student prawa, praktykant — kancelaria ojca
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
został ojcem, wrócił na studia, zaczął pracować u ojca w kancelarii i próbuje nauczyć się życia na nowo u boku kobiety, na którą nigdy nie zasłuży
  • czerwiec 2021, Lorne Bay
Co było najlepsze w związku z Aimee? Że tej dziewczynie mógł mówić dosłownie o wszystkim, a ona nawet jeśli nie do końca go rozumiała, to przynajmniej potrafiła odwrócić uwagę od problemu, jaki zaprzątał mu głowę. Mógł z nią rozmawiać o swoich różnych życiowych rozterkach, które inni zbyliby tylko “Boże, ale wymyślasz”, “no już nie przesadzaj” albo “Milton, bądźże facetem, do cholery!”. Od początku taka była, więc czego innego mógł się po niej spodziewać? Okej, kiedy dowiedział się o ciąży, nie był specjalnie zachwycony. Początkowo myślał o niej jako o kumpelce, z którą można wypić piwo, gadać o głupotach, może nawet od czasu do czasu się przespać. Ale szczerze? Dziś, po trzech miesiącach wspólnego mieszkania i budowania relacji - na początku “dla dobra dziecka”, obecnie “bo ją kochał” - był szalenie wdzięczny, że połączyła ich ta ciąża, bo bez niej najprawdopodobniej nie odkryłby tego szczęścia, jakie do jego życia wniosła ta ciemnowłosa osóbka.
Tylko że wyszła gdzieś z rana i jeszcze nie wróciła, a on czuł się tak, jakby miał zaraz paść na zawał. “Obiad z rodzicami” dla niego brzmiał jak najczarniejszy koszmar i denerwował się bardziej niż przed maturą. Prasując spodnie od garnituru poparzył się w rękę, później urwał guzik od marynarki i zrobił bałagan w krawieckich rzeczach Aimee w poszukiwaniu igły i nitki, żeby przyszyć kawałek plastiku. Na koniec musiał dobrać koszulę, ale nie wiedział, czy powinien być “bardzo elegancki” czy “średnio elegancki”. Całe szczęście usłyszał przekręcanie klucza w drzwiach, więc złapał obie koszule i pobiegł z sypialni do salonu. - Dobrze, że jesteś, musisz mi doradzić! - nawet nie dał jej się rozebrać z okrycia wierzchniego, tylko stanął przed Aimee w czarnych skarpetkach podciągniętych do połowy łydki (do garnituru, no bo jakże by inaczej!), bokserkach, koszulce “żonobijce” (musiałam! iksde) pod koszulę i dwoma wieszakami w rękach. - Biała - przyłożył do siebie wieszak z białą koszulą - czy błękitna? - zamienił ręce i tym razem przyłożył do klatki piersiowej drugą koszulę. Nie był pewien, a stresował się jak cholera i nie zamierzał robić z siebie nie wiadomo jakiego bohatera. - Nie patrz tak na mnie, jestem spięty jak plandeka na żuku. To moje drugie spotkanie z rodzicami partnerki i nie mam dobrych doświadczeń. Ojciec pierwszej był wojskowym i trzymał strzelbę nad kominkiem. W jadalni. Posadził mnie na obiedzie naprzeciwko niej. Żebym na pewno dobrze widział. - Mówił poważnie. Był wtedy cholernie przerażony. Wobec tamtej kobiety żywił jakieś poważniejsze plany, ale nie wyszło. Obecna - czyli Aimee - była w ciąży, więc plany same z siebie stały się poważne. A Eric chciał wypaść dobrze, przecież miał zostać ich przyszywanym zięciem, choć - na razie? - bez żadnych obrączek!

Aimee Hale
przyjazna koala
A.
lorne bay — lorne bay
25 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Rodzina patchworkowa: ona, nie-mąż, syn i dwa psy. Chociaż dają jej do wiwatu, swoich chłopaków kocha najmocniej na świecie.
Była wdzięczna rodzicom - za to, że zabrali ją z domu dziecka, że pomogli jej, kiedy tej pomocy najbardziej potrzebowała. Że choć byli bardzo ważnymi, niezwykle zajętymi ludźmi zawsze znajdowali dla niej czas. Pozwalali podejmować własne decyzje, upadać na kolana, popełniać błędy. Bo co z tego, że w ich żyłach nie płynęła ta sama krew? Że nie dzielili tego samego zestawu dna? Kiedy to właśnie oni ją wychowali, ukształtowali, nauczyli jeździć na rowerze, pokazali świat.
Czy stresowała się więc przed dzisiejszą kolacją? Czy martwiła tym, jak rodzice zareagują na nowego ukochanego? Otóż nie, nawet nie przez minutę, bo państwo Hale zawsze wierzyli w nią i w jej wybory. Poza tym Aimee była pewna swego. Z Erykiem może połączył ich przypadek, ale cała reszta, wszystko to co było teraz między nimi? Co do tego nie miała żadnych wątpliwości. Kochała go, uwielbiała spędzać z nim czas. Ilekroć tylko przebywali w jednym pomieszczeniu czuła coś, jakby stado motyli, radośnie fruwających we wnętrzu jej brzucha.
Nie zdążyła jeszcze nawet dobrze wejść do środka, kiedy luby zarzucił ją swoim spanikowanym monologiem. Starała się być poważna, słuchać go uważnie, autentycznie współczuć i wszystko wspólnie z nim przeżywać, ale cholera. Był taki uroczy, kiedy się stresował. No mogłaby go schrupać - gdyby nie żonobijka i uparcie zsuwająca się z łydki, lewa skarpeta.
"Strzelbę? Czyli to nie jest najlepszy moment, żeby powiedzieć, że mój ojciec kolekcjonuje noże japońskie, maczety, kastety, rewolwery, pistolety? I że w wolnym czasie chodzi na strzelnicę, nigdy nie pudłuje? A przy tym, że uwielbia oglądać filmy sensacyjne i na pewno, na pewno przynajmniej dwa razy powie Ci, że jeśli mnie skrzywdzisz to pożałujesz i ruchem głowy wymownie wskaże na co bardziej imponujące okazy" nie chciała jeszcze bardziej go nakręcać, ale nie mogła się powstrzymać. Sam się prosił tym nawiązywaniem do pierwszej kolacji, no bo jaka dziewczyna chciała słuchać o byłych partnerkach? Oj, była z niej zazdrośnica i kiedy było trzeba, potrafiła pokazać pazurki. Jeszcze nie raz się pewnie o tym blondyn przekona, w dodatku w najmniej spodziewanych momentach.
"Błękitną. Świetnie w niej wyglądasz, moja mama będzie zachwycona" uśmiechnęła się lekko, a potem wreszcie zdjęła z siebie płaszcz, podeszła do lubego i cmoknęła go lekko w usta. "Mówiłam Ci już, że moja rodzina jest specyficzna. Naprawdę, nie staraj się zrobić na nich dobrego wrażenia. Polubią Cię. Będzie miło i sympatycznie, trochę Cię przemaglują, ale nie dlatego, że są tacy nie ufni. Po prostu będą chcieli wiedzieć z kim ich córka ma zamiar ułożyć sobie życie" wyjaśniła, opierając się czołem o jego czoło. Nie chciała, żeby niepotrzebnie tak bardzo stresował się i zadręczał. Nie miał powodów do obaw. Poza tym był świetnym facetem. Przystojnym, kulturalnym, obytym. Niczego mu nie brakowało.
"Jedyne na co musisz się nastawić, jedyne co może być dla Ciebie niewygodne i dość niekomfortowe to pytanie o ślub. No chyba, że planujesz paść kiedyś przede mną na kolana i już zbierasz na pierścionek, to nie. Żadnej niezręczności" zaśmiała się, bo kiedyś nie wyobrażała sobie, że mogłaby stanąć na ślubnym kobiercu, ale teraz? Z nim? Zgodziłaby się bez wahania.
"Wiesz co? Niczym się nie przejmuj. Wymyśliłam doskonały patent na to, jak skutecznie Cię rozproszyć w razie nagłego i niespodziewanego kryzysu. Po prostu nie założę majtek, złapię Cię za rękę i kiedy poczujesz gołą skórę, natychmiast się rozproszysz" posyłając mu znaczące spojrzenie, zabawnie zafalowała brwiami.

Eric Milton
mistyczny poszukiwacz
Hania
student prawa, praktykant — kancelaria ojca
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
został ojcem, wrócił na studia, zaczął pracować u ojca w kancelarii i próbuje nauczyć się życia na nowo u boku kobiety, na którą nigdy nie zasłuży
Pff! Ta żonobijka to była najwyższej klasy żonobijka, jak najbardziej elegancka! Z tego rodzaju żonobijek, które kosztowały tyle, ile przeciętny pan Kovalsky zapłaciłby za komplet koszul na pierwsze lepsze wiejskie wesele jakiejś córki kuzynki siódmej wody po kisielu! Z najlepszej, organicznej bawełny o odpowiednio wysokiej gramaturze, która nie rozciągnie się po trzech praniach w zbyt wysokiej temperaturze! Z możliwością suszenia w suszarce bębnowej! Zatem należało oddać jej odpowiedni szacunek, a nie oceniać tak… oceniająco!
W każdym razie jeśli Eryczek liczył na większe zrozumienie ze strony Aimee, to ewidentnie go nie otrzymał, a wręcz dziewczyna dobiła go jeszcze bardziej swoim - jakże poruszającym wyobraźnię, psia jego mać! - dokładnym opisem broni białej tudzież palnej, jaką pan Hale zdążył zgromadzić w swojej jakże bogatej kolekcji. Żeby jeszcze na tym skończyła opowieść, ale nie, musiała uraczyć go tą wstawką o niepudłowaniu i rozlubowaniu do historii sensacyjnych… Nie ma co się zatem dziwić, że jej ojciec nagle jawił się Ericowi jako Clint Eastwood, Samuel L. Jackson czy inny Steven Seagal, który z zacięciem godnym lepszej sprawy zamierzał go dopaść, gdyby jego córce spadł choćby włos z głowy. Ericowi naprawdę nie potrzeba było wiele, żeby jeszcze bardziej trząść portkami! Których nawet nie zdążył założyć na tyłek!
- Hale, pożałujesz tego! - wydusił z siebie, kiedy w końcu - z opóźnieniem, bo poruszyła go ta historia! - zrozumiał, że się z niego naigrywa. - Jeszcze nie wiem jak, ale odpłacę ci pięknym za nadobne! - wycelował w nią palec z iście przerażonym wyrazem twarzy i już miał się cofać strzelając fochem gigantem, kiedy dziewczyna no… dość skutecznie rozproszyła jego focha krótkim pocałunkiem. Za co jeszcze lubił związek z Aimee? Nie umiał się na nią złościć. Nie, na nią nie dało się złościć. Przeklęty chochlik o diabelskich ognikach w oczach, do których miał cholerną słabość! - Wiesz, że “specyficzna rodzina” wcale nie brzmi zachęcająco? Nie wiem, wolałbym chyba tego żołnierza. Po nim przynajmniej wiedziałbym, czego się spodziewać - odrzucił białą koszulę na kanapę i założył na grzbiet tę błękitną i zabrał się za zapinanie guzików. - No i nie robię jakoś specjalnie dobrego wrażenia, a wiesz dobrze, że pierwsze wrażenie bywa dość istotne. - Dalej się pieklił utrzymując swoje przekonanie, że to spotkanie tak czy siak skończy się wielką katastrofą, która zmiecie go z powierzchni ziemi. Gadka o ślubie jeszcze bardziej go zmroziła, bo o tym akurat nie pomyślał. Skupił się na tym tak bardzo, że całkiem umknął mu ten patent na odwrócenie uwagi, choć gdyby go usłyszał, może nawet uspokoiłoby mu nerwy? - Pożrą mnie tam żywcem... - zbladł jeszcze bardziej, bo chyba maglowanie odnośnie ślubu przerażało go bardziej niż te kastety, rewolwery czy inne miecze chińskie czy japońskie. Tak czy siak musiał się wziąć w garść. Może rzeczywiście nie będzie tak źle i nie taki diabeł straszny, jak go malują? - Dobra, to powiedz mi, co powinienem o nich wiedzieć, żeby nie wyjść na totalnego ignoranta i nie chlapnąć jakiejś głupoty? - zapytał w końcu poddając się, choć dalej był w dość podłym i zrezygnowanym nastroju. - Jakie kwiaty kupić twojej mamie? Jaki alkohol ojcu? - A w duchu: oby było mnie na niego stać!

Aimee Hale
przyjazna koala
A.
lorne bay — lorne bay
25 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Rodzina patchworkowa: ona, nie-mąż, syn i dwa psy. Chociaż dają jej do wiwatu, swoich chłopaków kocha najmocniej na świecie.
Sam się prosił! Ewidentnie! Inna sprawa, że aby uruchomić wyobraźnię Aimee nie trzeba było wiele. Wystarczyła krótka wzmianka o tym, jak bardzo stresował się podczas poprzedniego spotkania, jak mocno chciał zrobić dobre wrażenie na rodzicach byłej partnerki - a ona już widziała ich dwoje w objęciach, radośnie świergoczących, nie potrafiących oderwać od siebie oczu. Kiedy jej tak bardzo zależało, żeby była dla niego nie drugą, kolejną, a jedyną o jakiej był w stanie myśleć. I jedyną przy której chciał się budzić, zasypiać, z którą chciał się śmiać, bawić, wygłupiać, a czasem i płakać. Był jej wszystkim i kochała go jak szalona, za sprawą ciążowych hormonów cały ten ogrom miłości odczuwając jeszcze bardziej intensywnie.
"Możesz się odwdzięczyć... Czy ja wiem? Na przykład w sypialni?" zafalowała brwiami, bo tak była niewyżyta, nigdy nie miała dość i gdyby tylko mogła, z jego kolan nie schodziłaby aż do końca świata. No chyba, że tylko po to, aby od czasu do czasu zjeść jakieś ciasto z masłem orzechowym i napić się wody, żeby od intensywnego wysiłku nie zaschło jej w gardle.
Kiedy znów wspomniał ojca żołnierza, już na końcu języka miała pytanie, czy aby na pewno tęskni za mężczyzną, czy aby czasem nie brakuje mu jego córki. Widziała jednak jak bardzo jest przestraszony, przejęty i zestresowany, że (na ten moment) postanowiła mu nie dokładać trosk i stresów. Skupić się natoniast na byciu troskliwą, wspierającą dziewczyną. Najlepszą, jaką miał. Jaką ma - i jaką mieć będzie. Ups, czy aby nie czasem znów włączył się jej tryb małej zazdrośnicy? Być może!
"Zobaczysz, pójdzie świetnie. Zrobisz wspaniałe pierwsze wrażenie, a rodzice Cię pokochają" zapewniła uśmiechając się szeroko, bo czyż jemu nie zabrało dużo czasu rozkochanie jej w sobie? Czym więc się biedny przejmował? "Hej, hej. Spójrz na mnie. Nikt Cię nie pożre. Nic złego się nie stanie. Będziemy cały czas siedzieć obok, a ja będę trzymać Cię za rękę" obiecała, skradając mu kolejnego niewinnego całusa. A kiedy już myślała, że kryzys został zażegnany - luby znów zaczął panikować, pytać ją o ulubione kwiaty i alkole, o tematy jakie można i jakich nie powinno poruszać się przy stole. Czyste szaleństwo.
"Mama uwielbia białe róże, tata pije tylko szkocką. Już wszystko dla nich kupiłam, prezenty leżą na przedpokoju" pokiwała głową, chcąc go nieco uspokoić, przekonać, że naprawdę wszystko będzie dobrze i nie ma się czego obawiać. "Listę pytań streszczę Ci w taksówce, a tymczasem jeśli nie chcemy się spóźnić, ja sama muszę zacząć się zbierać" dodała, powoli wycofując się w kierunku sypialni.
Jakieś pięć minut wracając do niego, do salonu. Ubrana w białą, zwiewną sukienkę (jedyną, w jaką była w stanie się zmieścić), z koronkową serwetką na głowie i bukietem róż - prezentem dla mamy. Co by było mało, od samego progu Hale zaczęła nucić marsz weselny.
"Co sądzisz? Nadaję się na Pannę Młodą?" zapytała, z gracją obracając się wokół własnej osi.

Eric Milton
mistyczny poszukiwacz
Hania
student prawa, praktykant — kancelaria ojca
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
został ojcem, wrócił na studia, zaczął pracować u ojca w kancelarii i próbuje nauczyć się życia na nowo u boku kobiety, na którą nigdy nie zasłuży
Eric chciałby podzielać jej optymizm, ale denerwował się. Był dorosły, rozmawiał z groźniejszymi ludźmi niż dwójka bogatych dobroczyńców. Ba, większość swojego życia obracał się w tych kręgach, powinien czuć się między nimi jak ryba w wodzie. Tylko że żadne z nich nie było jego przyszłymi-niedoszłymi teściami. Jeśli spieprzy, do końca życia będzie użerał się z nieprzychylnymi sobie rodzicami partnerki. Uśmiechał się jednak i udawał, że już jest lepiej - odetchnął nawet medytacyjnie kilka razy, żeby uspokoić nie siebie, a Aimee - i pokiwał głową, że mniej więcej jest gotowy. Ucieszył się, że Hale pamiętała o tym, o czym on zapomniał i gdy zniknęła w sypialni, Eric zajrzał do przygotowanej przez nią torebki dla pana Hale. Z zaskoczeniem stwierdził, że zna ten trunek i właściwie chętnie by się czegoś napił przed wyjściem, ale przecież nie wypadało pojawić się na miejscu już wstawionym…
I wtedy dziewczyna weszła do salonu. Odwrócił głowę w jej stronę i słysząc melodię momentalnie cały się spiął i zacisnął mocno szczęki. - Aimee, to nie jest zabawne! - obruszył się ze złością. To nie był dobry moment na takie pytania. Czuł wystarczającą presję w związku ze spotkaniem z jej rodzicami, a takimi zagrywkami wprowadzała go w jeszcze większą niepewność. Nacisk nigdy nie był dobrym sposobem na kontakt z Erikiem, osiągało się zwykle efekt przeciwny. Wyszedł nerwowo z salonu i zatrzasnął za sobą drzwi do sypialni dając znać, że potrzebuje samotności.
Obraził się. Typowe tchórzostwo w momencie, gdy stawiano go w sytuacji, która go przerastała. A widok Aimee w sukni ślubnej - nawet jeśli tylko dla żartów - dla niego był czymś niepokojącym. Okej, kochał ją, ale małżeństwo źle mu się kojarzyło. Nie bez powodu nigdy nie poruszał tego tematu. Miał nadzieję, że prędko nie wypłynie, a tutaj… Wibracja telefonu obudziła go z rozmyślań. Wyszedł w końcu z sypialni - gotowy, odwalony w garnitur przełamany casualowymi trampkami, pachnący ulubionymi perfumami Aimee - ale tylko po to, aby zakomenderować: - Musimy iść, taksówka przyjechała - rzucił dość chłodno, zabrał za sobą torebkę z alkoholem i wyszedł z mieszkania bez słowa.
Siedział w taksówce za kierowcą i patrzył bezmyślnie przez okno. Wiedział dobrze, że przesadził i strzela fochami jak księżniczka. Od razu będzie czuć, że jest między nimi napięcie. Zerknął kątem oka na Aimee siedzącą obok ze spuszczoną głową i trzymającą dłonie na bukiecie kwiatów dla jej rodziców. Serce ścisnęło mu się w klatce piersiowej i cała złość wyparowała. Patrząc dalej przez okno sięgnął dłonią do jej ręki i splótł ich palce razem. Dość nieśmiało przekręcił głowę w jej stronę i uśmiechnął się przepraszająco przysuwając się bliżej niej. - Wyglądałaś przepięknie. Ale ta serwetka nie pasowała do twoich pięknych włosów. Następnym razem sprawimy ci prawdziwy welon - zaczesał kilka jej luźnych kosmyków za ucho i wplótł palce drugiej dłoni we włosy nad karkiem Aimee, żeby nie psuć jej fryzury.
Nie umiał przepraszać, więc niech chociaż ten gest świadczy o tym, że jest skruszony i naprawdę mu przykro za swoje wcześniejsze zachowanie.

Aimee Hale
przyjazna koala
A.
lorne bay — lorne bay
25 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Rodzina patchworkowa: ona, nie-mąż, syn i dwa psy. Chociaż dają jej do wiwatu, swoich chłopaków kocha najmocniej na świecie.
Nie chciała go rozzłościć, a jedynie pokazać, że nie taki diabeł straszny jak go malują, Eric nie musi się niczego obawiać. Jak jednak było widać na załączonym obrazku, plan się nie powiódł. Ukochany zamiast głośno się roześmiać i odetchnąć z ulgą tylko jeszcze bardziej się zestresował i zdenerwował, a jej ze smutku i przejęcia zaszkliły się oczy.
Kiedy zatrzasnął za sobą drzwi od sypialni jakaś pojedyncza, niesforna, samotna łza spłynęła jej po policzku. Szybko jednak starła ją wierzchem dłoni - podczas obiadu u rodziców nie mogła wyglądać jak siedeim nieszczęść. Państwo Hale nie czekaliby na jakiekolwiek wyjaśnienia ze strony Miltona, nabiliby go na pal, tak po prostu. Bo to, że pozwalali córce podejmować samodzielne decyzje i popełniać własne błędy to było jedno. Na to, kiedy ktoś robił jej krzywdę nie mogli patrzeć. I nie miało znaczenia, czy chodziło tylko o uszypliwy komentarz czy złamane serce - kiedy widzieli, że działo się coś złego, nie zadawali zbędnych pytań, reagowali natychmiast.
Na słowa, że muszą już wychodzić nie odezwała się słowem. Po prostu kiwnęła głową, pozbierała klamoty i ruszyła w kierunku drzwi. Już nie ubrana w białą krótka sukienkę, która sprytnie maskowała jej brzuszek, a w luźne, materiałowe dzwony w intensywnym, czarnym kolorze oraz modną, odsłaniającą jedno ramię koszulę. Choć w poprzednim wydaniu czuła się dobrze i podobało się jej to co widzi, nie chciała, żeby luby ilekroć tylko na nią spojrzy zaczynał żałować, że w ogóle zgodził się na cały ten cyrk.
Skulona na tylnym siedzeniu, ze spuszczoną głową i wzrokiem wbitym we własne dłonie, starała się zająć jak najmniej miejsca. Może przesadzała, może nie tylko on, ale i ona odbierała wszystko zbyt intensywnie, tylko że... zawsze była delikatna i wrażliwa, a od kiedy w jej wnętrzu zaczęły szaleć ciążowe hormony wzruszyć potrafila ją nawet reklama proszku do prania. Jak więc mogła nie przejmować się odrzuceniem ze strony własnego chłopaka?
Ale on chyba czytał jej w myślach (albo po prostu dobrze znał jej paskudny nawyk obwiniania się o wszystko) - i nie chciał, żeby dalej się zadręczała. Uśmiechnęła się lekko, kiedy na znak zgody splótł ze sobą ich palce, a potem jeszcze szerzej, kiedy przysunął się bliżej i głaszcząc ją po włosach zaczął zapewniać o tym, jak pięknie wyglądała i jak jeszcze piękniej będzie wyglądać w dniu ich ślubu.
"Kocham Cię" zapewniła, przywierając ustami do jego ust i skradając mu słodkiego, czułego całusa. Jednego z tych, w których zawierały się wszystkie uczucia względem drugiej osoby. "To tu, jesteśmy na miejscu" w porę się od niego oderwała, żeby dać znak kierowcy. Ten zwolnił nieco, a następnie zatrzymał się tam gdzie mu pokazała. Zapłacili więc, opuścili taksówkę i ruszyli w stronę wielkiej, niezwykle eleganckiej, nowoczesnej posiadłości.
"Spójrz na mnie. Wdech i wydech. Jestem przy Tobie, wszystko będzie dobrze" zapewniła, przekazując mu bukiet kwiatów, co by z uśmiechem na ustach wręczył go jej mamie. Podobnie jak i tacie papierową torebkę z alkoholem.
Gdy zadzwonili do drzwi, otworzyła im gosposia, z którą Aimes bardzo sympatycznie się przywitała. Następnie zrzucili z siebie okrycia wierzchnie i za radą kobiety powędrowali prosto do salonu.
"Jesteśmy!" Hale radośnie zapowiedziała ich przyjście, ścianęła lubego mocniej za rękę i zaczęła go przedstawiać rodzicom - ojcu, który sztywną elegancję porzucił na rzecz luźnej, lnianej koszuli i granatowych szortów od Hilfigera oraz matce - pięknej i powabnej, wciśniętej w onieśmielającą bandażową sukienkę, o której Ejmi przez następne tygodnie będzie mogła tylko pomarzyć.
"Czyli to Ty jesteś facetem, który zapłodnił moją córkę?" emerytowany sportowiec poklepał przyszłego zięcia po ramieniu, na co oburzyły się obie panie Hale. "Spokojnie, tylko się wygłupiam. Miło mi Cię w końcu poznać, Eric. Aimes dużo o tobie opowiadała" uścisnął jego rękę w symbolicznym geście.
"Oj tak, mówiła dużo. Na przykład o tym, że masz świetny tyłek - co jak wszyscy widzimy, jest samą prawdą. Ciekawe, jak reszta" ku rozpacz brunetki, do wesołej pogawędki włączyła się jej adopcyjna mama.
"Błagam, litości. Jesteśmy tu dopiero pięć minut. No i gdzie taryfa ulgowa dla ciezarnych? Może zamiast mnie zawstydzać, zaprosicie nas do stołu. Umieramy z głodu" jęknęła błagalnie, kątem oka zerkając na oszołomionego całą sytacją Miltona.

Eric Milton
mistyczny poszukiwacz
Hania
student prawa, praktykant — kancelaria ojca
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
został ojcem, wrócił na studia, zaczął pracować u ojca w kancelarii i próbuje nauczyć się życia na nowo u boku kobiety, na którą nigdy nie zasłuży
Czyli to ty jesteś facetem, który zapłodnił moją córkę?
Wzdłuż kręgosłupa przeszedł Ericowi lodowaty dreszcz i zabrakło chłopakowi języka w gębie. Tak totalnie. Nie takiego powitania się spodziewał. Chciał zachować twarz i uśmiechnąć się półgębkiem, ale nope. Wręcz rozdziawił niezbyt elegancko usta i uniósł brwi do góry, bo całe misternie przygotowane powitanie poszło się właśnie jebać. Aż dziw, że nie upuścił bukietu trzymanego w dłoniach! Ale - na wszystkich bogów! - jak miał odpowiedzieć na takie powitanie? Jakoś tak się złożyło, że w szale pożądania nie było czasu szukać gumki, która została w kurtce w przedpokoju, kiedy twoja córka od samego wejścia do mieszkania rzuciła się na mnie jak wygłodniała lwica? No nie wypadało. A może właśnie powinien? Cóż, w każdym razie refleks nie ten i stracił szansę na ripostę zbyt długim zawahaniem. Zamrugał szybko powiekami, gdy padło to “tylko się wygłupiam” i uśmiechnął się trochę krzywo podając rękę ojcu Aimee. I kiedy już myślał, że wreszcie uda mu się wydusić z siebie jakiekolwiek słowo, pani Hale zaskoczyła go komentarzem o tyłku. Okej, to też było niezręczne - cholera, nie spodziewał się, że Aimee mówiła o takich rzeczach swojej matce! - ale skoro cała dwójka zagrała w tym tonie, Eric musiał to pociągnąć, żeby nie wyjść na pruderyjnego świętoszka, którym zdecydowanie nie był. Odzyskał rezon i z szerokim uśmiechem wręczył bukiet pani Hale.
- Szalenie miło mi państwa poznać. “Resztę” co prawda zachowam dla Aimee, ale skoro tyłek już został doceniony… - obejmując Aimee ręką w pasie, trącił lekko biodrem biodro pani Hale, a na odpowiedź nie musiał długo czekać, bo chwilę później dłoń kobiety znalazła się na jego pośladku, a na jej twarzy odmalował się satysfakcjonujący uśmiech. Eric udał zawstydzonego i zaskoczonego, po czym podniósł obie dłonie do góry, żeby ani Aimee, ani tym bardziej pan Hale nie mieli do niego pretensji, że miał z tym cokolwiek wspólnego. - Umywam od tego ręce! - udawał niewiniątko. Jak to się mówi? Jeśli wejdziesz między wrony, musisz krakać tak jak one? Puścił Aimee oczko, bo skoro sama zachwalała jego tyłek własnej matce, Milton - szybkim i niekiedy dość spostrzegawczym okiem - wysondował, że pani Hale nie spocznie, dopóki nie przekona się na własnej skórze, czy ten tyłek rzeczywiście jest taki “świetny”. A wolał, żeby do tego doszło na oczach pozostałej dwójki, niż gdyby miała go - o zgrozo! - łapać za tyłek w ciemnym korytarzu wielkiej posiadłości! Całe szczęście pan Hale zaśmiał się na tę małą prowokację i zaprosił wszystkich gestem ręki do salonu na posiłek.
Eric odetchnął z ulgą mając nadzieję, że pierwsze koty za płoty i dalej będzie łatwiej. Otóż najwyraźniej w tej rodzinie bezpośredniość była podstawową cechą w codziennym życiu, którą szastało się na lewo i prawo, bo ledwo usiedli przy stole, padła kolejna bomba.
- No proszę, proszę, gdybym wiedział, że od pierwszego spotkania moja żona zacznie się dobierać do partnera mojej córki, zastanowiłbym się trzy razy, zanim pozwoliłbym jej założyć tę sukienkę! - w tonie pana Hale było rozbawienie, o czym świadczył uśmiech błąkający się na jego ustach i w kącikach oczu, w których rysowały się kurze łapki.
- Proszę się nie obawiać. Urodzie pani Hale nie można nic zarzucić, ale państwa córka to taka zazdrośnica, że nie podzieliłaby się mną z nikim obcym, nawet z własną matką, prawda, kochanie? Aimee ma różne ciekawe fantazje erotyczne, które lubi wprowadzać w życie, ale chyba nie zmieniłaś zdania w sprawie swingingu? - zwrócił się do młodszej z pań w towarzystwie, uśmiechnął się do niej przeuroczo i niewinnie łapiąc dziewczynę za rękę nad stołem.
Zdecydowanie to była prawda. Jeśli wejdziesz między wrony...

Aimee Hale
przyjazna koala
A.
lorne bay — lorne bay
25 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Rodzina patchworkowa: ona, nie-mąż, syn i dwa psy. Chociaż dają jej do wiwatu, swoich chłopaków kocha najmocniej na świecie.
Wow. Poszło szybko. Za szybko.
Aimee może i była przyzwyczajona do ekscentrycznych zachowań rodziców, do ich niestosownych uwag i specyficznego poczucia humoru - nie oznaczało to jednak, że podzielała ich sposób bycia i że się jej on podobał. Jasne, ceniła sobie luz i swobodę, lubiła się zabawić, ale na litość boską. Patricia i Thomas to nie byli jej szkolni znajomi, równolatkowie, z którymi mogła (i chciała!) gadać o wszystkim, co ślina na język przyniesie. Nie, to byli ludzie, którzy zabrali ją z sierocińca. Jedyni rodzice, jakich miała. Jak mogli o tym tak łatwo zapominać?
Poirytowana głupimi zagrywkami starszych Hale'ów posłała błagalne spojrzenie Ericowi, a ten... zdaje się, że źle je zinterpretował, bo zamiast załagodzić sytuację tylko dolał oliwy do ognia. Najpierw swoim jakże taktownym wypinaniem pośladków, potem komentarzami dotyczącymi ich życia erotycznego. Co do cholery go naszło? I jakim cudem w ogóle uznał, że taka bezpośredniość to dobry pomysł? Nie miała bladego, zielonego ani jakiegokolwiek innego pojęcia. Wiedziała jednak, że jeszcze jeden taki głupi wyskok, a zamorduje go gołymi rękami. A przedtem ze złości się pewnie popłacze, bo nie bawiło ją to nic a nic. Po wcześniejszej "ślubnej" kłótni wciąż była trochę rozdrażniona, a buzujące wewnątrz ciążowe hormony, zazdrość i poczucie, że nikt nie liczy się z jej potrzebami, nagle dla wszystkich stała się niewidzialna stanowiły naprawdę niebezpieczną mieszankę.
Powstrzymując się przed wybuchem, w chwili, w której Milton zaczął chwalić cielesne walory Patricii Aimes kopnęła go w kostkę. Tutaj jednak znów musiał nastąpić komunikacyjny zgrzyt, bo zamiast odczytać niewerbalny sygnał, przestać pogrążać się i w końcu się zamknąć, blondyn dalej kontynuował, a ona nie mogła już tego dłużej znieść. Podniosła się więc gwałtownie i ciskając gromy w stronę całego towarzystwa zaczęła oddalać się od stołu.
"Skoro tak bardzo Ci przeszkadzam, to może lepiej, żebym sobie stąd poszła. I tak nie jestem głodna" warknęła lubemu w ramach pożegnania. Jeśli go biednego tak bardzo unieszczęśliwiała, nie pozwalała na realizowanie erotycznych fantazji z innymi kobietami, podcinała skrzydła - co ona jszcze tu robiła? "A Wam bardzo dziękuję za miłą kolację. Jedyne o co prosiłam, to żebyśmy spędzili ciepły, rodzinny wieczór. To naprawdę takie trudne?" dodała z wyrzutem, przesuwając wzrok na Patricię i Thomasa. Następnie odwróciła się na pięcie i zaczęła zbierać swoje klamoty, powoli kierując swe kroki w stronę wyjścia. Cierpliwość ani teraz, ani nigdy nie była jej mocną stroną. "A, zapomnialam. Kochanie, wyślij mi esemesem numer do swojego ojca. Przyjdę i zapytam, czy nie chciałby sobie podotykać młodego ciała. Nim wrócisz do domu będziemy kwita" wycedziła przez zaciśnięte zęby.

Eric Milton
mistyczny poszukiwacz
Hania
student prawa, praktykant — kancelaria ojca
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
został ojcem, wrócił na studia, zaczął pracować u ojca w kancelarii i próbuje nauczyć się życia na nowo u boku kobiety, na którą nigdy nie zasłuży
Ależ słońce, dopiero sama wspomniałaś, że umierasz z głodu… Dobrze, że w porę ugryzł się w język, bo dopiero dolałby oliwy do ognia takim zachowaniem!
Wybuch Aimee Eric uznał za… przejaw tak chorobliwej zazdrości. Znał ją. Potrafiła być równie bezpośrednia jak jej rodzice, a czasami nawet bardziej. Więc to, co ją teraz ugryzło, to na pewno była zazdrość. Tak sobie wmawiał, a jego ego puchło aż miło. Typowo męska logika - wybuch kobiety uznać za powód do dumy. Powstrzymywał uśmiech nawet wtedy, kiedy tak złośliwie odwróciła sytuację z propozycją macania ją przez jego ojca, ale z różnych powodów ta wizja wykraczała poza ramy jego wyobraźni, a miał ją całkiem bujną.
- Milton, tak? Znam jednego Miltona i uwierz mi, skarbie, nie chciałabyś być przez niego dotykana… - pan Hale niewiele zrobił sobie z tego, że córka wstała od stołu. Czyżby podobne emocjonalne wybuchy zdarzały jej się w przeszłości i wiedział, czego spodziewać się po swoim dziecku? W innych okolicznościach dałoby to Ericowi do myślenia, ale teraz autentycznie się zmartwił, że przekroczył jakąś granicę, zza której mógłby tak łatwo nie wrócić. - Może i dobrze wygląda jak na swój wiek, ale to chłodny gbur bez poczucia humoru, subtelności i klasy… - kontynuował Thomas niezrażony oddalaniem się Aimee w stronę drzwi.
Brzmi totalnie jak opis mojego ojca, pomyślał Eric, ale tym również dolałby oliwy do ognia. Zamiast tego sam poderwał się od stołu i dał znać ręką państwu Hale, żeby nie kontynuowali i że spróbuje… załagodzić jakąś tą sprawę. Złapał Aimee za rękę dosłownie w ostatnim momencie, w którym sięgała po klamkę od drzwi. Objął ją ciasno w pasie przyciągając do siebie bliżej, a żeby na pewno mu się nie wymsknęła, zakleszczył ją między swoim ciałem a drzwiami, o które oparł ją plecami.
- Aimee - zaczął łagodnie, celowo tak modulując głos, żeby brzmiał miękko, ciepło, troskliwie. Nie, zdał sobie sprawę, że wcale nie była to manipulacja. Naprawdę chciał tak do niej powiedzieć, ale lata nabierania ludzi na podobne sztuczki wykształciły mechanizm, przez który Eric każde nietypowe dla siebie zachowanie uznawał za sprzeczne ze sobą. Oto, jak zmieniła go jedna kobieta zaledwie w kilka miesięcy! - Aimee - powtórzył z takimi samymi emocjami, ale tym razem delektując się nimi oraz samym dźwiękiem jej imienia. Pogłaskał ją delikatnie po policzku i spojrzał najbardziej zakochanym spojrzeniem, na jakie tylko było go stać. - Kochanie, to były żarty. Dla mnie liczysz się tylko ty i chociaż masz naprawdę zadbaną mamę, nigdy nie spojrzę na nią w żaden niestosowny sposób. - Dotknął delikatnie kciukiem jej dolnej wargi próbując ją skruszyć i przebłagać. - Bardzo się stresowałem tym spotkaniem. A gdy oni weszli w ten ton, podchwyciłem go bezmyślnie. Przepraszam, przesadziłem, ale żadne z nas nie miało niczego złego na myśli… Nikt nie chciał cię zdenerwować… - mówił z coraz większym poczuciem winy, bo po czasie - i z dystansu - dostrzegał absurd tej sytuacji. - Mój tyłek jest tylko dla ciebie i nikogo innego - próbował jeszcze zażyć od strony żartu uśmiechając się najniewinniej, jak było go stać. - Wrócimy na obiad? Obiecuję nikomu więcej oprócz ciebie nie dać się macać! - przyłożył dłoń do serca i spojrzał na nią oczami kota ze Shreka.
- Naprawdę ma cholernie seksowny ten tyłeczek, powinieneś zapytać, jakie robi na niego ćwiczenia, też chcę oglądać taki codziennie! - dobiegł ich w międzyczasie głos pani Hale z jadalni, która - tak samo jak Thomas - nie przejęła się wybuchem córki.
przyjazna koala
A.
lorne bay — lorne bay
25 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Rodzina patchworkowa: ona, nie-mąż, syn i dwa psy. Chociaż dają jej do wiwatu, swoich chłopaków kocha najmocniej na świecie.
Miał rację. Daleko jej było do wstydliwej cnotki. Nie należała również do osób skrytych i zamkniętych w sobie; grzecznych, i potulnych jak baranek. W nosie miała utarte konwenanse. Ładowanie się w kłopoty sprawiało jej wiele radości. Niczym kot - zawsze spadała na cztery łapy, chodziła swoimi ścieżkami. Była bezpośrednia, szalona, namiętna. Robiła to na co miała ochotę. Zawsze szła za głosem serca. Ratowała niedoszłych samobójców, a potem wplątywała się z nimi w burzliwe romanse i zachodziła w nieplanowaną ciążę. Ale to była tylko jedna strona jej charakteru. Bo oprócz tego, że była spontaniczna i zwariowana wciąż miała w sobie dużo cech tej małej dziewczynki, której rodzina zginęła w pożarze. Czasem się bała, potrzebowała kogoś, kto otoczy ją troską i miłością, niekiedy czuła się zagubiona i niepewna. Przestraszona i samotna. Martwiła się o przyszłość, o teraźniejszość - potrzebowała autorytetów. Była wrażliwa i delikatna. Łatwo było ją zranić...
Może państwo Hale zgodnie uznali, że nie jest już dzieckiem i nie muszą się dłużej nad nią trząść, ale ona? Ona straciła już jedną rodzinę i kiedy słyszała to, co przy niej wygadują czuła się tak, jakby traciła też drugą. Nie była już dalej ich ukochaną córeczką, a starą znajomą, która od czasu do czasu wpadała na obiad czy kolację - i łamało jej to serce.
Mimo uszu puściła głupi komentarz starszego Hale'a, bo przecież oczywistym było, że nie miała zamiaru odwdzięczać się lubemu pięknym za nadobne, a jedynie mu się odgryźć. Jeśli o to chodziło, bardzo często była mocna tylko w gębie i więcej się odgrażała niż coś robiła, bo nie znosiła sprawiać przykrości ludziom, których kochała. Nawet, jeśli czasem doprowadzali ją do szału i sprawiali, że miała ochotę rzucić się (albo zepchnąć kogoś) prosto w przepaść.
Kiedy Eric złapał ją w ostatnim momencie i przycisnął bliżej siebie - spojrzała na niego swoimi wielkimi, lśniącymi od łez oczami i nie mówiąc nic, pozwoliła się uspokajająco głaskać. Pod wpływem dotyku mężczyzny oddech jej nieco zwolnił, spięte mięśnie odrobinę się rozluźniły. Ciało i umysł zaczęły się odprężać, zapominając o przykrościach.
"Naprawdę?" zapytała, szeptem kiedy powiedział, że dla niego liczy się ona i tylko ona. Bo dla niej nikt inny nią miał jakiegokolwiek znaczenia. Kochała go tak mocno, że myśl o tym, że mogłaby go stracić wywoływała palący ból w okolicy jej klatki piersiowej. "Tyle im zawdzięczam, wiesz? Gdyby nie oni nie miałabym tego wszystkiego" nagle znów zaczęła mówić o Hale'ach. "Nie powinnam tak mówić, ale... mam mnóstwo znajomych. Nie potrzebuje więcej. Tęsknię za tymi Patricia i Thomasem, który czytali mi bajki do spania i przygotowywali do picia kakao, kiedy przybiegałam do ich sypialni, bo miałam koszmary" pociągnęłam nosem. "Prosiłam ich, żeby zachowywali się jak rodzice, żeby potraktowali to poważnie, a oni..." urwała ze smutkiem. Intencji na pewno nie mieli złych, ale Aimee ich zachowaniem była tak cholernie rozczarowana. "Nigdy nie przyprowadzałam do domu żadnego chłopaka. Miałam nadzieję, że zamiast się wygłupiać przynajmniej spróbują Cię lepiej poznać, dowiedzieć czegoś więcej. Że zapytają o to, jak ma się mały i nie wiem. Wyciągną album z moimi zdjęciami z dzieciństwa i zaczną zawstydzać mnie w ten, nie w inny sposób" szybkim ruchem dłoni chciała zetrzeć łzy spływające z policzków, ale Eric ją ubiegł.
Z wdzięcznością oparła się więc o jego czoło, przymknęła powieki i udając, że nie słyszała komentarza dobiegającego z jadali, zapytała - "Chciałbyś zobaczyć mój stary pokój?" - a kiedy Milton zaczął scałowywać jej policzki na znak zgody, złapała go za rękę i pociągnęła wzdłuż ciem jego korytarza, na jego rozwidleniu nie skręcając w lewo, w stronę salonu, a w prawo - tam, gdzie znajdowały się długie, strome schody prowadzące na piętro.
"Ten był mój. Wiadomo, sporo się w nim zmieniło, większości moich rzeczy już nie ma" mruknęła cichutko, oprowadzając go po włościach. "Tutaj stało łóżko, a tutaj biurko. Siedziałam przy nim całymi godzinami, ale nie dlatego, że byłam tak pilną uczelnicą. Po prostu bardzo szybko odkryłam, że uwielbiam rysować i nad zeszytem ślęczałam całymi godzinami".

Eric Milton
mistyczny poszukiwacz
Hania
student prawa, praktykant — kancelaria ojca
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
został ojcem, wrócił na studia, zaczął pracować u ojca w kancelarii i próbuje nauczyć się życia na nowo u boku kobiety, na którą nigdy nie zasłuży
Głaskał ją uspokajająco po twarzy, po włosach, po ramionach, a drugą dłonią także po plecach, żeby tylko wyciszyła swoje emocje. Nie był pewien, ile z tego wszystkiego jest jej prawdziwych odczuć, ale na ile są one spotęgowane ciążowymi hormonami, ale bez względu na przyczynę nie potrafił patrzeć bezczynnie w te jej zaszklone oczy. Bezdźwięcznie, samymi ustami wypowiedział krótkie “naprawdę” uśmiechając się ciepło i miękko, z najszczerszą troską pocałował ją w czoło. Już nie obawiając się, że zepsuje jej fryzurę zakładał odgarniał pojedyncze kosmyki z jej twarzy, gdy opowiadała mu o swoich rodzicach. Nie był w stanie tego zrozumieć. On miał jednych rodziców. W przeciwieństwie do niej nigdy nie utrzymywał z nimi bliższych kontaktów, ot, płacili, a on korzystał z materialnych dobrodziejstw. Cieplejsze relacje nawiązywał z opiekunkami niż z matką. Eric nie umiał w prawidłowe kontakty z rodzicami, więc zamiast cokolwiek jej doradzać, po prostu stał obok, głaskał i słuchał. Kiwał głową, unosił bądź marszczył brwi, wydawał z siebie ciche pomruki aprobaty lub dezaprobaty. Co by się nie działo i tak zawsze będzie stał po jej stronie, nawet jeśli w jego opinii ta niezręczna sytuacja rozładowała napięcie dużo lepiej niż pytania - czy raczej “przesłuchanie”, jak on nazywał podobne spotkania - o jego życie, przeszłość, plany na przyszłość. Nie przyznał tego na głos, bo nie tego potrzebowała. Potrzebowała wsparcia i pacania po główce. A w tym wyćwiczył się całkiem nieźle i robił to z prawdziwą przyjemnością (o ile oczywiście to nie on był bezpośrednim powodem jej smutków, wtedy samo pacanie nie wystarczało!).
Z ulgą przyjął propozycję przeniesienia się do jej sypialni. I nie, nie było w jego intencji żadnych niecnych zamiarów. Po prostu Aimee ciągle była zbyt mocno nabuzowana emocjami i potrzebowała się wyciszyć. Zanim zniknęli na schodach, dał znać państwu Hale, że sytuacja z grubsza opanowana, ale jeszcze potrzebują chwili i do nich dołączą. To znaczy miał nadzieję, że tak odczytali jego machanie ręką w powietrzu. Cholera, a to on przecież miał tu być pocieszany i trzymany za rączkę, bo tak się stresował! Uśmiechnął się lekko, gdy weszli do środka i jego oczom ukazał się pokój małej Aimee. Nie spodziewał się czegoś takiego. Raczej widział ją jako buntowniczkę i anarchistkę, niż romantyczną rysowniczkę.
Spojrzał na ścianę naprzeciwko okna, na której dało się dostrzec ciemniejsze plamy. Jak się domyślił, pewnie wisiały tu jakieś jej prace albo plakaty. Dotknął palcami ściany i uśmiechnął się pod nosem wyobrażając sobie, co takiego mogła tworzyć kilkuletnia/kilkunastoletnia Aimee. - Może twoi rodzice jeszcze je trzymają? No wiesz, twoje stare rzeczy. Na strychu? Albo w garażu? Myślę, że twój tata się zgrywa, ale ma coś sentymentalnego w swoim uśmiechu. - Znalazł się psycholog! Pracował jednak z wieloma różnymi ludźmi i wiedział, na co zwrócić szczególną uwagę. - A mama jak nic trzyma na dnie szafy pudełko po butach ze wszystkimi ręcznie robionymi przez ciebie bransoletkami z koralików i naszyjniki z barwionego makaronu. I jestem pewien, że uważa je za cenniejsze niż te złote kółka wiszące na jej nadgarstkach - podrzucił myśl, starając się zmienić obraz rodziców w głowie Aimee. Odruchowo spojrzał też na sufit nad miejscem, w którym stało łóżko. Na owym suficie także rysowała się ciemniejsza plama świadcząca o tym, że coś tam się kiedyś znajdowało, skoro farba wokół wyblakła, pozostawiając inny odcień w konkretnym miejscu. - Dobra, to teraz przyznaj się. Kto wisiał nad twoim łóżkiem? Brad Pitt? Johnny Depp? A może Jared Leto? - sięgnął dłonią tym razem do sufitu i zarysował okrąg w miejscu, gdzie kiedyś na pewno wisiała czyjaś podobizna.

Aimee Hale
przyjazna koala
A.
lorne bay — lorne bay
25 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Rodzina patchworkowa: ona, nie-mąż, syn i dwa psy. Chociaż dają jej do wiwatu, swoich chłopaków kocha najmocniej na świecie.
Był niesamowity. Ze wszystkich mężczyzn, z którymi los postanowił ją połączyć tylko on potrafił dotrzymać jej kroku. Więcej! Eric zawsze wiedział, jak do niej dotrzeć, jak ją rozśmieszyć, jak zaciekawić. Co zrobić, aby przepędzić z nad jej głowy burzowe chmury, przegnać kiepski nastrój. Jak wprawić ją w przyjemne rozluźnienie, jak sprawić, żeby zapomniała o niedawnej kłótni i jedyne na co miała teraz ochotę to wymienianie długich spojrzeń oraz przeciągłych pocałunków. Był jej drugą, lepszą połówką - jak lubiła o nim mówić. Pasował do niej na każdy możliwy sposób - chciał więc tego czy nie, był na nią skazany. Bo Aimes, ze ślubną przysięga czy bez, nie zamierzała opuszczać go na krok. Tak bardzo była w nim zakochana, tak szalenie uwielbiała spędzać z nim czas... Chciała zamieszkać w domku przy plaży i spokojnie się z nim zestarzeć. Siedzieć na ganku, pić wino, wpatrywać się w rozbijające się o brzeg morskie fale, opierać swój rozgrzany policzek o jego ramię, wsuwać palce za szlufki jego jeansów. Do szczęścia wiele nie było jej potrzebne. Tylko on i możliwość spędzania chwil we dwoje.
Doceniała to, jak bardzo się starał, jak zamiast się krzywić i mówić, że przesadza i znowu coś sobie wymyśla, nie negował jej uczuć i przemyśleń. Pozwalał im wybrzmieć, a dopiero potem próbował załagodzić sytuację i delikatnie popchnąć ją w kierunku właściwego rozwiązania.
Swoją drogą, czy to, że lubiła wiecznie coś bazgrać z miejsca skreślało ją jako młodocianą buntowniczkę? Gdyby coś takiego zasugerował jej rodzicom, obydwoje parskliby śmiechem, bo oj nie, nie mieli z nią łatwo. Dawała im popalić. Do książek nigdy specjalnie jej nie ciągnęło, uczyć się nie chciała, nieraz zdarzało się jej urwać z lekcji (czy to po to, żeby ze znajomi pić wino w krzakach, czy po to, żeby samotnie pójść do galerii sztuki i podziwiać nowe obrazy). Miała obsesję na punkcie wyglądu, umawiała się z chłopakami, którym zdaniem Patricii i Thomasa daleko było do odpowiednich, tacy się jej jednak najbardziej podobali. A jeśli dodać do tego wszystkiego jej zamiłowanie do noszenia podartych fajstop i chokerów, z delikatnej i romantycznej Aimee alternatywka jak się patrzy! Bo jeśli ktoś potrafił połączyć te oba światy, być jednocześnie wdzięczną i wiotką jak trzcinka oraz pyskatą i stanowczą to tak... właśnie ona.
"Tak myślisz?" zapytała, zadzierając głowę do góry i posyłając mu pełne nadziei spojrzenie. Bardzo mocno chciała być dla swoich rodziców tą małą, uroczą dziewczynką, która na lekcjach plastyki malowała dla nich obrazki i tworzyła szeroko rozumiane rękodzieło. "Zapytamy ich jak wrócimy" uśmiechnęła się lekko, nic zdążyła się zorientować, że w gruncie rzeczy zdążyła podjąć już decyzję. Najwyraźniej potrzebowała chwili, aby poukładać sobie to wszystko we wnętrzu własnej głowy.
Kiedy między wierszami zaczął się wypytywać o to, w kim w okresie nastoletnim się podkochiwała parsknęła tylko śmiechem, bo luby nawet nie był blisko. To znaczy nie, żadnemu z tych panów niczego nie miała do zarzucenia. Wszyscy troje byli przystojni, odpowiednio od niej starsi, odnosili sukcesy. Hale chętnie oglądała produkcje, w których brali udział, chodziła do kina na premiery filmów. Jej ściany zdobiły jednak plakaty Kate Moss, której zazdrościła urody, tych pięknych blond włosów i nóg aż do nieba; młodego Jude Law (Lawa? Dziwnie to wygląda, anyway) oraz Madonny.
"Zimno, bardzo zimno. Za każde nieodgadnione nazwisko będę z Ciebie ściągać jeden element garderoby, aż wreszcie będziesz musiał wyjść do moich rodziców w samych skarpetkach" zabawnie zafalowała brwiami, posyłając mu pryz tym długie, przeciągle spojrzenie. Zdaje się, że humor już całkiem się jej poprawił, bo zamiast o zawiedzionych oczekiwaniach myślała już tylko o tym, jak fajnie byłoby wrócić do domu i pokorzystać nieco z uroków życia. Bez ubrań, na ich kanapie w salonie.
Łapiąc go za rękę, pociągnęła go w stronę niewielkiej wersalki, tak, że koniec końców, on wylądował na miękkim materacu, a ona na jego kolanach (kolanach Eryczka, nie materaca, wtf). Co więcej, nim luby zdążył zareagować brunetka wsunęła ręce do tylnych kieszeni jego spodni i z satysfakcja ścianęła go za pośladki. "Od dobrych dwodziestu minut miałam na to ochotę. Mój tyłek" rzuciła zaborczo, nie odsuwając się od niego ani o centymetr. "Nie wiem, może mówię Ci to za rzadko, ale to naprawdę świetny tyłeczek. Absolutnie mój ulubiony. Pierwsza klasa" dodała, zabawnie marszcząc nosek, a potem zapytała "To co, kto wisiał u mnie na ścianie?"

Eric Milton
mistyczny poszukiwacz
Hania
ODPOWIEDZ