It’s you…
: 24 wrz 2021, 23:22
Wiadomość od mężczyzny z przeszłości wyrwała ją z rzeczywistości. Sprawiła, że znów zaczęła krążyć myślami tam, gdzie nie zapuszczała się od długich lat. Korytarze pamięci obrosły kurzem, a zawiasy w drzwiach zdawały się pokryć rudą korozją od licznych zaniedbań.
Dziewczyna bała się tu przychodzić. Nie chciała patrzeć na pamiątki, które były piękne, bo te wywoływały ból. Nie umiała poradzić sobie ze świadomością, że była to przeszłość; że już nigdy nie wpadnie w ramiona starszego od siebie mężczyzny, że nie muśnie jego warg i z czułością nie poprawi mu grzywki, jaka opadnie na czoło.
Jebb był specyficzny, czasem jego zachowanie zakrawało o fanatyzm religijny. Ale prócz tego był naprawdę czarującym facetem. Kupował kwiaty, emocjonował się czynami postaci w jej ulubionym serialu i budził ją zawsze świeżo paloną kawą. Promienie słońca nie nadążały jeszcze się wkraść do sypialni, pomieszczenie nie zachęcało do wysunięcia stopy z kołdry - ale za pomocą aromatycznego zapachu i kilku delikatnych pocałunków, okraszonych drapaniem męskiego zarostu, Flora wyskakiwała z łóżka.
Jeszcze do niedawna zrobiłaby wszystko, aby wrócić do tamtych dni. Czasem marzyła, aby ktoś wynalazł machinę czasu, bo nic, ani nikt nie zastąpiło jej mężczyzny.
Dopóki nie pojawiła się Charlie. Pamiętała ten dzień, kiedy zamiast kubka gorzkiej, dopiero co zmielonej kawy, obudziły ją nudności. I pierwsze, dziwne myśli, o tym, że to nie żadne zatrucie. Pamiętała też strach, gdy na teście zobaczyła dwie kreski… a potem miłość, gdy do jej uszu dotarło bicie serduszka w jej wnętrzu. Charlotte niewątpliwie odmieniła jej życie. Nadała mu sens, choć również wywróciła go do góry nogami.
Świat Flory stał się zapobieganiem kolkom, zmianami pieluszek, pierwszymi kroczkami i słowem „mama”.
Nie wiedziała już nawet kiedy to wszystko zostało zmienione, a z niemowlęcia wyrosła rezolutna, pięcioletnia pannica. Charlie dawała jej popalić, zwłaszcza teraz, kiedy zaczęła uczęszczać do przedszkola. Codzienny ryk w jego drodze, prośby i wrzaski, aby jej nie zostawiała, słyszało na pewno całe Lorne Bay.
Na całe szczęście powroty były znacznie milszym obrazkiem. Blondynka zaparkowała swój samochód obok budynku szkoły i ruszyła w jej kierunku, aby odebrać małą.
- Dzisiaj robiliśmy dinożałry, mamo! - wykrzyknęła rudowłosa, poprawiając loczki na swojej głowie. Następnie uniosła karteczkę z odbitą swoją ręką, która pomalowana na zielono imitowała prehistoryczne stworzenie.
- Łał, ślicznie! Sama zrobiłaś? -
- Tak -
- No to jestem pod wrażeniem, Charlotte! - pochwaliła ją Florianne, myśląc jednocześnie o tym, że na lodowce powoli brakowało już miejsca.
- Mamo? -
- Tak, Misiu? -
- Myślisz, że mogłybyśmy przygarnąć takiego dinożałra? -
- Co? Ale że jak? - blondynka zmarszczyła swoje brwi i przeniosła na nią swój wzrok.
- No bo Sarah ma pieska. I pomyślałam sobie, że dinożarł byłby fajny. Trzymałybyśmy go w ogrodzie o ile ten pan by pozwolił… -
- Ty to wszystko już dokładnie obmyśliłaś, co? -
- Aham - potaknęła dziewczynka, dostrzegając po drodze sklepik z zabawkami. Puszczając rękę Highman, popędziła w jego kierunku. Blondynka krzyknęła jej imię, chcąc ochronić ją przed kraksą z tym, kogo spotkać nigdy nie chciała.
- CHARLIE!
Jebbediah Ashworth
Dziewczyna bała się tu przychodzić. Nie chciała patrzeć na pamiątki, które były piękne, bo te wywoływały ból. Nie umiała poradzić sobie ze świadomością, że była to przeszłość; że już nigdy nie wpadnie w ramiona starszego od siebie mężczyzny, że nie muśnie jego warg i z czułością nie poprawi mu grzywki, jaka opadnie na czoło.
Jebb był specyficzny, czasem jego zachowanie zakrawało o fanatyzm religijny. Ale prócz tego był naprawdę czarującym facetem. Kupował kwiaty, emocjonował się czynami postaci w jej ulubionym serialu i budził ją zawsze świeżo paloną kawą. Promienie słońca nie nadążały jeszcze się wkraść do sypialni, pomieszczenie nie zachęcało do wysunięcia stopy z kołdry - ale za pomocą aromatycznego zapachu i kilku delikatnych pocałunków, okraszonych drapaniem męskiego zarostu, Flora wyskakiwała z łóżka.
Jeszcze do niedawna zrobiłaby wszystko, aby wrócić do tamtych dni. Czasem marzyła, aby ktoś wynalazł machinę czasu, bo nic, ani nikt nie zastąpiło jej mężczyzny.
Dopóki nie pojawiła się Charlie. Pamiętała ten dzień, kiedy zamiast kubka gorzkiej, dopiero co zmielonej kawy, obudziły ją nudności. I pierwsze, dziwne myśli, o tym, że to nie żadne zatrucie. Pamiętała też strach, gdy na teście zobaczyła dwie kreski… a potem miłość, gdy do jej uszu dotarło bicie serduszka w jej wnętrzu. Charlotte niewątpliwie odmieniła jej życie. Nadała mu sens, choć również wywróciła go do góry nogami.
Świat Flory stał się zapobieganiem kolkom, zmianami pieluszek, pierwszymi kroczkami i słowem „mama”.
Nie wiedziała już nawet kiedy to wszystko zostało zmienione, a z niemowlęcia wyrosła rezolutna, pięcioletnia pannica. Charlie dawała jej popalić, zwłaszcza teraz, kiedy zaczęła uczęszczać do przedszkola. Codzienny ryk w jego drodze, prośby i wrzaski, aby jej nie zostawiała, słyszało na pewno całe Lorne Bay.
Na całe szczęście powroty były znacznie milszym obrazkiem. Blondynka zaparkowała swój samochód obok budynku szkoły i ruszyła w jej kierunku, aby odebrać małą.
- Dzisiaj robiliśmy dinożałry, mamo! - wykrzyknęła rudowłosa, poprawiając loczki na swojej głowie. Następnie uniosła karteczkę z odbitą swoją ręką, która pomalowana na zielono imitowała prehistoryczne stworzenie.
- Łał, ślicznie! Sama zrobiłaś? -
- Tak -
- No to jestem pod wrażeniem, Charlotte! - pochwaliła ją Florianne, myśląc jednocześnie o tym, że na lodowce powoli brakowało już miejsca.
- Mamo? -
- Tak, Misiu? -
- Myślisz, że mogłybyśmy przygarnąć takiego dinożałra? -
- Co? Ale że jak? - blondynka zmarszczyła swoje brwi i przeniosła na nią swój wzrok.
- No bo Sarah ma pieska. I pomyślałam sobie, że dinożarł byłby fajny. Trzymałybyśmy go w ogrodzie o ile ten pan by pozwolił… -
- Ty to wszystko już dokładnie obmyśliłaś, co? -
- Aham - potaknęła dziewczynka, dostrzegając po drodze sklepik z zabawkami. Puszczając rękę Highman, popędziła w jego kierunku. Blondynka krzyknęła jej imię, chcąc ochronić ją przed kraksą z tym, kogo spotkać nigdy nie chciała.
- CHARLIE!
Jebbediah Ashworth