We'll probably die without ever seeing each other again
: 16 wrz 2021, 18:57
- 003
A więc nie nadszedł jeszcze czas jego spowiedzi.
Mijając tę wątłą sylwetkę przenoszącą go w świat już zapomniany, ochrzczony rokiem dwa tysiące szesnastym, nie posłał jej najmniejszego nawet uśmiechu ani nawet swej uwagi. Nie zdążył nawet przy niej usiąść - już go wołano ze złowrogiej sali, w jakiej niegdyś sam przesłuchiwał przejętych niepokojem mężczyzn i przyznać musiał, że przedziwnie czuł się po tej drugiej stronie. I myśląc nieustannie o tym, że oto schwytano w końcu parę kłamliwych zbrodniarzy, oddalał się od chwili obecnej, uciekając w świat obszernych wyobrażeń; bo cóż za masakry się właśnie dopuszczono, cóż za apokalipsy się dopraszano poprzez zebranie tej dwójki razem? Jakby nie wiedziano, że kolejne spotkanie Bryzeidy i Achillesa nie może przynieść nic innego, jak tylko niebosiężną klęskę.
Spodziewając się homerycznej eksplozji mającej nadejść w każdej chwili, jednym uchem śledził tok rozmowy stawiającej go przed wywróżoną przed laty prawdą - ojciec jej uciekł i teraz czyhał gdzieś w mroku, by pozbawić życia tego, który wpędził go wprost do więziennej zagrody. Wychodząc więc z sali przesłuchań z nakreślonym na czole, zmalowanym duchowo punktem X, do jakiego strzelić można było zza każdego otaczającego go okna, przysiadł na krześle i zdecydował się poczekać na tą, która pięć lat temu posłała go w diabły. A gdy chwila ta w końcu nadeszła, odrywając go od toczonej ze sobą samym polemiki, wstał prędko i prostując się, wypowiedział po prostu jej imię.
- Briseis.
Briseis Campbell