Licealistka — Tylko szkoła
17 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Artystka i marzycielka
Wzdychająca do brytyjskiego księcia

Bywały dni, w których leżała na łóżku i nie miała ochoty z niego wychodzić.
Wracała ze szkoły do domu, zmęczona i zrezygnowana, zasłaniając okna w pokoju, by nie wdarły się przez nie promienie słońca, których nie chciała oglądać. Leżała kilka minut, później kilka godzin, a te godziny zmieniały się w dni, które spędzała pod kołdrą. Jedyne czego wtedy pragnęła to ciszy i spokoju, wolała wypłakać się w samotności, niż ocierając łzy, powtarzać mamie, że jeszcze chwila i wszystko będzie w porządku. Psycholog niewiele pomagał, ale nigdy mamy nie okłamała. Leżała w tym łóżku, wypłakując oczy, czytając przygnębiające książki i odcinając się całkowicie od przyjaciół. Nie miała siły wstać z łóżka, rozczesać włosów i chociaż trochę się umalować, nawet nie miała ochoty odpisywać na wiadomości.
Ten stan mijał, trwał kilka dni, czasem dwa tygodnie, a później pojawiała się znikąd ta rozpierająca energia, której źródła nie potrafiła zlokalizować, lecz ten stan jej odpowiadał. Miała na wszystko siłę, zupełnie jakby z dnia na dzień dostała porządny zastrzyk hormonów szczęścia. Rozsuwała zasłonki, zmieniała pościel, malowała się, śmiała i wracała do żywych. Promienie słoneczne, które kilka dni wcześniej były męczące, nagle stawały się czymś pożądanym, a Bell wracała powoli do życia. Odpisywała znajomym, spotykała się z ludźmi, rozmawiała chętnie na lekcji i pisała liściki z kolegą z klasy. Wszystko było w porządku, do takiego stopnia, że potrafiła wyjść z domu, nie przejmując się atakiem kaszlu, gdy przeszła więcej kilometrów, niż powinna.
Jakiś czas temu rozmawiała z Marcellusem na temat australijskich fal, od słowa do słowa, okazało się, że łączy ich coś więcej niż pocałunek na jednej z imprez, który notabene nie powinien mieć miejsca, bo wciąż w głowie miała sprawę z byłym chłopakiem Hudsona.
Nie dość, że przyczyniła się do rozpadu związku swojego przyjaciela, który był na nią śmiertelnie wkurzony, to dodatkowo umówiła się z przystojnym anglikiem, przez co miała wyrzuty sumienia.
Lubiła go jednak.
Obydwoje lubili surfować, a dla Whittemore był to idealny punkt zaczepienia. Wiedziała, że jej kolega nie był z Australii, nie było to tajemnicą, bo nie tylko wygląd go zdradzał. Zdradzało go również to, że dołączył do szkoły w ciągu trwania semestru, więc nawet jeśli przeniósł się z innego miasta, typu Sydney — był przyjezdnym.
Wypad nad wodę nie był spontaniczny, dziewczyna przejrzała pogodę i wybrała wstępną datę, pytając czy mogą się spotkać w któryś dzień szkolny, w końcu zerwanie z dwóch, czy trzech lekcji nie było niczym strasznym, a pozwalało im spędzić nieco więcej czasu w swoim towarzystwie. Pogoda się nie myliła, było ciepło, a do oceanu zbliżał się sztorm o czym świadczyły naprawdę wysokie fale — idealne do surfowania.
Odetchnęła z ulgą, gdy trzymając deskę surfingową stanęła na wysepce, oglądając z zachwytem pokaźne fale. Oparła się o swoją przyjaciółkę, zerkając błękitnymi, błyszczącymi radością oczami na blondyna.
— Zaraz zobaczysz, jak zaczynamy sezon w Australii — Rzuciła zaczepnie, wymijając chłopaka i zeszła z wysepki, starając się patrzeć pod nogi, żeby nie potknąć się o sypki piasek. Rozłożyła swoje rzeczy, gdzieś nieopodal wody i odstawiła plecaczek w którym miała swój ulubiony kocyk, coś do zjedzenia i ręcznik żeby się wytrzeć, gdy wyjdzie z wody. Może było jeszcze zbyt wcześnie na takie kąpiele, wszak wiosna dopiero się rozpoczęła, ale brunetka nie mogła długo czekać, czekała pół roku i o pół roku za dużo. Wypakowała kocyk z plecaczka i zdjęła z siebie ubranie, pod którym miała ciemny kostium kąpielowy z długim rękawem. Nie było na tyle gorąco, by wskakiwać w bikini, a ona naprawdę nie chciała być chora, wolała ograniczać ryzyko do minimum.
— Jak myślisz, stara Andrews wywali te liściki, które znalazła na podłodze, czy będzie czytać? — Zastanowiła się, z ukosa na blondyna. Nie, żeby były tam szczególnie ważne rzeczy, ale chodziło o sam fakt, czy nauczyciele potrafili opanować swoją ciekawość, czy dawali jej upust i czytali takie rzeczy, żeby później informować rodziców o prywatnych sprawach ich dzieci?
ambitny krab
-
student literatury pięknej — University of Sydney
24 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Brytyjski książę, siedemnasty w sukcesji do tronu, który wraz z matką uciekł do Lorne Bay, by nikt nie kazał mu się żenić na siłę. Przez rok studiował w Paryżu, jednak kiedy wybuchła afera, przeniósł się na studia do Sydney. Obecnie złapał summer vibe w Lorne z przyjaciółmi i Amy, którą uczy co to tak naprawdę "baiser françai"
one

Nic nie daje Ci odczuć powiewu wolności jak widok bezkresnego, burzliwego oceanu. Wody Pacyfiku nie miały porównania do atlantyckich, tych, do których przywykł. Spędzając większość życia w Londynie i na jego obrzeżach, nie zdołał przyzwyczaić się do jeszcze do tego rodzaju uczuć. Zdarzało mu się wyjechać za granice kraju, lecz chwile te trwały zbyt krótko, a spędzając je w towarzystwie ojca i całej familii, nie poczułby nawet skrawka tego, co odczuwał, stojąc u wybrzeży Australii. Drżał na całym ciele, pozwalając, by ciepła bryza owiała jego cienką, wręcz pergaminową skórę, jednocześnie zachłannie wpuszczając powietrze do płuc.
Odwraca się w stronę Bell i posyła jej jeden ze swoich najpiękniejszych uśmiechów — uśmiech godny prawdziwego księcia, uśmiech szczęśliwy, nieskrępowany żadną myślą.
— Miałaś genialny pomysł, właśnie tego mi było trzeba — odzywa się, podążając za nią w stronę wody. Odmówienie wagarów w jej towarzystwie byłoby grzechem. Panienka Whittemore spodobała mu się, odkąd ich drogi zeszły się po raz pierwszy. Nie miał większego wyboru niż dostosować się do reguł panujących w nowym miejscu, aczkolwiek przychodziło mu to z dużym trudem, a Bell zdawała się wręcz czytać mu czasami w myślach, wysnuwając kolejne propozycje w jego stronę. Nie znał nikogo za dobrze; przez niecały rok nie udało mu się nawiązać aż tak głębokich relacji, jak te, które łączyły resztę jego rówieśników. Sama ucieczka do miasteczka była już stresująca, nie mówiąc o pojawieniu się w tutejszym liceum z nowym nazwiskiem. Skrupulatnie dobierał informacje o swojej przeszłości, wymyślając bajeczkę o rozwodzie rodziców na poczekaniu i o małym mieszkanku na Bexley. Natomiast Bell była jedną z pierwszych osób, która wyciągnęła do niego pomocną dłoń, którą przyjął z wdzięcznością.
Tak samo jak jej miękkie usta na ostatniej imprezie, ale to już inna historia.
— Mam nadzieję, że oszczędzi sobie i jednak je wywali. Nie wiem, czy byłaby zadowolona z tego, jakim językiem operują jej uczniowie — ani z tego, jakim czynnościom oddawali się poza murami szkolnymi. Co prawda, skończyło się na jednym pocałunku, lecz Marcellus nie zamierzał dać jej o tym zapomnieć, stąd te liściki podrzucane na zajęciach. Przez chwilę wręcz pożera ją wzrokiem, a na usta wypływa mu nieśmiały uśmiech. W porę jednak się otrząsa i również zrzuca z siebie poszczególne ciuchy, pozostając ostatecznie w kąpielówkach. Mógł lepiej przemyśleć swój strój, tym bardziej że pogoda ich nie rozpieszczała, ale był zbyt podniecony kolejną dawką adrenaliny, by zwracać uwagę na takie szczegóły.
— Czemu pytasz? Boisz się, że ktoś się dowie o tym, co robiliśmy? — pyta, przygryzając ze śmiechem dolną wargę. Przecież nie byłoby to nic złego, prawda? I tak większość uczniów zauważyła, że przypadli sobie do gustu. Po co więc było się ukrywać po kątach?

Bell Whittemore
ambitny krab
naleśnik puchaty
Licealistka — Tylko szkoła
17 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Artystka i marzycielka
Wzdychająca do brytyjskiego księcia
Mieszkając przez całe życie nad oceanem, nie potrafiła wyobrazić sobie żadnej zmiany. Była przyzwyczajona do zapachu słonej, morskiej wody, szumu fal i wrzasku ptaków łowiących ryby. Nie chciałaby zamienić tego na góry, albo same lasy. Żywiołem Bell była woda, wiedziała to od bardzo dawna. Właściwie, jeszcze kilka lat temu bała się głębokiej wody, a przychodząc z rodzicami na plażę nie weszła dalej, niż do pasa. Teraz nie przeszkadzało jej całkowite zanurzenie, a ześlizgnięcie z deski nie było traumatycznym przeżyciem. Nauczyła się, w jaki sposób operować deską, by się na niej utrzymać, a także łapania oddechu, gdy już w tej wodzie była, co znacznie wszystko ułatwiało.
Była z siebie dumna, że uderzyła w gust chłopaka... Poza tym, zabrała go w jedno z lepszych miejsc, idealnych do surfingu. Drugie takie miejsce było w okolicy laguny, ale w to miejsce zabierze go kiedy indziej. Wątpiła, żeby to spotkanie po szkole było ostatnim, będzie miała jeszcze okazje pokazać mu mnóstwo miejsc wartych uwagi.
— Oceaniczna bryza jest dobra na wszystko, ale Ty to wiesz — Podsumowała, posyłając mu skromny, dziewczęcy uśmiech i odłożyła deskę na piasek. Zanim przejdą do rzeczy, będzie mu musiała wyjaśnić kilka rzeczy oraz poruszyć parę ważnych spraw, bez których nie mogli rozpocząć swojej zabawy.
Chłopak wciąż był nowy, nie znał wszystkich zakątków tego miasta, nie znał jeszcze Australii. Podobnie było z ludźmi, ale miał jeszcze mnóstwo czasu na nawiązanie nowych relacji, mniej lub bardziej zażyłych. Wszystkiego zrobić nie mogła, ale na pewno mogła mu przedstawić kilka wartych zapoznania osób, pokazać parę miejsc i pomóc przystosować się do tutejszej fauny i flory. Przykładowo, jadowitych pająków i śmiertelnie niebezpiecznych węży. Lisabell może była specyficzna, potrafiła odciąć się na długi czas od ludzi, ale ona naprawdę kochała towarzystwo. Nowy kolega w szkole, równa się nowa, ciekawa osoba, którą można poznać. Nie mówiąc już o tym, że wizualnie przyciągał jej uwagę, przypominał jej Księcia z bajki.
— Wiesz, jeśli ma nudne życie, to może poczyta zamiast Harlekinów, będzie czekała na kolejne kartki — Zaśmiała się perliście, przysłaniając usta dłonią. Nic szczególnego, drobna wymiana zdań na temat tej imprezy, ale dla kobiety po czterdziestce niesamowite doświadczenie. Pewnie z uśmiechem na ustach wspominała te młodzieńcze lata, nastoletnie zauroczenia i motylki w brzuchu.
Przygryzła delikatnie usta, nie bardzo wiedząc co odpowiedzieć. Poczuła przyjemne ciepło, które wpełzło na jej policzki w postaci delikatnych zaróżowień... I to nie tylko dlatego, bo pierwszy (!) raz widziała chłopaka w samych slipkach, ale też dlatego,bo poczuła się odrobinę zawstydzona.
— Nie martwię się o to, niech się dowiadują... Całowanie to nic strasznego. Będą tylko zadawać dużo pytań, a ja nie będę wiedziała, co odpowiadać. Wiesz, jakie są dziewczyny... Pewnie niejedna w myślach już się z Tobą całowała — Nie była przyzwyczajona do rozgłosu. Starała się nie zwracać na siebie uwagi - nie bardziej, niż było to konieczne. Wiedziała też, jacy są nastolatkowie. Myślą za dużo o rzeczach, które ich nie dotyczą. Ten pocałunek był przyjemny, miło było wracać do niego myślami, ale też nie chciała tego roztrząsać. Przeszła ze wszystkim do porządku dziennego.
— Odważny jesteś, ja bym nie założyła bikini w taką pogodę... Zacznijmy od ważnych rzeczy. Przed otwarciem sezonu musimy coś zrobić... — Zaczęła, podchodząc bliżej chłopaka i obrzuciła go badawczym spojrzeniem. Musiała sprawdzić reakcję i przyjrzeć się z bliska wyrazowi jego twarzy.
— Bardzo ważnego! — Podkreśliła, unosząc do góry palec wskazujący.

Marcellus Charlemagne
ambitny krab
-
student literatury pięknej — University of Sydney
24 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Brytyjski książę, siedemnasty w sukcesji do tronu, który wraz z matką uciekł do Lorne Bay, by nikt nie kazał mu się żenić na siłę. Przez rok studiował w Paryżu, jednak kiedy wybuchła afera, przeniósł się na studia do Sydney. Obecnie złapał summer vibe w Lorne z przyjaciółmi i Amy, którą uczy co to tak naprawdę "baiser françai"
Musiał przyznać — kiedy pierwszy raz udało mu się stanąć na deskę, nie spodziewał się takiego poczucia euforii przy pokonaniu pierwszej fali. Można powiedzieć, że miał do tego wrodzony talent, do zachowania równowagi, wiecznego spokoju, czasem tylko zmąconego przez nawałnicę problemów. Australijski Pacyfik dawał mu poczucie bezpieczeństwa pomieszanego z czystą swawolą. Dlatego też nie potrzebował większych powodów, by znaleźć się na powrót w wodzie i zachłysnąć się wolnością. Był znakiem wodnym, wodnikiem z krwi i kości, i dopiero teraz poznał prawdziwe znaczenie siebie samego.
Po raz pierwszy to miejsce pokazała mu dziewczyna stojąca obok, przypatrująca mu się z nieśmiałym uśmiechem. Dotychczasowe plaże przepełnione były turystami, pakującymi się do wody i niepozwalającymi na odrobinę szaleństwa. Irytowało go do tego stopnia, że zaczynał przychodzić na pobliską plażę w godzinach nocnych, nie zastając nikogo innego, tylko obecność gwiazd i lśniącego księżyca nad sobą, który szybko stał się jego najdroższym powiernikiem sekretów, gdy godzinami leżał na wciąż ciepłym piasku, w otaczającym go mroku, słuchając swego równego oddechu i uderzeń niespokojnych fal. Dzięki Bell, mógł nacieszyć się odrobiną słońca, spędzić czas produktywnie, na tym co kocha i z osobą, która z dnia na dzień stawała mu się coraz to bliższa. 

Szczególnie po ostatniej imprezie, gdy od słowa do słowa, posmakował jej malinowego błyszczyka do ust, niemalże zlizując go z ich powierzchni. Dotychczas nie narzekał na brak towarzystwa kobiet, spotykając się z niektórymi od czasu do czasu. Z żadną jednak nie odczuwał bliższej relacji, a przynajmniej na tyle bliskiej, by nie pożegnać się z nimi pod ich domem, krótkim całusem w policzek.
Czyżby z Whittemore miało być inaczej?
— W takim razie, aby dać jej materiały warte czytania i zaspokoić jej ciekawość, wypadałoby napisać coś więcej — odpowiada, wzruszając beztrosko ramionami. Nawet nie zdawał sobie sprawy z dwuznaczności wypowiedzi; to właśnie była jego natura. Chłopiec, któremu talent do flirtowania płynął w żyłach; niemający świadomości, jak może to zostać odebrane przez odbiorcę.
Obserwuje ją na tyle, by zauważyć tę nieśmiałość na widok jego półnagiego ciała. Przechyla głosem na bok, posyłając jej przy tym zachęcający uśmiech.
— Hmmmm — mruczy, przejeżdżając językiem po zębach. Niejedna, mówisz? — W myślach mogą robić ze mną wiele innych rzeczy, ale co mi po nich? Interesuje mnie tylko, czy Ty też to robisz? — czy powraca myślami do ich pocałunków, do szybszego oddechu, do jego błądzących dłoni po jej ciele? W tamtym momencie drink zaprawiony solidną dawką alkoholu dał mu wystarczająco dużo odwagi, by ośmielić się jej dotknąć, lecz nie posunęli się dalej. Oboje byli lekko wstawieni, siedzieli po kątach na domówce, bynajmniej nie tego zasługiwał ich pierwszy raz.
— Daję radę, chociaż przyznaję, jest trochę zimno — przyznaje, zacierając dłonie. Najchętniej od razu udałby się do wody, nie chce jej jednak zostawiać w tyle. Tym bardziej że dziewczyna pokonuje swoją wstydliwość i podchodzi bliżej. Zaaferowany jej zbliżającymi się wargami, nieświadomie nachyla się w jej stronę, by dokładnie usłyszeć, co też ma mu do powiedzenia.
— Brzmi obiecująco — jeśli uważała, że było to konieczne przed rozpoczęciem sezonu…?

Bell Whittemore
ambitny krab
naleśnik puchaty
Licealistka — Tylko szkoła
17 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Artystka i marzycielka
Wzdychająca do brytyjskiego księcia
Surfing był odbierany przez dziewczynę, jako test sprawności fizycznej, jak i cierpliwości. Potrzebowała mnóstwo czasu i tyle samo samozaparcia, by nie poddać się przy pierwszym, czy drugim upadku z deski. Nie było to nic nadzwyczajnego, wszyscy upadali, by się podnieść — nieważne, której sfery życia ten upadek dotyczył. Człowiek miał w sobie mnóstwo siły, był w stanie poradzić sobie ze wszystkim i nigdy nie powinien się poddawać.
Podobno.
To jedno słowo było kluczowe, nie wszyscy mieli w sobie na tyle siły i energii do życia, by radzić sobie z lawiną, którą było nagłe doznanie porażki.
Whittemore miała w sobie tyle samozaparcia, by próbować i dążyć po trupach do sukcesu, bo tego uczyli jej rodzice, powtarzając również, że życie nigdy nie było i nie będzie sprawiedliwe. Nie liczyła na żadną taryfę ulgową, choć było jej przykro z tego powodu. Zawsze chciała być w porządku wobec innych osób, choć inni niekoniecznie byli fair wobec niej. Przykre było to, że wśród tłumu ludzi, było się tak naprawdę samotnym. Lubiła towarzystwo innych osób, lecz nie łaknęła go tak, jak porannego, świeżego powietrza wpadającego przez okno mieszkania znad falującego, nieposkromionego oceanu. Dość często wybierała samotność, bo najlepiej czuła się we własnym towarzystwie. Lubiła te dni, w których rozsiadała się pod jabłonką na wzgórzu ze swoim szkicownikiem i przyglądała się galopującym po pastwisku źrebiętom.
Lubiła również pokazywać innym cząstkę tego swojego świata, w którym czuła się bezpiecznie.
Tak, jak teraz czuła się bezpiecznie, pokazując Marcellusowi ocean i plażę na której widok ludzi był naprawdę rzadki, dzięki temu mogli spokojnie popływać i nie przejmować się tym, że zaraz ktoś przyjdzie i poczuje się oburzony towarzystwem nastolatków.
Wspomnienie tego pocałunku krążyło po głowie Lisabell, przyspieszone oddechy, zgrywające się w podobnym rytmie odbijały się echem, a dłonie chłopaka, dotykające ciała brunetki zostawiły przyjemne myśli i wywoływały delikatne drżenie, zupełnie, jakby wciąż to robił. Rozmyślała o tej imprezie, nie wiedzieć czemu, jej myśli wracały do tamtego wieczora, choć starała się zająć głowę czymś innym. Nie była w stanie powiedzieć, czy kiedykolwiek i ktokolwiek, był w stanie wywołać takie reakcje jej ciała, dotykając nie tylko skóry, lecz oddziałując również na wachlarz emocji, które w tamtym momencie towarzyszyły tej drobnej dziewczynie. Nie potrafiła sobie tego przypomnieć, bo...
Był pierwszy.
— Żeby... Dostarczyć jej materiałów musielibyśmy...Zrobić coś więcej? Tego na głos by nie wypowiedziała, dlatego przez krótką chwilę, próbowała dobrać odpowiednie słowa — ...użyć swojej wyobraźni i jakoś ją wykorzystać — Dokończyła z zadowolonym uśmiechem na ustach, gdy doszła do wniosku, że całkiem nieźle wybrnęła z sytuacji.
Z jednej wybrnęła, ale Marcellus stawiał ją w dość niezręcznym usytuowaniu. Nie wiedziała, co odpowiedzieć, gdy zadał jej to pytanie. Odpowiedź na nie była prosta i miała wrażenie, że on ją znał. Nie zapytałby, gdyby nie miał pewności, że tak było. Lisabell rzadko kłamała, lecz nie była pewna, czy chciała przytaknąć, czy zachować to dla siebie.
— Myślę, że... Wiesz. Inaczej byś nie pytał — Odparła po krótkiej chwili, przygryzając delikatnie dolną wargę. Nie był głupi, być może chciał się tylko zabawić, zadając takie pytanie. Nie trzeba być geniuszem, by znać odpowiedź. Wystarczyło na nią spojrzeć; delikatne zakłopotanie malowało się na jej twarzy, a błękitne oczy zdradzały odpowiedź. Whittemore nie potrafiła kłamać. Nawet gdyby powiedziała nie, mimika oraz gesty zdradziłyby każdą tajemnicę.
Zdawać by się mogło, że dystans, który został zmniejszony przez chłopaka, nieszczególnie robił na niej wrażenie. Przysunęła się bliżej, zerkając spod ciemnych rzęs na usta blondyna, niemalże dotykając swoimi tych jego. Podniosła wzrok, by skrzyżować spojrzenie z chłopakiem i rozchyliła odrobinę usta, zupełnie jakby miała go pocałować.
— Musimy poszukać krabów, a później złapać falę— Mruknęła prosto w jego wargi, unosząc kąciki ust w delikatnym uśmiechu.

Marcellus Charlemagne
ambitny krab
-
student literatury pięknej — University of Sydney
24 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Brytyjski książę, siedemnasty w sukcesji do tronu, który wraz z matką uciekł do Lorne Bay, by nikt nie kazał mu się żenić na siłę. Przez rok studiował w Paryżu, jednak kiedy wybuchła afera, przeniósł się na studia do Sydney. Obecnie złapał summer vibe w Lorne z przyjaciółmi i Amy, którą uczy co to tak naprawdę "baiser françai"
Niektóre upadki były dotkliwsze od tych pozostałych, a Marcellus zdołał przekonać się na tym na własnej skórze. Niełatwo mu przyszło zostawienie całego swojego dotychczasowego życia — rodziny, bogactw, przygodnego romansu. Stracił wszystko, o czymkolwiek inni mogli tylko marzyć, lecz to właśnie utrata swojego pochodzenia i ziemi brytyjskich, które nazywał swoim domem, była najbardziej bolesna. Już nigdy nie postawi tam nogi, nigdy nie wypije prawdziwej bawarki, nigdy nie pojawi się na dworcu królewskim, ściskając dłoń samej królowej.
Bell była silna, widział to w jej posturze, w tym jak obchodziła się z codziennością na codzień. Imponowała mu, choć podświadomie przeczuwał, że są podobni. On również nie poddał się na starcie, a walczył do końca o lepsze jutro. Wiadomo, czasami bywały dni podczas, których nie miał ochoty nawet wysunąć koniuszka palca spod kołdry, ale takie dni odchodziły równie szybko jak się pojawiały. Samotność jednak go przerażała, tym bardziej w tak małym mieście jak Lorne. Nieraz, kiedy zostawał sam w domu i jedynym dźwiękiem był odgłos tykania zegara czy telewizor, mącący mu w głowie, ściany zdawały się jakby kurczyć. Nie odkrył samego siebie jeszcze na tyle, by polubić swoje towarzystwo do tego stopnia, by czuć się w nim komfortowo. Jedyne chwile, z których czerpał przyjemność to te, w których pozwalał swoim palcom na figlarny taniec po klawiszach. To było coś… Innego. Niewyobrażalne uczucie. Szczęście nie do opisania. Z tą różnicą, że przychodził w końcu ten moment, w którym musiał zamknąć pokrywę, a melodia cichła. Wtedy na powrót tracił rezon, całkowicie zagubiony. 
Przygląda jej się przez parę sekund, wciąż przechylając głowę w pytającym geście. W końcu odsłania zęby w uśmiechu
— Bardzo chętnie zobaczę swoje fantazje w rzeczywistości — mówi, zbliżając się jeszcze trochę bliżej. Tak, żeby mógł poczuć strukturę jej policzka pod opuszkiem palca, tylko na taką odległość. Był gotowy na kolejny krok, choć nieco się obawiał. Czy na pewno będzie wiedział co robić? Jak działają kobiety? Cholera, do tej pory polegał na instynkcie, może i tym razem powinien to zrobić?
— Wiem, ale zawsze milej to usłyszeć — przyznaje, wpatrując się w jej dolną wargę, którą tak ponętnie zagryzła. Momentalnie przybliża się o jeszcze krok, a jego spojrzenie ciemnieje. Sam ma ochotę ją ugryźć, pociągnąć nieco, oblizać. A dziewczyna jakby nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, jakie emocje wywołuje w jego organizmie! Czując rosnące podniecenie, odwraca wzrok, wypuszcza głośno powietrze z ust, po to, by zaraz wybuchnąć cichym śmiechem. — Jezu Bells, co Ty ze mną robisz — jęczy, przecierając z lekka wilgotne od morskiej bryzy włosy. Stężenie wilgoci w powietrzu powodowało, że zaczynały mu się zawijać na końcach, nadając jego fryzurze perfekcyjne fale. No, gdyby miał je znacznie krótsze, w końcu to chłopak (mam już schizę z włosami). 
Jest w stanie zaryzykować i to robi, stawia kolejny krok w jej kierunku, dłońmi obejmując jej smukłą sylwetkę.
— Pieprzyć kraby — odpowiada tuż przed tym jak zatapia się w jej miękkich, malinowych ustach. Marzenie.


Bell Whittemore
ambitny krab
naleśnik puchaty
Licealistka — Tylko szkoła
17 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Artystka i marzycielka
Wzdychająca do brytyjskiego księcia
Być może dlatego między tą dwójką nawiązała się taka nić zrozumienia. Bell nie musiała wypytywać o jego przeszłość, niekoniecznie interesowało ją to, co robił wcześniej. Skupiała się na teraźniejszości i na tym, co może być. Wyznawała zasadę, że nie zawsze do zrozumienia potrzeba pytań. Wystarczyło poznać drugą osobę, spędzać z nią czas i nagle wiedziało się więcej, niż powinno. Wszystko przychodziło naturalnie, bez zbędnych pytań i oceniania. Nie lubiła, gdy ktoś wypytywał ją o życie, bądź poruszał prywatne sprawy, którymi nie zawsze chciała się dzielić. Jeśli miałaby się przed kimś otworzyć, po prostu by to zrobiła. Wyczułaby odpowiedni moment, zaufałaby komuś i w trakcie rozmowy, bez nacisku, sama poruszyłaby temat. Często ucinała rozmowę, gdy ktoś zadawał niewygodne pytania, z którymi nie czuła się komfortowo. Miała do tego prawo tak jak każda inna osoba. Nikt nikogo nie mógł zmusić do odpowiedzi, podobnie jak do innych rzeczy.
Powoli przyzwyczajała się do tego, że nawet ona mogła być w bliskich stosunkach z chłopakami, albo w sumie... Z jednym, czuła się przy nim komfortowo. Nie uciekała przed dotykiem blondyna, ani przed jego ustami, nie czuła się z tym źle — a nawet dobrze. W przeciwieństwie do byłego chłopaka swojego przyjaciela, Marcellus do niczego jej nie zmuszał, a była nawet pewna, że gdyby poprosiła o to, by zabrał rękę z jej talii, uszanowałby jej zdanie. Niestety nie wszyscy rówieśnicy brunetki rozumieli słowa takie jak nie, albo przestań.
Dotarło do niej po krótkiej chwili, co właśnie powiedział. Skłamałaby, gdyby powiedziała, że nie przeniosłaby swoich fantazji do rzeczywistości. Nie wiedziała, skąd na jasnych policzkach pojawiły się rumieńce, ale przeczuwała, że przy nim dość szybko się ich nie pozbędzie, co bardzo jej odpowiadało. Nie czuła jeszcze takiego stanu, to była nowość, której nie potrafiła jasno określić.
Potrafiła natomiast zdobyć się na śmiałość, która do tej pory była jakby uśpiona.
— Chcesz mi o nich opowiedzieć? — Zapytała z uroczym uśmiechem na ustach, opierając ręce na karku chłopaka. Przyległa do niego swoim drobnym ciałem, obserwując reakcje, które notabene, bardzo jej odpowiadały. Blondyn nie był w tej sytuacji sam, ona nieszczególnie wiedziała, w jaki sposób działają chłopcy, ale nasłuchała się trochę od koleżanek. Właściwie, Minnie była na tyle dobrą przyjaciółką, że nieco wdrożyła Whittemore w ten męski świat, więc chyba wiedziała, czego powinna się spodziewać.
— Ja ? Nie wiem, sam sobie odpowiedz na to pytanie — Wzruszyła lekko ramionami, przybliżając usta do odsłoniętej skóry na szyi blondyna, na której złożyła kilka drobnych, delikatnych jak płatki róży pocałunków; idealnie odzwierciedlających iluzjonistyczną, acz urzekającą niewinność nastolatki.
Przejechała palcami po karku Marcellusa, wplatając je w blond fale i odsunęła głowę od szyi chłopaka, próbując skupić się na jego twarzy.
— Nie wiem, czy to będzie wygodne — Zażartowała, przyozdabiając swoją twarz delikatnym uśmiechem.
Nie była świadoma tego, jakie wywoływały w nim emocje przygryzane delikatnie usta. Właściwie nie spodziewała się, że takie drobne gesty będą w stanie na kogoś oddziaływać. Whittemore wciąż się uczyła i nie wiedziała, czy zachowując się w ten sposób, testowała bardziej siebie, czy jego. Wysnuwała jednak wnioski, że nie zamierzała przestawać, coraz bardziej zdając sobie sprawę ze swoich atutów. Podobał jej się, ten zmniejszony dystans, dziwne zakłopotanie i łaskotanie motylich skrzydeł w podbrzuszu, gdy tylko ją pocałował; a ona ten pocałunek odwzajemniła, nie pozostawiając wątpliwości co do tego, że ten stan rzeczy bardzo jej odpowiadał.
Wysunęła palce z jego włosów, zsuwając dłonie niżej. Dotykała jego ciała, znacząc tors, oraz brzuch chłopaka ledwo widocznymi śladami powstałymi po półdługich paznokciach. Zatrzymała palce tuż przy linii kąpielówek, które miał na sobie.
Pogoda nie rozpieszczała, lecz nie było zimno. Czuła jednak przyjemne ciepło niewiadomego pochodzenia, które rozchodziło się po całym ciele. Ludzie to naprawdę dziwne istoty, a jeszcze dziwniejsze było to, że sama była człowiekiem i dopiero teraz dostrzegała rzeczy, których nie byłaby w stanie połączyć z oddziaływaniem drugiej osoby.

Marcellus Charlemagne
ambitny krab
-
student literatury pięknej — University of Sydney
24 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Brytyjski książę, siedemnasty w sukcesji do tronu, który wraz z matką uciekł do Lorne Bay, by nikt nie kazał mu się żenić na siłę. Przez rok studiował w Paryżu, jednak kiedy wybuchła afera, przeniósł się na studia do Sydney. Obecnie złapał summer vibe w Lorne z przyjaciółmi i Amy, którą uczy co to tak naprawdę "baiser françai"
Byli podobni do siebie, to wystarczało, by pojawiła się więź i komfort nie tylko wypowiedzi, ale również taki podczas spotkań. Od pierwszych zajęć dało się odczuć, że dziewczyna podchodzi do swoich znajomości z luzem, a nie z oczekiwaniami. Gdyby była kolejną laską, która marzy tylko o tym, by na przerwie zaciągnąć go do damskiej szatni czy łazienki, z pewnością szybko by się zorientował i uciekł. Można powiedzieć, że miał nosa do tych spraw i doskonale wiedział, którą mógłby mieć, a którą nie. Z Bell jednak było inaczej i chyba dlatego tak go pociągała. Po pierwsze — prócz feralnej imprezy, nie dawała mu wcześniej jakichkolwiek znaków, że traktuje go jako obiekt swych westchnień. Z początku myślał, że to zgrywanie niedostępnej, ale szybko przekonał się, że brunetka stawia na neutralność i naturalność zarazem. Dopiero spora dawka alkoholu ujawniła jej zachcianki, a Marcellus nie oponował. W końcu sam szukał jej wzrokiem w tłumie częściej niż to konieczne. Po drugie — była jego przyjaciółką i to od przyjaźni się zaczęło. A jeśli ktoś zostaje Twoim kumplem, wiesz, że możesz na nim polegać mimo wszystko. Dlatego też panienka Whittemore znaczyła dla Charlemagne odrobinę więcej niż zwyczajny przelotny romans i musiał przyznać, że po ich pierwszym, nakrapianym napojami wysokoprocentowymi, pocałunku, często powracał myślami do jej dotyku, do ciała i do tych miękkich ust.
Których zaraz miał skosztować na nowo.
— Wolałbym Ci je pokazać — odpowiada, równie śmiało, choć w myślach już zarzuca sobie pośpiech. Nie chce jej do niczego zmuszać, nie chce, by czuła się niekomfortowo i… Chyba głupio byłoby jej się przyznać, że kosmate myśli to jedno, ale nie wiedziałby nawet, jak się za to zabrać. Przywykł do tego, że kobiety postrzegały go jako chodzącego ideała, kogoś kto miał randek na pęczki i kto lawirował pomiędzy jednym łóżkiem, a drugim, a on… No cóż, nie wyprowadzał ich z błędu. Lepsze to niż przyznanie się, że nigdy jeszcze z nikim nie próbował.
Co nie zmienia faktu, że wciąż był mężczyzną i swoje reakcje organizmu musiał mieć!
— Uznam to za odpowiedź twierdzącą — wywraca oczami. Wystarczyła tylko chwila nieuwagi, utrata kontroli, by znalazł się tak blisko niej, by poczuć zapach jej delikatnych perfum. Nie przestając się uśmiechać, nachyla się, by ją pocałować, a kiedy ich wargi stykają się ze sobą, wydaje z siebie ciche jęknięcie i przyciąga ją jeszcze bliżej, wplatając palce w jej bujne włosy. Och, gdyby bogowie rozumieli jaki ogień pożerał go teraz od środka! Kto zbudował tak mężczyzn? Kto zbudował tak człowieka? 
Czując, jak jej palce znaczą szlaczki na jego nagiej klatce piersiowej i coraz niżej, odsuwa się na moment, by spojrzeć jej w oczy.
— Bell, czy… Czy Ty... kiedykolwiek...? — och, Marcellus, wysłów się do cholery! Odchrząkuje więc i ponawia próbę — Czy będę Twoim pierwszym?
Świadomość, że ona będzie jego pierwszą, jego płomiennym romansem była mniej przerażająca od tej, że miałby spieprzyć jej pierwszy raz swoim brakiem umiejętności. Ale jeśli oboje wcześniej tego nie robili, czy mogło być aż tak źle?

Bell Whittemore
ambitny krab
naleśnik puchaty
Licealistka — Tylko szkoła
17 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Artystka i marzycielka
Wzdychająca do brytyjskiego księcia
Sekret Lisabell Whittemore tkwił przede wszystkim w naturalności.
Nie próbowała usilnie zwracać na siebie uwagi, próbowała raczej unikać zachowań typowo atencyjnych, lecz nieszczególnie ukrywała, że lubiła, gdy ktoś się nią interesował. W towarzystwie błyszczała jak gwiazda, a to wszystko za sprawą swojego podejścia do życia. Wbrew temu, że miała dużo spadków nastroju, potrafiła rozmawiać z ludźmi, a ściąganie na siebie uwagi przychodziło jej naturalnie. Niezbyt była to sprawiedliwe, patrząc na to, że niektórym koleżankom Whittemore niezbyt dobrze to wychodziło i często bywały zazdrosne, gdy nie potrafiły zwrócić na siebie uwagi, chociażby, Marcellusa.
Nastolatka nie przykładała do tego zbyt dużej uwagi, potrafiła z nim rozmawiać, na tym kończyły się jej rady. Starała się nie narzucać, jak słusznie do tej pory zostało to zauważone. Do dnia tej ostatniej imprezy, miała z nim relacje czysto przyjacielskie, nie wykluczało to jednak tego, że wyjątkowo przypadł jej do gustu, można by nawet rzec, że po prostu jej się podobał. Nie każdy chłopak miał w sobie tę iskrę, którą posiadał brytyjski książę, a której brakowało innym chłopakom ze szkoły. Nie mogła określić, czy było to spojrzenie, uśmiech, czy może te złote fale — po prostu jej się podobał.
Nie przyszłoby jej do głowy, że Marcellus nie uprawiał do tej pory seksu. Może to nie było coś szczególnie wow, bo ona również tego nie robiła, lecz patrząc na sposób w jaki się z nią obchodził, myślała raczej, że już dawno ma to za sobą. Tak ładnie dobierał słowa, gdy z nią rozmawiał i dziwnym zbiegiem okoliczności, potrafił wywołać przyjemne dreszcze, gdy jej dotykał.
— Zawsze możesz wpaść do mnie — Odpowiedziała dość śmiało, choć przez chwilę dało się wyczuć drobne wahanie w tonie jej głosu. — O ile będziesz chciał, oczywiście — Naprostowała niemalże od razu, by nie brzmieć jak dziewczyna, której zależy tylko na pokazaniu, jak miękka i ładnie pachnąca była pościel pod którą spała. Zaperzyła się niemalże od razu, gdy tylko doszła do wniosku, że mogło to zabrzmieć dość desperacko.
Choć najwidoczniej tak nie zabrzmiało, skoro chwilę później ją pocałował.
Dziewczynie podobał się ten stan rzeczy i gdyby nie to, że stała bardzo blisko, bo przestrzeń między nimi wypełniały tylko dłonie brunetki, chciałaby poczuć go jeszcze bliżej. Ciepło bijące od drugiej osoby było naprawdę przyjemne.
Nie przeszkadzało jej nawet to, że wsunął dłonie w ciemne fale Whittemore, na których punkcie była przewrażliwiona.
Spojrzała na niego spod ciemnych rzęs, gdy tylko się odsunął i posłała mu pytające spojrzenie, gdy próbował złożyć pytanie. Pytanie, którego się nie spodziewała.
Spuściła wzrok, jakby zawstydzona i zerknęła na sypki piasek, którym pokryta była calutka plaża. Wypuściła cicho powietrze z ust i przejechała prawą dłonią wzdłuż lewej ręki, opierając palce o przedramię. Nie chciała go okłamywać, zresztą... Nic by to jej nie dało, gdyby powiedziała, że z kimś spała, bo później szybko okazałoby się, że niekoniecznie.
— Nie spałam z nikim — Przyznała po krótkiej walce sama ze sobą, rozważając za i przeciw. Dziwnie się czuła, odpowiadając na to pytanie i to nie dlatego, bo było w nim coś złego. Do tej pory nie spodziewała się, że ktoś o to zapyta, choć była to kwestia czasu, prędzej czy później do takiej rozmowy by doszło.
— Moje doświadczenie na dotykaniu się kończy — Zażartowała, poprawiając kosmyk kręconych włosów, który zasłonił policzek dziewczyny. Nie powinna czuć się skrępowana, choć odrobinę się czuła. Nie wiedziała, w jaki sposób zareaguje Marcellus. Nie chciała go rozczarowywać, choć w zasadzie... Nie powinna mieć tych obaw. Dziewczyny w jej wieku już dawno miały za sobą ten magiczny pierwszy raz, a ona trochę się... Stresowała.


Marcellus Charlemagne
ambitny krab
-
student literatury pięknej — University of Sydney
24 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Brytyjski książę, siedemnasty w sukcesji do tronu, który wraz z matką uciekł do Lorne Bay, by nikt nie kazał mu się żenić na siłę. Przez rok studiował w Paryżu, jednak kiedy wybuchła afera, przeniósł się na studia do Sydney. Obecnie złapał summer vibe w Lorne z przyjaciółmi i Amy, którą uczy co to tak naprawdę "baiser françai"
I właśnie tym podbijała serce panicza Charlemagne. Swobodą, urokiem osobistym, otwartością. Nie owijała w bawełnę, nie przybierała masek, a była po prostu sobą, co pozwalało jej zawrzeć wiele bliskich relacji. Z pewnością wiele z nich zostanie na wiele lat, jednak czy ta z nim zdoła przetrwać, by poświęcić się jej w pełni? Problem polegał na tym, że jako osoba poszukiwana, wystarczyła jedna, jedyna informacja, by detektywi rodziny królewskiej mogli go znaleźć. Byli to najlepsi fachowcy z najlepszych, a jego familią dysponowała takimi środkami, że zniknięcie jednego z przyszłych, obiecujących następców tronów, brali na wskroś poważnie i nie oszczędzali w środkach, byle tylko odnaleźć cel.
A celem był jeden samotny chłopiec o piaskowych włosach, z łobuzerskim uśmiechem rozświetlającym mu twarz, gdy wpatruje się w Bell.
Wiele razy pytała go o Instagram, o Facebooka, zresztą nie tylko ona, wszyscy go pytali. Wszyscy chcieli oznaczyć go w postach, zafollowować, a on nigdy nie mógł pozwolić sobie na taki luksus. Mimo, że posługiwał się obcym mu nazwiskiem, a wszyscy znali go jako Marcela Wright’a — co o zgrozo, było imieniem przez jedno l — to wystarczyłoby zaledwie jedno zdjęcie, jeden wpis, by jego twarz została rozpoznana przez brytyjskie służby. Może nawet i jednostki specjalne? 
Podobał się wielu kobietom, lecz do tej pory żadna nie sprawiła, by o niej myślał? Czy teraz miało być inaczej?
— Naprawdę? — zaskoczenie pojawia się szybciej, niż mógłby je ukryć pod pewnym siebie uśmiechem. Nie sądził, że dziewczyna się zgodzi, to nieco utrudniało sprawę. A może ułatwiało? — To znaczy — poprawia się prędko, by nie zabrzmieć jak ostatni frajer — Ja bardzo chętnie, ale nie chcę Cię poganiać…
Poganiać, ani brzmieć jak desperat. Ostatnimi czasy myślał o niej więcej niż to konieczne, rozpamiętując ich pierwszy pocałunek w nieskończoność i poprawiając materiał bokserek pod pierzyną. Aby zażenowanie nie wzięło w górę, przyciąga ją do siebie i skupia się na tu i teraz — na jej soczystych ustach, dotyku kostiumu pod opuszkami jego palców. Znacznie bardziej wolałby dotknąć jej nagiej skóry; na to przyjdzie jednak jeszcze odpowiedni moment. Pocałunek wzbiera w nim siły, by jakimś cudem skleić to zdanie do kupy, choć i na jego policzkach wykwita potężny rumieniec, z każdym kolejnym wypowiadanym słowem. Ta rozmowa również jemu nie przypadła do gustu.
Musiał wiedzieć.
I w momencie, kiedy na powrót słyszy jej głos, kamień spada mu z serca.
— To dobrze, bo ja też nie — wyznaje, pełnym skruszenia tonem. Czy rozbudził w niej nadzieje na namiętny romans z kimś bardziej doświadczonym, pewnym siebie w swych czynach? Nigdy nie posmakował kobiety, nigdy nie znalazł się w jakiejkolwiek z nich i nigdy nie osiągnął orgazmu. Nawet jeśli starał się zrobić to na „własną rękę”, nie osiągał całkowitego spełnienia, bo jego wyobraźnia gnała jak szalona i w ostatnich sekundach przypominał sobie o czymś beznadziejnym, o szczególe z przeszłości, o stajennym Rafaelu i zamiast endorfin, własne łzy utulały go do snu.
— Moje również — przytakuje. Nagle obejmuje ją w pasie, przyciągając delikatnie za biodra i nachyla się do jej ucha, by szepnąć — Whittemore, nie będę kłamał. Cholernie mi się podobasz.

Bell Whittemore
ambitny krab
naleśnik puchaty
Licealistka — Tylko szkoła
17 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Artystka i marzycielka
Wzdychająca do brytyjskiego księcia
Nie liczyła na żaden happy end, starała się żyć chwilą, nie martwiąc się na zapas co niedługo nastąpi. Niektórych rzeczy była tak samo pewna, jak tego, że rano wzejdzie słońce i rzuci trochę światła na pogrążoną we śnie okolicę. Tak jak teraz cieszyła się chwilami spędzonymi z Marcellusem, oddychając tym samym powietrzem co on, tak nie wiedziała, czy za kilka dni, albo tygodni, sytuacja nie ulegnie zmianie. Dlatego cieszyła się tą chwilą beztroski, korzystając z tego, że między nimi było w porządku.
Nie dopytywała dlaczego nie miał facebooka czy instagrama, choć było to dla niej dziwne. Doszła jednak do wniosku, że najwidoczniej miał swoje powody i należało to uszanować. Nie wszyscy muszą obnosić się swoją osobą w portalach społecznościowych, nie był to niczyj obowiązek, lecz własny wybór.
Nie zastanawiała się nigdy nad tym, jakie to uczucie, zgubić własną tożsamość i wykreować nową; zupełnie, jakby wymazywało się z pamiętnika stare notatki i zastępowało nowymi. Nie było to na pewno proste, bo jakiś ślad zostaje zawsze, wymazanie słów z pamiętnika nie było równe wyrzuceniu wszystkiego z pamięci.
— W takim razie, potraktuj to jak... — Zastanowiła się chwilę, przykładając palec do ust, w celu znalezienia odpowiedniego porównania. Wpadło jej do głowy tylko jedno, ale nijak miało się do rzeczywistości, więc musiała poszukać innej alternatywy.
— Po prostu do mnie wpadnij, netflix, chipsy, może być konsola... — Miała jeszcze wspomnieć, że zupełnie jak do kumpli, ale z kumplami raczej nie łączyło go tyle rzeczy, co z Whittemore, dlatego darowała sobie tę wstawkę o kumpelskiej nocce, zerkając na to z biologicznego punktu widzenia, kumplem nazwać się nie mogła.
Urzekające było to, że tak krępowała go rozmowa na ten temat. Nie wiedziała, że kiedykolwiek zobaczy na jego policzkach czerwoną poświatę, a tutaj... Niespodzianka, najwidoczniej nie tylko ona czuła się nieswojo, co bardziej ją zmotywowało. Wiedziała, że nie była w tym sama, co znacznie ułatwiało sprawę. Czułaby się kiepsko, gdyby trafiła na doświadczonego chłopaka, który wiedział, czego chciał. Tutaj miała nieco większe pole do popisu, bo przecież... Będą mogli się uczyć na sobie nawzajem.
— To będzie trochę jak...Wspólna nauka, ale tym razem biologii, zamiast matematyki — Ona widziała w tym nie tylko przyjemność i nawiązanie bliższej relacji, dla niej był to eksperyment i nabycie nowego, satysfakcjonującego doświadczenia.
Po drobnym cieple brunetki, rozeszło się przyjemne ciepło, gdy oddechem i cichym szeptem otulił skórę dziewczyny. Poczuła nagły przypływ gorąca, który rozszedł się po jej ciele, a słowa które wypowiedział w jej kierunku, zwiększyły te doznanie. Poczuła się... Atrakcyjna i ważna, momentalnie ego dziewczyny wzrosło, a ona próbując przetrawić słowa, które usłyszała, oparła głowę o klatkę piersiową chłopaka i przymknęła oczy.
— Ja... Nie wiem, co robisz, ani jak to robisz, ale... Też mi się podobasz — Odparła w końcu, po krótkiej chwili ciszy, gdy doszły do niej jego słowa. Potrzebowała chwili dla siebie, żeby zrozumieć się właśnie stało i uspokoić bicie serca, bo miała wrażenie, że za moment wyskoczy jej z klatki piersiowej.
Nie potrafiła określić, czy było to spowodowane stresem, bo nie wiedziała, co usłyszy, czy zrobiło jej się słabo, bo usłyszała to, czego tak naprawdę chciała. Potrzebowała zapewnienia, że się komuś podoba. Nie wiedział o niej wielu rzeczy, ale z niektórych na pewno zdawał sobie sprawę, a mimo to, uświadomił ją w przekonaniu, że była coś warta.
Wiedziała jednak, że nie mogli stać tutaj wiecznie, choć przytulanie było naprawdę przyjemne.
Fale były coraz mocniejsze i wyższe, pogoda nie zawodziła i to właśnie na to, między innymi, czekała Bell. Dlatego odsunęła się na niewielką odległość, odwracając całkowicie w stronę oceanu i oparła się plecami o jego ciało.
— Masz w ogóle ochotę tam iść? — Zapytała niepewnie, odchylając lekko głowę do tyłu, by na niego spojrzeć.
Chciała mu pokazać miejsce, w którym fale zawsze były idealne do surfingu i choć Bell myślami była gdzieś indziej, niekoniecznie przy tych falach, rozważyła drugą opcję. Mogli po prostu usiąść i popatrzeć, może rozpalić ognisko na plaży i później zdecydować, co zrobią dalej, zwłaszcza, że... Raczej ani jedno, ani drugie nie spodziewało się takiej rozmowy. Do tej pory myślała, że szczerość przychodziła jej z łatwością, ledwo kilka sekund temu okazało się, że nie zawsze było to takie łatwe.

Marcellus Charlemagne
ambitny krab
-
ODPOWIEDZ