: 13 paź 2021, 19:11
Fuck yeah. Zoya w czymś rozdziewiczyła Sam. No i dobrze, że wyszło to z takimi pozytywnymi uczuciami, a nie jakimś hejtem, bo wtedy już nie byłoby aż tak miło. Henderson mogła być z siebie dumna, że przynajmniej jedna rzecz jej w życiu wyszła. - Masz rację - okej to było dziwne, że Sam miała rację w czymś co zachodziło o związkowe sprawy. Podejrzane. Zoya nawet nie wiedziała jak powinna na to zareagować! Totalna nowość i wcale nie piszę tu byle czego, byle napisać, bo nie mam pojęcia co chcę napisać. Nie, to się nie dzieje. - Po prostu mi płaci - zażartowała sobie, chociaż w sumie to była też prawda, no bo jej płacił, ale nie za spędzanie z nim czasu, bo Zoya nie jest dziwką, ani nawet striptizerką, tak jak jego eks, której musiał płacić za to, żeby z nią mógł porozmawiać. Soł macz fan. Oczywiście, że Logana lubiła i mogła się do tego przyznać nawet... gdyby było inaczej to nie chciałaby sie z nim widywać po pracy czy przed pracą czy nawet w trakcie pracy. Miała też jakąś tam nadzieję, że gdyby jej relacja z Loganem stała sie bardziej poważna, to Sameen może kiedyś, by go trochę też polubiła, na tyle żeby mogli się spotkać na jej 35-tych urodzinach i żeby nie było dziwnie.
- Opłacało się wziąć receptę, dawno mi się nie spało tak dobrze, w końcu mam siłę na cokolwiek - uśmiechnęła się i była pewna, że może już wracać do pracy na pełnych obrotach, przynajmniej do czasu aż tabletki będą działać. Najgorzej, że nie mogła przy nich pić alkoholu, a czasem miała ochotę na winko wieczorami. Lipa. - Krew, tarczyca, rytm serca... mam nadzieję, że puka w rytmie cha-cha - żenujący żart prowadzącego się tu teraz uaktywnia. - Co? Jezu... zabiorę Cię na badania ze sobą, zrób sobie chociaż jakieś podstawowe. - Zawsze później mogła się włamać do siedziby laboratorium i wykasować jej dane z bazy pacjentów, a dokumenty zniszczyć. Wszystko się dało zrobić. - Dobrze, to dobrze - w końcu choroby zębów też mogły być przyczyną zgonów, a jednak chyba na miejscu Sam to Henderson wolałaby umrzeć w jakiejś zajebistej strzelaninie niż od przewlekłego zapalenia dziąseł.
- Hmmm nie wiem, na pewno nie żadnej bezy ani nic takiego... chyba wolałabym prostą i nic bez ramiączek, gorset by się nie miał na czym trzymać - powiedziała nawiązując oczywiście do jej małych cycków, o których wiedział cały świat. - To kupię, ale na pogrzeb wujka - no i odłożyła tą sukienkę na bok żeby rzeczywiście ją później kupić. Taki był plan. - No nie wiem, dawno nie chodziłam w takich krzykliwych kolorach. Czuję się pewniej w czarnym - to był jej bezpieczny kolor, dlatego od razu w każdym sklepie odzieżowym kierowała się do miejsca gdzie królowała czerń. - Ooo ta jest piękna, zobacz - wyciągnęła z wieszaka czarną, oskarową sukienkę i przyłożyła ją do swojego drobnego ciałka żeby Sam mogła ocenić. - Zakładasz czasem takie kiecki na misję? - Zapytała, bo nie miała bladego pojęcia czy Sam sie wciela w jakieś role, czy raczej po prostu wchodzi i zabija.
Sameen Galanis
- Opłacało się wziąć receptę, dawno mi się nie spało tak dobrze, w końcu mam siłę na cokolwiek - uśmiechnęła się i była pewna, że może już wracać do pracy na pełnych obrotach, przynajmniej do czasu aż tabletki będą działać. Najgorzej, że nie mogła przy nich pić alkoholu, a czasem miała ochotę na winko wieczorami. Lipa. - Krew, tarczyca, rytm serca... mam nadzieję, że puka w rytmie cha-cha - żenujący żart prowadzącego się tu teraz uaktywnia. - Co? Jezu... zabiorę Cię na badania ze sobą, zrób sobie chociaż jakieś podstawowe. - Zawsze później mogła się włamać do siedziby laboratorium i wykasować jej dane z bazy pacjentów, a dokumenty zniszczyć. Wszystko się dało zrobić. - Dobrze, to dobrze - w końcu choroby zębów też mogły być przyczyną zgonów, a jednak chyba na miejscu Sam to Henderson wolałaby umrzeć w jakiejś zajebistej strzelaninie niż od przewlekłego zapalenia dziąseł.
- Hmmm nie wiem, na pewno nie żadnej bezy ani nic takiego... chyba wolałabym prostą i nic bez ramiączek, gorset by się nie miał na czym trzymać - powiedziała nawiązując oczywiście do jej małych cycków, o których wiedział cały świat. - To kupię, ale na pogrzeb wujka - no i odłożyła tą sukienkę na bok żeby rzeczywiście ją później kupić. Taki był plan. - No nie wiem, dawno nie chodziłam w takich krzykliwych kolorach. Czuję się pewniej w czarnym - to był jej bezpieczny kolor, dlatego od razu w każdym sklepie odzieżowym kierowała się do miejsca gdzie królowała czerń. - Ooo ta jest piękna, zobacz - wyciągnęła z wieszaka czarną, oskarową sukienkę i przyłożyła ją do swojego drobnego ciałka żeby Sam mogła ocenić. - Zakładasz czasem takie kiecki na misję? - Zapytała, bo nie miała bladego pojęcia czy Sam sie wciela w jakieś role, czy raczej po prostu wchodzi i zabija.
Sameen Galanis