Hope will show your smile again
: 01 paź 2021, 16:38
Był pożar, wraz z kolegą wyciągał z płonącego domu rodzinę. Kiedy wracał po kolejną osobę wszystko się urwało. Poczuł ciężar, chyba coś go przygniotło. Potem była ciemność, która trwała wieki…
Szedł na akcję z ciężkim sercem. Rozumiał dlaczego nie udała się wycieczka, nie miał za złe odwołania jej, a jednak czuł ogromny smutek. Nie miał jak porozmawiać z Autumn o tym twarzą w twarz, a potem ta akcja.
Nie pamiętał jak koledzy go wynieśli, ani gdy zabrano go karetką do szpitala. Długo nie odzyskiwał przytomności, a gdy ta wracała, pamiętał białe ściany i mnóstwo światła. Nawet ból nie był tak dotkliwy, ale pewnie dlatego, że dostał coś na niego. Były jakieś badania, wizyty, ale nie do końca rozumiał, co się dzieje. Słyszał pojedyncze słowa, ale dopiero po jakimś czasie był w stanie poskładać je w sensowne zdania. Gdy przytomność wracała na dłużej, zaczęto wpuszczać na jakiś czas gości. Rozmowa nie była możliwa, ale Cam czuł obecność bliskich.
W końcu poczuł się na tyle dobrze, by móc porozmawiać, krótko, ale jednak. Nie żartował, mówił mało, ale można było nawiązać z nim kontakt. Dowiedział się, że tamta rodzina przeżyła, to było najważniejsze.
Cam ciągle przyjmował środki przeciwbólowe, był więc trochę otumaniony, ale najważniejsze było to, że nie miał poważnych urazów. Miał złamanie i pęknięcia, ale nic, co by zagrażało życiu. Wyliże się z tego, tylko będzie musiał poczekać jakiś czas.
Co było jeszcze istotne, to fakt, iż z jego głową było wszystko dobrze. Nie działo się nic złego, co mogłoby martwić jego i najbliższych.
Tamtego dna leżał z zamkniętymi oczami. Słuchał tylko, kto przychodzi, bo nie ze wszystkimi miał siłę i chęć rozmawiać. Poznawszy po głosie odwiedzającego, decydował co robić. I znów usłyszał, że ktoś idzie. Osoba nie odzywała się jeszcze, więc nie wiedział kto wszedł na salę. Czekał. Może udając, że śpi dowie się czegoś ciekawego? Kilka osób już się wyżaliło przy jego łóżku. Czasem mówili coś, czego by pewnie nie usłyszał normalnie. Bywa…
autumn goldsworthy
Szedł na akcję z ciężkim sercem. Rozumiał dlaczego nie udała się wycieczka, nie miał za złe odwołania jej, a jednak czuł ogromny smutek. Nie miał jak porozmawiać z Autumn o tym twarzą w twarz, a potem ta akcja.
Nie pamiętał jak koledzy go wynieśli, ani gdy zabrano go karetką do szpitala. Długo nie odzyskiwał przytomności, a gdy ta wracała, pamiętał białe ściany i mnóstwo światła. Nawet ból nie był tak dotkliwy, ale pewnie dlatego, że dostał coś na niego. Były jakieś badania, wizyty, ale nie do końca rozumiał, co się dzieje. Słyszał pojedyncze słowa, ale dopiero po jakimś czasie był w stanie poskładać je w sensowne zdania. Gdy przytomność wracała na dłużej, zaczęto wpuszczać na jakiś czas gości. Rozmowa nie była możliwa, ale Cam czuł obecność bliskich.
W końcu poczuł się na tyle dobrze, by móc porozmawiać, krótko, ale jednak. Nie żartował, mówił mało, ale można było nawiązać z nim kontakt. Dowiedział się, że tamta rodzina przeżyła, to było najważniejsze.
Cam ciągle przyjmował środki przeciwbólowe, był więc trochę otumaniony, ale najważniejsze było to, że nie miał poważnych urazów. Miał złamanie i pęknięcia, ale nic, co by zagrażało życiu. Wyliże się z tego, tylko będzie musiał poczekać jakiś czas.
Co było jeszcze istotne, to fakt, iż z jego głową było wszystko dobrze. Nie działo się nic złego, co mogłoby martwić jego i najbliższych.
Tamtego dna leżał z zamkniętymi oczami. Słuchał tylko, kto przychodzi, bo nie ze wszystkimi miał siłę i chęć rozmawiać. Poznawszy po głosie odwiedzającego, decydował co robić. I znów usłyszał, że ktoś idzie. Osoba nie odzywała się jeszcze, więc nie wiedział kto wszedł na salę. Czekał. Może udając, że śpi dowie się czegoś ciekawego? Kilka osób już się wyżaliło przy jego łóżku. Czasem mówili coś, czego by pewnie nie usłyszał normalnie. Bywa…
autumn goldsworthy