– Trochę cię już znam, więc wiedziałem, co zabrać. – powiedział wesoło i delikatnie szturchnął przyjaciółkę w bok. Poza tym, podczas całej ich znajomości mieli niezliczone okazje do tego, by grać w Uno i Lan naprawdę lubił ich własne zasady, bo były o wiele bardziej ciekawe niż te podstawowe. Birdie była jedną z nielicznych osób, z którymi grał w planszówki i chyba można było to dorzucić do ich rytuałów, których nie chciał dzielić z nikim innym.
– Przyznaj się, że po prostu chcesz przy mnie poleżeć. – mruknął, unosząc brew.
– W sumie sam tak uważam, naprawdę dobrze cię widzieć. – dodał, uśmiechając się szeroko. W dniach, w których się nie widzieli naprawdę mu jej brakowało, więc cieszył się na dzisiejsze spotkanie jak małe dziecko. W przeszłości, gdy skończył studia, a Birdie zostało jeszcze trochę do uzyskania dyplomu, z niecierpliwością wyglądał każdego kolejnego spotkania i jej powrotu do Lorne Bay, bo kobieta zastępowała mu siostrę bliźniaczkę, której nie miał już od naprawdę wielu lat.
– No więc, sama sobie dałaś odpowiedź na to pytanie. – powiedział wesoło i spojrzał na przyjaciółkę. Wziął sobie kilka frytek, wpakował je sobie do ust, a potem sięgnął po shake’a i wypił praktycznie połowę jego zawartości. Odstawił opakowanie, a słysząc kolejne słowa przyjaciółki, pokręcił przecząco głową. Znów nie zgadzał się z tym, co mówiła.
– Nie myli się ten, kto robi wszystko dokładnie i kilka razy sprawdza, czy wszystko ma sens. – przedstawił swój punkt widzenia. Miał świadomość, że na początku pracy zdarzaly się pomyłki i on sam również przeszedł przez ten etap, jednak był zdania, że nie można pobłażać i klepać nikogo po plecach, bo takie zachowanie sprawi, że dana osoba się niczego nie nauczy.
Uśmiechnął się szeroko, gdy usłyszał komplement.
– Nie przesadzaj, Maluchu. – odparł. Był zdania, że Birdie nieznacznie naginała rzeczywistość, bo wcale nie był najlepszy w tym, co robił. Musiał się jeszcze wiele nauczyć, by otworzyć swoją firmę i by świadczyć usługi innym.
– Skoro gadamy już o pracy, to… sluchaj, nie chcesz któregoś dnia przejechać się ze mną do Kurandy żeby podpatrzeć rozwiązanie w jednym z hoteli? Mam problem z ulokowaniem słupów na parkingu. – poprosił. Co prawda mógłby zapytać swojej narzeczonej, ale Birdie już tyle razy towarzyszyła mu w takich eskapadach, że po prostu wiedziała, na co zwracać uwagę.
Popatrzył na jej rękę i delikatnie dotknął miejsca, w które ugryzł ją chłopiec.
– Może powinnaś iść z tym do lekarza? W sensie nie wiem, gdzieś czytałem, że po ugryzieniu dają zastrzyki przeciwtężcowe. – powiedział, a w jego głosie można było usłyszeć, że się naprawdę przejął. Nie podobało mu się to, że zabrała rękę, ale już nic nie mógł na to poradzić.
Birdie Heaney