I'm trying to tell myself that I'm better off alone
: 17 wrz 2021, 21:38
sixteen
Plan był prosty — aby panienka Swan nie wsiadła na pokład samolotu lecącego do Sydney, Miles musiał ją porwać. Nie istniało żadne inne, logiczne wyjście z sytuacji, choć w takich chwilach jak ta, kiedy Vanderberg wyciska sto czterdzieści kilometrów na godzinę na pustej szosie, nie ma mowy o logice. Rozmowa z Marlonem otworzyła mu oczy i nie miał zbyt wiele czasu na podjęcie kroków. Owszem, może i złapałby ją jeszcze w mieszkaniu, jednak spodziewał się, że dziewczyna może nie chcieć mieć z nim do czynienia i niedane mu będzie przekonanie jej do pozostania w Lorne Bay. Tego wieczoru więc nie wrócił do apartamentu Layli, a siedział w swoim samochodzie na Opal Moonlight, sprawdzając najbliższe loty. Z informacji, które udało mu się uzyskać, jej lot był o dość wczesnej porze, co oznaczało, że musiała przedostać się na lotnisko około drugiej nad ranem. Komunikacja miejsca nie wchodziła w rachubę, nie o tych porach i przy takiej ilości bagażu, a znał ją już na tyle, by wiedzieć, że Violet jest kobietą dumną, i prosić się o pomoc o takich godzinach nie będzie. Przypuszczał też, że nawet nie miałaby do kogo. W gruncie rzeczy wylądowała u dwójki obcych mężczyzn w mieszkaniu — gdyby mogła liczyć na jakąkolwiek pomoc, nawet z noclegiem czy podwózka, z pewnością nie stałaby się ich współlokatorką.
Aplikacja Uber nie była trudna do ściągnięcia, gorzej z rejestracją jako sprawdzony i bezpieczny kierowca, ponieważ musiał podać swoje prawdziwe dane i wysłać ID, aby potwierdzić, kim jest. Na szczęście, wciąż miał swoją szemraną fałszywkę z lat młodości, kiedy to był zupełnie innym Milesem — pełnym arogancji w czasach najgorszej rozpusty i głupoty. Ach, młodość!
I tak oto, krążył po dzielnicy późno wieczorną porą pod pseudonimem „Pablo" , odrzucając zarazem wszelkie propozycje. Na głowę założył czapkę z daszkiem, a swoją starą skórzaną kurtkę odrzucił na rzecz ciepłego dresu. W końcu zobaczył, jak światła gasną, a na jego telefonie widnieje bardzo bliski przejazd z imieniem Violet.
Mam Cię.
Dla pewności robi kolejne okrążenie po dzielnicy, by nie pojawić się za szybko, chociaż miał nadzieję, że blondynka będzie zbyt zajęta znoszeniem swoich gratów, niż wpatrywaniem się w ekran telefonu, który mógłby tylko wskazywać, że albo jest kierowcą idiotą, albo kierowcą stalkerem. Po paru minutach parkuje pod wskazanym budynkiem i naciska przycisk otwierający bagażnik samochodu. Widząc, jak dziewczyna szamocze się ze swoim bagażem, momentalnie rzuca się do swoich drzwi, jednak w porę udaje mu się zamknąć je z powrotem. Nie może jej pomóc, przynajmniej nie w taki sposób, bo jeszcze zorientuje się kim jest i cały plan diabli wezmą!
— Dobry — burczy zmienionym głosem, odwracając lusterko tak, by nie mogła dostrzec jego oczu. Dopiero, kiedy blondynka zamyka za sobą drzwi, rusza z piskiem opon w zupełnie innym kierunku niż lotnisko. Musi wywieźć ją jak najdalej, aby nie popełniła błędu i nie uciekła raz na zawsze z jego życia.
Violet Swan