up the east coast, what a road trip
: 30 wrz 2021, 09:55
30.
Jaguar naprawdę prowadził się jak marzenie. Obiecała i Sam, i sobie samej, że będzie prowadzić go ostrożnie, uważać na wszelkie zarysowania i dziury w nawierzchni, ale jednocześnie czuła się zawsze pewnie za kierownicą swojego już zezłomowanego pickupa, więc nie martwiła się o żadne wypadki, przynajmniej nie takie z jej winy. Tym razem obdzwoniłaby już chyba całą komendę w Lorne Bay, razem z Colem na czele, chociaż po jego ostatniej wizycie w domu Raine chyba nie mieli mieć już ze sobą kontaktu, skoro dostało się jej za to, że "nie chce go w ogóle wysłuchać", jakby miała jakiś obowiązek rozmawiania z typem, którego osoba przywoływała głównie złe wspomnienia, bo kilka miesięcy temu na imprezie okazało się, że ich związek to nawet nie jest związek, najwyżej jakieś friends with benefits. Miała też jednak Lorcana, miała siostrę prawniczkę i gdyby coś strasznego się miało zadziać z samochodem Sam, byłaby tą irytującą babą, która grozi ludziom sądami.
Lubiła z niego korzystać i chociaż lubiła też Galanis, trochę chciałaby, żeby ta nie wracała zbyt prędko, głównie ze względu na samochód. Nie trzeba jej było dwa razy powtarzać, żeby wkręciła się w wycieczkę i mniej więcej o umówionym czasie pojawiła się pod domem Laurelle, a potem już przy uchylonych szybach i wietrze we włosach, pędziły w kierunku Port Douglas, słuchając rockowej playlisty w samochodowym radiu.
- To zanim będziemy się całować, idziemy się przejść? - zatrzymała samochód przy jednym z większych parkingów - raczej nie miały robić zakupów, czy stołować się w drogich restauracjach, więc okolice szlaku wydawały się jej najlepszym pomysłem na jakiś spacer. - Mam nawet bezalkoholowe piwka na osłodę - wskazała na torbę, leżącą na tylnej kanapie, a bezalkoholowe oczywiście dlatego, że była bardzo odpowiedzialnym kierowcą, wiadomo, nie chciała sobie w prezencie urodzinowym zalatwić odebrania prawa jazdy.
Laurelle Hammond
Jaguar naprawdę prowadził się jak marzenie. Obiecała i Sam, i sobie samej, że będzie prowadzić go ostrożnie, uważać na wszelkie zarysowania i dziury w nawierzchni, ale jednocześnie czuła się zawsze pewnie za kierownicą swojego już zezłomowanego pickupa, więc nie martwiła się o żadne wypadki, przynajmniej nie takie z jej winy. Tym razem obdzwoniłaby już chyba całą komendę w Lorne Bay, razem z Colem na czele, chociaż po jego ostatniej wizycie w domu Raine chyba nie mieli mieć już ze sobą kontaktu, skoro dostało się jej za to, że "nie chce go w ogóle wysłuchać", jakby miała jakiś obowiązek rozmawiania z typem, którego osoba przywoływała głównie złe wspomnienia, bo kilka miesięcy temu na imprezie okazało się, że ich związek to nawet nie jest związek, najwyżej jakieś friends with benefits. Miała też jednak Lorcana, miała siostrę prawniczkę i gdyby coś strasznego się miało zadziać z samochodem Sam, byłaby tą irytującą babą, która grozi ludziom sądami.
Lubiła z niego korzystać i chociaż lubiła też Galanis, trochę chciałaby, żeby ta nie wracała zbyt prędko, głównie ze względu na samochód. Nie trzeba jej było dwa razy powtarzać, żeby wkręciła się w wycieczkę i mniej więcej o umówionym czasie pojawiła się pod domem Laurelle, a potem już przy uchylonych szybach i wietrze we włosach, pędziły w kierunku Port Douglas, słuchając rockowej playlisty w samochodowym radiu.
- To zanim będziemy się całować, idziemy się przejść? - zatrzymała samochód przy jednym z większych parkingów - raczej nie miały robić zakupów, czy stołować się w drogich restauracjach, więc okolice szlaku wydawały się jej najlepszym pomysłem na jakiś spacer. - Mam nawet bezalkoholowe piwka na osłodę - wskazała na torbę, leżącą na tylnej kanapie, a bezalkoholowe oczywiście dlatego, że była bardzo odpowiedzialnym kierowcą, wiadomo, nie chciała sobie w prezencie urodzinowym zalatwić odebrania prawa jazdy.
Laurelle Hammond