana również cioteczką. Nie była z ich rodziny, ale mieszkała w sąsiedztwie, kiedy ojciec popełnił samobójstwo. Zajęła się też Neil’em, kiedy Eve wyjechała do jednostki wojskowej, ale chłopak nie dawał się wychowywać, bo miał swój własny plan na życie. Teraz Sue Ann robiła za prawą rękę w biznesie Paxton. Pomagała z księgowością, była asystentką, doradcą, sprzymierzeńcem, obrońcą i chwilami również gosposią. Nie, nie prała majtek Eve, ale gotowała jej świadoma, że gdyby nie ona to młoda żywiłaby się tylko suchym chlebem.
To właśnie Sue Ann powitała Neil’a w drzwiach. Właśnie zbierała się do domu i choć zwykle robiła to przed zmrokiem, dzisiaj nie mogła tak po prostu zostawić Eve samej. Miała jednak swoje obowiązki w domu, więc wreszcie zdecydowała się zebrać z ulgą przyjmując wizytę Neil’a. Zmartwiona mina cioteczki sugerowała wszystko i wydawałoby się, że nie musiała niczego mówić, a jednak pokusiła się o parę słów tuż po tym, gdy mocno uściskała go na powitanie.
- To znowu się wydarzyło – oznajmiła cicho chcąc, żeby Neil był gotów na spotkanie z siostrą. Żeby wiedział, nad czym Eve teraz siedziała i co robiła za każdym razem, gdy zbrodnie identyczne do tej z udziałem Isabelle znów miały miejsce. – Tym razem w Adelaide. – Sue Ann nie ukrywała zmartwienia. Nie tylko stanem najstarszej Paxton, ale również z powodu dziewczynek, które nie zasłużyły na taki los. Gdyby tylko policja złapała mordercę lata temu, do tych wszystkich przypadków nigdy by nie doszło. – Jest w salonie. – To ostatnie słowa, które kobieta przekazała Neil’owi zostawiając go w przedpokoju. Sama musiała już wracać do domu.
Było późno, wieczór nastał jakieś dwie godziny temu a Eve raczyła się whisky kupionym niedawno w mieście. Właściwie kupiła go jej nowopoznana znajoma, ale to był szczegół, nad którym teraz nie myślała. Zbyt mocno zagłębiała się w akta załatwione w ramach przysługi przez policjanta w Cairns. Sprawa wciąż była w toku, a jednak udało mu się zdobyć aktualne raporty oraz zdjęcia, nad którymi siedziała Eve.
Nad nimi i nad aktami poprzednich morderstw; w tym Isabelle, których jednak nie wyjęła z pudła stojącego tuż przy jej lewym biodrze.
Siedzą na podłodze wsparta o kanapę sączyła whisky i w trakcie jednego z łyków uniosła wzrok widząc w progu brata. Słyszała, że Sue Ann z kimś rozmawiała, ale nie spodziewała się Neil’a. Nie żeby ten musiał się zapowiadać, ale teraz.. przybył, jakby miał przeczucie, że musiał tutaj być.
- Przyda ci się szklanka z lodem – stwierdziła, bo sama nie pokusi się, żeby wstać i pójść do kuchni. Neil sam musiał się obsłużyć uprzednio widząc butelkę whisky stojącą na podłodze tuż obok siostry (a przed nią akta i zdjęcia z miejsc znalezienia zwłok dziewczynek w wieku od dziewięciu do dwunastu lat).
- Matilda Belle. - To pierwsze co powiedziała tuż po powrocie brata, który podstawił szklankę jednoznacznie sugerując, żeby nalała mu do niej whisky. - Miała jedenaście lat - dodała tuż po wypełnieniu szkła. Zakręciła butelkę, postawiła obok i złapała za zdjęcie przedstawiające zwłoki Matildy. Dziewczynka wyglądała tak samo jak Isabelle. Była drobna, brązowowłosa i z raportów wynikało, że miała również ciemne oczy. Gdyby nie pewne różnice w rysach twarzy oboje mogliby powiedzieć, że właśnie patrzyli na zdjęcie z miejsca znalezienia zwłok Isabelle. Ten sam układ ciała, strój (staromodna koszula nocna), niewielki bukiet w prawej drobnej rączce i liczne sińce sugerujące parodniowe przetrzymywanie oraz pedofilskie wykorzystywanie niewinnego dziecka.

Neil Paxton
Ochroniarz/zbir — Shadow
31 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Kiedyś wierzył w sprawiedliwość i osądzanie. Teraz sam je wymierza robiąc z siebie sędziego.
Ale ogółem to fajny chłopak!
Wrócił do Lorne Bay niedawno. Chciał rozpocząć życie od nowa, miał nawet na to maleńki plan, który wypisał gdzieś w podziemiach Sydney kiedy musiał się chować przed tymi gorszymi niż Neil. Powroty podobno zawsze bywają ciężkie i poczuł, że tak jest w momencie kiedy zgasił silnik motoru przed długim wjazdem na starą rodzinną farmę. Wielokrotnie od wyprowadzki próbował sobie przypomnieć zapach poszczególnych pomieszczeń albo chociaż jakieś znaki szczególne. Choćby odrapaną ścianę lub niedociągnięcia przy malowaniu. Jednak łapał się na tym, że jego system odpowiedzialny za wspomnienia wypiera je sprawnie i z prawie stuprocentową skutecznością. Jedyne co od czasu do czasu pojawiało się tuż przed oczyma Neil'a to twarze sióstr. Nie był w stanie przestać myśleć o Eve jednocześnie będąc zaskoczonym, że z łatwością przychodzi mu zapominanie o Isabelle.
Westchnął cicho schodząc z pojazdu ściągając przy tym kask, który odłożył na siedzenie. Nie chciał się pchać praktycznie nową maszyną przez podjazd nie wiedząc co zastanie przy jego końcu. Wiedział, że siostra ma ośrodek szkoleniowy dla psów i nie chciał ich drażnić ewentualnym rykiem silnika, a poza tym spacer przyda się jemu i jego starym nogą.
Nim zapukał do drzwi rozejrzał się dookoła. Próbował policzyć w pamięci ile to też lat unikał przyjazdu do miasta i odwiedzenia starych kątów. Chyba z cztery, może pięć jeśli by zaokrąglić do całości. Nie dla Neil'a było wspominanie, stanie nad grobem rodziny i gdybanie. Kiedyś wolał działać i może właśnie dlatego wstąpił do policji wierząc, że uda mu się osiągnąć więcej niż zwykłemu gliniarzowi z przedmieścia. Porywczość i brak cierpliwości zaprowadziło go do miejsca w którym teraz stoi i mimo, że czuł się dorosłym mężczyzną to strach go obleciał w momencie kiedy zastukał delikatnie palcami mając cichą nadzieję, że niezapowiedziana wizyta jednak nie dojdzie do skutku. Jakież było jego zdziwienie kiedy ledwo opuścił dłoń, a drzwi przed nim się otworzyły i z delikatnym uśmiechem na ustach lecz z lekkim przejęciem w oczach zobaczył przed sobą Sue Ann. Dawniej suszyła mu głowę, zakazywała i nakazywała i wyrywała sobie włosy za każdym razem gdy nieposłuszny Paxton uciekał z domu żeby spotkać się z kumplami i na własną rękę szukać po mieście mordercy jego siostry. Mimo, że kiedyś się nie dogadywali to Neil był wdzięczny za wszystko co dla nich zrobiła. Może właśnie dlatego nie potrafił zrozumieć obecności kobiety w ich rodzinnym domu po tylu latach. Dopiero kiedy otworzyła usta i bez zbędnego przywitania - tak jakby w ogóle nie zauważyła jego nieobecności przez kilkanaście długich miesięcy - wytłumaczyła mężczyźnie co się dzieje w środku.
- Rozumiem. - Pokiwał głową trzymając dłonie na jej ramionach. - Dziękuję bardzo. Spróbuje się tym zająć. - Odparł uśmiechając się niepewnie.
Ściągnął buty i kurtkę. Dwie rzeczy, które były nieodłącznym elementem jego stroju w momencie kiedy wsiadał na motor. Zamknął drzwi na klucz za Sue Ann i zaczerpnął świeżego powietrza próbując wyłapać w swoich kubkach węchowych jakikolwiek stary zapach. Na próżno. Jakby całkowicie był wypruty nie tylko z emocji, ale wszelkich spojrzeń. Z małego przedpokoju słyszał przerzucające kartki, zapewne przez zdenerwowane i zarazem podniecona dłonie. Znał ten odgłos i to uczucie. Wielokrotnie przez to przechodził dopóki nie dał sobie spokoju, ale teraz wiedział, że ten wieczór wcale nie będzie normalnym spotkaniem ze starszą siostrą. Tego wieczoru ponownie będzie musiał zmierzyć się z przeszłością.
Wszedł do salonu i zobaczył Eve pochylającą się nad aktami. Nowa sprawa, coś czego potrzebowała żeby na chwilę uciszyć sumienie. Uśmiechnął się na jej widok jednocześnie zdając sobie sprawę, że miała rację. Będzie potrzebował czegoś mocniejszego, bo na trzeźwo rozmowa o Isabelle nie przychodziła mu z łatwością. Poszedł do kuchni otwierając kolejno wszystkie szafki. Nie wyciągnął z nich tylko szklanki, ale również dwa talerze. Noc będzie długa, a oni będą potrzebować węglowodanów. Zamówił pizzę przez aplikacje nic nie wspominając Eve, która zapewne by zaprotestowała mówiąc, że nie jest głodna, a potem wrócił do salonu prosząc wzrokiem o trochę trunku.
Nie zdążył nic powiedzieć, bo w momencie kiedy otwierał usta ona już pokazywała mu zdjęcia. Neil miał wrażenie jakby właśnie spoglądał na fotografie młodszej siostry. Momentalnie wróciły wszystkie złe wspomnienia, każdy szczegół tamtej zbrodni, a przed twarzą majaczyły mu sylwetki wszystkich osób, które musiał w jakiś sposób skrzywdzić, by iść o krok naprzód, by dojść do prawdy.
- Eve.. - Westchnął siadając obok kobiety próbując uciekać wzrokiem od akt. - Szukaliśmy tyle lat. Nie widzisz, że to nas wykańcza? Poświęciliśmy na to pół życia, a nawet nie jesteśmy blisko. Nie mówię, że mamy dać sobie z tym spokój, ale może warto przystopować? - Spytał niepewnie, bo wiedział ile ta sprawa znaczy dla jego starszej siostry. On sam przez wiele lat wierzył, że zabójca musi być gdzieś blisko, że nie może ukrywać czegoś tak okrutnego, aż do śmierci. Jednak w Sydney widział zbyt wiele złego żeby nadal ufać swoim przekonaniom. Sięgnął jeszcze raz po zdjęcie nowej ofiary. Chciał pomóc siostrze, ale wiedział, że gdy kolejny raz się w tym pogrąży to jego człowieczeństwo nigdy nie stanie na nogi.

Eve Paxton
ambitny krab
Neil Paxton
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
Zagłębiła się w tym wszystkim i zachowywała tak, jakby przez lata nic się nie zmieniło. Jakby brat wcale nie wyjechał i normalnym była jego wizyta oraz to, że ona na dzień dobry pokazywała mu okropne zdjęcia z miejsc zbrodni.
Ktoś stojący z boku powiedziałby, że to patologia lub rozwinięta paranoja u Eve, która była tak bardzo pochłonięta sprawą, że nie zauważyła powrotu brata. Poprawka, widziała, że tu był. Wyłapała jego obecność, ale nie znajdował się on w centrum uwagi. Nie był najważniejszy w tym pomieszczeniu. Liczyły się tylko martwe dziewczynki, co również nie brzmiało najlepiej w stosunku do Neila, którego teraz potraktowała jak coś stałego i niezmiennego. A przecież się zmienił. Pomimo rozmów i wysyłanych wiadomości nie było go tak długo, że zasłużył na choć odrobinę więcej uwagi ze strony starszej siostry.
- Jak mam kurwa przystopować, skoro to wciąż się dzieje? Kolejne dziewczynki są wykorzystywane i zabijane a ich rodziny przeżywają to samo co my – warknęła z początku niezadowolona jego reakcją. Wpadał tu tak po prostu i mówił jej co miała robić; dobre sobie. Coś się jednak zmieniło. Jak za machnięciem magicznej różdżki Eve uświadomiła sobie, jak źle zachowywała się wobec brata. Ta myśl dopadła ją, gdy tuż po nieprzyjemnych słowach do domu wbiegła Jello oraz Apollo. Radosne wróciły z podwórka i od razu doskoczyły do mężczyzny witając go licznymi buziakami.
W jednej sekundzie Eve dopadło przeogromne poczucie beznadziei i tego, jak irracjonalnie się zachowała. Odłożyła trzymane w dłoniach akta i odstawiła szklankę na bok patrząc na psy wciąż witające się z Neil’em. Odgoniła je ręką, napotkała spojrzenie brata i nic nie mówiąc objęła go uprzednio całując w skroń. Tak powinno wyglądać przywitanie siostry.
- Przepraszam – szepnęła wciąż będąc blisko i oparła czoło o jego skroń. – To paranoja – przyznała dokładnie to, co on sam niedawno powiedział najwyraźniej widząc, że gdy siostra zagłębiała się w sprawę Isabelle oraz innych dziewczynek, zachowywała się tak jakby reszta świata w ogóle nie istniała. Popadała w paranoję, wręcz w manię, na którą całe szczęście nie chorowała (badała się, więc wiedziała). – Dobrze, że wróciłeś. – Wreszcie puściła brata i spojrzała na jego twarz doszukując się zmian. – Szkoda, że w takich okolicznościach. – Rzuciła okiem na rozłożone materiały i wyciągnęła nogę, z pomocą której odsunęła część na bok na znak, że to teraz nie było ważne. Chciała pokazać Neil’owi, że tylko on się teraz liczył. Że pomimo kiepskiego powitania i jej chwilowego „odpłynięcia” liczył się równie mocno, a nawet bardziej od zmarłych dziewczynek i ich siostry.
- Znalazłeś mieszkanie i pracę? – zapytała o to, o czym niedawno pisali w wiadomościach. Neil uprzedził, że od razu do niej nie zajrzy, bo musiał załatwić sprawę lokum oraz nowej fuchy. O tym drugim nie zawsze rozmawiali. Nie rozchodziło się o konflikt interesów. Eve pomimo tego, że współpracowała z policją, nie była z nimi ściśle powiązana. Jedynie im pomagała i nic więcej. Mimo to, nawet jeśli oficjalnie nie zamierzała pakować brata do paki, bała się o niego. Obawiała się, że pewnego dnia odwiedzi go za kratami albo co gorsza straci, bo jakiś drań uzna, że należało pozbyć się kolesia. Nie mówiła tego na głos, ale wolałaby, żeby brat zajął się czymś mniej nielegalnym i niebezpiecznym (tak, jakby sama lata temu nie pognała za chłopakiem do woja, w którym prawie straciła życie).

Neil Paxton
Ochroniarz/zbir — Shadow
31 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Kiedyś wierzył w sprawiedliwość i osądzanie. Teraz sam je wymierza robiąc z siebie sędziego.
Ale ogółem to fajny chłopak!
Nie przejmował się chwilowym wybuchem siostry. Był do tego tak samo przyzwyczajony jak do tego, że zaraz nerwowość zmieni się w rozkojarzenie i szybkie przeprosiny. Nazajutrz będzie taki sam scenariusz. Zginie kolejna dziewczynka, a Eve rzuci się w wir czytania akt, artykułów z gazet i wywiadów z policjantami, którzy prowadzili daną sprawę. Czasami rozmowy przez telefon też nie szły po ich myśli. Jeszcze kilka lat temu, kiedy Neil był tak samo zaangażowany w brutalne morderstwo Isabelle jak starsza siostra mogli nawet trochę pożartować wiedząc, że wystarczy jedna chwila żeby przejść do konkretów. Niestety. Zapał młodszego Paxtona osłabł w momencie kiedy największe szychy w Sydney nie potrafiły mu pomóc.
Nie chcąc dodawać nic do swoich wcześniejszych słów tylko przytaknął głową wpatrując się nadal w zdjęcie ostatniej ofiary. Z opresji i niechęci do dalszej rozmowy na te tematy wybawiły ich psy, które Neil kochał całym sercem, ale ciężko było mu zapamiętać imiona ich wszystkich. Nagle zdał sobie również sprawę, że nie przyszedł na zwykłe odwiedziny. Miał w tym swój ukryty cel, a spoglądając na to jak grzeczne wydawały się psiaki był przekonany co do swoich zamiarów.
- Słuchaj Eve.. - Zaczął, ale szybko skończył słysząc przeprosiny siostry. Kolejną nowością dla Neil'a był fakt, że potwierdziła jego słowa o paranoi. Choć tak naprawdę nie chciał tego tak ująć. - Tulenie to jakaś nowość w naszej relacji. Uderzyłaś się w głowę? - Spróbował zażartować, ale odwzajemnił uścisk z delikatnym uśmiechem na twarzy chcąc nadać całemu spotkaniu luźniejszy obraz. - Nie przypominam sobie żeby od prawie dwudziestu lat okoliczności naszych spotkań były inne. - Przyznał wzruszając ramionami jakby na znak, że mimo wszystko nie ma pretensji, jednak odkąd pamiętał ciągle rozmawiali tylko o jednym. Jedyne co Neil wiedział o siostrze to, to że poszła do wojska za kolesiem, którego dzisiaj w jej życiu już nie ma. A co Eve wiedziała o bracie? Gdyby stworzyć akta te na temat ich wiedzy o rodzeństwie nie miałyby nawet jednej strony A5.
- Mam mieszkanie i pracę. - Przy tym drugim dał nieco większy nacisk głosem żeby wiedziała, iż tym razem jest to jak najbardziej legalna praca. Chociaż o Shadow chodziły różne plotki to jemu jako ochroniarzowi jakoś one nie przeszkadzały. Potrafił wywalać pijanych klientów za koszulę, a właściciel o nic więcej nie pytał. W tym samym momencie zadzwonił dzwonek, a Neil wstał z podłogi wyciągając z kieszeni portfel. - Z takich informacji dzisiejszych, które powinnaś wiedzieć to zamówiłem nam pizzę. Zbyt dobrze Cię znam, a mina Sue Ann mówiła wiele. Wyglądasz jakbyś w ogóle nie jadła. - Dodał wychodząc do przedpokoju żeby odebrać zamówienie. Nie chciał dodawać, że dostawca był jego wybawieniem przed dodatkowymi pytaniami o pracę. Wolał nie wspominać siostrze czym zajmuje się nocami. Podziękował, dał napiwek i wrócił do salonu ponownie rozkładając się na podłodze.
- A skoro już mowa o pracy to miałabyś może czas żeby zająć się jednym małym czworonogiem? - Spytał z nadzieją w głosie próbując wrócić do swego wcześniejszego pomysłu. Chciał trochę podszkolić Trybika. Neil jedyne umiejętności jakie posiadał to trzymanie smyczy na bezpieczną odległość tak żeby psiak nikogo nie ugryzł. - No i jeśli chcesz to mogę popytać o to i o tamto. - Szepnął kiwając głową na akta, które wcześniej Eve odsunęła na bok. Miał swoje sposoby na wyciąganie informacji, których policja użyć nie mogła. Chciał odzyskać w Lorne Bay człowieczeństwo, ale sprawy rodzinne bywają ważniejsze niż własne przekonania.

Eve Paxton
ambitny krab
Neil Paxton
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
Akurat w kwestii zapamiętania imion psów Neil nie powinien mieć problemu. Od paru lat Eve prywatnie posiada tylko dwa czworonogi. Jello była z nią najdłużej, zaś Apollo choć towarzyszył jej od trzech lat również był raczej znany bratu. Paxton na pewno pokusiła się wysłać zdjęcia psiaka, który stał się członkiem rodziny. Cała reszta, które Eve tresowała, nie hasały wolno po podwórku ani tym bardziej po domu. Nie bez nadzoru. Jeszcze te niewytresowane uciekłyby gdzieś daleko albo zaczęłyby gryźć pozostałe. Nie wspominając już o kopulacji, nad którą nie dało się zapanować, a ostatnie czego Eve chciała to wrobienie klienta w szczeniaki. Tamte wszystkie psy, trzymane w dużym budynku stojącym nieco dalej od domu, nie były dla niej aż tak ważne jak Jello i Apollo; więc Neil nie musiał wysilać się z zapamiętaniem wielu imion, bo najważniejsze były tylko te dwa.
- Rok temu podczas remontu tarasu z tyłu, ale lekarz zapewniał, że nic mi nie jest. – Jakby nigdy nic opowiedziała krótką historię na temat możliwego uderzenia się w głowie. Sytuacje bywały różne. Nawet w pracy, w której starała się zachować ostrożność mogło dojść do wypadku, jednak od kiedy wróciła z wojska za nowy punkt zasady życia wzięła sobie „nie pakowanie się w kłopoty ani ryzykowanie życia na rzecz bycia bohaterem”. Martwa lub ranna niczego nie zdziała (psy również).
- To prawda – odpowiedziała markotnie i jeszcze raz nogą zgarnęła resztę tego, co zalegało w pobliżu. Skoro już zdecydowała się na tak odważny ruch, to chciała trzymać się w postanowieniu i nie zagłębiać dalej w temat przy bracie. Eve o tym wiedziała. Gdzieś podświadomie czuła w kościach, że popadła a paranoję, ale dopiero jakiś czas temu nauczyła się to nazywać (co zrobiła przy Neilu) i umiała zrezygnować z niej na rzecz ludzi, których wciąż miała przy sobie. Wreszcie do tego dojrzała.
- Ostatnio miałam dużo na głowie – wyjaśniła zanim brat zniknął. Rzuciła okiem na odsunięte dokumenty i zamiast pozwolić im tak leżeć, zaczęła zbierać ich część i chować do pudełka, w którym trzymała wszystko na temat morderstw Isabelle i innych dziewczynek. Nie było nowością to, że Paxton jadała gorzej od swoich psów, a na pewno mniej bo oszczędzała wszystko co tylko mogła. Dużo pieniędzy inwestowała w ośrodek i jeszcze więcej kosztowały ją długi ojca, o których nigdy nie wspomniała bratu. Nie chciała zrzucać mu na głowę kolejnego problemu. Przeżyli już zbyt wiele by zmagać się z kolejnymi zawiłościami i choć rzadko Eve to mówiła, życzyła bratu jak najlepiej (i tylko dlatego nie wspomniała o długach).
- Wiesz, że nie szkole domowych pupili? – zapytała z przekąsem bo od 7 lat zajmowała się tylko i wyłącznie szkoleniem psów specjalistycznych. – Ale wiesz też, że dla ciebie zrobię wyjątek. – Bo raczej nie pytałby ją o to, gdyby rozchodziło się o psa koleżanki/kolegi. – Od kiedy masz psa? – zapytała, bo to było dość ciekawe zwłaszcza, że to ona uchodziła za psiarę. Jasne, nie odbierała bratu miłości do czworonogów, ale nigdy nie podejrzewała, że ten na jakiegokolwiek się zdecyduje.
Ponownie zerknęła na część pozostałych na podłodze akt.
- Nie, Neil. – Pokręciła głową. – Wystarczy tego. Za dużo już zrobiłeś i zbyt wiele poświęciłeś. Masz przed sobą kawał życia i nie mogę pozwolić, żebyś się w tym zatracił. – Musiała być tą starszą i wreszcie odpowiedzialną siostrą. – Chcę żebyś był szczęśliwy. – Wreszcie powiedziała to na głos. – Chociaż wiem, jakie to trudne, kiedy nie miało się zbyt dobrego przykładu w rodzinie. – Matka ich porzuciła, nie kontaktowała się z nimi i robiła wielką karierę aktualnie prowadząc swoje własne show. Ojciec zastrzelił się przytłoczony poczuciem winy a Eve popadła w paranoję angażując się w poszukiwania mordercy, w co również wciągnął się sam Neil. – Pora to zmienić i tak, możesz uznać, że jednak to uderzenie w głowę na mnie wpłynęło. Po prostu długo cię nie było i miałam czas na przemyślenie paru spraw. – Miała nadzieję, że to wystarczyło jako wyjaśnienie jej zachowania.
A teraz powiedz, gdzie będziesz pracować. – Interesowała się (nareszcie albo dopiero teraz).

Neil Paxton
Ochroniarz/zbir — Shadow
31 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Kiedyś wierzył w sprawiedliwość i osądzanie. Teraz sam je wymierza robiąc z siebie sędziego.
Ale ogółem to fajny chłopak!
Neil i pamięć to połączenie wody i ognia. Młodszy Paxton nie zawracał sobie głowy zbędnymi informacjami. Nie chciał jednak w żaden sposób urazić Eve zapominając o imionach jej ukochanych psiaków. Po prostu miał tyle na głowie, że jakakolwiek próba integracji ze zdjęciami czworonogów starszej siostry kończyła się tylko polubieniem lub wysłaniem serduszka i nakazania ugłaskania je za uchem. Kompletnie zapomniał o fakcie, że te inne były trzymane w bezpiecznej odległości. Naprawdę powinien chociaż trochę zacząć interesować się jej życiem. W końcu po coś tutaj wrócił, prawda?
Nie wiedział czy Eve sobie żartuje czy mówi poważnie o wypadku przy którym trybiki w głowie mogły jej się poprzestawiać. Zdał sobie kolejny raz sprawę, że mimo ich wielu rozmów i wymienionych wiadomości w ogóle nie mają pojęcia o drugim człowieku. Jakby byli dla siebie obcymi ludźmi spotykającymi się od czasu do czasu na mitingach dla anonimowych alkoholików. Neil miał z tego powodu wyrzuty sumienia. Kiedyś chciał być głową tej rodziny, a wyszło na to, że się od niej odciął. Wystarczyła jedna tragedia, by zmienić Paxtona w nieco bezdusznego faceta chodzącego swoimi ścieżkami. Westchnął cicho łapiąc się dłonią za głowę.
- Ostatnio? Mam wrażenie, że to trwa już nazbyt długo. - Stwierdził kiedy wrócił z powrotem do pokoju. Neil rzadko się czymś przejmował. Wierzył, że co ma być to będzie i nie warto brać do serca problemów na które nie ma się wpływu. Jedyną osobą za którą poszedłby w ogień była właśnie Eve i choć tego nie okazywał to kochał ją całym swoim sercem. Nie informował jej o wielu problemach i nie jednokrotnie przechodziło go dziwne wrażenie, że siostra oddaje mu tym samym.
- A teraz jedz. Smacznego. - Rzucił krótko otwierając pudełko z parującą od ciepła pizzą. Był głodny, ale rzucanie się jak pies na kiełbasę po kawałek soczystego trójkącika mogłoby mało kulturalnie. Poza tym ona potrzebowała więcej węglowodanów. Wyglądała jak te wszystkie strachy na wróblew upiornych filmach. Brakowało jej jedynie kapelusza o siana spod rękawa.
- Wiem, wiem. - Kiwnął głową przypominając sobie ich wymianę zdań sprzed kilku miesięcy. Będzie musiał zainwestować w notatnik na takie informacje. Ponownie poczuł wstyd i ukłucie w sercu. Był cholernie okropnym bratem. - Jeśli to problem to zrozumiem. Spróbuje sam go podszkolić z pomocą tutoriali na YouTube. - Uśmiechnął się delikatnie i łagodnie. Nie chciał zabierać siostrze czasu. Wiedział ile na co dzień ma zajęć, a nauka dodatkowego psa może sprawiać problemy w już i tak napiętym grafiku. - Trybika? - Czy powinien jej mówić w jaki sposób zyskał nowego towarzysza? Wrócił tutaj by zacząć wszystko od nowa, a jeśli ponownie zacznie kłamać nigdy nie zazna spokoju ducha. - W Sydney pracowałem dla jednego gościa, który skończył z dziurą w głowie. Kilka dni przed śmiercią dostał malucha, a ja nie wiedząc co z nim zrobić zabrałem go ze sobą. - Powiedział to tak jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. Przygarnięcie psiaka od jakiegoś ciemnego typa. Tak właśnie wyglądało jego życie przez ostatnie pięć lat i chyba nadszedł idealny moment żeby przebić tą cudowną różową bańkę mydlaną. Nie wspominał nic wcześniej. Wiedział, że Eve nie będzie popierać jego wszystkich wyborów, a tym bardziej tych najbardziej niebezpiecznych.
- Ty też masz przed sobą kawał życia. Masz szanse założyć rodzinę, szczęśliwy związek, dom czy plan podróży po świecie. - Powiedział ignorując fakt, że odrzuciła jego pomoc. W końcu jest dorosły i sam decyduje za siebie, a jeśli miałby wybierać to musi wybrać siostrę. Mimo wszystko. - Bądźmy jak Bonnie i Clyde, ale w tej pozytywnej wersji. Wiem, że chciałem wrócić żeby odzyskać człowieczeństwo, ale nie sądziłem, że Ty również siedzisz w tym zbyt głęboko. - Spojrzał jej prosto w oczy, a przez głowę przeszła my myśl żeby dodać jej otuchy braterskim całusem w czoło. Jednak Neil był na tyle pozbawiony uczuć, że nie potrafił ich przejawić nawet wobec swojej własnej siostry. - Damy sobie radę. - Zdobył się na złapanie jej małej dłoni w swoją większą.
- Pracuje w Shadow. Mam nadzieję, że to chwilowe, zbyt wiele ciemnych typów się tam kręci, a mam dosyć kłopotów. - Obawa przed reakcją na taką rewelacje lekko speszyła Neila, który przeniósł wzrok ze siostry na okno. Ucieczka to zawsze był jego sposób na pozbycie się problemu. Właśnie dlatego porzucił Sydney, ale miał coraz to większe wrażenie, że przeszłość go znowu doścignie.

Eve Paxton
ambitny krab
Neil Paxton
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
- Poświęcam się pracy, Neil – wyjaśniła, gdy ten wytknął, że „ostatnio” wcale nie było krótkim odcinkiem czasu a paroma miesiącami, jak nie latami. – Nie zawsze wtedy o sobie pamiętam. – Nie tylko w pracy, ale także w relacjach z innymi. Starała się wtedy nie zarzucać kogoś swoimi problemami. Starała się żyć dla kogoś niż dla siebie, bo bała się, że nie miała zbyt wiele do zaoferowania. Robiła więc wszystko co mogła, przy tym zapominając o sobie. O tym, żeby jednak pozostać sobą, co niestety wypadło jej z głowy podczas ostatniego związku. Kochała. Robiła to aż za mocno i starała się za bardzo zmienić. Wszystko byleby nie pokazać, jaka była naprawę; niewystarczająca, zbrukana, paranoiczna w kwestii mordercy siostry i zbyt przywiązana do psów.
Stanowczym tonem zakazała psom wpychania nosa w karton z pizzą. Te grzecznie odsunęły się, położyły i z tej pozycji obserwowały jedzące dwunożne istoty. Eve nie zamierzała sprzeciwiać się bratu. Sięgnęła po kawałek jedzenia i trzymając go w obu dłoniach wgryzła się w ostry kawałek, który jak zwykle opadał nieco bardziej w dół. Dopiero po jego pozbyciu się, mogła swobodnie mocno zacisnąć kawałek pizzy tak, że prawie jadła ją jak kanapkę.
- Nie. W porządku. Przeszkolę go. – Nie odmówi bratu. – Jaka to rasa? – zapytała zanim dowiedziała się, skąd szczeniak pochodził. Na początku zakodowała jego imię, które na moment ulotniło się, kiedy padły słowa o szefie z dziurą w głowie. Paxton poczuła nieprzyjemny dreszcz na plecach nie ze względu na jakiegoś trupa, ale przez myśl, że kolesiem z dziurą między oczami mógł być jej brat. – Powinnam cię zbesztać za to, że pracowałeś dla takiego człowieka.. – Jak rozumiała, tamten nie bez powodu skończył martwy. – ..ale nie jestem przykładną starszą siostrą. – Popełniała błędy, często odpływała, mówiła złe rzeczy i przede wszystkim pozostawiła brata z Sue Ann, bo sama w wieku dziewiętnastu lat zaciągnęła się do wojska, do którego pognała za chłopakiem. To nawet nie było jej marzenie. Durna się zakochała (pierwsza nastoletnia miłość) i ruszyła za Lorenzo, jak zaczarowana idiotka. – Więc tym razem ugryzę się w język powiem tylko – dobrze, że żyjesz. – Równie dobrze zamiast szefa, to Neil mógł skończyć martwy. Rozumiała to, a przynajmniej się starała tak samo, jak powoli uczyła się okazywać wobec niego więcej czułości. Przesunęła się nieco bliżej, wyciągnęła szyję i znów ucałowała brata w skroń na znak, że pomimo takiej a nie innej pracy, naprawdę cieszyła się, że do niej wrócił.
- Jak na razie daruje sobie wszelkie związki. Bycie w nich robi ze mnie.. sam wiesz. – Przynajmniej pamiętał akcję z Lorenzo. Ostatni związek Eve również nie skończył się zbyt dobrze, bo chciała być zbyt idealna. Po prostu wariowała chcąc udawać kogoś, kim nie była, dlatego wolała na razie nie pakować się w żadne poważne relacje.
- Nie uważasz, że już swoje zrobiłeś? – zapytała odnośnie sprawy Isabelle. Ona sama mogła tylko tyle, co zrobiła do tej pory. Czyli praktycznie nic poza zdobyciem akt wszystkich zbrodni tego samego sprawcy i ich analiza, z której niczego nie wyniknęło. – Nie chcę odbierać ci szansy na normalne życie. – Nie lubiła określenia normalne życie, bo żadne takie nie było, ale w tej chwili chodziło o społeczeństwo, które Neil utracił. O to, żeby zostawił pewne sprawy za sobą i zaczął żyć po swojemu. – Oboje na to zasługujemy, ale – wiem, że nie lubisz jak to mówię – ale jestem najstarsza i powinnam o nas dbać. – O siebie, jego i Isabelle. Całą trójką siedzieli w tamtym aucie. Razem z ojcem zawiedli, ale wśród rodzeństwa Eve czuła się za to wszystko najbardziej odpowiedzialna, a przynajmniej takie miała wrażenie. W końcu, jak powiedziała, była najstarsza. Powinna dawać przykład a zamiast tego siedziała w samochodzie czytając książkę i nawet nie patrząc jak młodsza siostra znika za drzwiami przydrożnej obleganej przez tłumy knajpy.
- Shadow – powtórzyła i westchnęła ciężko. – Wesołe miejsce – próbowała zażartować, ale jakoś kiepsko jej to wyszło. – Czemu akurat tam? – dopytała wbijając spojrzenie w brata, który nie chciał na nią spojrzeć. – Czy to dlatego, że do tej pory trudniłeś się w podobnych miejscach? – Domyślała się, że Neil niekoniecznie pracował w legalnej branży, ale nie miała pojęcia, jak głęboko wsiąkł w przestępczy światek. Nie mówił jej wszystkiego, ale najwyraźniej zaczął i chyba będzie musiała odwdzięczyć się mu tym samym. – Proszę, powiedź mi. Już tam nie pracujesz, więc nawet nie mam o co się złościć. – O przeszłość? Było minęło.
Ta zasada jednak nie działała w temacie Isabelle.

Neil Paxton
Ochroniarz/zbir — Shadow
31 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Kiedyś wierzył w sprawiedliwość i osądzanie. Teraz sam je wymierza robiąc z siebie sędziego.
Ale ogółem to fajny chłopak!
Miał ochotę palnąć sobie w łeb. Myślał ostatnimi czasy wyłącznie o sobie zapominając o tym, że przecież siostra przeżywała zupełnie to samo co on jak nie i więcej. To Neil wyjechał zostawiając ją praktycznie samą z tym całym gównem. Fakt, że to ona zaciągnęła się najpierw do wojska nic nie zmieniał. Czuł się winny, a teraz jeszcze bardziej. Nie powinien jej atakować takimi słowami nawet jeśli chciał żeby wyszły w jak najlepszej intencji. Kolejny raz zrozumiał, że nie potrafili z Eve rozmawiać na poważne tematy w cztery oczy. Przez telefon jeszcze im to jakoś wychodziło. Może trochę kulawo, ale przynajmniej od czasu do czasy któreś z nich rzuciło żartem dla rozładowania atmosfery. Teraz było inaczej. Jego powrót nie ucieszył siostry. Neil nie spodziewał się wylewu uczuć, ale myślał, że chociaż przez chwilę zaszczyci go miłością i jakimś zainteresowaniem. Że pójdą na spacer, może do kawiarni, a może nawet znajdą czas na chwilę się rozerwać w jakimś lunaparku. Wymagał jednak zbyt wiele. Ciągle zapominał o tym, że ten cień przeszłości prześladuje i ją, a nie tylko jego.
Przestał zwracać uwagę na psy. Młodszy Paxton miał dobre serce i bez zawahania podzieliłby się z psami choćby piętką od pizzy. Siostra miała jednak swoje zasady, a on nie zamierzał ich łamać. Nie komentował również tempa przeżuwania jedzenia przez Eve.
- Dzięki. - Odparł na wieść o tym, że jednak zajmie się Trybikiem. Głupie imię, ale innego nie potrafił wymyślić choć nawet specjalnie złamał własny regulamin i zalogował się ze swojego IP na google żeby sprawdzić znane imiona dla czworonogów. Żadne mu nie przypasowało. - To jakiś mieszaniec. Ma coś z Terriera, ale i jakiegoś karłowatego labradora. Ale jest uroczy! - Dodał żeby przypadkiem siostra nie miała ochoty się rozmyślić. Wiedział, że przeszłość psa, a tym bardziej genetyka jest ważna. Miał kiedyś do czynienia z hodowcą, który bardziej od swojej rodziny kochał zwierzęta.
- Byłaś, a raczej nadal jesteś najlepszą siostrą na świecie. - Powiedział z uśmiechem na twarzy. Może nie okazywali sobie zbyt wiele miłości, być może nie zachowywali się jak prawdziwe rodzeństwo z krwi i kości, ale jeden mógł zawsze liczyć na drugiego. Bez względu na okoliczności. Odwzajemnił całusa w skroń wgryzając się w pizzę. Dawno nie miał w ustach nic ciepłego. Nawet herbatę pijał zimną, a teraz przyszło mu pić schłodzoną whiskey.
- Chyba oboje mamy jakieś problemy w zawieraniu poważniejszych znajomości. - Odburknął próbując znaleźć w pamięci jakiś swój ostatni związek, który miał zalążki na coś ważniejszego. Na próżno. Nawet kiedy w Sydney sypiał z jakąś przypadkową kobietą to szybko o tym zapominał. Zamknął się w swojej skorupie i tak tkwił w tym do dzisiaj.
- Nie wiem już co znaczy posiadanie normalnego życia. Ciągle gdzieś pędzimy, uciekamy od przeszłości chcąc zapomnieć, ale ta przeszłość nas dogania. Nie wiem czy znalezienie mordercy przyniesie nam ulgę, ale trzeba spróbować. Mogę przynieść wszystko to co mam od ludzi z Sydney. Może razem do czegoś dojdziemy. - To nie była propozycja ani pytanie. Po prostu tak zrobi. Musiał mówić szybko i zwinie żeby Eve przypadkiem mu nie przerwała i znowu nie zaczęła gadki o tym, że jest starsza i powinno się jej słuchać. Kiedy Neil był dzieckiem często czytał Trzech Muszkieterów. Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. Z trzech zostało dwóch, ale dewiza nie zmieniła się ani o trochę! Miał zamiar wspierać siostrę na dobre i na złe.
- Jestem zagubiony od powrotu do Lorne Bay. Shadow wyciągnęło rękę, a ja ją uścisnąłem. Chociaż na chwilę, muszę stanąć na nogi. - Chciał żeby zrozumiała jego decyzję. - Nie robię tam nic złego. Wpuszczam i wypuszczam ludzi. - Wzruszył ramionami chcąc chociaż na chwilę dodać siostrze otuchy. A potem westchnął. Wiedział, że Eve nie odpuści. - W Sydney próbowałem wszystkiego żeby odnaleźć zabójcę Isabelle. Dosłownie wszystkiego. Ja dla kogoś wymuszałem zeznania, a oni mi płacili informacjami. Gość jest nieuchwytny. Tak jakby znał każdy krok policji, więc musiałem walczyć bez glin. Na własną rękę. - Dopowiedział bez większych szczegółów. Jeśli będzie chciała sama dopyta. Neil nikogo nie zabił, ale wiele osób krzywdził. Nie tylko fizycznie.

Eve Paxton
ambitny krab
Neil Paxton
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
Kiwnęła głową przyjmując do wiadomości, z jakim psem przyjdzie jej się zmierzyć i zarazem uznała, że jeżeli rzeczywiście miał coś z Terriera, to szkolenie powinno pójść gładko. Nie wszystkie psy się do tego nadawały. Wynikało to z genetyki oraz ich charakteru. Nawet psy z góry uznawane za te szkoleniowe nie zawsze musiały się nadawać, bo miały koncentrację dziecka z ADHD. Wszystko okazywało się dopiero podczas tresury, ale w duchu Eve czuła, że z psa brata dałoby się coś wyrzeźbić. Możliwe, że podczas tresury przekroczy pewne kompetencje typowego domowego pupila, ale dobrze, żeby czworonogów Neila umiał coś więcej. Tak na wszelki wypadek.
Uśmiechnęła się nieco blado słysząc komplement na swój temat. Nie nazwałaby się dobrą siostrą. Mogłaby być o wiele lepsza, ale podjęła w życiu parę kiepskich decyzji, które wpłynęły na jej relacje z bratem. Cała rodzina i ich historia sprawiła, że nawet głupie ciepłe gesty, jak przytulenie lub całus w skroń wydawały się dziwne. Wszystko przez to, że nie mieli tego po zaginięciu Isabelle. Każdy z nich zamknął się w swojej własnej bańce poczucia winy, potem matka wyjechała zostawiając ich na pastwę losu a ojciec zabił się, nawet nie myśląc, jak to wpłynie na pozostałe dzieci. Byli egoistami i tak się zachowywali, do czego Eve doszła całkiem niedawno. Właściwie docierało to do niej przez wiele lat, kiedy podczas poznawania nowych osób okazywało się, że nawet zwykły znajomy może być czulszy od rodziny (A tak nie powinno być. Powinno się polegać na rodzinie, na której jednak swego czasu mocno się zawiedli).
- Posrana z nas rodzinka. – Zaśmiała się gorzko mówiąc coś, o czy oboje doskonale wiedzieli. Możliwe, że gdyby nie śmierć Isabelle, wszystko potoczyłoby się inaczej a Eve już teraz miałaby gromadkę dzieci i super męża, na którego mogłaby psioczyć bratu. Ich życie, charaktery i podejście do świata byłoby zupełnie inne; ale gdybanie nie miało sensu. Byli jacy byli i musieli żyć ze swym spaczonym podejściem do niektórych spraw.
- Czasami chcę wierzyć, że nie robię tego tylko dla siebie. Dla nas. – Że złapanie mordercy nie dotyczy tylko ich i Isabelle. – Jest tyle rodzin, które też cierpią lub dopiero będą, bo ten.. – Zacisnęła szczękę nie odnajdując w głowie odpowiedniego określenia na tego skurwysyna. – ..on wciąż chodzi na wolności i zabija małe dziewczynki. To mi nie daje spokoju. – Nie tylko strata siostry, ale też fakt, że facet robił to dalej. – W porządku. Porównajmy notatki. – Przytaknęła zgadzając się na propozycję brata. Była gotowa spotkać się z nim i odgrzebać wszystkie akta dziewczynek, które do tej pory zdobyła, a jakie trzymała w pudełku pod łóżkiem w sypialni. Nikt i tak tam nie grzebał a ona chciała mieć wszystko pod ręką.
- To dlatego tak rzadko dzwoniłeś? – dopytała słysząc o tym, co robił w Sydney. Być może obawiał się reakcji Eve albo nie chciał jej w to mieszać, przez co jeszcze bardziej zepsuł się kontakt między nimi. – Cholera.. – szepnęła patrząc gdzieś w bok i nagle opróżniła całą zawartość swojej szklanki. – Przepraszam. Gdybym zorientowała się wcześniej, może bym ci na to nie pozwoliła. Może.. – Sama nie wiedziała co mogłaby zrobić, żeby brat dalej w to nie brnął. – Chciałabym cię od tego uchronić. Od tego co zrobiłeś i.. nie mam ci za złe. Ani cię nie oceniam. – Momentami moralność była przereklamowana. – Po prostu żałuje, że musiałeś tak postępować. – Z czym on sam na pewno nie czuł się dobrze. – Wiesz, to ironicznie zabawne, bo ludzie myślą, że skoro współpracuje ze służbami i byłam w armii to jestem bohaterką narodu. Mają mnie za świętą albo coś. – Że jak tylko zobaczy zbrodnię to od razu poleci z tym na policję. – Tylko, że to nie prawda. Z większością policjantów nawet się nie lubię. Po prostu robię swoje. Pracuje z psami i tyle. Nie czuje się odpowiedzialna za całe społeczeństwo, za ich ochronę, bo kiedy trzeba było nam pomóc – nikt tego nie zrobił. – Nie była matką Teresą ani bohaterką łapiącą złoczyńców, których potem wrzucała do paki. – A kiedy myślę o gnidzie, która zabiła Isabelle, wyobrażam sobie rzeczy, do których wstyd się przyznać. - O tym, że gdyby kiedykolwiek go złapała.. gdyby miała okazję stanąć z nim twarzą w twarz, to by mu tę mordę wyrwała. Zrobiłaby mu okropne rzeczy, a potem zabiła, chociaż uważała to za zbyt łaskawy wyrok.

Neil Paxton
Ochroniarz/zbir — Shadow
31 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Kiedyś wierzył w sprawiedliwość i osądzanie. Teraz sam je wymierza robiąc z siebie sędziego.
Ale ogółem to fajny chłopak!
Powiadają, że rodziny się nie wybiera. Przynajmniej wielokrotnie to słyszał od swoich znajomych i przyjaciół kiedy chciał się wyżalić. Mimo tego co przeszedł nie zamieniłby siostry na żadną inną. Ona mogła myśleć że jest inaczej, że zawiodła swojego młodszego brata, ale Neil zdawał sobie sprawę że zawsze dawała z siebie wszystko. To on nie doceniał tego co Eve dla niego robiła, uciekał z domu buntował się, nie potrafił normalnie rozmawiać. Zawsze znalazł wytłumaczenie dla swoich błędów, zbyt nadgorliwego zachowania, pyskowania. Mówił, że to wspomnienia z dzieciństwa stworzyły go takim jakim jest obecnie. Ale dopiero w Sydney zrozumiał, że wiele rodzin przechodzi tragedię i żyją dalej. Z dnia na dzień próbują prowadzić normalną egzystencję. Kochają się, wspierają, darzą siebie słowem wsparcia. Za to on jedyne co podarował siostrze to ucieczkę na drugi koniec kraju, telefony raz w tygodniu i pięć sms-ów miesięcznie. Uciekał, bo w tej ucieczce widział rozwiązanie problemów całego świata. Nie próbował zrozumieć tego, że ona również cierpiała i próbowała ułożyć sobie jakoś życie. Podporządkowała je wyłącznie mordercy małych dziewczynek. Naeil nie potrafił tego docenić, grał we własną grę, prowadził swoją własną rozgrywkę, która nie dostarczyła mu ukojenia, a jedynie dodatkowe rozżalenie.
Może pora żeby stać się normalną rodziną? Przestańmy udawać, zacznijmy się poznawać na nowo, bądźmy dla siebie wsparciem. Jak prawdziwe rodzeństwo. - Nie chciał już być posraną rodzinką. Czy nie wrócił tutaj również dla niej? Przecież wielokrotnie sobie powtarzał że wraca do miasta żeby zacząć wszystko od nowa. Może pora skończyć z tym utrzymaniem uczuć w sobie zamykaniem się na wszystkich, tłumaczeniem innym że przecież tak musi być. Miał tu rodzinę i choć przedstawiała się ona jako jedna osoba to warto było o to walczyć. Chciał stać się lepszym bratem. Takim do którego można zadzwonić o każdej porze dnia i nocy. Takim na którego zawsze można polegać.
- Zdaje sobie sprawę z tego co możesz czuć. Masz zbyt dobre serce żeby zamknąć się na ból innych. - Powiedział obejmując Eve ramieniem. Zawsze podziwiał siostrę i jej determinację. W jej oczach widział teraz to samo co przed kilkoma laty. I mimo że w środku czuł wewnętrzny niepokój, to wierzył że im obu uda się odnaleźć gdzieś prawdę.
- Nie dzwoniłem, bo mój mózg sobie ubzdurał, że nie mogę Cię narażać. Byłem totalnym idiotą i nie wiem.. - Pokręcił głową, bo wiedział w głębi duszy, że zawalił na całej linii i nikogo nie może za to winić. - Nie możesz się obwiniać. Byłem dorosły i wiedziałem co robię, w każdej chwili przecież mogłem to przerwać ale tego nie zrobiłem. Wierzyłem że w każdy mój ruch to szansa na lepsze zmiany. Gdybym mógł cofnąć czas.. - Ale nie mógł, a teraz tkwią w tym całym bagnie razem. Oboje z tyłu głowy mają to jedne wspomnienie z dzieciństwa, które zmieniło ich życie na zawsze. A Ci którzy powinni ich wspierać odeszli, bo sami nie potrafili sobie pomóc. - Co będzie jeśli go znajdziemy? Czy poczujemy się lepiej widząc go za kratami? Czy przestaniemy budzić się z myślą, że to powinno spotkać któregoś z nas? - spytał, bo miał wiele wątpliwości. Nie dlatego że nie chciał nadal w to brnąć, ale dlatego że nie chciał żeby jego siostra znowu pogrążyła się w chaosie. To on zrobił więcej złego niż ona, a bycie młodszym bratem wcale nie zwalniało go z tego że przejąć obowiązki i kontrolę nad tym całym bagnem. Chciał żeby siostra wreszcie ułożyła sobie życie i przestała się zadręczać. Spojrzał jej prosto w oczy z delikatnym uśmiechem na twarzy. Tęsknił za nią i dopiero teraz zdał sobie z tego sprawę. Jeśli jedynym rozwiązaniem na odzyskanie jej będzie znalezienie mordercy ich siostry to on jest gotów na poświęcenie.
- Znajdźmy go i zamknijmy wreszcie tę sprawę. - Dodał biorąc do ręki lekko zimny kawałek pizzy.

Eve Paxton
ambitny krab
Neil Paxton
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
- Bycie normalnym, to chyba nie nasza działka. – Posłała mu smutny, acz lekko rozbawiony uśmiech. Stało się. Byli jacy byli i w tej chwili normalność wydawałaby się nijaka. Nie tylko przez mordercę siostry, ale także przez ich charaktery. Uciekali od życia na swój własny sposób i poddali się potrzebie znalezienia tamtego faceta, a jednak nie zrobili tego samego co ojciec. Byli silni, nadawali się do tego konkretnego życia i być może w którymś momencie zrozumieją, że tak właśnie miało być. – Ale jestem za. – Nie wzbraniała się przed poprawą relacji z bratem. Chciała tego, a nawet potrzebowała, bo z każdym rokiem czuła, że robiła się bardziej samotna. Walczyła w pojedynkę z czymś, do czego potrzebowała wsparcia. Neil również. Nic więc nie stało na przeszkodzie, żeby zrobili to razem jednocześnie poprawiając relacje między sobą, bez zamykania się we własnym poczuciu wini, smutku i żalu do świata.
- Może gdyby siostra kopnęła cię w dupę, to byś sobie darował? – wtrąciła odrobinę markotnie, ale częściowo rozumiała, że tę konkretną drogę mieli przejść oddzielnie. W życiu tak już bywało, że nie dało się dzielić każdego aspektu życia lub nawet paru lat. Najwyraźniej oni tego potrzebowało, a konkretniej Neil, który postanowił wyjechać do Sydney i załatwić sprawę po swojemu. Szkoda tylko, że nie zrobił tego, co chciał naprawdę. – Nie cofniemy go, Neil. Masz jednak rację, że możemy naprawić to co mamy, a raczej powinniśmy mieć. – Mieli siebie. Może też matkę, ale żadne z nich się do niej nie odzywało, nawet jeśli czasem Eve zdarzyło się przypadkowo włączyć kanał, na którym leciał program ich rodzicieli żyjącej teraz pod panieńskim nazwiskiem. Mimo wszystko, dla Eve ta kobieta umarła i właśnie tak o niej mówiła – w czasie przeszłym. Mieli więc tylko siebie, więc nie mogli tego znów schrzanić.
- Poczucie winy pozostanie – stwierdziła, bo tego była pewna. Chociaż może kiedyś dojrzeją do tego, żeby sobie wybaczyć? – Jednak czuje w środku, że będzie mi lepiej ze świadomością, że ten skurwiel już nigdy nikogo nie skrzywdzi. – Czy znajdzie się za kratami, czy umrze podczas pościgu przez policję. Eve chciała tylko wiedzieć, mieć tę stuprocentową pewność, że już nigdy nie dotknie żadnego dziecka.
Wyprostowała się i spojrzała na brata uznając, że nie potrzebował on potwierdzenia ani przytaknięcia. Była za – znaleźć i zamknąć sprawę. Tego oboje potrzebowali i musieli to zrobić.
- I nadróbmy zaległy czas. – Posłała mu delikatny uśmiech i również wzięła się za jedzenie pizzy, którą popiła kolejną porcją whisky.
Spędzili tak razem jeszcze godzinę albo dwie rozmawiając gównie o pracy. Eve opowiedziała, co wydarzyło się w miasteczku (który sąsiad umarł, a który wciąż kłócił się ze szwagrem o ziemię) i wypytała brata o niektóry szczegóły życia w Sydney. Przez całą rozmowę starsza Paxton starała się nie wracać do tematu Isabelle i jej mordercy. To był czas dla rodzeństwa, czego zamierzała się trzymać aż do samego końca (nie licząc ewentualnego ustalenia, kiedy spotkają się, żeby „porównać notatki”).

z/tx2

Neil Paxton
ODPOWIEDZ