Był niesamowity. Ze wszystkich mężczyzn, z którymi los postanowił ją połączyć tylko on potrafił dotrzymać jej kroku. Więcej! Eric zawsze wiedział, jak do niej dotrzeć, jak ją rozśmieszyć, jak zaciekawić. Co zrobić, aby przepędzić z nad jej głowy burzowe chmury, przegnać kiepski nastrój. Jak wprawić ją w przyjemne rozluźnienie, jak sprawić, żeby zapomniała o niedawnej kłótni i jedyne na co miała teraz ochotę to wymienianie długich spojrzeń oraz przeciągłych pocałunków. Był jej drugą, lepszą połówką - jak lubiła o nim mówić. Pasował do niej na każdy możliwy sposób - chciał więc tego czy nie, był na nią skazany. Bo Aimes, ze ślubną przysięga czy bez, nie zamierzała opuszczać go na krok. Tak bardzo była w nim zakochana, tak szalenie uwielbiała spędzać z nim czas... Chciała zamieszkać w domku przy plaży i spokojnie się z nim zestarzeć. Siedzieć na ganku, pić wino, wpatrywać się w rozbijające się o brzeg morskie fale, opierać swój rozgrzany policzek o jego ramię, wsuwać palce za szlufki jego jeansów. Do szczęścia wiele nie było jej potrzebne. Tylko on i możliwość spędzania chwil we dwoje.
Doceniała to, jak bardzo się starał, jak zamiast się krzywić i mówić, że przesadza i znowu coś sobie wymyśla, nie negował jej uczuć i przemyśleń. Pozwalał im wybrzmieć, a dopiero potem próbował załagodzić sytuację i delikatnie popchnąć ją w kierunku właściwego rozwiązania.
Swoją drogą, czy to, że lubiła wiecznie coś bazgrać z miejsca skreślało ją jako młodocianą buntowniczkę? Gdyby coś takiego zasugerował jej rodzicom, obydwoje parskliby śmiechem, bo oj nie, nie mieli z nią łatwo. Dawała im popalić. Do książek nigdy specjalnie jej nie ciągnęło, uczyć się nie chciała, nieraz zdarzało się jej urwać z lekcji (czy to po to, żeby ze znajomi pić wino w krzakach, czy po to, żeby samotnie pójść do galerii sztuki i podziwiać nowe obrazy). Miała obsesję na punkcie wyglądu, umawiała się z chłopakami, którym zdaniem Patricii i Thomasa daleko było do odpowiednich, tacy się jej jednak najbardziej podobali. A jeśli dodać do tego wszystkiego jej zamiłowanie do noszenia podartych fajstop i chokerów, z delikatnej i romantycznej Aimee alternatywka jak się patrzy! Bo jeśli ktoś potrafił połączyć te oba światy, być jednocześnie wdzięczną i wiotką jak trzcinka oraz pyskatą i stanowczą to tak... właśnie ona.
"
Tak myślisz?" zapytała, zadzierając głowę do góry i posyłając mu pełne nadziei spojrzenie. Bardzo mocno chciała być dla swoich rodziców tą małą, uroczą dziewczynką, która na lekcjach plastyki malowała dla nich obrazki i tworzyła szeroko rozumiane rękodzieło. "
Zapytamy ich jak wrócimy" uśmiechnęła się lekko, nic zdążyła się zorientować, że w gruncie rzeczy zdążyła podjąć już decyzję. Najwyraźniej potrzebowała chwili, aby poukładać sobie to wszystko we wnętrzu własnej głowy.
Kiedy między wierszami zaczął się wypytywać o to, w kim w okresie nastoletnim się podkochiwała parsknęła tylko śmiechem, bo luby nawet nie był blisko. To znaczy nie, żadnemu z tych panów niczego nie miała do zarzucenia. Wszyscy troje byli przystojni, odpowiednio od niej starsi, odnosili sukcesy. Hale chętnie oglądała produkcje, w których brali udział, chodziła do kina na premiery filmów. Jej ściany zdobiły jednak plakaty Kate Moss, której zazdrościła urody, tych pięknych blond włosów i nóg aż do nieba; młodego Jude Law (Lawa? Dziwnie to wygląda, anyway) oraz Madonny.
"
Zimno, bardzo zimno. Za każde nieodgadnione nazwisko będę z Ciebie ściągać jeden element garderoby, aż wreszcie będziesz musiał wyjść do moich rodziców w samych skarpetkach" zabawnie zafalowała brwiami, posyłając mu pryz tym długie, przeciągle spojrzenie. Zdaje się, że humor już całkiem się jej poprawił, bo zamiast o zawiedzionych oczekiwaniach myślała już tylko o tym, jak fajnie byłoby wrócić do domu i pokorzystać nieco z uroków życia. Bez ubrań, na ich kanapie w salonie.
Łapiąc go za rękę, pociągnęła go w stronę niewielkiej wersalki, tak, że koniec końców, on wylądował na miękkim materacu, a ona na jego kolanach (kolanach Eryczka, nie materaca, wtf). Co więcej, nim luby zdążył zareagować brunetka wsunęła ręce do tylnych kieszeni jego spodni i z satysfakcja ścianęła go za pośladki. "
Od dobrych dwodziestu minut miałam na to ochotę. Mój tyłek" rzuciła zaborczo, nie odsuwając się od niego ani o centymetr. "
Nie wiem, może mówię Ci to za rzadko, ale to naprawdę świetny tyłeczek. Absolutnie mój ulubiony. Pierwsza klasa" dodała, zabawnie marszcząc nosek, a potem zapytała "
To co, kto wisiał u mnie na ścianie?"
Eric Milton