: 06 lis 2021, 22:15
Gdzieś w środku czuła, że ze swoimi sto siedemdziesięcioma dwoma centymetrami wzrostu oraz zawrotnymi pięćdziesięcioma pięcioma kilogramami wagi zapewne miałaby pewne problemy w starciu z jadem tajpana, nawet jeśli dokładnie wiedziała jak zachowywać się po podobnym wydarzeniu, a wszystkie znane jej podręczniki optymistycznie zakładały, że jad potrzebuje całych czterdziestu pięciu minut aby rozpocząć swoje działanie. Nie podjęła jednak tego tematu, nie czując się na siłach aby analizować każdy możliwy przypadek, jaki mógł mieć miejsce w jej pracy. To nie był odpowiedni ku temu czas, zwłaszcza teraz, gdy jej ciało przeszył dreszcz wędrujący tuż pod dłonią towarzysza sunącą po jej plecach, a myśli uporczywie gnały w jednym kierunku, nie pozwalając skupić się na kolejnych słowach. Ciche westchnienie satysfakcji wyrwało się gdzieś spomiędzy jej warg gdy ten odpowiedział na jej, jakże subtelne, próby przekonania go do swoich racji. Do tej pory, w swojej jakże krótkiej związkowej historii, nie zaznała nigdy podobnego przyciągania; aż tak silnej chęci aby trwać w czyichś ramionach niezależnie od okoliczności, a ten fakt zapewne wpływał na to, iż niezwykle łatwo zapominała się w jego objęciach. Zupełnie jakby ktoś zabrał jej te ostatnie resztki rozsądku, choć tego nigdy nie posiadała zbyt wiele. Smukłe palce zatańczyły nawet niebezpiecznie blisko pierwszych guzików jego koszuli gdy zatracali się w kolejnych pocałunkach, nim jednak zdążyła cokolwiek z nimi począć alarm oraz swąd dymu wyrwały ich z miłosnych obmacywań.
Zaskoczenie prześlizgnęło się przez twarzyczkę panny Clark.
- Przecież nawet nie miałam jak! - Odpowiedziała z paniką w głosie, a brązowe oczęta przez chwilę wędrowały między buzią towarzysza a dymem ulatującym z okna szkoły gotowania… Cóż, zanosiło się na to, iż więcej tego miejsca nie odwiedzą. Nim jednak zdążyła w jakikolwiek sposób zareagować, już siedziała w swoim samochodzie, o zgrozo, na siedzeniu pasażera. Nie, żeby uważała Jeba za złego kierowcę (choć do tej pory nie miała okazji z nim nigdzie jechać), zwyczajnie stary Ford był jej oczkiem w głowie… Które wymagało fachowej ręki, aby nie rozkraczyć się kilka przecznic dalej. - Włącz światła dopiero za rogiem… - Bo tak zrobili by w każdym filmie, jakie zwykł wieczorami oglądać jej ojciec. I była pewna, że miało to jakiś sens. - I jak już masz jechać moim autem to uważaj, skrzynia biegów czasem się przycina, a hamulec łapie dopiero od połowy. - Uprzedziła posyłając mu spojrzenie z kategorii tych niewinnych, zupełnie jakby jeszcze kilka dni temu nie upierała się w wiadomościach, że jej samochód nie posiada żadnych, choćby najmniejszych wad. Ups.
Brązowe oczęta co jakiś czas wędrowały za tylną szybę, zupełnie jakby chciała się upewnić, że nikt nie siedzi im na ogonie… Nawet jeśli taka myśl wydawała jej się niezwykle abstrakcyjna. Mięśnie dziewczęcia rozluźniły się dopiero, kiedy śmiech jej mężczyzny wybrzmiał w kabinie pickupa. I ona się roześmiała, czując jak napięcie przyjemnie schodzi z jej ciała, a brązowe tęczówki powędrowały w kierunku jego buzi. - Szkoda, że nie wzięliśmy ze sobą pianek… Lubisz pianki? - Rozbawienie wybrzmiewało w jej głosie, gdy bezwiednie przesunęła się na samochodowej kanapie tak, aby siedzieć bliżej swojej, jakże gorącej randki. Pewnym był fakt, że to spotkanie zapamięta na długo, nigdy wcześniej nie mając okazji przypadkiem czegoś podpalić, zwłaszcza w tak wyśmienitym towarzystwie.
Audrey przeciągnęła się niczym kotka, wygodniej rozsiadając się na kanapie jej Forda.
- Skoro będziemy teraz spędzać ze sobą więcej czasu… - Zaczęła, pomijając jednak wszelkie jeśli czy kiedy - ten fakt zwyczajnie wydawał jej się jasny niczym australijskie słońce w samo południe. Czuła, że przyciąganie nie było jednostronne; że nie potrafił zabrać od niej swoich rąk, a w niebieskim spojrzeniu widziała, że mu zależało… I to wszystko sprawiło, że gdzieś w środku wyrosła w niej pewność, że nie będzie to ich ostatnie spotkanie. - Czy jest coś, o czym na wszelki wypadek powinnam o panu wiedzieć, panie Ashworth? Po za niechęcią do martwego drobiu i ciągotkami do piromanii, oczywiście. - Spytała, a szeroki uśmiech w jaki ułożyły się pełne wargi miał być zapewnieniem, iż żarcik był zupełnie niewinny. A ona zwyczajnie nie potrafiła go przepuścić. Brązowe oczęta błyszczały zauroczeniem gdy miękko, nienachalnie przyglądała się jego profilowi, a smukła dłoń powędrowała w kierunku jego dłoni, tej której nie trzymał na kierownicy, by nieśmiało spleść się z jego palcami. - Nie chcę jeszcze jechać do domu… - Dodała nieco ciszej, niemal proszącym tonem głosu i spojrzeniem ciągle utkwionym w jego buzi. Nie chciała, aby dzisiejszy wieczór dobiegł końca, zwyczajnie zbyt dobrze czując się w jego towarzystwie. A zwłaszcza aby kończył się przedwcześnie w skutek jednego, niewielkiego wypadku z palnikami... Noc była w końcu jeszcze młoda, czyż nie?
Jebbediah Ashworth
Zaskoczenie prześlizgnęło się przez twarzyczkę panny Clark.
- Przecież nawet nie miałam jak! - Odpowiedziała z paniką w głosie, a brązowe oczęta przez chwilę wędrowały między buzią towarzysza a dymem ulatującym z okna szkoły gotowania… Cóż, zanosiło się na to, iż więcej tego miejsca nie odwiedzą. Nim jednak zdążyła w jakikolwiek sposób zareagować, już siedziała w swoim samochodzie, o zgrozo, na siedzeniu pasażera. Nie, żeby uważała Jeba za złego kierowcę (choć do tej pory nie miała okazji z nim nigdzie jechać), zwyczajnie stary Ford był jej oczkiem w głowie… Które wymagało fachowej ręki, aby nie rozkraczyć się kilka przecznic dalej. - Włącz światła dopiero za rogiem… - Bo tak zrobili by w każdym filmie, jakie zwykł wieczorami oglądać jej ojciec. I była pewna, że miało to jakiś sens. - I jak już masz jechać moim autem to uważaj, skrzynia biegów czasem się przycina, a hamulec łapie dopiero od połowy. - Uprzedziła posyłając mu spojrzenie z kategorii tych niewinnych, zupełnie jakby jeszcze kilka dni temu nie upierała się w wiadomościach, że jej samochód nie posiada żadnych, choćby najmniejszych wad. Ups.
Brązowe oczęta co jakiś czas wędrowały za tylną szybę, zupełnie jakby chciała się upewnić, że nikt nie siedzi im na ogonie… Nawet jeśli taka myśl wydawała jej się niezwykle abstrakcyjna. Mięśnie dziewczęcia rozluźniły się dopiero, kiedy śmiech jej mężczyzny wybrzmiał w kabinie pickupa. I ona się roześmiała, czując jak napięcie przyjemnie schodzi z jej ciała, a brązowe tęczówki powędrowały w kierunku jego buzi. - Szkoda, że nie wzięliśmy ze sobą pianek… Lubisz pianki? - Rozbawienie wybrzmiewało w jej głosie, gdy bezwiednie przesunęła się na samochodowej kanapie tak, aby siedzieć bliżej swojej, jakże gorącej randki. Pewnym był fakt, że to spotkanie zapamięta na długo, nigdy wcześniej nie mając okazji przypadkiem czegoś podpalić, zwłaszcza w tak wyśmienitym towarzystwie.
Audrey przeciągnęła się niczym kotka, wygodniej rozsiadając się na kanapie jej Forda.
- Skoro będziemy teraz spędzać ze sobą więcej czasu… - Zaczęła, pomijając jednak wszelkie jeśli czy kiedy - ten fakt zwyczajnie wydawał jej się jasny niczym australijskie słońce w samo południe. Czuła, że przyciąganie nie było jednostronne; że nie potrafił zabrać od niej swoich rąk, a w niebieskim spojrzeniu widziała, że mu zależało… I to wszystko sprawiło, że gdzieś w środku wyrosła w niej pewność, że nie będzie to ich ostatnie spotkanie. - Czy jest coś, o czym na wszelki wypadek powinnam o panu wiedzieć, panie Ashworth? Po za niechęcią do martwego drobiu i ciągotkami do piromanii, oczywiście. - Spytała, a szeroki uśmiech w jaki ułożyły się pełne wargi miał być zapewnieniem, iż żarcik był zupełnie niewinny. A ona zwyczajnie nie potrafiła go przepuścić. Brązowe oczęta błyszczały zauroczeniem gdy miękko, nienachalnie przyglądała się jego profilowi, a smukła dłoń powędrowała w kierunku jego dłoni, tej której nie trzymał na kierownicy, by nieśmiało spleść się z jego palcami. - Nie chcę jeszcze jechać do domu… - Dodała nieco ciszej, niemal proszącym tonem głosu i spojrzeniem ciągle utkwionym w jego buzi. Nie chciała, aby dzisiejszy wieczór dobiegł końca, zwyczajnie zbyt dobrze czując się w jego towarzystwie. A zwłaszcza aby kończył się przedwcześnie w skutek jednego, niewielkiego wypadku z palnikami... Noc była w końcu jeszcze młoda, czyż nie?
Jebbediah Ashworth