Deweloper — Wszędzie i nigdzie
39 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
39 i pół puka do mych dróg, prowadzących do niby szczęścia jak Cię żona tak wkręca, że wychowujesz od początku nie swojego bachora. Głowa na karku, w budowania fachu i dachu, przy sprzedawaniu strachu.
[Chapter 1]

Ostatnie dni były ciężkie i męczące tak bardzo, że gdy Mick się budził wyglądał jak kupa nieszczęścia. Martwił się i źle sypiał, a momentami wręcz wcale bo tak się martwił o swoją kruszynkę. Dobrze mówią, że dziecko uczy człowieka pewnych nowych emocji, zachowań, że powoduje tą odpowiedzialność. Człowiek od razu łapie, o co chodzi w całym tym życiu - bo jest dla kogoś żyć przede wszystkim. Kochał swoją żonę i kochał to co miał, ale ta mała istota to było coś ponadto to wszystko, to było jego dziecko, jego mała cząstka, która jak do tej pory mniemał, była jego nasieniem, plonem który zasiał na ścieżce swojego życia i które to musiał pielęgnować i pilnować aby urosło piękne, duże i zdrowe. Nic nie zmieniło go bardziej jak miłość do dziecka i nawet jeśli czasami nie było tego widać to w środku czuł to doskonale. Nie był może zbyt wylewny czasami w uczuciach i zachowywał się momentami wciąż jak młody Bóg, ale to nic. Gdy wracał do domu pełnego ciepła i miłości, stawał się kimś zupełnie innym, kimś tak bliskim ideału wręcz. Jak można jednak przypuszczać nic nie trwa wiecznie, ani szczęście ani życie, po prostu nic. Mały i drobny zabieg, który miała przejść Tessie był czymś zupełnie niegroźnym i wręcz drobnym - no patrz a przynosił tyle odkryć i tyle smutku, że sam Winston nie wiedział czy ma się śmiać czy płakać. Jedno przynajmniej pewne - to pomogło odkryć prawdę, której w życiu by się nie spodziewał, no bo jak? Leonie wydawała się być taka piękna i idealna w jego obrazie, że w życiu by ją nie posądził o coś takiego. Popytał jednak w szpitalu lekarza i sam też pewnie miał pomysł aby zrobić nawet i test na ojcostwo, zaczekał jednak z tym aż się sytuacja uspokoi, a młoda wróciły w końcu do domu. Zrzucił się w wir pracy aby nie myśleć, unikał być może trochę i żonę, wymigując się ale trzeba pamiętać - że zaglądał do córki. Bo jakby nie spojrzeć dalej czuł, że jest jego nawet jeśli prawda na końcu miała być inna. Przyszedł jednak w końcu taki dzień konfrontacji, gdzie wracając wcześniej ze spotkania, trafił akurat na żonę w ich wspólnym domu. Mijali się ostatnio dosyć często, za dużo nie rozmawiali o niczym innym jak o małej i tym razem miało być podobnie. Mick sięgnął po szklankę whisky, zdjął z siebie marynarkę i z posępną miną oczekiwał na to czy się pojawi Leonie czy też nie. Wrócił do domu przed nią, miał chwilę aby przemyśleć sytuacja, ale też jakoś to skrzętnie rozegrać bez darcia się i rzucania brzydkimi epitemami. Problem jednak nadal był jeden i nie zamierzał zniknąć, a ona już na wejściu powinna wiedzieć co i jak, w końcu sama też przejrzała za pewnie wyniki badań, wgląd mieli oboje i oboje mogli mieć takie a nie różne myśli - Mick nie jest ojcem, proste. Poczekał z odzywaniem się do póki nie pojawiła się na jego radarze, wchodząc w głąb i przechodząc jednak przez ten salon, próbując się do stać do reszty pomieszczeń.
- Witaj kochanie... - rzucił nieco szorstko z miną wyrażająca chyba więcej niż tysiąc słów. Jego pozycja na kanapie, mówiła jasno - musimy porozmawiać i o dziwo to nie miała być najprzyjemniejsza rozmowa jaką mieli ze sobą przeprowadzić.

leonie turner
sumienny żółwik
Mick Winston
projektantka mody, exmodelka — lorne bay
36 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Here we stand - worlds apart, hearts broken in two. Sleepless nights, losing ground, I'm reaching for you... Feelin' that it's gone, can't change your mind. If we can't go on to survive the tide love divides.
Turner, poznając Winstona, nie spodziewała się, że tak potoczy się ta znajomość. Może to kwestia zbyt wielu wcześniejszych rozczarowań, a może opinia, którą podzieliła się stara znajoma o mężczyźnie nie dawały blondynce wielkich nadziei na romantyczną historię, zapierającą dech w piersiach. Niewątpliwie te dwie rzeczy złożyły się na początkowy chłód oraz dystans z jej strony. On jednak nic sobie z tego nie robił, powoli, niepostrzeżenie zajmował coraz więcej miejsca w jej myślach, sercu, życiu... Aż stał się jego nieodłączną częścią. Dał jej rodzinę, której pragnęła. I choć ze względu na Michela porzuciła dawne życie, to nie żałowała. Dom to ich azyl, a Tessie promienne słońce napędzające do działania. Było dobrze. Naprawdę dobrze. Po raz pierwszy, do tego tak długo. Szkoda, że nie wiecznie.
Trosk przysparzały małżeństwu zdecydowanie częste przeziębienia ich córki. Wiadomo, jak to troskliwi rodzice postanowili po prostu sprawdzić czy nie ma to może jakiegoś drugiego dna, jakiejś bardziej znaczącej przyczyny niż - to dziecko, swoje musi przechorować, tak zdobywa odporność, jak to mawiała babcia Turner. Leo i Mick nie odpuścili, tak dowiedzieli się o małym intruzie, trzecim migdałku, który najlepiej było usunąć. Rutyna. Miliony dzieciaków przez to przechodziły. Nie ma się czym stresować. Wiadomo jednak, że prościej powiedzieć niż zrobić. Zdenerwowanie towarzyszyło obojgu, ale starali się nic nie pokazać, żeby nie przerazić Tessie. Na szczęście całość przebiegła sprawnie, a teraz powoli odzyskiwali normalność, swoją rutynę i teoretycznie mieli zapewniony lepszy komfort dla swojej małej, idylicznej codzienności. Coś jednak nie grało, ale nie do końca Leo wiedziała co.
Nie, nie przeglądała tych wyników badań. Potwierdzenie grupy krwi to jeden ze standardowych papierów, który jest potrzebny do zabiegu. Nikt nie pomylił dokumentu, mieli wszystko, zabieg się udał, to było dla niej jako matki najważniejsze w tamtej chwili. A teraz chciała zapomnieć o tym strachu, który miał większe oczy niż było warto.
Dziś jednak miała cały dzień spotkań, które przełożyła jakiś czas temu ze względu na stan zdrowia Tessie. Nie mogła jednak odkładać tego na później w nieskończoność. Zmęczona wróciła do mieszkania, marząc jedynie o szybkim prysznicu i błogim lenistwie na kanapie. Uśmiechnęła się, kiedy zauważyła, że koszyczku niedaleko wejścia znajdują się już klucze Michaela. Mogą poleniuchować razem, prawda? Ostatnio się mijali, albo widzieli w szpitalu. Skoro Tessie była na długi weekend u babci, to może dobrze im zrobi chwila we dwoje? Może wreszcie uda im się spełnić marzenie o drugim dziecku? Tak... Jak widać, Leonie czasem była naprawdę naiwna. Całkiem możliwe, że nawet za często....
-Cześć - mruknęła zdezorientowana, bo cóż... Minę miał Mick taką jakby chciał sięgnąć po nóż. A może przesadzała? Powoli podeszła do kanapy, nachyliła się nad mężem i złożyła na jego ustach krótki pocałunek. Usiadła obok, niczego nieświadoma, spoglądając na niego z troską: -Jakiś problem w firmie? - bo przeważnie właśnie taki był, kiedy występowały jakieś komplikacje z pozwoleniami, opóźnienia na budowie i blabla. Nie myślała, że... Tessie nie jest ich. Bo no przecież jest. Nie mogłaby być bardziej. To ich małe słoneczko. Koniec tematu.

Mick Winston
towarzyska meduza
leośka#3525
brak multikont
Deweloper — Wszędzie i nigdzie
39 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
39 i pół puka do mych dróg, prowadzących do niby szczęścia jak Cię żona tak wkręca, że wychowujesz od początku nie swojego bachora. Głowa na karku, w budowania fachu i dachu, przy sprzedawaniu strachu.
Nie był prostym człowiekiem, wręcz przeciwnie postawił się rodzinie a potem próbował po swojemu układać życie. W pewnym momencie miał dość, bo znów myślał że to rodzice wygrali, z tymi swoimi gadkami i planami na niego, miał być prawnikiem, razem z bratem pewnie prowadzić firmę, cieszyć się tym wszystkim - domem ułożonym jak origami. Wybrał inną ścieżkę i był w tym nieco sam, do momentu aż nie zobaczył Turner. Po raz pierwszy podziałała na niego kobieta, w taki sposób że jak głupi był gotów za nią latać i wręcz uganiać się jak namolny fan. Wszystko się potoczyło swoim tempem, a oni też nie zwlekali z tym wszystkim, bo skoro się odnaleźli, to dalej miało już być tylko szczęście, huh? Nie w każdej bajce będzie jednak happy end i niby był już stary i poznał życie to pewne rzeczy, sytuacje były nie do okręcenia. Nie żeby był pamiętnym sukinsynem, ale po prostu miał zasady i ciężko to będzie wszystko odkręcić.
Bogu winna mała różyczka w głowie tatuśka, była już na szczęście zdrowa i pewnie to całe przejmowanie się było nie wskazane, ale to po prostu ludzki odruch. Równie dobrze mogłoby się coś przytrafić samej Leonie i tutaj też by miał obawy i strach, ogólne przejęcie się. Były jego rodziną, to proste że się zamartwiał, nawet jeśli czasami był jaki był i ten jego charakter był cięższy jak metal to jednak odkryła się jakaś lepsza strona Michaela w tym wszystkim. Miał sens życia i miał po co żyć, więc czemu nagle miał taki problem o coś, co wyszło przypadkiem, coś o czym pewnie nie miałby długo jeszcze pojęcia. Miał różne myśli na ten temat, myślał że to jakaś pomyłka, że może ich dziecko podmieniono w szpitalu, albo te badania były omylne. Prawda jednak bolała i kłuła w oczy, chociaż tak bardzo ją z siebie wypierał, to nie dało się dostrzec pewnych faktów i je połączyć. Dlaczego mało go przypominała? Dlaczego teraz widział pewne rzeczy wyraźniej. W swojej głowie miał istną papkę i to zachowywał przez ten okres spokój - było wręcz niesamowite. Nawet teraz gdy siedział na kanapie, mogła by wziąć to za zły dzień, gorszy los w pracy czy nie udane inwestycje. No bo skąd miała by wiedzieć, o co mu chodzi? Nie umiała czytać w myślach, ale powinna pewne rzeczy kontrolować, a już na pewno swoje sumienie.
Nie lubił popijając w domu, gdy mała była z nimi i mogła to widzieć, ewentualnie robił to gdy się kładła, niezwykle rzadko. Nie chciał propagować takie zachowanie, popadać w jakieś uzależnienie i w sumie to swoje w życiu już wypił. Z racji że dobijał do czterdziestki powoli, sam starał się jak najbardziej kontrolować swoje zdrowie, bo z nim nigdy nie ma przelewki. Ale nie o tym tutaj, bo potrzebowali poważnie porozmawiać, a głosy w głowie Michaela chciały dostać odpowiedz na proste i niezwykle nurtujące pytanie. Przede wszystkim jego wolą było usłyszenie prawdy i tylko prawdy z ust swojej żony.
Nie pokusił się o odsuwanie i inne dziwne gesty, po prostu był nieco chłodniejszy ale nie zamierzał jej odpychać. To mogłoby jedynie wprowadzić jeszcze gorszą atmosferę i niepotrzebne złości już na samym starcie, mimo to był chłodny niczym lód, nie trzeba być geniuszem aby to wiedzieć.
Słysząc jej pytanie, pokręcił przeczącą głową, sięgając do swojej szklanki z ciemnobrunatnym napojem, zwilżając przy tym usta, jak i gardło. Pocierał brodę, lekko aktualnie zarośniętą już bo nie lubił chodzić z twarzą niemowlęcia, wręcz przeciwnie - dodawało mu to jakiegoś uroku i zakrywało pierwsze zmarszczki pojawiające się przy uśmiechu czy innej minie którą prezentował.
- Mamy problem i myślę, że o nim wiesz. Wiesz o co mi chodzi, więc nie bawmy się w owijanie bawełny. Chcę usłyszeć z Twoich ust prawdę. - był grzeczny i w miarę przyjemny w tym co mówił, jeszcze. Nie chciał słyszeć jakiś jej wykrętów, tekstów w stylu, że nie ma pojęcia o co mu chodzi. Od początku żyła przez te kilka lat ze świadomością, przynajmniej powinna ją mieć, bo jeśli nie to albo była głupia, albo bardzo naiwna w tym wszystkim. Nie jemu było oceniać które z tych, on chciał kawę na ławę - prawdę a raczej potwierdzenie tego, co zobaczył w papierach niby swojego dziecka.

leonie turner
sumienny żółwik
Mick Winston
projektantka mody, exmodelka — lorne bay
36 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Here we stand - worlds apart, hearts broken in two. Sleepless nights, losing ground, I'm reaching for you... Feelin' that it's gone, can't change your mind. If we can't go on to survive the tide love divides.
Oczywiście, że Leonie kontrolowała swoje sumienie. I żałowała każdego dnia tamtej jednej nocy zapomnienia, która nigdy nie powinna się zdarzyć. Była jednak tylko wyskokiem, który nie powtórzył się. Nie miał prawa się wydarzyć raz jeszcze. Nie myślała, że tamte zbliżenie miało aż tak olbrzymie konsekwencje na właściwie całe jej życie. Życie jej rodziny. To jak bomba z opóźnionym zapłonem, której obecności kompletnie nie była świadoma. Nikt z otoczenia nie był. Przecież się zabezpieczyli. I jedynym problemem było to, że na tydzień przed ślubem nie dochowała wierności swojemu narzeczonemu. Czy rozsądniej było wtedy odwołać wszystko? Może. Z drugiej strony... Doszli już tak daleko, a tamtego wieczoru wypiła zdecydowanie za dużo, a Phil powiedział, zrobił zbyt wiele rzeczy, na które czekała praktycznie całe swoje życie... I dobrze wiedziała, że to nie było pojednanie, ani zaproszenie do czegoś stałego, a bardziej pożegnanie. Etap przez który musiała Leo przejść, by móc zacząć w pełni nowy. Tak to odbierała do tej pory. I choć nie była z tego dumna, nie mogłaby powiedzieć, że postąpiłaby inaczej... Tamten mężczyzna od zawsze należał do jej słabości. Czy miała coś na swoje usprawiedliwienie w oczach Michaela? Nie. Ale przecież on niczego nie wiedział, nie musiała więc w żaden sposób się usprawiedliwiać. Starała się więc o tym zapomnieć. Całkiem nieźle to wychodziło blondynce w codziennym zabieganiu. Zupełnie jakby wydarzyło się to w innym życiu... Tyle że to jednak jej przeszłość, od której choćby chciała nie ucieknie. A właśnie tego dnia miała się o tym dość boleśnie przekonać.
Cóż, Turner nie chciała strugać idiotki. Prawda jednak była taka, że nawet nie wpadło jej do głowy to, że Tessie mogłaby nie być córką Michaela. Ok, może na początku miała takie myśli, ale dość szybko je odrzuciła, bo tamta noc z Philem... To jeden raz. Do tego się zabezpieczyli. Jakiego więc musiałaby mieć pecha, żeby to nie Winston był ojcem? Ach, no właśnie takiego jak Leonie.
-Wiem... Miałam nadzieję, że nie zauważysz tego obtarcia, ale... - zagryzła wargę, a do tego zrobiła niewinną minkę, siadając okrakiem na blondynie. -Po prostu nie zmieściłam się na parkingu, ale obiecuję, że oddam auto do lakiernika sama i naprawdę nie ma żadnych innych uszkodzeń. Nic poważnego. I to ktoś inny zaparkował na dwóch miejscach, a nie ja pod supermarketem - tak, Leonie nie była mistrzynią parkowania, zawsze wybierała miejsca, gdzie na około było pusto, ale czasem nie miała innego wyjścia. Musiała się gdzieś wcisnąć. Kończyło się różnie. Ostatnio za często niezbyt szczęśliwie dla auta Turner, co powoli już irytowało Winstona. Nie dziwiła mu się. Ile można? Niemniej... To naprawdę nie było struganie idiotki. -Po prostu przy wyjeździe... Przez tamte... No... Sam rozumiesz... - mruknęła wymijająco, bo przecież już się nachylała w stronę Michaela, żeby tym razem złożyć o wiele czulszy pocałunek. Przecież nie będzie się długo boczył o to, że uszkodziła swoje auto, prawda? Gdyby to jeszcze był samochód Michaela to okej, ale o własność Leonie... Złość powinna być odrobinę mniejsza, łatwiejsza do złagodzenia i przecież... Wciąż może być przyjemnie, tak? W końcu Mick usłyszał prawdę z ust Leo. Szkoda tylko, że kompletnie nie tę, o którą się tu rozchodziło...

Mick Winston
towarzyska meduza
leośka#3525
brak multikont
Deweloper — Wszędzie i nigdzie
39 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
39 i pół puka do mych dróg, prowadzących do niby szczęścia jak Cię żona tak wkręca, że wychowujesz od początku nie swojego bachora. Głowa na karku, w budowania fachu i dachu, przy sprzedawaniu strachu.
Jakże to było wszystko naiwne, z tym cudnym i idealnym obrazem, idealnej rodzinki i związku który trwał już tyle lat. Michale się starał, nawet nie należał do grona tych facetów co zdradzają, chodź miał okazję i był już chwilami bardzo blisko to zrobić, to jednak zachował tą klasę i nie zdradził żony. Chodził co prawda do klubów na tańce i striptiz ale to coś zupełnie innego, niż ona odwaliła i to na samym początku ich drogi do wspólnego małżeństwa, rodziny i harmonii rodem z kina i ckliwego romansu amerykańskiego. Co jej strzeliło do łba, w sumie nie chciał chyba wiedzieć, bo pewnie i to by go złamało na tyle, aby jej nie chcieć widzieć więcej. No bo sam fakt, że kobieta Twoich marzeń ma czy miała w głowie innego faceta, już dalej wiele sprzecznych i idiotycznych wręcz myśli. A może łączyła ich gorąca relacja i ciągle się widywali jeszcze? A może cały czas jeszcze do niego wzdychała, tym samym mówiąc Winstonowi - Kocham Cię? To wszystko co siedziało w jego głowie - ta pula myśli była chyba gorsza niż sam fakt, co zrobiła jego małżonka. Te kwestie - były nie do zniesienia bo to oznaczałoby, że był albo jest tylko pionkiem, na który musiała się zdecydować bo coś innego nie wyszło. To też całkiem szczerze mogłoby podważać jej uczucia i zamiary wobec Michaela.
Gdy zaczęła mówić o tym pieprzonym aucie, miał ochotę przez chwilę wybuchnąć śmiechem. Samochód? Serio, jak by to miało być najistotniejsze na świecie aktualnie, w końcu mogli sobie pozwolić na nowy zawsze albo on mógł jej dać swój już bólem serca. To było tak błahe i śmieszne w tamtej sytuacji, że nawet nie miał siły o to się gniewać, wręcz przeciwnie olał ten temat, ale jego złość narastała. Bo w sumie nie miał pojęcia, czy robi z niego głupka w tym momencie, czy nie jest całkiem świadoma do końca, co on mógł odkryć. To dopiero by go rozbawiło aż do łez ale i do lawiny - wścieklizny która by wręcz kipiała z niego i wylewał się hektolitrami bo jednak jak już wpadł w złość to talerze i szklanki mogłyby pójść w ruch. To jej przymilanie się, jeszcze bardziej go zirytowało, na tyle mocno że musiał złapać jej dłonie za nadgarstki gdy tak przesuwała dłońmi po jego klatce piersiowej, próbując go omamić za tamtą "drobnostkę".
- Nie chodzi o żaden, pieprzony samochód do cholery. - syknął, wręcz mocno i dobitnie jej pokazując, że ta gierka jej nie wyjdzie i ten sposób na załagodzenie sytuacji, też może sobie wsadzić, najlepiej do walizy, którą powinien jej już na starcie naszykować. Ale hej, nie chciał być aż takim dupkiem, wolał aby sama zadecydowała czy zostaje w ich wspólnym domu czy nie. Tak czy inaczej któreś by z niego zniknęło a on też był gotów wyjść stąd i nie myśleć o tym wszystkim co przeżyli, w kłamstwie oczywiście. - Jesteś nie mądra, jeśli myślałaś że to nie wyjdzie. Do cholery, znam swoją krew i znam krew małej. A krótka rozmowa z doktorem, coś mi nasunęła. Więc nie rób ze mnie idioty i powiedz wprost prawdę. - był nad wyraz miły, jeszcze. Chociaż im dłużej trzymał jej ręce, tym mocniejszy stawał się ten uchwyt, może ciut za mocny ale był aktualnie w niezłym transie, a kluczowy moment poznania prawdy zbliżał się co raz bardziej. On sam wpatrywał się w jej oczy intensywnie, więc nie było szans aby nie chwycił czy skłamie, czy uda zaskoczenie, czy co tam jeszcze wymyśli, w końcu przez tyle lat dawała radę żyć w kłamstwie...

leonie turner
sumienny żółwik
Mick Winston
projektantka mody, exmodelka — lorne bay
36 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Here we stand - worlds apart, hearts broken in two. Sleepless nights, losing ground, I'm reaching for you... Feelin' that it's gone, can't change your mind. If we can't go on to survive the tide love divides.
Nie dawała rady żyć w kłamstwie, bo wspólne życie Michaela i Leonie nigdy nie należało jedynie do sfer iluzji, rojeń, utkanych, fałszywych nici... Naprawdę łączyło ich uczucie. Silne. Pokonujące codzienne błahostki, ale i większe zawirowania, którym poddawał ich los. Wytrwali przy sobie mimo wszystko. I nigdy Turner nie nazwałaby ich małżeństwa kłamstwem, nigdy.
Stąd też na jej twarzy malowało się szczere zaskoczenie, wymieszane ze zmieszaniem i nutką niezrozumienia? No, bo o czym Mick w ogóle mówił? Co on insynuował? O co się tak wściekał?
Pożałowała, że znalazła się tak blisko niego. Nasilający się uścisk na delikatnych nadgarstkach, sprawił, że usta blondynki wykrzywiły się w grymasie niezadowolenia, zdradzając jednocześnie odczuwalny przez nią ból wywołany przez ten - być może nie do końca świadomy - gest mężczyzny.
-To boli - wyszeptała, bo cóż... Nie czuła się komfortowo. Pierwszy raz odkąd znała Michaela nie potrafiła przewidzieć jego reakcji i... Obawiała się co mógłby zrobić dalej. Poczucie lęku stawało się coraz silniejsze, a ziemia jakby... Osuwała się spod jej stóp? To głupie, ale zdecydowanie Leo czuła, że traci pewny grunt. Nie ma już bezpiecznej przystani. A zostaje sama ze strachem przed nieznanym. No, bo dokąd to wszystko tak właściwie zmierzało? Skąd... Tamten jeden raz nie był mądry, nie był uczciwy, ale nikt... Nikt o tym nie wiedział. Zerwała wszelki kontakt z Philem i nie wracała do tego. Nigdy na głos. Nikomu nie mówiła. Jak... Jak? Nie rozumiała. Nic nie rozumiała. A to zagubienie, które ją ogarniało całą idealnie było wymalowane w spojrzeniu błękitnych oczu blondynki. -Michael... O czym tym mówisz? - zapytała słabym głosem, bo przecież się domyślała. Istnieje jednak przekonanie, że jeżeli czegoś nie wypowie się głośno, to wcale nie jest to prawdą. I w tym momencie Turner bardzo, ale to bardzo chciała się tego trzymać. Nie mówiła nigdy o swojej zdradzie, nie mówiła o swoich pierwotnych domysłach odnośnie tego kto jest ojcem Tessie... Tak więc to w ogóle nie było opcją. A już na pewno nie prawdą. Nie mogło być prawdą.

Mick Winston
towarzyska meduza
leośka#3525
brak multikont
Deweloper — Wszędzie i nigdzie
39 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
39 i pół puka do mych dróg, prowadzących do niby szczęścia jak Cię żona tak wkręca, że wychowujesz od początku nie swojego bachora. Głowa na karku, w budowania fachu i dachu, przy sprzedawaniu strachu.
On uważał, że jest szczęśliwy i na prawdę kochał swoją żonę bez czarowania i oszukiwania. Po prostu mu wystarczała od początku, na tyle aby nie musiał się uciekać do romansów o które częściej właśnie mężczyzn się posądza. Tylko co z tego skoro nawet w idealnym życiu idealnej pary musi zawsze się pojawić jakiś zgrzyt. U innych jest to kwestia niedopasowania u nie których takie dymy jak ich - któreś zdradziło i jest owoc tej zdrady. Niestety. Choćby Michael chciał, nie potrafił to olać czy zostawić, za bardzo wryło mu się to w głowę i za bardzo to go ruszyło aby mógł udawać że jest okej. Nie było i w sumie nie miał pojęcia czy kiedykolwiek będzie znów bo co jak co ale pewne rzeczy trudno wybaczyć a był takim typem człowieka..
Zareagować może i zareagował za mocno, tym bardziej ze nigdy nie okazywał jakieś przemocy fizycznej a to teraz mogło przestraszyć i ją i jego samego. W momencie więc gdy tylko powiedziała, że ja boli puścił jej ręce i w sumie to odsunął ją całkiem od siebie na bezpieczną odległość. Bal się co może w niego wstąpić gdy już potwierdzi to co się dowiedział. Chciał aby to powiedziała na głos sama, aby się w końcu przyznała tak szczerze aby pojawiła się ta skrucha z jej strony a nie udawanie że wszystko gra. Choćby chciał aby to wszystko okazało się nie prawda, zobaczył wynik badania i jej rodzaj krwi a potem popytał lekarza co i jak powinno wyjść, jakie warianty. Do potwierdzenia brakowało tylko testu ale nie chciał go robić w tamtym momencie. Za bardzo przejmował się małą jednak aby myśleć w tamtym momencie o takim działaniu, to też odpuścił chodź na moment ale problem nie zniknął. Na jej pytanie prychnął no bo serio do czego go zmuszała? Musiał to mówić na głos? Musiał znowu to trawić ciężko jak na samym początku co go irytowało tylko jeszcze bardziej. - Nie wkurzaj mnie! - podniósł głos znowu bo go to zaczynało męczyć, wolał jasna odpowiedź a przecież logiczne że powinna się domyślić o czym mówi. To, ze odwlekała nie sprawi że problem zniknie jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
- Mamy problem i doskonale wiesz jaki. Mała... Mała nie jest moja już wiem, dla Twojej wiadomości. Więc mnie nie zwiedziesz i nie omamisz. Widziałem jej grupę krwi, umiem dodać dwa do dwóch. - chwycił szklankę i wypił resztę swojej whisky duszkiem, z hukiem odstawiając szkło na stolik. Z nerwów też wstał aby pochodzić w kółko w tym salonie, próbując załagodzić swoje nerwy które zaczynały się już ujawniać. Ale czy to takie dziwne, przecież każdy przy zdrowych zmysłach by tak zareagował. Włożył rękę do kieszeni i gorączkowo nad tym myślał, licząc w głowie lata, miesiące, dni.
- Zdradziłaś mnie kurwa przed samym ślubem!? - sam nie wiedział czy to było pytanie czy to było stwierdzenie ale na pewno nie pomogło bo cały aż chodził z tego wszystkiego. Leo chyba sobie kpila z niego całkiem i dobrze się bawiła z tym, a on? Właśnie mógł walczyć o tytuł rogacza roku albo raczej lat, bo tyle to trwało, że zdawać by się mogło że co rok mógłby dostawać taką nagrodę bez spiny.

leonie turner
sumienny żółwik
Mick Winston
projektantka mody, exmodelka — lorne bay
36 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Here we stand - worlds apart, hearts broken in two. Sleepless nights, losing ground, I'm reaching for you... Feelin' that it's gone, can't change your mind. If we can't go on to survive the tide love divides.
Niczego nie przedłużała, nikogo nie wkurzała... Leonie Turner kompletnie nie wiedziała co się właśnie w tej chwili rozgrywało pośrodku jej salonu, bezpiecznego azylu, którym był dom, do tej pory, zawsze... Teraz raczej przypominał pole bitwy i to właśnie dla blondynki pozostawało tak bardzo niezrozumiałe. Co się stało? Co się między nimi zmieniło przez ostatnie godziny, dni, tygodnie? A może miesiące? I jak mogło tego nie zauważyć? Czy może jednak to po prostu zbagatelizowała? To pozostawało tak bardzo niezrozumiałe... Nie wiedziała. Nie wiedziała, gdzie popełniła błąd, choć podskórnie drżała na samą myśl, że ten jeden, o którym na co dzień zdawała się zapomnieć powrócił niczym bumerang, który miał na zawsze pozostać zagubionym...
Milczała. Czy to było prostsze? Chyba tak. Leonie nie miała w końcu nic mądrego do powiedzenia. Wkurzała go, kiedy mówiła. Może, gdy nie zdecyduje się mówić czegokolwiek to negatywne emocje między nimi znikną. Zawsze warto mieć nadzieję, czyż nie?
Nie wiedziała. A przynajmniej nie doskonale. Dopuszczala taką myśl. Kiedyś. Może przez pierwsze tygodnie świadomości o tym że rozwija się nowe życie pod jej sercem. Później jednak tę opcję odrzuciła, bo przecież jak wielkiego trzeba mieć pecha, by jeden, jedyny raz okazał się tak istotny dla całej reszty życia? Cóż, jak widać ogromnego.
Turner dalej nie decydowała się na zabieranie głosu. Starała się jednak panować nad swoją mimiką, bo w końcu zagubione spojrzenie, zdezorientowany ułożenie ust irytowało Michaela. Nie chciała go prowokować, a Leo czuła gdzieś podskórnie, że istnieje szansa, by coś poszło o wiele bardziej nie tak między nimi. Tak jak jeszcze nigdy się nie stało. Czyżby zaczynała się bać reakcji, odruchów własnego męża?
-Tak - w końcu z ust blondynki padła krótka, ale jakże treściwa odpowiedź. Czy powinna dodać coś więcej? Tłumaczyć się, kiedy blondyn był tak wzburzony? Nie wiedziała. I bała się, jak zareaguje na cokolwiek więcej. -Ale nie wiedziałam. Nie wiedziałam, że Tessie nie jest twoja dodała ciszej, ale równie pewnie jak potwierdzenie tego, kiedy doszło do zdrady. Mleko się rozlało. Nie ma sensu udawać, że ciągle jest w kartonie. Na to już za późno. Zdecydowanie.

Mick Winston
towarzyska meduza
leośka#3525
brak multikont
Deweloper — Wszędzie i nigdzie
39 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
39 i pół puka do mych dróg, prowadzących do niby szczęścia jak Cię żona tak wkręca, że wychowujesz od początku nie swojego bachora. Głowa na karku, w budowania fachu i dachu, przy sprzedawaniu strachu.
Chyba nic co dobre nie może wiecznie trwać i tak było w przypadku ich, za idealne i perfekcyjne to było życie aby moogło dalej trwać. Nawet jeśli, stało się coś dawno temu, że nie prawda - to jednak są rzeczy które ciężko ogarnąć, a potem odsunąć. Nawet jeśli czuł to uczucie i miłość to tej dwójki to teraz, wręcz go brało na wymioty i miał odruch taki, że najlepszym wyjściem było opuszczenie toksycznego domu, niegdyś bezpiecznej przystani. Rozumiał wszystko, oglądał seriale i flimy razem z nią, śmiejąc się z takich par i naiwnych zdradzanych pań czy panów, a tu klops. Sam padł ofiarą podobnej sytuacji i reagował podobnie jak nie którzy, będąc w złości i szale, że został wykiwany jak pionek. Gdyby to jeszcze był przelotny numerek bez konsekwencji, przeszłoby znacznie szybciej ale niestety.. Dziecko które uważał za swoje, nie było jego a to już kompletnie odpychało go od Leo całkowicie.
Nie trzeba ukrywać, trochę się irytował gdy nic nie mówiła, ale też gdy gadała jakieś głupoty, próbując go czarować i inne takie. Już oczami wyobraźni widział te głupie tłumaczenie i kolejno znowu zapewnienia o miłości i oddaniu dla Winstona, czyli scena rodem z filmu. Gdyby to zaczęła robić, chyba wybuchłby głośnym śmiechem, bo jednak nie uważał że pasowałoby jej aktorstwo tak bardzo. Chociaż kto ją tam wie, tyle lat umiała jakoś na niego spojrzeć, mając z tyłu głowy tą zdradę której się dopuściła. A Mick wolał chyba sobie nic nie wyobrażać bo jeszcze by miał ten obraz którego by nie chciał widzieć - a więc żone w ramionach innego, splątanych pościelą i inne takie. Nie ma co, takie chwile na prawdę są ciężkie dla człowieka i teraz to Winston rozumiał - ta burza emocji kotłująca się w głowie i ciele. Ewidentnie potrzebował się wyżyć, może jakiś kosz czy tenis z chłopakami albo od razu boks? To by było niezłe.
- Brawo, w końcu się odważyłaś powiedzieć a raczej potwierdzić. - miał ochotę jej przyklasnąć z tego wszystkiego ale zamiast tego, przeniósł się do ich kuchni po całą butelkę, którą chwycił w dłoń aby się napić prosto z niej. Po co się będzie ograniczał i bawił w szklanki, prawda? A skoro małej i tak nie było w domu, nie usłyszy ani nie zobaczy nic złego.
- Ale wiedziałaś co zrobiłaś, do cholery! Kobieto słyszysz siebie? To jest śmieszne tłumaczenie, dziecka z przedszkola. Że nie wiedziałam, proszę pani.. - ona ciszej to on głośniej i to znacznie, przy tym zmieniając głos na taki lekko szyderczy. No bo nie ma co mówić, aktualnie takie miał podejście do swojej małżonki i chyba to się prędko nie zmieni, póki sprawa jest tak bardzo świeża, ale nie współczujmy jej - zasłużyła sobie.

leonie turner
sumienny żółwik
Mick Winston
projektantka mody, exmodelka — lorne bay
36 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Here we stand - worlds apart, hearts broken in two. Sleepless nights, losing ground, I'm reaching for you... Feelin' that it's gone, can't change your mind. If we can't go on to survive the tide love divides.
Nie wiedziała co miałaby powiedzieć więcej. Powinna się tłumaczyć? Tylko po co? Nie uważała, żeby to było jakkolwiek istotne. Tamta noc przed ślubem była jedną, wielką pomyłką. Nie chciała o niej pamiętać w codzienności, żyła więc tak, jakby nigdy nic się nie wydarzyło. Zapomniała. Bardzo pragnęła zapomnieć, odsunąć od siebie chwile z innym mężczyzną... One niczego nie zmieniały. Wydarzyły się za późno. To nie był czas ich, Leonie miała już zupełnie nowe życie, w którym nie było miejsca dla nikogo innego. Może to źle brzmi, ale tamta noc... Nie była początkiem, a jedynie pożegnaniem. Nie miała niczego przeciągać. Nie miała wracać niczym upiór. To... Wszystko miało być inaczej.
Czy zachowywała się jak rozkapryszone dziecko? Może. W końcu chciała mieć ciastko i zjeść ciastko. Myślała przez bardzo długi czas, że ta trudna, egoistyczna sztuka udała się doskonale. Cóż, pozory myliły. W tym wypadku cholernie boleśnie. Nie poznawała w końcu Winstona ani przez chwilę od wejścia dzisiejszego wieczoru do domu. Miotał się w tej złości, nie panując do końca chyba nad tym co robił. Leonie wiedziała jednak doskonale, że zasłużyła sobie na to wszystko. W końcu to jej wybory doprowadziły ich do tego momentu, właśnie teraz. To jej wina.
-To, że przespałam się z kimś innym, nie zmieniało tego, co zbudowaliśmy razem. Nie chciałam... Nie chciałam tego psuć. Nie chciałam, żebyś ze mnie rezygnował. Cholera, przecież nie wiedziałam, że jestem w ciąży! To... Tamten seks nic nie znaczył, miałeś nie wiedzieć, miało być... Miało być dobrze - urwała zdecydowanie szeptem, bo sama nie wierzyła w to co mówiła, ani w to jak żałośnie brzmiała. Doskonale zdawała sobie z tego sprawę, że usprawiedliwiała zły czyn od początku do końca. Dobrze też wiedziała, że nie ma przekonania takiego, jakie powinna mieć w tym wszystkim. Gdyby tamten mężczyzna nic nie znaczył, czy pozwaliłaby sobie na takie zbliżenie na chwilę przed ślubem, na który tak czekała? Który tak długo planowała? Może powinna była zgodzić się na tamta propozycję, którą jej złożył... Może gdyby wzięła wtedy odpowiedzialność za ten jeden wybryk, nie byłaby teraz tu... Nie byłaby tą kobietą bez serca w oczach własnego męża, który nie patrzył już na nią tak jak jeszcze niedawno. Nie miałby może tyle złości... Sama nie wiedziała... Nie wiedziała co ona najlepszego zrobiła... Ani po co. Czuła się z tym wszystkim źle. Tylko czy Michael kiedykolwiek jej w to uwierzy?

Mick Winston
towarzyska meduza
leośka#3525
brak multikont
Deweloper — Wszędzie i nigdzie
39 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
39 i pół puka do mych dróg, prowadzących do niby szczęścia jak Cię żona tak wkręca, że wychowujesz od początku nie swojego bachora. Głowa na karku, w budowania fachu i dachu, przy sprzedawaniu strachu.
No cóż, pewnych rzeczy nie da się odkręcić to fakt ale z drugiej pewnych też nie da się zapomnieć. Może gdyby się nie dowiedział, wszystko nadal byłoby takie idealne i proste, ale aktualnie? Za dużo emocji go omotało i za bardzo przeżywał to - przed czym sam pewnie nie raz i nie dwa się bronił. Nie ma co się czarować i on miewał chwile zwątpienia i słabości,w których myślał o zdradzie, o młodszej kobiecie z którą mógłby się spotkać za plecami żony, ale finalnie tego nie zrobił. Nie przystąpił do zniszczenia czegoś co zbudowali, tylko w jaki sposób? Na cholernym kłamstwie, które wryło mu się w łeb i które ciężko będzie odkręcić. Bo w jego głowie to będzie znów burza myśli, dlaczego i po co to zrobiła? Czy chciała tamtego? Czy chciała go zatrzymać w ten sposób? A może wybrała Winstona bo został jej jako nagroda pocieszenia?
To logiczne, że im dłużej rozmyślał tym bardziej się denerwował a krew w nim buzowała. Mogło się wydawać, że widzi inną wersję męża, ale czy to powinno dziwić? Sam się naoglądał w serialach i filmach jak ludzie reagują na takie wydarzenia. Co miał się popłakać i obwiniać? A może przejść obojętnie obok tego i machnąć ręką, ze przed ślubem się nie liczy. Liczyło się i to bardzo, przez co ciężko mu było na nią spojrzeć w tym momencie, jakby była czymś czego się brzydzi i to dosłownie.
- No świetne tłumaczenie, chcesz się pogrążać dalej? Czy ty słyszysz jak to brzmi? No cholera kobieto, wspaniale, wręcz miód na moje uszy.. Wiesz co? Sam miałem okazję na przelotny seks w każdym zakamarku biura, czy innych budynków. Ale nie zrobiłem tego, bo miałem szacunek do Ciebie, do nas, do rodziny. Ale teraz? Nie zostało z tego nic. - dobitnie musiał swoje słowa jeszcze nakreśli gestykulacją bo to chyba całkiem nieźle umiał robić. Ręce mu drżały i cały aż się spinał a im więcej alkoholu wypije tym może być gorzej, niestety. Po prostu miał aktualnie duży problem, bo co jak co ale nie cierpiał kłamstwa i takiego zachowania, a głupie gadki jaka to Leo biedna i pokrzywdzona w tym wszystkim, napawały go taką kpiną i pogardą, że sam siebie nie poznawał - on w ogóle tak umiał? Aktualne ich położenie było beznadziejne, równie tak samo jak whisky bez lodu, prosto z butelki którą teraz popijał jak jakiś prymityw oparty o kuchenny blat, skąd miał dłuższą odległość od żony i dobrze. Bo im bliżej tym gorsze słowa mogłyby paść, a tak pozostała jakaś blokada pomiędzy nimi - głównie po to aby nie doszło też do rzucania. Ale może jednak, mały talerz dla równowagi mógłby stłuc, prawda?
- Nie mogę z Tobą mieszkać pod jednym dachem w tym momencie. - rzucił twardo, bez wyrazu jakikolwiek emocji. Co chyba jasne co dawało do zrozumienia, któreś musiało się wynieść i w sumie to on jej dawał wybór czy woli to zrobić sama czy on ma - aby nie musiał siedzieć i kisnąć w tej gęstej atmosferze, która prawdopodobnie prędko nie przeminie. Dodatkowo gdy spuścił wzrok na swoje dłonie, ta obrączka na jego palcu zdawała się ciążyć i parzyć jednocześnie jego dłoń.

leonie turner
sumienny żółwik
Mick Winston
projektantka mody, exmodelka — lorne bay
36 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Here we stand - worlds apart, hearts broken in two. Sleepless nights, losing ground, I'm reaching for you... Feelin' that it's gone, can't change your mind. If we can't go on to survive the tide love divides.
To nie jest takie proste. To przecież nie tak, że Leonie fantazjowała o skoku w bok i kiedy nadarzyła się okazja to zrobiła to, by odhaczyć coś na swojej przedślubnej liście czy jakiekolwiek innej... Nie. Michael nigdy też nie był żadną nagrodą pocieszenia, bo Turner nie traktowała tak ludzi. Nie pozwalała też sobie na pierwszy, lepszy zachwyt, który miałby skończyć się z wielkim hukiem. Poznali się w momencie, w którym oboje mieli już pewien bagaż doświadczeń. Co więcej - zdawali sobie sprawę czego oczekiwali od życia i dotarli do chwili, w której zauważyli jak bardzo te plany są podobne. Postanowili realizować je razem. Bez osób trzecich. Tylko Carter... Och, kto znał Leonie jeszcze z czasów szkolnych, doskonale wiedział, że ten chłopak zawsze był piętą Achillesa blondynki. Łączyło ich dużo. Nigdy nie potrafili skończyć tego dobrze. Leo popełniła z nim wiele błędów, dobrze wiedziała, że odpowiada za nie tylko i wyłącznie ona sama, bo jednak jest dorosła, umie odróżnić dobro od zła i powinna wybierać dobrze. Tamtej nocy... Przekroczyła granicę znów, ale wiedziała, że to był błąd. Pierwszy raz dobitnie poczuła jak wiele może stracić, bo wiedziała, że tamten nie mógł dać jej tego, czego potrzebowała. Czy to czyniło Michaela nagrodą pocieszenia? To, że potrzebowała tak bolesnego uświadomienia sobie kogo miłość powinna odwzajemniać, czyje uczucie jest szczere i budujące? Według Leonie nie. Obawiała się jednak podskórnie, że Winston, by tego nie zrozumiał. Może dlatego zdecydowała się na okrojoną wersję wydarzeń. Zupełnie jakby jeszcze nie nauczyła się, że nie warto tego robić... Oj, głupia ty, głupia ty...
Pokręciła głową z niedowierzaniem, bo naprawdę nie umiała tego pojąć dlaczego teraz Mick uważał, że dobrze będzie licytować się co do tego kto z nich miał więcej okazji na zdradę. Może on powinien dostać medal za wierność, a ona zostać zesłana na jakieś miesięczne tortury, co by mu to wynagrodzić? Nie wiedziała co to miało na celu, oprócz jeszcze większego nakręcania ich obojga. Bo choć do tej pory blondynka zdawała się siedzieć niewzruszona, to też zaczynało brakować jej cierpliwości.
-Jak to nic nie zostało?! - krzyknęła, podnosząc się wreszcie z miejsca, bo tego było już za wiele. -Nie ma już tego domu? Nie ma w nim wspomnień? Nie pamiętasz naszej podróży po Europie? Urządzania salonu? Mieszkania miesiąc bez kuchni, bo były opóźnienia? Nie ma Tessie, która widzi tylko i wyłącznie w tobie ojca? - zapytała z wyrzutem, bo czy Michael tego chciał czy nie, to dla tej małej kruszynki żadne badania DNA, grupy krwi... To nie miało znaczenia. Winston jest jej ojcem, kochała go całym sercem i nie umiałaby zrozumieć czemu jest niby teraz inaczej. Dlaczego... Ma go nie widzieć.
-Żartujesz? - zapytała słabo, a twarz kobiety wyraźnie zbladła. Poczuła, że osuwa się jej ziemia pod nogami... Spada w przepaść, z której nie ma już ratunku. Zdawała sobie sprawę, że to co zrobiła było złe. Nieuczciwe. Że poniekąd ich życie to kłamstwo, ale... Naprawdę chciał się po prostu wynieść, wymazać ją i Tessie... Zapomnieć? Odciąć się? To tak... W ogóle można? Wyrzucić pięć lat, a nawet więcej do kosza? Żyć jakby... Jakby ich nie było? Nie wierzyła, nie chciała w to wierzyć.

Mick Winston
towarzyska meduza
leośka#3525
brak multikont
ODPOWIEDZ