24 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
"Ona nie wie, że ma do czynienia z bestią
I jeśli będzie miała dalej, diabeł to jej dziecko
Kto zapłaci jak za studia, jak za ciuchy
Wiesz o co chodzi, dwa tysiące za buty
Chodzę tak jakbym miał skrzydła na sobie
Rozumiem wasz ból, bo też byłem na dole
I to co zrozumiałem, trzeba pracować ciągle
Bo sukces w żaden sposób nigdy nie istniał w szkole"
Wyszedł na głupca. Dał się spławić jak dziecko i durnie jak dziecko czekał na nią, ale ona nie przyszła. Czego się spodziewał? Że Antonia przyjdzie i rzuci się w jego objęcia, gdy wyrzuciła go ze swojej sypialni poprzedniego wieczora?
Wkurwił się. Trzasnął pięścią w kartonową ścianę i wyszedł opuszczając poczekalnię, gdy tylko zorientował się, że uciekła. Kupiła sobie trochę czasu grając na jego nadziei, że mogą być razem. Że wystarczy tylko, jeśli okaże jej trochę więcej cierpliwości. Rycerska postawa była przereklamowana.

Wziął wolne, spakował rzeczy i pojechał do Lorne. Tyle o niej wiedział - skąd pochodzi. Wiedział, że lubi spędzać wieczory w barach. Wiedział, że poczuła się osaczona, skoro tak pięknie zagrała w jego ulubioną grę "jestem zmęczona i potrzebuję trochę czasu". Nie była bardziej skomplikowana niż inni ludzie. Wsiadł w swoje wypielęgnowane maleństwo i pojechał za nią. Zrobił rozeznanie i zatrudnił się w mniej popularnym barze wiedząc, że Antonia nie zostanie w domu, tylko wyjdzie. Jednocześnie miał silne przeczycie, że nie pójdzie do Shadow, bo było za bardzo modne. Wybierze coś mniej oczywistego. Nie bardzo małego i nieznanego, ale konkurencyjny klub już znalazł się na wysokiej pozycji w rankingu miejsc, gdzie można będzie w pierwszej kolejności spotkać Antonię.

Gdy dotarła do baru, barman akurat odwrócony był tyłem do sali. Sięgał po nową butelkę szkockiej. Przez lewe ramię miał przewieszoną ściereczkę, którą docierał szkło nadając mu szlachetnego połysku i docierając zacieki pozostałe po zmywarce.

Wydawał się być zaskoczony jej widokiem. Zamarł w bezruchu przez chwilę, jakby zapomniał języka w gębie, po czym zapytał.
- A tobie co podać? - jakby ten wieczór, gdy dotykał jej delikatnej skóry sunąc dłońmi wzdłuż jej ramion i talii, w ogóle się nie wydarzył. Jakby jej kłamliwe usta nie kazały mu na siebie czekać, jakby nie zrobiła z niego głupca, wreszcie, jakby go nie wystawiła i nie porzuciła wtedy, w Sydney te kilka dni temu. A jednak jego oczy były przepełnione jakimś smutkiem. Nostalgią.

antonia reiner
I nawet kiedy Ciebie nie chcę
I nawet kiedy już nie mogę
Obrazek
To zawsze idę w Twoją stronę
Uzależniłem się, to chore
Wiem to chore
powitalny kokos
Costa
37 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
#1

Potrzebowała przestrzeni.
Gruntu, na którym spokojnie mogłaby poddać analizie swoje nadszarpnięte zaufanie. Miejsca, gdzie nie będzie miała ciągłego poczucia, że ktoś ją obserwuje. Doskonale pamiętała dotyk męskich, zimnych dłoni poznających jej ciało. Tak obcych, nieproszonych tamtego wieczora ani żadnego innego. Nie miała pojęcia jakim cudem z taką łatwością znalazł się w jej mieszkaniu i czuł się w nim tak swobodnie, czego ona już nigdy zapewne nie odczuje.
Potrzebowała znieczulenia. Kilku drinków i rozmowy z obcą osobą. Być może tego wieczora znajdzie ukojenie w ramionach obcego mężczyzny, który nie będzie pytał a jednocześnie tak doskonale zrozumie. Nie sądziła jednak, że jej zupełnie przypadkowy wybór wzburzy i tak już niespokojną taflę jej życia. Nie chciała nawet myśleć o tym, że jej nieprzemyślane, senne deklaracje pociągnął za sobą takie konsekwencje.
Jej organizm oszalał na widok mężczyzny. Czy to możliwe aby serce stanęło i uparcie nie chciało dalej wykonywać swojej żmudnej, życiodajnej pracy? Że twarz zazwyczaj oblana uroczym rumieńcem, pobladła w jednej setnej sekundy? Że świat zawirował przed jej oczami a wszystko to co zaplanowała dokonać straciło właśnie na wartości? Była przecież silną kobietą, która w towarzystwie blondyna stawała się równie bezbronna co płochliwa.
- Znalazłeś mnie. - bardziej zabrzmiało to jak pochwała za wykonane zadanie niż obawa. Starała się stawiać czoła działaniom mężczyzny, chociaż nie zdawała sobie sprawy z tego, że to on miał władzę w tej relacji. Przeszkadzało jej to, że zawiodła jako specjalista. Nie potrafiła zrozumieć, w którym momencie ich wspólnej pracy straciła czujność i dlaczego tak się stało.
Uniosła wzrok na rozpiskę drinków widniejąca na ścianie. Właściwie to miała ochotę na coś znacznie konkretniejszego, jednak miała świadomość konieczności zachowania pełnej koncentracji. Jak zwierzę w obliczu zagrożenia - wyostrzyła każdy zmysł aby w razie konieczności móc odeprzeć atak drapieżcy.
- Zaskocz mnie. - rzuciła obojętnie, przenosząc wzrok na męską twarz. Skoro dostał zatrudnienie w takim miejscu to znał się chociaż odrobinę na mocniejszych trunkach.

Emmanuel Costa
powitalny kokos
nick
24 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
"Ona nie wie, że ma do czynienia z bestią
I jeśli będzie miała dalej, diabeł to jej dziecko
Kto zapłaci jak za studia, jak za ciuchy
Wiesz o co chodzi, dwa tysiące za buty
Chodzę tak jakbym miał skrzydła na sobie
Rozumiem wasz ból, bo też byłem na dole
I to co zrozumiałem, trzeba pracować ciągle
Bo sukces w żaden sposób nigdy nie istniał w szkole"
- Nie. - odpowiedział jakby jej obecność w tym miejscu sprawiała mu ból. Potrafił tak wiele rzeczy rozegrać doskonale. Nie grał dla niej, grał pod publikę. Doskonale wiedział, jak rozgrywać w takiej sytuacji. Nie mówił jej przecież wszystkiego na tych sesjach. Skąd mogła wiedzieć co było szczere, co tylko wymyślone. Opowiadał jej o "tej" sąsiadce. Próbował wciągnąć ją w swoją grę. Próbował zastosować odwrócone przeniesienie, żeby ją sobie owinąć wokół palców, omotać zanim zdoła się zorientować w jakim beznadziejnym położeniu się znalazła.

- Zraniłaś mnie. Zabawiłaś się mną i porzuciłaś, gdy przestałem ci być potrzebny. - trzeba przyznać, że wyglądał jak zbity pies. Jakaś kobieta siedząca przy barze udawała, że nie słucha. Gdyby wiedziała, że Antonia jest psychiatrą, a sytuacja dotyczy ich relacji lekarz-pacjent, pewnie obdarzyła by ją znacznie bardziej potępiającym spojrzeniem.

Emmanuel mieszał jej drinka. Cztery części rumu i kremu kokosowego znalazły się w blenderze rozlewając po kostkach lodu, które chwilę wcześniej umieścił w kielichu. Przyglądał się jej, jakby przepis tworzył na zawołanie. Spersonalizowany. Idealnie dopasowany do jej osobowości.
- Wzbudziłaś nadzieję i wystawiłaś. To bolało. - wykorzystywał swoją pozycję. Nie dałby jej powstrzymać się przed tym wywodem kontrując wszystko, więc jeśli spróbowała, użyłby spokojnego Sama chciałaś, żebym mówił o swoich uczuciach, gdy zwierzałem się na kozetce, czy poza gabinetem jest to złe? - i te smutne oczy, pełne żalu... Inni na pewno to widzieli. Dostrzegali tą subtelną grę mięśni, którą z całą pewnością wyćwiczył. Jakby ta rozmowa już się odbyła. Jego wzrok wydawał się być dość speszony. Naprawdę starał się grać zwykłego, zakochanego i porzuconego chłopaka, który spełnił fantazję pani doktor i powinien wypierdalać z jej życia w podskokach, bo tak sobie to wymyśliła.

Dodał do mieszanki część likieru waniliowego i część soku z limonki, którą wyciskał na oczach publiki. Robił to widowiskowo, więc coraz więcej oczu zwracało się w ich stronę.
- Przyjechałem tu wyleczyć moje złamane serce. - po tych słowach dodał jeszcze pół części soku z limonki.
- Przyjechałaś sprawdzić jak mocno mnie zraniłaś czy zwyczajnie chcesz się dalej pastwić? - całość doprawił kilkoma kroplami tabasco o ananasowym finiszu. Zamknął napój w blenderze z lodem. Zmiksował pozwalając lekko wymieszać się składnikom i pokruszyć lodowi, ale nie na miazgę i przelał do szklanki. Udekorował całość czerwoną papryczką chili.
- Fire & Ice. - podsunął jej szklankę. Ten trunek idealnie do niej pasował.

Czemu teraz wierzyła? Swojej wiedzy na jego temat? Doświadczeniu? Wrażeniu, które w tej chwili roztaczał? Poczuciu winy, które w niej wzbudzał? Tłumowi, którego porwała jego niewypowiedziana historia?

antonia reiner
I nawet kiedy Ciebie nie chcę
I nawet kiedy już nie mogę
Obrazek
To zawsze idę w Twoją stronę
Uzależniłem się, to chore
Wiem to chore
powitalny kokos
Costa
37 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Z każdym kolejnym wypowiedzianym słowem czuła się osaczana. Ludzie biorący nieświadomy udział w tej maskaradzie, zdawali się być niezwykle bezczelną widownią; nie bawili się w dyskrecję a dość otwarcie uczestniczyli w tym nierównym starciu. Doskonale wiedziała, że w ich oczach jest jedynie zimną, bezduszną kobietą, która postanowiła zabawić się młodym chłopakiem a następnie zniknąć bez cienia żalu. Ludziom łatwo przychodziła ocena innych, tym bardziej kiedy konflikt był zaogniony i znali prawdę tylko jednej ze stron. Antonie nawet przez myśl nie przeszło aby w akcie obrony wyrzucić z siebie wszystkie fakty.
- Już nie biorę odpowiedzialności za Twoje urojenia a tym bardziej uczucia. - odparła, niczym zahipnotyzowana obserwując cały proces przyrządzania drinka. Robiła to bardziej z obawy o własne zdrowie niż z fascynacji i chęci poszerzenia horyzontów.
Rozejrzała się dyskretnie na boki w celu zorientowania się, na oczach jak wielu ludzi rozgrywał się ten cały teatrzyk a następnie, zahaczając za ucho pukiel swoich ciemnych włosów, nachyliła się nad barem bliżej w stronę byłego pacjenta.
- Między nami nic nie było. Byłam Twoim lekarzem, nie kochanką. - pierwszy raz odważyła się postawić mur między nimi, zaznaczyć granicę, której nie powinien przekraczać chociaż uczynił to już dawno temu. Nie pozwalała na to aby świetna gra aktorska zbiła ją z tropu. Teraz, gdy nie obowiązywały jej te wszystkie ograniczenia na linii pacjent-lekarz, mogła dużo dobitniej dać mu do zrozumienia, że nigdy nie była jego . Nie mając pojęcia z jakimi konsekwencjami mogłoby się to wiązać, była w stanie brnąć w te błoto, które z czasem na pewno wciągnie ją po sam pas.
- Pierdolisz piękne głupoty, Costa. - zamaszystym ruchem odebrała od niego swoje zamówienie. Nie było przecież żadnej ucieczki w celu wyleczenia złamanego serca, nie było żadnej pogoni i chęci pastwienia się nad chłopakiem. Jego wewnętrzny świat był tak niesamowicie zaburzony, że nie chodziło już o kwestię doświadczenia i wykształcenia Antonii, a o umiejętność radzenia sobie w kryzysowych sytuacjach.
- Ale już Ci daję spokój, lecz swoje złamane serce albo popieprzoną duszę. Co tylko chcesz. - uniosła dłoń w geście obronnym po czym zeskoczyła zwinnie z barowego krzesła. Nie miała zamiaru kontynuować tej farsy, przyszła tutaj się zrelaksować i nie chciała dać sobie tego popsuć.
I co najważniejsze - obiecała sobie, że incydent z Sydney zgłosi kolejnego dnia na policji i powiadomi służby o pojawieniu się chłopaka w jej otoczeniu. Chociaż nie wiedziała czy zgłoszenie po takim czasie było wiarygodne.
Przesunęła wzrokiem po parkiecie pełnym falujących w rytm muzyki ciał. Przykładając do ust brzeg szklanki pełnej trunku, złapała kontakt wzrokowy z jednym z tańczących mężczyzn. Wiedziała, że to on może dzisiejszego wieczoru bez większych konsekwencji być jej towarzyszem. Nie zerkając za siebie, ruszyła wolnym, tanecznym krokiem w stronę parkietu cały czas utrzymując kontakt wzrokowy z nieznajomym. Aż do momentu, gdy zniknęła pośród chmary tańczących, pijanych już gości klubu.

Emmanuel Costa
powitalny kokos
nick
24 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
"Ona nie wie, że ma do czynienia z bestią
I jeśli będzie miała dalej, diabeł to jej dziecko
Kto zapłaci jak za studia, jak za ciuchy
Wiesz o co chodzi, dwa tysiące za buty
Chodzę tak jakbym miał skrzydła na sobie
Rozumiem wasz ból, bo też byłem na dole
I to co zrozumiałem, trzeba pracować ciągle
Bo sukces w żaden sposób nigdy nie istniał w szkole"
Bardzo słusznie, że była zainteresowana co jej wrzuca do napoju. Tylko czy faktycznie miała na to taki wpływ jaki sądziła, że ma, skoro tu pracował? Skoro rzucił wszystko co miał w Sydney i przyjechał za nią na tą pipidówę zatrudniając się (może nie w podrzędnym, ale dalekim od standardów stolicy) barze? Sądziła, że da radę sobie z nim poradzić? Teraz, gdy już wiedziała jak bardzo ją ograł. Miała tą pewność, że nie zrobi tego kolejny raz? Że coś go powstrzyma, skoro mu odmówiła? Otworzył się przed nią. Zaufał. Wyznał najszczersze uczucia, które zdeptała wystawiając go i uciekając. Doskonale wiedziała, że nie jest zdrów. Powinna przynajmniej przypuszczać do czego może być zdolny, skoro posunął się tak daleko. A przecież nie różnił się tak bardzo od innych ludzi. Potrafili się obrażać na odrzucających ich partnerów. Potrafili obracać zainteresowanie w najczystszą formę nienawiści. Granica między nią a miłością przecież była tak cienka.
Czuła się bezpieczna? Robił jej drinka na oczach tylu ludzi. Jak na oczach wielu przedstawiał swoje sztuczki każdy iluzjonista.

Uśmiechnął się smutno i przybliżył w jej stronę. Chciała dyskretnej odpowiedzi. Dobrze. To mógł jej dać. Odpowiedział jej przybliżając się do zachęcająco odsłoniętego ucha.
- Chciałaś być moją kochanką, przyznaj. – ciepły podmuch powietrza padającego z tym zlepkiem słów musnął jej ucho.
Zmierzył ją od głów do stóp. Szczeniacki uśmiech wkradł się na jego usta w odpowiedzi na to, co sobie pomyślał. Pięknie, to bym ciebie pierdolił, najdroższa.- ale powstrzymał się od komentarza.

Złapał się za serce, w tym udawanym geście zranienia tak pięknie wpisującym się w wiek pierwszej, szczeniackiej miłości.
Miał w sobie jakiś taki luz, którego z całą pewnością nie mieli faceci, którzy się nią interesowali na co dzień. Z kim ona chciała się tu dziś zabawić? Z tatusiem trójki dzieci, który wyrwał się z domu i uśnie po drugim drinku zanim magia alkoholu zacznie działać? Albo z jakimś frajerem na delegacji, który łapie co popadnie, bo w domu czeka na niego zimna ryba – jego ślubna?

Costa miał przygotowany grunt, by to właściwie rozegrać. Kumpel – barman kiwnął na niego, że może wziąć sobie przerwę i iść ratować to, co zostało. Zdjął z ramienia ścierkę i zostawił ją na barze, sam pognał w dziki tłum, w którym chciała się zgubić. Obserwował ją. Skupiony na celu. Pozwolił jej odnieść to wrażenie, że zyskała przewagę. Obserwował, jak usta zatapiają się w trunku. Jak kostki lodu uwrażliwiają je na dotyk. Nie spuszczał jej z oka zapadając się w tłum. Widział do kogo szła. Koszula z wyprzedaży, schodzone mokasyny i niedopasowane spodnie. Antonia myślała, że pozwoli jej się puścić z takim frajerem?

Podszedł do niej od tyłu. Płynnie ześlizgnął się dłonią po konturze boku oplatając ją w talii i wtulił się w zagłębienie jej szyi. Przycisnął ją nieco do siebie.
- Dobrze wiesz, że mogę ci zaoferować znacznie więcej niż on. – wyszeptał. Tamten gość zdecydowanie nie należał do wojowników. Skoro już widział, że Costa ją sobie oznaczył będzie jej unikał do końca wieczoru.

antonia reiner
I nawet kiedy Ciebie nie chcę
I nawet kiedy już nie mogę
Obrazek
To zawsze idę w Twoją stronę
Uzależniłem się, to chore
Wiem to chore
powitalny kokos
Costa
37 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Jakim boskim cudem taka urocza twarz mogła skrywać za sobą tak popsute wnętrze? Co tak naprawdę wydarzyło się w życiu mężczyzny, że poturbowany musi uciekać się teraz w tak mroczne zakątki jej lęków? Czy ktoś go odrzucił? Czy problemem było traumatyczne dzieciństwo? Nie miała pojęcia co zapoczątkowało jego paranoję gdyż nie potrafiła oddzielić prawdy od kłamstwa. Manipulował nią tak zręcznie, z klasą godną najsłynniejszych socjopatów. Nie od razu zaciskał na jej szyi pętlę niebezpieczeństwa; najpierw obudził w niej zaufanie, dopiero potem ukazał swoje prawdziwe oblicze.
Wzdrygnęła się na dźwięk jego wyznania. Nigdy nie pomyślała o nim w kategoriach romansu, był dla niej pacjentem, nikim więcej. To, że pozwoliła mu na wślizgnięcie się do jej uporządkowanego życia było jedynie niedopatrzeniem, które będzie ją wiele kosztowało.
Nie sądziła, że Emmanuel podąży za nią. Chociaż nie miała doświadczenia w pracy za barem przekonana była, że nie tak łatwo było wyrwać się z sideł zmiany. Stąd też dosyć beztrosko lawirowała między tańczącymi ludźmi, bujając na boki delikatnie biodrami oraz popijając drinka. Wiedziała, że ma już w garści mężczyznę, którego upolowała sobie kilka chwil wcześniej. Ten nie spuszczał z niej wzroku, chociaż ostatkiem zdrowego rozsądku próbował odpowiadać na pytania zadane mu przez towarzyszącego mu kolegę. Nie przewidziała jednak, że jej działania mogą zostać tak brutalnie przerwane, przez te same dłonie, które już raz wprawiły ją w strach. Zacieśniający się, męski uścisk, jego twarz w okolicach jej smukłej szyi i zapach, którego nigdy nie zapomni. Podczas próby wyrwania się z jego objęć poległa, unieruchomiona nie tylko jego siłą ale także paraliżującym strachem. Jej klatka piersiowa unosiła się i opadała w szaleńczym rytmie a dłonie drżały z lęku przed rozwojem sytuacji. Jakby chcąc dodać sobie odwagi dopiła drinka do końca, chociaż w szkle znajdowała się dość pokaźna jego ilość.
- Nie masz pojęcia czego chcę. - odpowiedziała zimnym tonem, próbując podjąć kolejną próbę wyrwania się z lodowatych objęć. Sądziła, że nie wiedział o niej tak wiele jak mogło mu się wydawać. Nie posiadał wiedzy na tematy tak trywialne jak to co lubiła jeść na śniadanie bądź jak lubiła spędzać czas. Jej preferencje seksualne pozostawały więc dla niego enigmą, a przynajmniej tak chciała uważać. Nie przypuszczała aby dopuścił się tak skrajnej formy inwigilacji aby podglądać ją podczas erotycznych uniesień z mniej lub bardziej przypadkowymi mężczyznami.
- Puść mnie bo zacznę krzyczeć. Złożę skargę do Twojego szefa! - wycedziła przez zęby chociaż jej głos przypominał bardziej błaganie niż groźbę. Władza jaką nad nią posiadał przerastała ją. Nie rozumiała dlaczego to ją wybrał na swoją kolejną ofiarę. Czy wszystko zaczęło się podczas ich pierwszego spotkania? Czy może nawet to spotkanie nie było przypadkowe? Może obserwował ją wcześniej a terapia była zaaranżowanym przez niego teatrem?
W akcie bezsilności upuściła na ziemię puste szkło, które rozbiwszy się na dziesiątki kawałeczków narobiło niezłego szumu. Takim sposobem udało jej się wzbudzić uwagę kilku osób, które dużo uważniej zaczęły przyglądać się ich ułomnemu tańcu.
- Musisz to posprzątać! - zażądała, po czym korzystając z chwili nieuwagi wyrwała się z jego objęć i rzuciła przed siebie, prosto w tłum.


Emmanuel Costa
powitalny kokos
nick
24 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
"Ona nie wie, że ma do czynienia z bestią
I jeśli będzie miała dalej, diabeł to jej dziecko
Kto zapłaci jak za studia, jak za ciuchy
Wiesz o co chodzi, dwa tysiące za buty
Chodzę tak jakbym miał skrzydła na sobie
Rozumiem wasz ból, bo też byłem na dole
I to co zrozumiałem, trzeba pracować ciągle
Bo sukces w żaden sposób nigdy nie istniał w szkole"
Życie nie jest równe dla wszystkich, chociaż mamią nas tak we wczesnych latach życia. Wmawiają, że mamy równe szanse na starcie i wszystko zmienia się dopiero po narodzinach, ale to nie prawda. To zawoalowane kłamstwo i zamaskowana kpina.
Z Emmanuelem nie było inaczej. Niewłaściwa pula genów. Dom, w którym ciągle brakowało wszystkiego. Od łyżki cukru, kromki chleba po zainteresowanie zmęczoną kombinowaniem od pierwszego do pierwszego matką. Gdzieś pomiędzy tym wszystkim jakiś wyzwalacz, kilkoro ludzi o określonym typie osobowości, kilka sytuacji, pociągające odczucia. Chwilowa gratyfikacja i dotkliwy posmak niedosytu. Dążenie do odczuwania szczęścia. Pokrętne drogi uzyskania tej idealnej mieszanki chemii, która zalewała mózg stymulantami.

Nie było łatwo wyrwać się z sideł zmiany - miała w tym słuszność. Jednak... Ludzie pokroju Emmanuela potrafili być czarujący. Z jego wyglądem. Opracowaną do perfekcji mimiką. Głosem, który potrafił koić. Costa potrafił zjednywać sobie ludzi. Poza tą skazą w postaci obsesji na punkcie ukochanej osoby, być całkiem przyzwoitym gościem, a przynajmniej potrafił takiego idealnie odgrywać. Odrobina zainteresowania, szablonowa pula pytań. Ten nowy, zapatrzony w siebie świat mu to ułatwiał. Wystarczało zadawać mnóstwo pytań, by ktoś odbierał to jak zainteresowanie. Wystarczyło pamiętać odpowiedzi i na ich podstawie w przyszłości pytać o efekty podjętych działań. Uznawano więc, że jest przyjacielski i serdeczny, podczas gdy w istocie zbierał dane, by w odpowiedni sposób i w odpowiednim momencie wykorzystać uzyskane informacje do własnych, samolubnych celów. Jak teraz. Do wymknięcia się na chwilę na parkiet i osaczenia jej.

Być może był to ruch nieco nierozważny i nachalny. Wręcz desperacki, ale jakie było prawdopodobieństwo, że znowu tu przyjdzie, gdy już wiedziała, że Costa pracuje za barem? Żadne. Musiał działać dokładnie teraz, dopóki miał za sobą przychylność publiki. To był jego teren.
- Twoje ciało mówi mi zupełnie co innego. - wyszeptał. Wiadomo, że nie chciał jej straszyć. Chciał być delikatny, ale gdy wszelkie próby subtelnego wtargnięcia w jej życie obróciły się w proch... On po prostu nie mógł tak zwyczajnie zrezygnować. Nie przyjmował odmowy, stawał się coraz bardziej napastliwy i dążył za wszelką cenę do osiągnięcia celu. Powinna wiedzieć, że stalkerzy to niebezpieczne bestie. I nawet jeśli zręcznie się w tym wszystkim odnajdywał. Lawirował między półprawdami. To czasy Sydney już były odległą historią. Maski opadły i dokładnie wiedziała z kim tańczy. Ten nieśmiały uśmiech nadal ją zwodził? Nie powinien.
- Wolałbym, żebyś krzyczała w mojej sypialni.- potarł koniuszkiem nosa o jej ucho. Wdychał jej cudowny zapach powoli uwalniany coraz szybciej krążącą krwią. Mogła się skarżyć do Bastiana. Nie zabroni jej tego, ale w końcu szef był niezłym ogierem. Zupełnie wziąłby jego stronę.

Uśmiechnął się tylko, gdy szkło znalazło się na podłodze. Uklęknął przed nią i zaczął je zbierać, skoro tego sobie życzyła.
- Do twoich usług. - posłał jej zawadiacki uśmiech. Myśli, że udało jej się go pozbyć? Wolne żarty. Dał jej tą chwilę na zasmakowanie tryumfu, ale skoro weszła do jaskini lwa, nie opuści jej dopóki lew na to nie zezwoli. Na razie obserwował ją sobie z dystansu ciekawy co zrobi. Costa doskonale wiedział czego dziś tu szukała i wiedział jak spełnić jej zachciankę, żeby myślała, że odzyskała panowanie nad sytuacją. W końcu, do tego była przyzwyczajona, że to właśnie ona panuje nad wszystkim, czyż nie było tak?

Jakiś czas później Antonią zainteresował się facet o hiszpańskich rysach.

antonia reiner
I nawet kiedy Ciebie nie chcę
I nawet kiedy już nie mogę
Obrazek
To zawsze idę w Twoją stronę
Uzależniłem się, to chore
Wiem to chore
powitalny kokos
Costa
37 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Musiała uciekać.
Już nie tylko z tego dusznego miejsca ale także z miasta. Za tydzień, może dwa. Powinna zniknąć nie uprzedzając kompletnie nikogo. Uprzednio starając się nie narażać ojca i innych bliskich jej ludzi na spotkanie z Emmanuelem, który w akcie zemsty mógłby chcieć zrobić im krzywdę. Powinna niepostrzeżenie zniknąć z Lorne nad ranem. Wieczorem jakby nigdy nic nie dając do zrozumienia nawet ojcu, że może nie zastać jej w domu kilka godzin później. Pospiesznie powinna zapakować swoje rzeczy zapominając przy tym o szczotce do zębów czy nici dentystycznej. Powinna zrobić to wszystko jak najszybciej i wzbudzając jak najmniej podejrzeń. Zdała sobie sprawę z tego teraz, ściśnięta w ciasnych objęciach mężczyzny, który zdążył już w swojej głowie stworzyć chory obraz fantazji z nią w roli głównej.
Cholera!
W takich sytuacjach jej bujna wyobraźnia także nie pozostawała dłużna. Wniosła tuż przed jej oczy wyobrażenie o wspólnych zbliżeniu, które chociaż wzbudzało w niej lęk i wstręt wydawało się być przy tym namacalne i możliwe. Zdawała sobie przecież sprawę z tego, że mężczyzna był nieobliczalny a w fizycznym starciu miała z nim niewielkie szanse.
Wyrwała mu się jednak. Przekonana o swojej przebiegłości, dumna z pomysłu, zniknęła w kłębach tańczących ludzi, którzy podczas ucieczki ocierali się swoimi gorącymi ciałami o jej rozedrgane ze strachu. Przecież powinna opuścić to miejsce najszybciej jak się dało! Zamiast dokonać tak logicznego i prostego wyjścia, postanowiła jednak udać się na drugą salę w nadziei, że stamtąd Emmanuel nie będzie miał już na nią oka.
Odpuściła sobie alkohol, bała się, że każe bliższe spotkanie z barem będzie także spotkaniem z prześladowcą. Jej chęć przebywania z kim tego wieczoru była jednak tak silna, że nie mogła odmówić sobie tej przyjemności. Stąd dała się porwać urokowi nowo przybyłemu mężczyzny, za sprawą którego zapomniała o ciążącym na niej brzmieniu. Krótki flirt, cichy śmiech i jedno wielkie niedopowiedzenie. Antonię nie interesowało to czym się zajmował, czy miał w domu żonę, czy wychowywał trójkę dzieci. Skoro był tutaj i zainteresował się nią - dał jej zielone światło do działania. Nie interesowały ją dalsze konsekwencje, rozbite małżeństwa czy rozpacz osób trzecich. Nie musiała długo czekać na jego propozycję, którą przyjęła przez dłuższego namysłu. Chwyciła go tylko za dłoń i rozejrzała się badawczo dookoła.
- Tylko wyjdźmy, nie możemy tutaj zostać. - nie chciała się tłumaczyć co było tego powodem, więc nie dając mu nawet szansy na pytanie pociągnęła go za sobą w stronę wyjścia.

Emmanuel Costa
powitalny kokos
nick
24 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
"Ona nie wie, że ma do czynienia z bestią
I jeśli będzie miała dalej, diabeł to jej dziecko
Kto zapłaci jak za studia, jak za ciuchy
Wiesz o co chodzi, dwa tysiące za buty
Chodzę tak jakbym miał skrzydła na sobie
Rozumiem wasz ból, bo też byłem na dole
I to co zrozumiałem, trzeba pracować ciągle
Bo sukces w żaden sposób nigdy nie istniał w szkole"
Miał do niej słabość. Miał cholerną słabość, która mogła przypieczętować jego los. Pozwolił się jej ograć w Sydney. Nie mógł sobie pozwolić na błąd w Lorne Bay. Nie była jego pierwszą zwierzyną łowną, ale zachowywał się przy niej jak szczeniak. Jakby wszystko czego się nauczył – diabli zabrali. Może naprawdę chciał być tak zwyczajny jak inni?
Pozwolił jej zdecydowanie na zbyt wiele i będzie musiał to naprawić. Właściwie – już zaczął, chociaż jeszcze poddawał się krokom jej tańca.

Mogła uciekać. Spakować walizki i porzucić to miejsce. Kluczyć w pokrętnym tańcu po świcie. Odejść i nie zostawić żadnego adresu ale czy to jej miało by w czymś pomóc? Zdjęło by ten ciężar pogoni z barków? Wątpliwa sprawa. Miała tu rodzinę, znajomych. To było małe miasteczko z kategorii każdy wie o każdym wszystko. Jak przysiadłeś się do kogoś, to musiałeś się liczyć z tym że opowie ci kilka ciekawych historii. A kto byłby lepszym słuchaczem niż barman?

Nawet jeśli Costa nie wiedział wszystkiego, potrzebował tylko chwili dłużej, by się dowiedzieć. Tego mogła być pewna. Ach, zapominała o tych drobiazgach? Umykały jej? Nic nie szkodzi. Emmanuel trzymał rękę na pulsie. Nie pozwoli jej zapomnieć o sobie. Zdecydowanie jej na to nie nie pozwoli.

Obraz fantazji rysujący się w jego głowie nie był chory. Był zwyczajny. Costa pragnął tego, czego wszyscy – miłości, która potrafi przenosić góry, dobrego słowa, pochwał i docenienia własnych starań. Zaburzone były tylko środki wyrazu,za pomocą których usiłował się do niej przebić. Za bardzo chciał ja osaczyć, przez co ją płoszył, straszył i zniechęcał, chociaż nie takie miał intencje. Może tak zupełnie nie był przesiąknięty tym złem?

Myliła się sądząc, że Emmanuel spuści ją z oka. On wodził za nią spojrzeniem w wolnych chwilach. Pozwalał na dobrą zabawę, ale trzymał rękę na pulsie, chociaż tego jeszcze nie widziała.

Mężczyzna z gadki był niczego sobie, z wyglądu, podobnież równie spoko.
- Mieszkam niedaleko. – uśmiechnął się zadowolony z takiego obrotu spraw dając się jej prowadzić bez szemrania. Tyle w temacie miłego wieczoru, bo powidok Emmanuela unosił się niczym zjawa w tamtym miejscu.. czuła na sobie jego wzrok? Fakt, musiała. Był niemal wszędzie.


Na zewnątrz lokalu Costa popalał papierosa i odprowadzał wzrokiem niektóre pary. Dogaszał właśnie niedopałek rozgniatając go butem i w tej chwili miał wracać do środka, gdy musiał wykazać się nie lada koordynacją, żeby nie zderzyć się z wychodzącą wprost na niego Antonią, która ciągnęła za sobą tego farbowanego Hiszpana.
- Wiedziałem, że tęsknisz, ale nie że aż tak. – zaśmiał się lekko. W końcu niemal wylądowała w jego ramionach. Czy przypadkiem nie był to ten właściwy moment, żeby zakręciło się jej w głowie? W końcu to, co było w alkoholu powinno zacząć już działać.

antonia reiner
I nawet kiedy Ciebie nie chcę
I nawet kiedy już nie mogę
Obrazek
To zawsze idę w Twoją stronę
Uzależniłem się, to chore
Wiem to chore
powitalny kokos
Costa
ODPOWIEDZ