27 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Gdyby Zac miał dobre relację ze swoim bratem to mógłby go prosić o to, żeby pojawiał się na podpisania umowy najmu z właścicielem. On nie miał tylu tatuaży, ubierał się powaznie i wiedział jak zachowywać się podczas takich dziwnych niby nieoficjalnych spotkań. Ale przecież ludzie mieli to do siebie, że lubili się oceniać i poddawać w watpliwość jeżeli komuś z oczu źle patrzyło. Zachary nigdy nie należał do rodzaju ludzi, których przedstawiasz rodzicom na uroczystym obiedzie i chwalisz za to, że w ostatnim miesiącu dostał premię za dobre wyniki w pracy. Jak już poznawał rodziców jakichś dziewczyn to w niezręcznej atmosferze wychodzenia z domu z samego rana życząc miłego dnia i nie czekając na samą odpowiedź. Miał nadzieję, że chociaż tym razem nie trafi na kogoś sztywnego. Jego poprzedni współlokator zostawiał mu kartki pod drzwiami za każdym razem jak wracał w środku nocy. A, że zdarzało się to praktycznie codziennie to było tego bardzo dużo.
Cały dobytek jego życia zmieścił się w samochodzie, który pożyczył od swojego znajomego na czas przeprowadzki. Nie miał więcej niż worek ubrań i dwa kartony na ulubione książki i jakiś laptop, którego praktycznie nie włączał. Okazało się, że najemca wcale nie jest najbardziej na świecie zainteresowany tym jak on wygląda i chciał tylko oficjalnie wręczyć mu klucze tuż po podpisaniu umowy, co mieli zrobić w domu. Po drodze powiedział mu, że może jest duża szansa, że pozna swoją nową współlokatorkę co Zac odebrał z przymrużeniem oka. Ostatnie czego potrzebował to pedantycznej dziewczyny, która będzie czepiała się, że para skarpetek trochę za dużo leży w koszu na pranie.
- Cześć - wyrzucił z siebie jakby od niechcenia kiedy wszedł do mieszkania, bo nie wiedział gdzie może się jej spodziewać. Ruszył za właścicielem mieszkania w stronę stolika, który pewnie był w pomieszczeniu tuż przy drzwiach i usiadł koło niego. Po dziewczynie z którą miał mieszkać przez następny okres w życiu nie było raczej śladu, więc nie przejmując się tym zacząć podpisywać dokumenty, które jak dla niego były trochę zbyt zagmatwane i nie za bardzo rozumiał te wszystkie dziwne szczegóły. Ale gdy podpisał już ostatnią parafkę usłyszał jak drzwi się otwierają i z zamiarem wywrócenia oczami podniósł się, żeby chociaż przed właścicielem zachować pozory. - Mówiłem wcześniej ale chyba nie słysza... - urwał w połowie zdania, bo może nie miał pamięci absolutnej ale twarz dziewczyny wydawała mu się dziwnie znajoma. - Chyba nie słyszałaś jak się witałem.. - dokończył po krótkiej pauzie przypatrując się dziewczynie. Odwrócił szybko wzrok na właściciela, który schował wszystkie papiery i kiwnął do nich głową życząc powodzenia w mieszkaniu razem i wyszedł. - My się chyba już gdzieś widzieliśmy, co nie? - zapytał stojąc cały czas w tym samym miejscu czując się obco w domu, który miał być od teraz jego domem. Przynajmniej na jakiś czas.

Lizzie Blackford
ambitny krab
zolwik
fotograf — freelancer
25 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Młoda pani fotograf, która niedawno wróciła do Lorne po studiach w Sydney i chce pomóc matce w remoncie chaty, a później wyjechać zwiedzać świat.
#14

Nie za bardzo jej się podobało to, że miała teraz mieszkać z kimś obcym. Jeszcze facetem. Od razu miała jakąś dziwną wizję, że to pewnie jakiś obrzydliwy creep, który do tej pory mieszkał w piwnicy u matki, a teraz nagle zapragnął samodzielności. Przyzwyczaiła się już do tego, że mieszka sama, dobrze się czuła nie musząc z nikim dzielić swojej przestrzeni. No ale cóż, nic nie może przecież wiecznie trwać. Będzie musiała jakoś to przeżyć, najwyżej będzie więcej czasu spędzać u matki. Trudno. Dzień wcześniej chciała się pocieszyć ostatnimi chwilami samotności więc zaprosiła na piwo swoich znajomych. Spędzili ze sobą kilka godzin, napili się, a później Lizzie do rana sprzątała, żeby nie było wstydu, ani przed nowym współlokatorem, ani przed właścicielem mieszkania. No, a gdy już wszystko było gotowe to wzięła prysznic i poszła spać. Obudziła się dopiero słysząc jakieś głosy w salonie. Szybko się zebrała, spojrzała na swoje odbicie w lustrze, nie wyglądała jakoś najgorzej więc chyba nie będzie wielkiego wstydu. Nie za bardzo wiedziała, czy powinna wychodzić z pokoju, czy dać właścicielowi załatwić wszystkie sprawy związane z dokumentami i dopiero później się przywitać. Jej ciekawość jednak zwyciężyła i w końcu wyłoniła się z pokoju.
- Dzień dobry - przywitała się stając w salonie spoglądając na właściciela mieszkania i swojego nowego współlokatora, który wydawał się być dziwnie, a wręcz podejrzanie znajomy. Nie było jej ciężko skojarzyć fakty, bo akurat pamięć do dziwnych sytuacji to miała całkiem dobrą. Całe szczęście, że właściciel szybko ich zostawił, bo jednak o wiele łatwiej było rozmawiać, gdy nie było żadnej osoby trzeciej w pomieszczeniu. - Najwyraźniej - odpowiedziała dalej będąc trochę w szoku, ale w końcu odchrząknęła i podeszła bliżej wyciągając rękę w stronę chłopaka. - Elizabeth - przedstawiła się, bo była praktycznie pewna, że chłopak nie pamięta jej imienia. - Ale możesz mówić do mnie Lizzie - bo jednak nie była jakąś królową Anglii żeby się do niej w ten sposób odzywać. - Twój pokój jest pierwszy po prawej stronie korytarza, łazienka jest po lewej. Zrobiłam Ci miejsce w szafkach, ale jak będziesz potrzebował go więcej to mów, coś jeszcze pochowam najwyżej - przeszła do konkretów, bo tak było łatwiej i mniej niezręcznie. Czy ze wszystkich facetów w mieście musiał z nią zamieszkać akurat ten, z którym widziała się nago... nawet jeżeli niewiele z tego wieczoru pamięta.

Zachary Harris
przyjazna koala
catlady#7921
27 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Mieszkanie ze współlokatorem, którego poznajesz w trakcie życia pod jednym dachem miało w sobie coś wyjątkowego. Chociaż słowo wyjątkowy jest raczej przeznaczone dla pozytywnych rzeczy. Może raczej nietypowego? Jeżeli nie znasz danej osoby wcześniej i zaczynasz z nim dzielić dach nad głową to potrafisz poznać go z tej strony, która jest dosyć mocno ograniczona dla innych. Przecież nikt nie wiedział o tym, że Zachary wrzucał wszystkie skarpetki do jednej szuflady i dlatego zawsze chodził w dwóch rożnych - bo ciężko było znaleźć parę. A osoba, która z nim mieszka nawet nie będzie zdziwiona słysząc coś takiego.
Czy Zac za dużo imprezował? Dla niego nie, dla zwykłego zjadacza chleba tak. Lizzie nawet nie wiedziała, że poznając go na imprezie poznała go w praktycznie naturalnym środowisku. I pewnie byłoby mu głupio gdyby nie to, że nie za bardzo przejmował się tym, że się już wcześniej spotkali sprawdzając na sobie jak tryb życia wpływa na zaangażowanie w łóżku. Nawet nie pamiętał czy pożegnał się z nią albo czy po prostu wyszedł mówiąc, że lepiej, żeby go więcej nie spotkała.
- Zachary ale możesz mówić do mnie jak tylko chcesz - podał jej rękę szczerząc do niej zęby jakby to było ich pierwsze spotkanie i próbował ją oczarować. Skoro już mu się raz udało to może uda się drugi raz? Niby ktoś mu kiedyś mówił, że nie wypada wbijać kija w gniazdo w którym mieszkasz ale chyba to zależy od sytuacji, nie? - Ale super, a jak bym potrzebował pomocy to też mogę Cię o to zapytać? - zapytał się wycofując się trochę w stronę okna z którego zobaczył, że właściciel niewzruszony wsiada do zaparkowanego samochodu i odjeżdża.
- Bo tak się składa, że mam kilka rzeczy do wniesienia i możesz mi dodać otuchy pilnując czy wszystko wziąłem - zaśmiał się przyglądając się dokładniej pomieszczeniu w którym był. Ciekawe czy można tu palić? Lizzie nie wyglądała na taką, która lubi poimprezować. Na pierwszy rzut oka wyglądała raczej na dziewczynę, która co niedzielę klęczy w kościele spowiadając się z tego, że pomyślała źle o sąsiedzie, który późno w nocy krzyknął coś do telewizora.

Lizzie Blackford
ambitny krab
zolwik
fotograf — freelancer
25 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Młoda pani fotograf, która niedawno wróciła do Lorne po studiach w Sydney i chce pomóc matce w remoncie chaty, a później wyjechać zwiedzać świat.
Elizabeth do tej pory współlokatorów miała tylko na początku studiów, na które wyjechała do Sydney. Nie miała tam znajomych na start, więc też mieszkała z obcymi ludźmi, których dopiero na miejscu poznawała i, z którymi utrzymywała kontakt do tej pory. Jeszcze nie wiedziała czy zostanie w Lorne na dłużej, czy wróci do Sydney po skończeniu remontu w rodzinnym domu, wszystko jak na razie było dla niej jedną wielką niewiadomą. Była jednak osobą, która wiele decyzji podejmowała dość spontanicznie, pod wpływem chwili i nastroju, tak było z jej wyjazdem do Sydney po raz pierwszy. Chciała wtedy uciec przed konsekwencjami romansu z o wiele starszym mężczyzną, szkoda, że przez lata niczego sie nie nauczyła i po raz kolejny wplątała sie w bardzo podobną relację. Niby jest starsza, a podejmuje decyzje jakby dalej miała osiemnaście lat.
- Dobrze, będziesz "ten typ, z którym mieszkam" - odpowiedziała żartobliwie uśmiechając się do mężczyzny szeroko. Normalnie pewnie, by się trochę stresowała, czy zrobiła dobre pierwsze wrażenie, ale akurat w tym wypadku to już nie miało sensu, bo to nie było ich pierwsze spotkanie, więc nie miała się co starać. - Pytać zawsze możesz - no i pewnie zazwyczaj, by mu tej pomocy udzieliła, bo była dość uczynną dziewczyną, pomijając może pomoc własnej siostrze, z którą darła koty od lat.
- Chcesz mentalnego wsparcia czy mam Ci pomóc je tu przynieść? - Nie widziała problemu w tym, żeby mu pomóc z rzeczami o ile nie ważyły kilogramy, bo Lizzie jednak szanowała swoje plecy. Może reszty ciała już nie koniecznie, bo sama paliła jak smok i to też w mieszkaniu, dlatego miała porozmieszczane po pomieszczeniach jakieś odświeżacze powietrza, żeby nie było tego czuć, no i zawsze do fajki otwierała po prostu okno. Może i wyglądała na grzeczną i ułożoną dziewczynę, ale były to tylko pozory. Zdarzało jej się klękać, ale raczej nie w kościele, a na bank nie przed księdzem. - To chodź, załatwmy to, a później możemy nie wiem... zamówić pizzę i wypić piwo na dobry początek wspólnego życia? - Tak żeby przełamać lody i trochę też zniwelować efekty ich ostatniego spotkania.

Zachary Harris
przyjazna koala
catlady#7921
27 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Główną rzeczą, która przeszkadzała Zacowi w innych ludziach było to jak byli wścibscy i próbowali wiedzieć o wiele za dużo w porównaniu do tego, co oferuje druga osoba. Nie lubił zbyt dużej ilości pytań, które odnosiły się do szczegółów z jego życia. Może był towarzyski ale nie wykluczało to tego, że nie otwierał się na ludzi praktycznie wcale. Przynajmniej jeżeli chodziło o zwierzanie się z tego, co powoduje w nim spadki nastroju.
Zachary raczej nie opowiadał ludziom o tym, że ma brata bliźniaka. Nie zdarzało się na szczęście często, że poznawał kogoś, kto już go gdzieś widział ale w innym outficie. Zdecydowanie nie dzielili zainteresowań dlatego uśmiechał się do Lizzy zastanawiając czy nie lepiej byłoby dla niej, gdyby to poznała jego brata bliźniaka, a nie jego samego.
- Możesz mnie mentalnie wesprzeć.. Chyba nie chcesz, żebym musiał reanimować Twój kręgosłup, bo się przedźwigasz? - spojrzał na nią ale nie było tam ani złośliwości ani litości. Po prostu zastanawiało go to jak ona reaguje na ich spotkanie. Czy się stresuje? Wiele osób było zawstydzonych w sytuacjach gdy spotykali osobę z którą się losowo przespali. Chociaż do nich Zac akurat nie należał. Nie pamiętał za dobrze ich spotkania, był pewien, że to przez zmieszanie zbyt dużej ilości alkoholu i narkotyków. Ale słysząc jak Lizzie zamiast wywrócić oczami i spławić go ruszyła w stronę drzwi zrobił kilka kroków, żeby się z nią zrównać. - Jak zapłacisz za wszystko to mogę Ci załatwić zniżkę na najlepsze zioło w mieście, no chyba, że lubisz mocniej depnąć.. - zaśmiał się otwierając jej drzwi. Nie rozpowiadał ludziom na około, że wiódł życie współczesnego nomada nie osiedlając się nigdzie na dłużej. Chociaż podróżował głównie w obrębie Lorne. Więc tylko w pewnym procencie nim był.
Wyciągnął z samochodu worki z ubraniami i kilka kartonów, które stanowiły jego cały dobytek i spojrzał na dziewczynę. - Z dużą ilością rzeczy ciężko się ucieka, wiesz? - powiedział żartem niosąc pierwszą partię pod drzwi, które nie były tak znowu daleko. Skoro zadeklarował się, ze potrzebuje tylko wsparcia mentalnego to czym prędzej wrócił pod samochód, żeby nie miała za dużo czasu przyjrzeć się jego dobytkowi. Zabrał drugą i ostatnią turę rzeczy i ruszył przed siebie. - To może mi powiesz jakie jest Twoje ulubione piwo skoro chcesz mnie zmusić do spożycia? - zagadnął ją ruszając z rzeczami w kierunku drzwi.

Lizzie Blackford
ambitny krab
zolwik
fotograf — freelancer
25 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Młoda pani fotograf, która niedawno wróciła do Lorne po studiach w Sydney i chce pomóc matce w remoncie chaty, a później wyjechać zwiedzać świat.
Lizzie raczej też szanowała swoją prywatność, szczególnie przed osobami, których nie znała. Bliskim była w stanie się zwierzyć, ale trzeba być szczerym, obecnie nie miała zbyt wielu bliskich osób w swoim życiu. Po powrocie do Lorne Bay większość jej starych przyjaźni przestała istnieć, była trochę sama sobie. Najbliższą dla niej osobą była jej matka, ale z nią nie mogła rozmawiać na wiele tematów, szczególnie tych związanych z jej życiem uczuciowym. Nie mogła się jej przyznać do swojej dziwnej fascynacji starszymi, zajętymi mężczyznami, bo pewnie kobieta byłaby mocno zawiedzona swoją córką, a Blackford zawsze chciała uchodzić, za ten ideał dziecka.
- Reanimować kręgosłup? Definitywnie nie... jak będę chciała żebyś mi zrobił masaż to Cię o to poproszę - Lizzie w 99% była osobą, która nie owijała niczego w bawełnę i mówiła wprost co chce, a czego nie chce. Nie rzucała też słów na wiatr i jeżeli miała w planach coś zrobić, to po prostu brała dupę w troki i to robiła. Z nią się nie dało umówić na "kiedyś", bo nienawidziła takiego braku konkretów. - Najlepsze zioło w mieście? Każdy tak mówi, a później się okazuje, że to jakiś badziew... nie dam się tak nabrać, muszę najpierw przetestować, później możemy negocjować - powiedziała wzruszając lekko ramionami i uśmiechnęła się zawadiacko. Nie była taka głupia żeby brać kota w worku. - Ale powiedzmy, że mogę zapłacić w ramach miłego powitania w tych skromnych progach - dodała, bo no nie zbiednieje, a w sumie dzięki jego obecności będzie płacić mniej za mieszkanie więc jeszcze na tym zarobi. Lizzie nie miała najmniejszego problemu z tym, żeby mu pomóc, ale skoro nie chciał to stała grzecznie i pilnowała żeby ktoś mu nie podjebał gaci w worku. - Tak i trzeba dopłacać za nadbagaż w samolocie - lekko się uśmiechnęła, bo coś na ten temat wiedziała, gdy zwiewała z Lorne do Sydney. - Hmm myślę, że każde, które nie jest z sokiem i nie smakuje jak mydło - nie miała burżuazyjnych kubków smakowych i nie należała raczej do wybrednych osób. Gdy znaleźli sie pod drzwiami to otworzyła je i potrzymała żeby na luzie mógł wejść do środka. - Ty pewnie najbardziej lubisz drinki z palemką - zażartowała przyglądając mu się z uśmiechem, w sumie pili już w swoim towarzystwie, ale kompletnie nie pamiętała co. - O boże... pewnie pizzę jesz tylko tą z ananasem - jęknęła krzywiąc się przy tym, bo tej zbrodni nigdy nie potrafiła zrozumieć.

Zachary Harris
przyjazna koala
catlady#7921
27 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Najtrudniejszą rzeczą przy poznawaniu nowych osób były te pytania o to czym się zajmujesz, skąd jesteś i w ogóle. Zach raczej nie spieszył się mówić tego, że zawodowo to handluje narkotykami, a tak w sumie to jest z Lorne tylko uciekł z domu jak miał osiemnaście lat, a jego brat bliźniak jest szychą w tym półświatku ludzi udających, że są potrzebni i ważni. I to nie tak, że się tego wstydził. Po prostu zastanawiał się po co komukolwiek takie informacje na jego temat. Na szczęście nie był tak popularny, żeby interesowała się nim lokalna policja. A przynajmniej nie powinna, bo bardzo dobrze się ukrywał póki co.
Z ust Zachary'ego wydobyło się parsknięcie. Był w stanie się założyć, że kręgosłup to nie jedyna rzecz, której jej wymasował ale wolał się nie pytać czy pamięta co dokładnie jeszcze, bo on to tylko pamięta co którąś minutę. Nie myślał o tym, żeby oferować jej rozgrzewającą podróż w krainę przyjemności ale skoro ona się nie krępowała to tylko dobrze dla ich relacji. - Słuchaj, jak dla mnie to możesz nie wierzyć, nie chcę Cię sprowadzać na złą drogę, bo jak wszyscy wiemy takie rzeczy są niezdrowe i nielegalne. A jak coś jest nielegalne to należy tego unikać - powiedział z lekkim uśmiechem na twarzy zgrywając niewiniątko. Tak naprawdę skoro byli razem na imprezie to mogła widzieć go w różnym stanie i wiedzieć o tym, że jest z nim coś nie tak. Ale lepiej było zapobiegać. - A jak chcesz to możemy to załatwić w banterze.. Na przykład no nie wiem taka usługa skończenia narzekania na bałagan jaki robię, co Ty na to? - nie chciał pierwszego dnia powiedzieć czegoś głupiego, przecież mogła w każdej chwili okazać się policjantką pod przykrywką i co by było wtedy? Nigdy nie spodziewasz się tego, co może Cię spotkać, więc jednak trzymał trochę języka za zębami. Jak jeszcze mieszkał z rodzicami to mama mu mówiła, że czasami lepiej się nie odezwać niż mówić tak dużo głupot jak on mówi. Ale wtedy nie wiedziała jeszcze, że on jej nie słucha. Najważniejsze jednak, że słuchał Lizzie i ona słuchała jego, więc nikt nie podpierdolił worków z gaciami i skarpetami. Wypuścił mocniej powietrze z nosa kiedy usłyszał wzmiankę o nadbagażu ale przez to, że jeszcze nigdy nie leciał nigdzie jakoś nie spieszył się do skomentowania tego. Jedyne co w życiu miał to niezłe loty po narkotykach i jeszcze większe zjazdy następnego dnia. - Ja lubię body shoty i skąpe bikini - powiedział dumnie puszczając worek tuż po tym jak przekroczył próg mieszkania. Na szczęście worek zamiast pęknąć to po prostu poturlał się delikatnie obok. - A ananas jest całkiem zdrowy, a na pizzy jest praktycznie jak ja - zaśmiał się przesuwając worek pod ścianę i ocierając czoło z potencjalnego potu. - Taki słodki ale jakoś wstydzisz się skorzystać, bo Ci znajomi głupot nagadali - wytłumacz bardzo krótko, że ananas na pizzy jest bardzo dobrym połączeniem.

Lizzie Blackford
ambitny krab
zolwik
fotograf — freelancer
25 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Młoda pani fotograf, która niedawno wróciła do Lorne po studiach w Sydney i chce pomóc matce w remoncie chaty, a później wyjechać zwiedzać świat.
Te pytania z punktu widzenia Lizzie były najnudniejsze. Wolała się dowiedzieć co jakaś osoba lubi, czego nie, co jej sprawia przyjemność. To było istotniejsze niż to czym się ktoś zajmuje. No, chociaż u niej to było proste, bo jej pasja stała sie równocześnie jej sposobem na życie. Była artystką, fotografowała różne cuda natury, ludzi, zwierzęta, dużo też malowała i przez to, że od teraz salon stał się nie tylko jej przestrzenią, to musiała wszystkie swoje graty zataszczyć do własnej sypialni. Teraz tam miała swoją pracownię.
- Yhymmmm... jasne - pokiwała głową, bo absolutnie tego nie kupowała. Nie była taka głupia, nawet jeżeli była blondynką. - Czyli Ty jesteś jednym z tych grzecznych chłopców, mama musi Ci dać na wszystko pozwolenie, czy niektóre rzeczy możesz robić sam? - Zapytała unosząc brew, może była teraz trochę złośliwa, ale to tylko dlatego, że zupełnie mu nie wierzyła w to całe bycie grzecznym chłopcem. Chociaż miała trochę nadzieję, że nie musiał dzwonić do mamy z pytaniem, czy może z nią uprawiać seks po pijaku, bo to byłoby ekstra dziwne i chyba wolałaby o tym nawet nie wiedzieć.
- Skąpe bikini? - Zaśmiała się. - Mogę Ci jakieś pożyczyć, ale nie wiem czy się zmieścisz - rzuciła żartując sobie. O dziwo mieszkając w takim pięknym miejscu z dostępem do plaży, jeszcze nie zdarzyło jej się iść popływać, przynajmniej nie odkąd wróciła z Sydney. Zawsze było coś ważniejszego do zrobienia i nie miała aż tyle czasu na relaks, a gdy już się jakiś znalazł to wolała chyba iść po prostu na imprezę. Wybuchła śmiechem słysząc jego rozprawkę na temat ananasa na pizzy. Dla niej to było coś nie do przeżycia. - Już myślałam, że jesteś równie obleśny i nie pasujący do towarzystwa - w jej głowie i kubkach smakowych po prostu nie było miejsca na pizzę z ananasem. - Przykro mi, zamawiamy coś normalnego, przyznaje sie do dyskryminacji pizzy z ananasem #thispizzadoesntmatter - wzruszyła ramionami rozsiadając się na kanapie i wyciągnęła telefon z kieszeni żeby zamówić im coś dobrego do jedzenia, miała prawo wyboru skoro płaciła. - Jest coś co powinnam wiedzieć na starcie mieszkając z Tobą? Coś na co sie powinnam przygotować, bo może mnie irytować? - Lepiej się o takich rzeczach dowiedzieć na wstępie!

Zachary Harris
przyjazna koala
catlady#7921
27 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Ulubionym tematem rozmów dla Zacha pewnie byłyby podatki z którymi jedyną styczność jaką miał to wtedy, gdy kupował coś w sklepie i nawet nie wiedział, że płaci wtedy cokolwiek dla państwa. Nie był najbardziej wykształconą osobą w kierunku księgowości, więc jeśli kiedykolwiek ktoś w jego obecności chciałby poruszyć podobny temat to chyba złapałby szybszy zjazd niż po trzydniowej imprezie bez spania. Jeżeli już miałznikać to chociaż tak, żeby móc to potem odespać ciągiem, prawda?
Zach nie chwalił się tym nikomu, bo nie uważał, żeby spotkał osoby na tyle zaufane, żeby móc o tym powiedzieć. Wśród jego rodziny nie było żadną tajemnicą to, że do Zacha nikt się nie chciał odzywać i rodzina miała wielki żal za to, co sobą reprezentuje. Ale na szczęście on miał to wszystko głęboko w poważaniu i chyba jedynie głęboko sam w sobie mógłby się przyznać, że mu przykro. Dlatego jak Lizzie wspomniała coś o jego mamie to parsknął śmiechem nie przejmując się tym za bardzo. - Nie wiem jakie masz fantazje erotyczne ale odgrywanie mamy kręci mnie tylko jak ktoś bardzo na to naciska - wywrócił oczami nie zastanawiając się nad tym, że w sumie to może być niezręczny komentarz apropos ich potencjalnej jednorazowej przygody.
Nie mieszkał wcześniej z dziewczyną, tak na stałe i trochę dziwnie się z tym czuł w tym momencie kiedy ta myśl dotarła do jego głowy. I to nie przez ten komenatrz o bikini, bo mieszkając na squatach widywał dużo ciekawsze rzeczy. Czy tak wyglądała dorosłość poważnych ludzi? Ale na szczęście Lizzie potrafiła sobie pożartować i to jej odbicie piłeczki o pożyczeniu bikini było całkiem zabawne. Pewnie w normalnej sytuacji nie śmiałby się z tego ale dzisiaj jego próg żartowy był dosyć niski.
Chociaż jeżeli chodziło o to wszystko co mówiła o ananasie to raczej podchodziło pod kategorię przykrego żartu ale jakoś nie bardzo się tym przejął. - Moja ulubiona pizza to i tak darmowa, więc nie będe narzekać - uśmiechnął się siadając na fotelu obok co było trochę niezręczne, bo siedzieli tak w dwójkę i nic nie było w tle nawet słychać, a on sam nie wiedział czy można jakoś tu włączyć muzykę, telewizję czy cokolwiek innego. -Hmmm... - przeciągnął usadawiając się wygodnie w fotelu i patrząc na Lizzie. - Podobno gadam przez sen ale to może być kłamstwo, bo nigdy tego nie słyszałem.. - wyciągnał palec jakby to była pierwsza rzecz. - Czasami zdarza mi się nie wrócić do domu przez kilka dni ale dla Ciebie to pewnie nawet lepiej - udając zamyślonego wyciągnał drugi palec. - I lubię brzydko mówić ale to już pewnie wiesz - zaśmiał się wyciągając trzeci palec i dotykając go drugą dłonią.

Lizzie Blackford
ambitny krab
zolwik
fotograf — freelancer
25 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Młoda pani fotograf, która niedawno wróciła do Lorne po studiach w Sydney i chce pomóc matce w remoncie chaty, a później wyjechać zwiedzać świat.
- Moje fantazje erotyczne to całe szczęście nie Twoje zmartwienie - powiedziała luźno puszczając do niego oczko. Jej fantazjami pewnie można było nazwać wyrywanie zajętych przez inne kobiety, facetów po 30 roku życia. No, albo może to było jakieś jej dziwne hobby? Nie wiedziała. Była ostatnią osobą, która chciała się bawić uczuciami innych ludzi, jeżeli już ktoś jej się podobał i nie chodziło w tym wszystkim tylko o seks, to zazwyczaj sama się bardzo angażowała. Tak to było te kilka lat temu z Viggo i te kilka tygodni temu z Corvo. Najwyraźniej miała też jakiś fetysz do mężczyzn o 5 literowych imionach. Dziwna dziewczyna.
- I słusznie, bo wtedy bym się z Tobą nie podzieliła - Lizzie nie była fanką słuchania narzekań innych osób. Znaczy, nie żeby nie pozwalała się innym wygadać ze swoich problemów, ale uważała, że jak ktoś ciągle gada o tym samym i nic z tym nie robi, to jest po prostu ofermą. Problemy trzeba było rozwiązywać zanim się nawarstwią i staną się górą nie do przejścia. Blackford tak niedawno zrobiła kończąc swoją relację z Corvo. Było jej przykro z tego powodu, ale chyba inaczej być nie mogło. Nawet nie chyba, tylko na bank. Co prawda nijak się to miało do pizzy, ale takie przemyślenie złapało Lizzie. - Hmmm przekonamy się, najwyżej Cię nagram jak będziesz za głośno - teraz to była ciekawa, czy rzeczywiście mówi przez sens czy nie, a jeżeli jak to jakie głupoty wygadywał. - A lunatykujesz? - To było dość istotne, bo przecież takiego człowieka, nie wolno było budzić więc lepiej żeby wiedziała. - Okej, czyli mam się nie martwić jak znikniesz na kilka dni - kiwnęła głową, zapamiętując to. - Po ilu mam dzwonić na policję? - Zapytała jeszcze, bo no kiedyś wypadałoby w razie co zgłosić jakieś zaginięcie. - Jak tylko tyle, to myślę, że przeżyje jakoś - mogło być gorzej. Trafił się jej całkiem przyzwoity współlokator, przynajmniej na razie tak myślała. Co będzie dalej? Bóg to jeden wie.

Zachary Harris
przyjazna koala
catlady#7921
27 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Wśród rzeczy, które Zachowi zawracały głowę fantazje Lizzie były dopiero gdzieś na końcu. Nie zmieniało to jednak tego, że wraz z tym jak się poznają i zbliżą do siebie ta pozycja może pojawić się dużo wyżej . Ale na dzień w którym był teraz raczej nie chodziło mu po głowie ciągnięcie tego. - Nie martw się, i tak mnie nie zaskoczysz - szybko jej odpowiedział nie przejmując się tym, że może teraz wyjść na jakiegoś zaawansowanego hobbystę stosunków udziwnianych. Jedyne co go przerażało to wyobrażenie o tym jak starzy ludzie okazują sobie cielesną miłość. Aż zadrżał cały otrząsując się szybko, bo wcale to nie była myśl, która powinna się pojawić w jego głowie.
Na szczęście temat pizzy hawajskiej to było to, co skutecznie mogło odwrócić jego uwagę od przerażających wizji, więc z przymkniętymi oczami siedział i uśmiechał się myśląc o wspaniale słodkim ananasie, który któegoś dnia zamówi na pizzy, żeby wkurzyć swoją nową współlokatorkę. - Gdybym ja Ci powiedział, że Cię nagram jak będziesz za głośno to dostałbym pewnie cztery razy po głowie jakimś klapkiem, który jest w przedpokoju - przeturlał się na bok śmiejąc się ze swojego wyszukanego żartu. - Tak, więc jak coś to nie musisz wzywać policji jakbym Ci stał pod drzwiami - trzeba przyznać, że to było całkiem nierozważne ale i śmieszne, że straszył ją tak już pierwszego dnia. No ale lepiej było jej powiedzieć, że robi takie rzeczy niż jakby potem miała strzelić do niego w samoobronie.
-Ogólnie sprawa jest taka, żebyś lepiej nigdy nie dzwoniła po policję, jak zniknę to nie przejmuj się tym - uśmiechnął się tylko lekko, nie chciał jej zdradzać szczegółów ale nie wykluczał, że któregoś dnia po prostu nie wróci do domu, bo ktoś go po drodze przytuli jakimś szpadlem albo łomem. - A jakie są twoje najdziwniejsze rzeczy, które robisz, a powinienem o tym wiedzieć? Sikasz na stojąco? - zapytał podnosząc się trochę na fotelu, żeby lepiej widzieć Lizzie.


Lizzie Blackford
ambitny krab
zolwik
fotograf — freelancer
25 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Młoda pani fotograf, która niedawno wróciła do Lorne po studiach w Sydney i chce pomóc matce w remoncie chaty, a później wyjechać zwiedzać świat.
- Ohh zabrzmiało to jakbyś miał spore doświadczenie w dziwnych seksualnych akcjach, ale chyba jestem za trzeźwa żeby o to dopytywać - no i chyba też nie chciała za bardzo wiedzieć. Mieli w końcu razem zamieszkać i jakoś żyć pod jednym dachem, nie chciała na niego patrzeć jak na jakiegoś perwersa. Pewnie przejdzie mu to obrzydzenie na myśl o starych ludziach jak sam będzie stary i pomarszczony i będzie chciał żeby jeszcze poczuć się chociaż przez kilka sekund jak dwudziestolatek. Chociaż żeby to zrobić to trzeba będzie wcześniej odwiedzić lokalne apteki w poszukiwaniu niebieskiej tabletki. Brzmi jak nie lada wyzwanie, ale co ma lepszego do roboty człowiek na emeryturze. - Wcale nie, nie jestem aż taką feministką czy tam pseudofeministką, szanujmy się - wywróciła oczami, bo akurat nie miała nic przeciwko głupiemu żartowaniu czy to z kobiet czy to z mężczyzn. - Ale jak będziesz nagrywać to tylko tak żebym dobrze wypadła - dodała ciągnąć trochę żart, a później się do niego uśmiechnęła poprawiając przy tym włosy. - Najlepiej z prawego profilu, bo jest zdecydowanie lepszy - a przynajmniej jej się tak wydawało, a jak wiadomo to swoje zdanie uważała za najważniejsze. - Dobrze, ale wiedz, że jak tak zrobisz to będę Cię nazywać kripem już do końca życia - choroba czy nie, takie stanie pod czyimiś drzwiami byłoby mega dziwne. Na pewno, by się trochę przestraszyła, szczególnie, że dawno nie mieszkała z kimś, a już na bank nie z nieznajomym facetem. - To dopiero jest dziwne, ale okej.... czyli jakie masz zatargi z policją, że mam po nich nie dzwonić? - Zapytała wprost, bo lepiej wiedzieć jak na przykład miałby okazać się jakimś nie wiem... seryjnym mordercą, gwałcicielem, gangsterem, złodziejem czy bóg wie kim jeszcze.
- Chciałbyś, moglibyśmy wtedy robić zawody, kto celniej sika, ale nie... nie jestem obleśna - pokręciła lekko głową z rozbawieniem. - Nie robię, jestem pieprzonym ideałem - stwierdziła wzruszając ramionami - okej, czasem zdarza mi się palić w domu, bo jestem zbyt leniwa żeby wychodzić za każdym razem na zewnątrz, ale zawsze otwieram okno jeżeli Cię to pocieszy - miała nadzieję, że nie miał nic przeciwko jaraniu na chacie, bo literalnie nie chciało jej się zmieniać tego swojego małego nawyku.

Zachary Harris
przyjazna koala
catlady#7921
ODPOWIEDZ