barman — Moonlight
32 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Z wykształcenia ratownik medyczny, ale wyrzuty sumienia nie pozwalają mu pracować w zawodzie. Obecnie dorabia jako barman w Moonlight i nie potrafi rozgryźć swoich uczuć do Violet, mimo, że planuje przyszłość ze swoją ukochaną, Malią.
thirteen

Zamykając drzwi od swojego mieszkania na Opal Moonlane, nie przypuszczał, że rozstanie z Violet będzie dla niego tak trudne. Nie powstała pomiędzy nimi przyjaźń, ba! Wręcz ignorowali swoje docinki, a dziewczyna chodziła na rzęsach, byle tylko nie wzbudzić w nim większej niechęci do swojej osoby. Powinien się cieszyć — zostało parę dni do jej ostatecznego wyjazdu i do zniknięcia panienki Swan z Lorne Bay. Powinien zorganizować jej imprezę pożegnalną, zaprosić znajome jej twarze, sprawić, by znośnie wspominała spędzony razem czas. Zamiast tego jednak, odczuwał wręcz fizyczny ból, promieniujący na wskroś jego klatki piersiowej, gdy zrozumiał, że to właśnie było ich pożegnanie; właśnie wtedy, gdy ich relacja zaczęła się formować. Nie było mowy o wymienieniu uprzejmości ani nawet o lekkim uścisku; dziewczyna zniknęła tak szybko jak się pojawiła, wprawiając Milesa w dziwny stan zawieszenia, który towarzyszyłby mu przez cały wieczór, gdyby nie fakt, że właśnie wchodził do apartamentu swojej ukochanej.
Światła w jej oknach były zgaszone, jak przypuszczał, pewnie nie zdążyła jeszcze powrócić z dodatkowej zmiany, dlatego korzystając ze swojego klucza, wszedł do mieszkania i zajął się przygotowywaniem kolacji, byle tylko nie myśleć. Wpierw przyrządził wyśmienitego kurczaka, posługując się przepisem swojej babki Vanderberg, który zachwycał podniebienia nie tylko jego rodziny, ale również wszystkich, którym Miles zdołał pochwalić się swoim niebanalnym talentem kulinarnym. Następnie porozstawiał po całej przestrzeni świeczki, by samą atmosferą wynagrodzić swojej kobiecie ciężki dzień, i to, jak bardzo beznadziejnym chłopakiem był przez ostatni miesiąc ich związku; zadbał, by świeżo zakupione róże miały odpowiedni wazon, a butelki wina włożył do lodówki, by nieco się schłodziły. Czynności wychodziły mu dość mechanicznie — pogrążony w swoich myślach, nie zauważył nawet, że Layla pojawiła się w kuchni.
— Dobry wieczór, pracusiu — mówi, odkładając na blat rękawicę kuchenną, którą właśnie wyciągał główne danie z piekarnika. Jego twarz promienieje na jej widok. To zadziwiające — wystarczyło to, by pojawiła się tuż obok, a Vanderberg zmieniał się nie do poznania. Przyciąga ją do siebie za szlufki od spodni, by zachłannie wpić się ustami w jej lekko rozwarte wargi. Potrzebował jej, by zrozumieć, kim tak naprawdę jest. I choć niewiele wie o jego przeszłości, o błędach i o winach, które ciążyły mu na sumieniu, tak nie istniał Miles Vanderberg bez jego Layli Whittemore.
— Stwierdziłem, że trochę się porządzę i dziś wieczór wynagrodzę Ci cały ten ostatni miesiąc. I to, że poniosła mnie wtedy zazdrość, no wiesz, w szpitalu — to ostatnie wręcz mruczy niechętnie, wyraźnie zajęty jej szyją i drobnymi pocałunkami, którymi wyznaczał sobie ścieżkę w kierunku jej obojczyków. Aby nie kusić losu i zarazem siebie samego, wypuszcza ją z objęć i chwyta za dwa puste kieliszki, które tylko czekają na solidną porcję portugalskiego wina.
— Jak Ci minęła zmiana? Bardzo dużo pacjentów? — pyta, zaglądając do lodówki w poszukiwaniu pozostawionego tam alkoholu.

layla whittemore
przyjazna koala
naleśnik puchaty
28 yo — 162 cm
Awatar użytkownika
about
Pielęgniarka w Cairns, od pięciu lat bezmiennie zakochana w Milesie. Zbyt często, stawiająca dobro innych nad swoje własne.
02.
Nie spodziewała się dzisiejszego dnia żadnych odwiedzin, zwłaszcza po całodziennym dyżurze na szpitalnym sorze. I jedyne, o czym Layla teraz myślała, to o wzięciu długiej, gorącej, relaksującej kąpieli, wymienieniu kilku wiadomości z Milesem, może krótką rozmowę i wtuleniem się w poduszkę, zasypiając wcześniej, niż mogłaby myśleć. A już na pewno, nie myślała, że w jej małym mieszkaniu będzie jej ukochany, który po wizycie w szpitalu powinien dzisiaj odpoczywać. Głównie z tego powodu, kobieta nie spieszyła się tak szybko, a nawet po zmianie została te kilka minut dłużej, aby porozmawiać na tematy niezwiązane z pracą z koleżanką, z która akurat, widziała się bardzo rzadko, przez inne zmiany.
Do mieszkania, przyjechała troszkę później, niż powinna, a powrót o dziwo był bardzo spokojny. Zatrzymała samochód przed blokiem i nie patrząc się nawet w górę, gdzie na pewno zobaczyłaby zapalone światła, weszła do budynku, a następnie wjechała windą na odpowiednie piętro. Przed drzwiami, wyjęła klucze, które próbowała włożyć do zamka, który był otwarty i momentalnie, na jej twarzy pojawiło się zaskoczenie i niemałe zmieszanie. Pamiętała, że przed wyjściem, na pewno je zamknęła, a klucze oprócz Milesa, miała też jej młodsza siostra, która raczej, nie wpadłaby bez zapowiedzi. Weszła dość cicho do środka, aby nie narobić hałasu, zostawiła na przedpokoju plecak i zdjęła buty, udając się wprost do kuchni, skąd rozchodziły się przepyszne zapachy. Wystarczyło, że poczuła sam zapach, a jej żołądek upomniał się o jedzenie. Uśmiechnęła się delikatnie, gdy przekroczyła próg kuchni, opierając się ramieniem o framugę.
Miles... Jej Miles, przygotował jej taką niespodziankę. Był dla niej taki cudowny, kochany, nie wyobrażała sobie, jak mogłaby kiedykolwiek go stracić i była przekonana, że są dla siebie stworzeni. Nie potrafiła przestać się uśmiechać, gdy patrzyła, jak mężczyzna krząta się po kuchni, gdzie znał każdy zakamarek.
- Nie spodziewałam się, że zastanę Cię dzisiaj w mieszkaniu, ani tak pysznej kolacji - o wystroju, nie musiała wspominać. Świece, jej ukochane róże, wszystko było perfekcyjne. Pozwoliła, aby przyciągnął ją do siebie i zarzuciła swoje dłonie na jego szyję, aby zaraz móc odwzajemnić pocałunek ukochanego. Mogłaby mieć codziennie takie powitania. Dlaczego, nie mogli zamieszkać ze sobą, jak każda normalna para?
Zapach jego perfum miło zaczął mieszać jej w umyśle, a dotyk ust pozwalał zapomnieć o jakimkolwiek zmęczeniu i o całym, dzisiejszym dyżurze, to już nie miało żadnego znaczenia, gdy byli tylko oni. Niechętnie przerwała pocałunek, wsuwając swoje palce we włosy Milesa i delikatnie, odchyliła głowę, gdy poczuła kolejne pocałunki na szyi.
- Oh, Kochanie, przecież dlatego dałam Ci klucze, abyś czuł się tutaj jak u siebie. Cieszę się, że przyszłeś, lubię takie niespodzianki. Nie musisz mi nic wynagradzać, każdy miewa gorsze chwile, a przecież wiem, jak panicznie nie lubisz szpitali - odsunęła dłonie i oparła się nimi o oparcie krzesła. Nie wierzyła, jak miłość może zmienić człowieka, zwłaszcza teraz, gdy usprawiedliwiała go nawet, że był zazdrosny i ostatni miesiąc, nie należał do najłatwiejszych. Ale teraz, był tutaj, przygotował kolację, mieli spędzić ze sobą cały wieczór, noc i na pewno poranek, ze śniadaniem do łóżka.
- Nie - pokręciła przecząco głową, zajmując w końcu miejsce na krześle przy stoliku. - Miałam takiego jednego pacjenta, który troszeczkę - przy tych słowach pokazała odległość pomiędzy kciukiem a palcem wskazującym, patrząc wciąż na Milesa. - zachowywał się jak duże dziecko, ale na szczęście był bardzo przystojny i przygotował dla mnie przepyszną kolację, a to wszystko wynagradza - uroczo się do niego uśmiechnęła, bo przy nim chwilami nadal, zachowywała się jak zakochana nastolatka, pomimo tego, że zbliżała się do trzydziestki. Pomimo wszystko, starała się nie pokazywać, że jeszcze kilka minut temu była zmęczona, a teraz to odchodziło w zapomnienie.
- A jak u Ciebie? Co powiedział Ci lekarz odnośnie nosa? - podparła sobie brodę na dłoni. Oczywiście, że sprawdziła wszystko w historii, aby wiedzieć, na co powinna być przygotowana, ale chciała, usłyszeć te słowa od Milesa. - Coś Ci pomóc, Kochanie? - zapytała, jedynie z grzeczności, bo bardzo dobrze znała odpowiedź, że nie będzie chciał od niej pomocy, skoro wróciła właśnie z pracy. - Naprawdę się postarałeś, mogłabym częściej wracać do takiego mieszkania, jest dużo lepsze, niż wracać do pustki - nie wiedziała, w którym momencie, te słowa wypowiedziała na głos. To były tylko myśli, nie chciała go zmuszać do podjęcia kolejnych, tym razem poważniejszych kroków w ich związku, skoro mógł nie być na nie jeszcze gotowy.

Miles Vanderberg
powitalny kokos
la la la layla
barman — Moonlight
32 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Z wykształcenia ratownik medyczny, ale wyrzuty sumienia nie pozwalają mu pracować w zawodzie. Obecnie dorabia jako barman w Moonlight i nie potrafi rozgryźć swoich uczuć do Violet, mimo, że planuje przyszłość ze swoją ukochaną, Malią.
Zapomniał. Całkowicie zapomniał o tym, by zapytać, czy może u niej zostać na kilka dni, podczas pobytu krótkiej wizyty w szpitalu. Po prostu wrócił do mieszkania, spakował swoje manatki i chwilę potem jego torba leżała już u niej w sypialni, nierozpakowana na wszelki wypadek, gdyby jednak kazała mu się wynosić. Przypuszczał jednak, że po dzisiejszej kolacji taka sytuacja nie będzie miała miejsca. Prawdą jest, że nigdy nie proponował jej wspólnego mieszkania i nie podjął żadnego milowego kroku w ich związku, świadcząc o tym, że traktuje ten związek na poważnie. Mogła jedynie domyślać się po zaangażowaniu z jego strony, po uczuciach wymalowanych na jego rysach twarzy za każdym razem, gdy ją widział. Czy potrzebowali czegoś takiego jak wspólne mieszkanie, czy zaręczyny? Było dobrze, tak jak było, bez zbędnych komplikacji. Owszem, rozmyślał już wcześniej o zakupieniu pierścionka, ponieważ nie zamierzał jej stracić. Jednak coś takiego równoznaczne było z obietnicą, z przysięgą wieczności, wierności i zaufania, z brakiem tajemnic. Miles zbyt dobrze wiedział, że w ich związku wiele słów zostawało jeszcze niewypowiedzianych, a nie mógł się zdobyć na odarcie się ze swojego najgorszego sekretu. Nie zniósłby obrzydzenia w jej oczach. O śmierci Finna wiedzieli tylko jego najbliżsi — Dean, Eleonore, Yara, którzy znali ich obydwu od małego i doskonale zdawali sobie sprawę, jak bardzo rozpieprzyło to Milesa od środka. Nawet teraz, Washington wciąż był w stanie wykrzyczeć mu w twarz, może niedosłownie, ale jednak, że jest potworem. Że zabił brata. Że to jego wina. 
Dlatego czekał. Czekał na odpowiedni moment, który niezmiennie nie nadchodził. Wielokrotnie otwierał usta, by pozbyć się tego ciężaru z barków, jednak nie był w stanie wydobyć z siebie żadnego dźwięku, przerażony wizją tego, że Whittemore go znienawidzi i odejdzie. Jakże mógłby funkcjonować po jej stracie? 
Layla była jego bohaterką, miłością jego życia, relacją, za którą zamierzał walczyć do końca.
Nawet, jeśli nie przypadnie jej do gustu jego kurczak.
— Czyli niespodzianka się udała — podsumowuje z uśmiechem. Zatracenie się w niej było ryzykowne, nie wtedy, kiedy mieli zjeść ugotowaną przez niego kolację i nadrobić stracony czas. Mimo to nie potrafi się powstrzymać od smakowania jej szyi, z każdym pocałunkiem coraz niżej i niżej, aż w końcu jedynie imadła silnej woli i wyrzutów sumienia były w stanie go powstrzymać.
— Wiem, ale czułem, że należy nam się odrobina oderwania się od rzeczywistości. Tylko Ty i ja — i fakt, że spieprzył sprawę po całości ze swoimi współlokatorami, ale to był jedynie drobny szczegół. Tak czy siak, chciał zamieszkać z Laylą. Przymierzał się do tego od dłuższego czasu, jednak znając jej grafik i to, że zbyt często się mijali, niełatwo było o znalezienie wolniejszego terminu. Wyznaczył się on zaś sam, stawiając go w sytuacji bez wyjścia. Co prawda było to zaledwie parę dni, lecz dla nich mogło to oznaczyć kolejną próbę — czy będzie w stanie z nim wytrzymać? Z nim i jego brudnymi skarpetkami w praniu do kompletu?
— No dobra, ładnie wybrnęłaś — śmieje się, kręcąc głową z wyraźnym rozbawieniem. — Musiałem trochę pomarudzić, znasz mnie. Ale za to teraz, jestem cały Twój — mówi, rozkładając ręce z butelką wina w dłoni. Napełnia jej kieliszek, aby zaraz wyciągnąć go w jej kierunku. Sam upija odrobinę ze swojej lampki, nie spuszczając z niej wzroku. Jest tak piękna, że ciężko mu się powstrzymać od pogłaskaniem jej po policzku. Wzdycha cicho, czując jak policzki rozciągają mu się w kolejnym uśmiechu, po czym spuszcza głowę i zajmuje się dalszym przygotowaniem kolacji, jednocześnie wylewając z siebie całą historię
— No więc ostatecznie nie jest złamany, i dzięki Bogu, bo zabiłbym gada. Jest tylko... — tu sięga po nóż, by przeciąć napęczniały woreczek i uwolnić danie główne. CIACH! Tak naprawdę wyobraża sobie, że to głowa Deana, ale cii, nie musi o tym wiedzieć. — Mocno stłuczony, ponoć zagoi się w przeciągu paru dni, o ile będę uważał na kolejne prawe sierpowe. A tego obiecać nie mogę, bo sytuacja z Washingtonem jest… No cóż, jest ciężka, ale nie mówmy o tym — kończy szybko, zerkając na nią. — Nie, piękna. Ty dzisiaj niczym się nie zajmujesz. Musisz tylko słuchać moich rozkazów i dać się rozpieszczać — odpiera ni to żartem, ni to serio, puszczając w jej stronę oczko. Z tymi rozkazami miał zamiar wykazać się później. Na razie wykładał wszystko na stół, chodząc w tę i z powrotem pomiędzy kuchnią a stołem w jadalni. Dobrze wiedział, że kobieta go zaczepia, nawet jeśli nieświadomie. Już wcześniej poruszała tematy ich wspólnej przyszłości, dając mu sygnał, że jest gotowa, jednak on zawsze zgrabnie umiał się wykręcić. Tym razem postanowił zrobić inaczej.
— Hmmm, skoro już tak mówisz, to miałem nadzieję, że zatrzymam się u Ciebie na parę dni i… Spróbujemy zamieszkać razem. Ot taka próba, czy dasz radę ze mną wytrzymać?

layla whittemore
przyjazna koala
naleśnik puchaty
28 yo — 162 cm
Awatar użytkownika
about
Pielęgniarka w Cairns, od pięciu lat bezmiennie zakochana w Milesie. Zbyt często, stawiająca dobro innych nad swoje własne.
Zaufanie w związku było bardzo ważne. Layla, od samego początku, była szczera z Milesem, nigdy też, nie potrafiłaby go okłamać, co było do niej niepodobne. Zapewne prędzej czy później, zaczęłyby ją męczyć wyrzuty sumienia i wszystko by powiedziała, ale na szczęście, nigdy jeszcze do takiej sytuacji nie doszło. Uważała, że jeśli mają stworzyć zdrowy i szczęśliwy związek, muszą być ze sobą maksymalnie szczerzy i wierzyła, że tak właśnie jest. Nigdy by nawet nie pomyślała, że jej ukochany mężczyzna, mógłby ją z czymkolwiek okłamywać, bądź mieć tak duże sekrety!
- Koniecznie! Wiem, że przez moją pracę, nie mieliśmy nawet okazji, jechać nigdzie na wakacje, ale może teraz, uda nam się spędzić troszkę więcej czasu razem. Nie wiesz, jak mi tego brakowało - przy nim, była taka beztroska, zapominała o wszelkich trudach, jakie miała w pracy i nic, oprócz ich dwójki się teraz nie liczyło. Layla przez swój pracoholizm i chęć pomocy innym, zgadzała się dość często na kolejne dyżury, a nawet rezygnowała świadomie z urlopu, aby inne osoby mogły odpocząć. Uważała, że jest Jeszce młoda, będzie miała czas odpocząć, a to może był jedyny czas dla rodzin, aby gdzieś wspólnie wyjechać. Powinna bardziej patrzeć na siebie, na Milesa, na ich związek, chyba musi się jeszcze tego nauczyć, zamiast przekładać dobro innych na pierwsze miejsce. Teraz, nie było już czasu, aby myśleć o pracy.
Skupiła swój wzrok na Milesie, jak krzątał się po kuchni, jak świetnie wiedział, co gdzie leży i nawet, nie potrzebował jej pomocy w niczym. Mimowolnie, jej usta ułożyły się w uroczy uśmiech, mając wrażenie, że mogłaby częściej widzieć go u siebie w mieszkaniu. Delikatnie tylko przytaknęła głową, gdy mówił o wcześniejszej wizycie u lekarza i odetchnęła z ulgą. Tak jak myślała, że było to tylko niegroźne stłuczenie.
- Nie, Miles! - dość szybko zaprzeczyła i troszkę się uniosła. - Mówiłam Ci to w szpitalu, Dean to Twój przyjaciel i albo dojdziecie do porozumienia jak dorośli, albo dajcie sobie trochę czasu na ochłonięcie, bo każde wasze spotkanie, będzie kończyło się podbitym okiem - pokręciła z niedowierzaniem głową. Spotykała się z dorosłym mężczyzną, a czasem zachowywali się jak dzieci. Nie dopytywała się, o co się pokłócili, wiedziała, że jak mężczyzna będzie chciał, to sam jej powie, a ona nie zamierzała dopytywać. Jedynie, co zrobi, to będzie go powstrzymywała, przed popełnieniem głupot, bo wierzyła, że dość szybko się pogodzą. - Ale dobrze... Spędzimy ten wieczór bez trudnych tematów - odpuściła zbyt szybko, ale jak mogłaby inaczej. Przygotował kolację, wszystko zrobił dla niej, więc Layla mogła nie poruszać ciężkich tematów. Wzięła do ręki kieliszek z winem, z którego upiła małego łyka, na moment przymykając swoje oczy. Rozkoszowała się słodkim smakiem alkoholu, obecnością ukochanego mężczyzny, gdy usłyszała jego kolejne słowa. Na szczęście, zdążyła już przełknąć i się nie opluć. Prawie od razu otworzyła oczy, nie wierząc, czy na pewno dobrze dosłyszała.
- Mówisz poważnie? Chcesz zatrzymać się u mnie i spróbować wspólnego mieszkania? - spytała, nie mogąc przestać się uśmiechać. Czy to nie była najlepsza wiadomość dzisiejszego dnia? Będzie go widziała, gdy będą zasypiać i zaraz po przebudzeniu. - Oczywiście, że możesz się zatrzymać, na tak długo, jak będziesz chciał - a najchętniej, mógłby zatrzymać się już u niej na zawsze. - Myślę, że i tak bardzo długo zwlekaliśmy z taką decyzją, więc jest to odpowiedni moment. Mam tylko nadzieję, że sprzątasz po sobie skarpetki i nie będę musiała ich zbierać rozrzuconych po podłodze? - zaśmiała się cicho, co na szczęście było bardzo mało prawdopodobne. Layla go kochała, ale brudnych skarpetek nie miała zamiaru po nim sprzątać, więc lepiej, aby trafiał nimi wprost do kosza z brudną odzieżą. - Będziesz musiał jechać do mieszkania po rzeczy, czy wziąłeś je ze sobą? - zaczęła się zastanawiać i gorączkowo myśleć. Musiała zrobić miejsce dla niego w szafie, na całe szczęście miał kilka rzeczy w jej łazience, ale własna półka to już coś dużo poważniejszego. - Oh, nawet nie wiesz, jak bardzo się cieszę - na moment, zapomniała nawet o kolacji, przy której tak bardzo się postarał. Najchętniej, odeszłaby od stołu i nie wypuszczała go z objęć, aż do rana, ale to zaraz.

Miles Vanderberg
powitalny kokos
la la la layla
barman — Moonlight
32 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Z wykształcenia ratownik medyczny, ale wyrzuty sumienia nie pozwalają mu pracować w zawodzie. Obecnie dorabia jako barman w Moonlight i nie potrafi rozgryźć swoich uczuć do Violet, mimo, że planuje przyszłość ze swoją ukochaną, Malią.
No cóż, jeśli jest już mowa o wyrzutach sumienia, to warto nadmienić, że od siedmiu lat Vanderberg się z nimi nie rozstawał. Zostały jego, swego rodzaju, najwierniejszym kompanem, bowiem nie odpuszczały go nawet na krok, a jedynie wzmagały się z kolejnymi błędami, które przyszło mu popełnić. Był wdzięczny swojej dziewczynie za tak bezgraniczne zaufanie, choć wiele razy zdarzyło mu się je naciągnąć. Przekładanie tej ważnej rozmowy w czasie nie było korzystne dla ich związku, a mimo to wciąż uparcie wierzył, że kiedy przyjdzie już ten moment, będzie wiedział co zrobić. Będzie wiedział, kiedy odpuścić.
— Mi również — przyznaje. Żadna chwila spędzona w jej towarzystwie nie była dostatecznie długa. Wyjazd dobrze by im zrobił — znaleźliby swój własny przylądek na świecie, odcięliby się od problemów, wysypiali w hotelowej pościeli i zajadali niebanalne kolacje. Miles był w stanie kupić im bilety z dnia na dzień, wystarczyła jej zgoda. Wcześnie myślał o zorganizowaniu wakacji bez jej wiedzy, aczkolwiek znając jej charakterek, pewnie postawiłaby na pomoc innym niż wylegiwanie się na bezludnej plaży. A przecież tyle miejsc mogliby zwiedzić! — A co powiesz na natychmiastowy urlop w Paryżu? Zawsze chciałem pojechać do wschodniej Europy i zjeść prawdziwego, francuskiego croissanta — zastanawia się tylko, czy aby na pewno ucieczka z Lorne Bay w tym okresie jest dobrym pomysłem. Nad jego głową piętrzył się stos problemów związanych i z mieszkaniem, i ze współlokatorami i z robotą, czy byłby w stanie po prostu to wszystko zostawić i wyjechać?
— Obstawiam, że damy sobie trochę więcej czasu. Możliwe też, że wcale nie odnowimy kontaktu, a przynajmniej ja pierwszy ręki do niego nie wyciągnę — wymamrotał, zdając sobie sprawę, że jego wieloletnia przyjaźń z Washingtonem naprawdę dobiegła końca. Wcześniej był zbyt nabuzowany negatywnymi emocjami — wściekłością, rozpaczą, urazą — by przyjąć to do wiadomości na chłodno. Teraz gdy dotarło do niego, że stracił kolejną bliską mu osobę, wewnętrznie kuli się w sobie, chowa za swoim niezłomnym pancerzem. Nie może jednak pokazać Whittemore, że coś jest na rzeczy, więc wymusza uśmiech i tylko przytakuje z wdzięcznością. To jest ich wieczór, nic nie miało prawa go zepsuć.
Widząc jej reakcję, natychmiast pożałował, że nie przemyślał tematu wspólnego mieszkania już wcześniej. Entuzjazm, którym wręcz promieniała, był nieco zaraźliwy. Przypominała mu rozbrykanego Golden retrievera, widzącego zabawkę w dłoni właściciela. Wybuchnął głośnym śmiechem, słysząc jej podenerwowanie w głosie i masę pytań.
— Czyli jednak się cieszysz? — pytanie retoryczne, lecz nie mógł się powstrzymać. — Mówię serio. Już wcześniej o tym myślałem — no dobra, Miles, trochę naginasz już prawdę. Wstrzymaj się. — Ale teraz wydaje mi się to odpowiednie. No i też muszę dać czas współlokatorom na wyprowadzkę, a nie chcę się szlajać im pod nogami, wiedząc co tam zaszło — przyznaje, tym samym nieco się przed nią otwierając. Wolał, by nie dowiedziała się o tym od Washingtona. To nie był jednak jedyny powód. Layla była głównym motywem , a wizja wspólnego poranka razem budziła w nim tęsknotę. Może rzeczywiście nadszedł czas na poważniejszy krok? Na przełamanie swojej bariery, zrzucenie maski?
— Lepsze skarpetki niż bokserki je przynajmniej chowam — mruczy bardziej do siebie niż do niej, po czym odwraca się w jej stronę i podchodzi do jej krzesła, by położyć obie dłonie na jej talii. — Mam najpotrzebniejsze rzeczy tutaj. Udało mi się spakować w jedną torbę, więc nie ma tego za wiele. A i parę koszul pewnie się u Ciebie znajdzie, prawda? — dobrze wiedział, że nic nie poprawiało jej humoru tak, jak spanie w jego przydużych podkoszulkach, które zdarzało mu się u niej zostawić. Szybko cmoka ją w usta, jednocześnie kręcąc głową ze śmiechem, po czym wskazuje na gotową kolację. — Voila! To jeszcze nie Paryż, ale może się nada.


layla whittemore
przyjazna koala
naleśnik puchaty
28 yo — 162 cm
Awatar użytkownika
about
Pielęgniarka w Cairns, od pięciu lat bezmiennie zakochana w Milesie. Zbyt często, stawiająca dobro innych nad swoje własne.
Wspominając o wakacjach, Layla nie miała na myśli wyjazdu za kilka dni, czy na przykład za tydzień. Głównie dlatego, że sądziła, że jest to niemożliwe logistycznie, no i jeszcze pozostawał jej urlop w pracy, chociaż mając cały zaległy, z tym byłby najmniejszy problem. Pomimo wszystko, zmarszczyła delikatnie nosek, gdy usłyszała miejsce, które wybrał. Na szczęście, już po chwili twarz kobiety się jakby rozpromieniła, a w głowie zaczęła układać sobie idealny scenariusz. Nie była głupia, Paryż od zawsze uznawany był za miastem zakochanych, a oświadczyny pod wieżą Eiffla, może i oklepane, ale jakże romantyczne w jej mniemaniu!
- Paryż brzmi cudownie, Kochanie - udało jej się w końcu odezwać, będąc wpatrzona w Milesa. Jak dobrze, że mężczyzna, nie wiedział, co jej chodzi teraz po głowie. Czyżby naprawdę zdecydował się na tak duży krok? Wspólne mieszkanie, wakacje, życie, a zaraz zaręczyny, ślub, dzieci! Shh, stop Layla! Nadal jesteście na etapie związku jak licealiści. - Możemy jutro zobaczyć na jakieś biura podróży, nie powinnam mieć problemu z urlopem, a Ty? Myślisz, że w Paryżu, jest teraz ciepło? Chyba jest po innej stronie niż Australia - zaczęła się troszkę głośniej zastanawiać. Przez niego, była tak zafascynowana ich wyjazdem, który ostatecznie mógłby nawet nie dojść do skutku, ale widziała ich spacerujących uliczkami Paryża, a Layla w typowo francuskim outficie z obowiązkowym beretem na głowie. Dlatego też nie chciała dłużej rozmawiać o Deanie. Naprawdę, nie chciała denerwować Milesa, a tym samym psuć im wieczoru. Na pewno, jeszcze będzie drążyła temat, dlaczego się pokłócili, po co, może nawet będzie chciała sama ich pogodzić, co byłoby do kobiety bardzo podobne. Ona, nigdy, nie przepościłaby tak długiej przyjaźni, ale może tylko tak łatwo było jej mówić. Na pewno, nie był to odpowiedni moment, aby rozpamiętywać takie myśli i zastanawiać się, o co tak naprawdę się pokłócili.
- Oczywiście, że się cieszę! - odpowiedziała dość szybko na jego słowa. Przecież było to widać w zachowaniu Layli, która nie umiała wysiedzieć na miejscu. Tylko ona sama, wiedziała jak długo czekała na taką informację od niego, a mężczyzna tyle czasu się ociągał. - Wiem, że to Twoi współlokatorzy, ale może niech się nie wyprowadzają? - zaczęła ciut niepewnie. Jednak ten pomysł, wydawał się jej naprawdę świetny. - Mógłbyś zostać u mnie, zabrać stamtąd wszystkie swoje rzeczy, a Dean i Viola zostaliby w tamtym mieszkaniu i nie musieliby szukać nic nowego. Moglibyśmy w końcu, prowadzić normalne życie - zacisnęła na moment swoje usta. Kiedyś na pewno wspomniała raz, może dwa na temat wspólnego mieszkania, ale jak Miles tyle czasu się wahał, przestała i nie naciskała. W końcu, jeśli kogoś się tak bardzo kocha, warto na tę osobę poczekać, nawet te pięć długich lat.
Zaśmiała się melodyjnie i pokręciła przecząco głową, aby już po chwili, odchylić się do tyłu i przytulić tyłem głowy do klatki piersiowej ukochanego.
- To bokserki też nauczymy Cię sprzątać. Co do koszul... Mam kilka Twoich koszulek, jakieś koszule na pewno też, jeśli je zostawiłeś. Zawsze, możemy jutro pojechać do mieszkania, jak Ci czegoś zabraknie - uniosła swoją dłoń i ułożyła ją na policzku mężczyzny, delikatnie przesuwając po nim opuszkami palców. To był idealny wieczór, a to przecież dopiero początek! Bardzo często spała w koszulkach Milesa, lubiła czuć jego bliskość, nawet w taki sposób, ale miała też seksowne komplety, które zarezerwowane były na wyjątkowe okazje. Odwzajemniła dość krótko pocałunek i niechętnie się odsunęła. - Dzisiaj mamy Lorne, jutro Paryż, a później cały świat - zaśmiała się cichutko, troszkę przesadzając. Ale, nikt im przecież nie zabroni podróżować, chociażby kulinarnie wokół całego świata. - A teraz uciekaj na miejsce, bo jedzenie stygnie, jestem naprawdę głodna, a chce już spędzić z Tobą resztę wieczoru - uśmiechnęła się dość znacząco do Milesa i poczekała, aż ten zajmie miejsce przy stole. Nałożyła sobie kurczaka i wszystkich dodatków, które były na stole i napiła się najpierw swojego wina, zanim spróbowała kolacji.
- Miles! To jest przepyszne! Mógłbyś częściej przygotowywać takie kolacje... A właśnie jak z Twoją pracą? - jedzenie faktycznie, było jednym z lepszych, jakie jadła i nie potrafiłaby skłamać, nawet gdyby było inaczej. Kurczak idealnie upieczony rozpływał się w jej ustach. Chciała się też dopytać, jak z jego pracą i czy na pewno, ich wcześniej wspomniany wyjazd, na pewno, będzie miał szansę się ziścić.

Miles Vanderberg
powitalny kokos
la la la layla
barman — Moonlight
32 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Z wykształcenia ratownik medyczny, ale wyrzuty sumienia nie pozwalają mu pracować w zawodzie. Obecnie dorabia jako barman w Moonlight i nie potrafi rozgryźć swoich uczuć do Violet, mimo, że planuje przyszłość ze swoją ukochaną, Malią.
Trybyki w główce panienki Whittemore działały zupełnie inaczej, niż te ledwo działające u Vanderberga. Pomysł z Paryżem był zupełnie spontaniczny; bardziej chodziło mu o ucieczkę w jakiekolwiek miejsce, by pozbyć się nadmiaru emocji nim targających, a Francja była jednym z państw, w które zawsze chciał pojechać. Szkoda tylko, że oszczędził sobie fatygi i nie przeanalizował swojej myśli dokładnie, zanim nią palnął. Czy gdyby zaczął wiązać buta pod wieżą Eiffela, zaczęłaby piszczeć i krzyczeć „OCH, TAK?”. 
Miles jednak ma swoje problemy i nawet nie uświadamia sobie zamieszania, które wywołał w Layli. 

— Może być i jutro — im szybciej, tym lepiej — Problem z urlopem w Moonlight? Proszę Cię. Ostatnio również brałem dodatkowe zmiany, coś w końcu mi się należy od życia — nie wspominając, że jednej nocy musiał przekimać na kanapie na zapleczu, o tym nie musiała wiedzieć. Nie zamierzał psuć im wieczoru, ani tego, ani kolejnego swoimi wyznaniami. Już i tak przyznanie się do współlokatora płci damskiej było wielkim krokiem. Z początku sądził, że dziewczyna zrobi mu jedną z tych scenek zazdrości, które tak bardzo go irytowały, będąc w poprzednich związkach, jednak Layla taka nie była. Layla była sobą — kimś idealnym, kto nawet nie zdawał sobie sprawy ze swej perfekcyjności, a jedynie łaknął od życia czegoś więcej. Z wdzięcznością wymalowaną na twarzy posyła jej uśmiech, gdy temat Washingtona zostaje pominięty. Właśnie za takie małe gesty kochał ją jeszcze bardziej.
— W takim razie ja również! — odpowiada ze śmiechem, nie kryjąc zadowolenia. Obojgu przyda się ta odskocznia od codzienności, po udanym odpoczynku łatwiej przyjdzie o nowy start w Lorne Bay. Miles miał dosyć wiecznego użalania się nad sobą, a wyjazd rzeczywiście stałby się pretekstem, by wrócić jako zupełnie nowy człowiek. Na wpół ją obejmując, zatraca się w jej zapachu, całkowicie odprężając się, póki… Póki plecy mu nie sztywnieją na wzmiankę o wyprowadzce z własnego mieszkania. Że niby miałby je pozostawić Deanowi i Violet? I co jeszcze? Ponadto kochał swoje mieszkanie. Było przestronne, zachowane w ciemnych kolorach, dających mu poczucie bezpieczeństwa. Pomieszkując trochę u Layli szybko orientował się, że zbytnio nie potrafi poruszać się po jej mieszkaniu. Wydawało mu się zbyt… mało męskie? — Ach, gdyby to było takie łatwe — próbuje zażartować, przesuwając palcami po jej talii. — A może Ty wprowadziłabyś się do nas? Ich zawsze mogę wypieprzyć przy byle jakiej okazji. On pojawia się tylko okazyjnie, jak Luna ma gorsze dni, a Violet… Ona i tak wyjeżdża — ciągnie, przyciągając brunetkę bliżej siebie, by nie zauważyła bolesnego grymasu, który po nim przemknął. Here we go again. Nawet jeśli starał się umilić sobie wieczór, Swan powracała do niego jak boomerang, niemalże w każdej rozmowie.
Wtula nos w zagłębienie jej szyi, by złożyć tam drobny pocałunek, po czym zostaje przywiedziony jej dotykiem na policzku. Przytakuje, nie mówiąc już nic o swoim mieszkaniu i tej beznadziejnej sytuacji w której się znalazł, mając jedynie parę niewyprasowanych koszul pod ręką, bo szkoda mu strzępić języka. Zamiast tego wsuwa go z cichym mruknięciem w jej usta, rozchylając je nieco w nieco krótkim, acz głębokim pocałunku.
— Tak, o pani. Za Tobą pójdę nawet na koniec świata — mamrocze, cmokając ją jeszcze raz, tym razem w zarumieniony policzek, po czym zręcznie wykręca się z jej objęć i opada na krzesło stojące przy stole, jednocześnie chwytając za swój kieliszek. Nie odrywa od niej wzroku, gotowy na wszelkie uwagi dotyczące jego kurczaka. W kuchni radził sobie znakomicie, jednak nie zawsze miał chwilę, by wykazać się swoimi sekretynami przepisami i szczyptą wrodzonego talentu.
— Dziękuję. Mogę Ci gotować, kiedy tylko chcesz — przyjmuje komplement, zapodając jej jednym ze swoich słynnych uśmiechów, tak łatwo było zachować spokój ducha przy tej kobiecie — A wiesz, po staremu. Cały czas przypadają mi nocne zmiany, gdzie najwięcej osób jest do ogarnięcia. Dziewczyny za barem, by sobie nie poradziły z rzucającymi się klientami, a ja jak zwykle — tudzież pakuje sobie do ust kęs kurczaka, który udało mu się wcześniej przedostać na talerz wraz z resztą przygotowanej kolacji — mam ręse płne loboti.

layla whittemore
przyjazna koala
naleśnik puchaty
28 yo — 162 cm
Awatar użytkownika
about
Pielęgniarka w Cairns, od pięciu lat bezmiennie zakochana w Milesie. Zbyt często, stawiająca dobro innych nad swoje własne.
Chciała pokazać Milesowi, że też raz na jakiś czas potrafi byś spontaniczna i nie będzie zbyt długo marudziła o termin wyjazdu. Mogła nie spodziewać się tego tak szybko, ale nic ich nie ograniczało, może oprócz pracy Layli, w której bez problemu powinna dostać wolne. Najchętniej rozmawiałaby jeszcze o Paryżu, snuła odległe plany, niektóre mówiąc na głos, inne zostawiając tylko dla siebie, ale nie teraz! To wszystko postanowiła pozostawić na kolejny dzień, kiedy wszystko już będzie bardziej realne, a kobieta obudzi się obok ukochanego i będzie wiedziała, że to wszystko działo się naprawdę, a nie było tylko jej zmęczoną wyobraźnią.
Zmarszczyła brwi i pokręciła z niedowierzaniem głową. Wiedziała, że jej mieszkanie jest kobiece, w końcu była kobietą, lubiła kwiaty w wazonie, pastelowe kolory i milion poduszek, które pełniły funkcję dekoracyjną, lubiła też porządek, chociaż nie była pedantką, a w jej łazience było milion kosmetyków, których codziennie używała. Wiedziała, że kiedyś może się to zmienić, będzie musiała iść z Milesem na pewne ustępstwa odnośnie wnętrza, aby oboje czuli się jak w domu, chciała, aby było to jak najszybciej. Pomysł z przeprowadzką do niego, niekoniecznie jej się podobał. I to nie tak, bo naprawdę chciała z nim mieszkać, ale tylko z nim, bez dodatkowych współlokatorów.
- Oczywiście, że jest to proste. Dean i Violet zostaną w Twoim mieszkaniu, a Ty zamieszkasz u mnie - wyznała zgodnie z prawdą, uśmiechając się do niego. - Nie, nie możesz wyrzucić współlokatorów. Nie uważasz, że to byłoby nie w porządku? Musieliby szukać nowego mieszkania, tylko dlatego, żebym ja mogła się do Ciebie przeprowadzić, a moje mieszkanie stałoby puste. Zostań po prostu u mnie - Layla, by nawet na to nie pozwoliła. Lubiła jego współlokatorów, chociaż na początku niełatwo było jej się przyzwyczaić, że Miles będzie mieszkał z inną kobietą. Na szczęście, to był Miles, nie nikt inny, wiedziała, że jej nie zdradzi i traktuje współlokatorkę jak koleżankę, ufała mu i wiedziała, że był jej wierny. Inaczej, już dawno by zgłupiała, najpierw przez kobiety w pracy, a później przez Violet. Chyba, nie dosłyszała, że wyjeżdża, dlatego nawet nic o to nie zapytała.
Naprawdę, uwielbiała z nim wspólnie spędzony czas! Jego pocałunki rozbudzały wszystkie emocje, a to było tylko miłym wstępem. Kolacja niestety nie mogła stygnąć!
- Naprawdę? - jęknęła troszkę rozczarowana. - Cały czas masz nocne zmiany? Czyli znów czekają mnie samotne noce, kiedy będziesz w pracy? - plus był taki, że często miewali oboje nocne zmiany, a później mogli spędzić pół dnia ze sobą. Gorzej będzie, jeśli będą musieli się mijać w drzwiach, ale to były za dalekie myśli. - Masz ręce pełne roboty i usta pełne kurczaka - zaśmiała się, wracając do jedzenia. Podczas kolacji, zapewne poruszali już mniej ważne tematy, które nie były peszące dla żadnej ze stron. Wypili pół butelki wina, zjedli kurczaka, zanim nie wstała, zbierając wszystkie naczynia i chowając je do zmywarki. Gestem dłoni nie pozwoliła, aby jej pomógł, przecież i tak, bardzo wiele dzisiaj dla niej zrobił.
- Kochanie... - zaczęła, podchodząc do Milesa, kiedy siedział i przytuliła się do jego pleców. Brodę oparła na ramieniu, a na szyi mógł czuć jej gorący oddech. - Możemy spędzić wieczór na kanapie, a później wziąć wspólną kąpiel. Albo ominąć film i iść od razu do łazienki, albo do sypialni - zamruczała cichutko i nie czekając na jego odpowiedź, przekręciła głowę tak, aby złączyć ich usta w czułym pocałunku. Dość szybko, zmieniła pozycję i zamiast stojąc za nim, siedziała już na kolanach ukochanego, dłonie kładąc na karku i cicho mruknęła. Bliskość Milesa, jak ona tego potrzebowała, nawet zapachu perfum, którymi mogła teraz oddychać.

Miles Vanderberg
powitalny kokos
la la la layla
barman — Moonlight
32 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Z wykształcenia ratownik medyczny, ale wyrzuty sumienia nie pozwalają mu pracować w zawodzie. Obecnie dorabia jako barman w Moonlight i nie potrafi rozgryźć swoich uczuć do Violet, mimo, że planuje przyszłość ze swoją ukochaną, Malią.
Byli wciąż młodzi. Czy kolejne jutro miało być pozbawione głupot i monotonii? Dzięki spontaniczności przynajmniej czuli, że żyli. Vanderberga nieco przeraża szybkość, z jaką płynie czas. Zdaje się, jakby to było wczoraj, kiedy zasmakował ust Layli po raz pierwszy, czując napływające endorfiny do mózgu przy kolejnych spotkaniach i skradzionych pocałunkach. Zostało mu to do dzisiaj, choć nie tak intensywne jak wcześniej. Zegar tykał nieubłaganie, a kolejne lata ich związku tylko nakreślały mu charakter tej relacji i jak powinna ona się zakończyć — wspólne dzielenie mieszkania, wspólne zakupy, pierścionek zaręczynowy, składnie przysięgi, skromne, aczkolwiek estetyczne i piękne wesele, masa rachunków do opłacenia, dzieciak o jego oczach… Nie był na to gotowy. 
Layla za to właśnie na to czekała.
— Porozmawiamy o tym nieco później, dobrze? — mało zgrabnie próbuje ominąć temat, który ewidentnie mu nie leży. Nie zamierzał dyskutować teraz o mieszkaniach, prezentować im też nic nie zamierzał, nie po ostatnim zajściu. Właściwie był to najgorszy pomysł z możliwych, ale aby pokazać Whittemore, że naprawdę wziął sobie jej słowa do serca, uśmiecha się nieco zbyt przymilnie, zbyt wymuszenie. — Nie wiem, czy chcę dzisiaj o nich rozmawiać.
Istniała masa innych tematów na ten wieczór, czyż nie? Tak jak na przykład narzekania na pracę — to chyba mu się nigdy nie znudzi. Layla również nie wygląda na zachwyconą wiadomością o kolejnych nocnych zmianach. Niestety, zbyt dobrze wiedział, że płeć piękna nie poradzi sobie sama, a młody Fitzgerald palił tyle trawki na zapleczu, że pewnie nie zorientowałby się, gdyby w lokalu rozpoczęła się rozróba. Tym samym nocki obstawiał głównie Miles i Leon, czasami wymieniając się zmianami z kimś innym, by przynajmniej czasami mieć wolny wieczór. Dlatego też dodatkowe zmiany Layli w szpitalu były mu mocno nie na rękę, mijali się częściej, niżeliby tego potrzebował zdrowy związek.
— Powiedziałem Fitzgeraldom, by zatrudnili jeszcze jednego mężczyznę. Może ktoś do końca tygodnia się zgłosi i ułożą nam nowy grafik — stara się ją nieco pocieszyć, pakując sobie resztę kolacji do żołądka. Zaśmiał się z jej uwagi, starając się nie napluć nigdzie jedzeniem, które jadł dość szybko — w końcu od poranka niczego nie ruszył. Po posiłku już miał wstać, by zająć się sprzątaniem, lecz tym razem dziewczyna go wyręczyła. Niechętnie opadł na miejsce, dopijając resztkę wina, które pozostało mu w lampce. Szum wody, krzątanina kobiety po kuchni i alkohol z lekka uderzający mu do głowy sprawia, że Miles daje się pochłonąć swoim myślom. Nie rozpamiętuje już swoich współlokatorów, a rozmowę z panienką Whittemore i plan wyjazdu do Francji. Było to niezwykle romantyczne miejsce, idealne na oświadczyny. Tylko czy naprawdę był na to gotów, czy naprawdę chciał oświadczyć się swej miłości życia, czy planował to z obawy przed własnym sobą i tym, co potem może się wydarzyć?
Na początku nie zauważa brunetki za swoimi plecami. Dopiero w momencie, gdy jej oddech subtelnie owiewa jego szyję, przedostając się nieco do ucha, wydał z siebie pomruk.
— Druga opcja zdecydowanie bardziej mi się podoba — mamrocze, odkładając pusty kieliszek w porę, bowiem co innego przyciąga całą jego uwagę. Poprawia ją sobie na kolanach, przyciągając bliżej za pośladki, tak, by nie dzielił ich ani jeden centymetr wolnej przestrzeni. Tym samym rozchyla jej wargi językiem, pogłębiając pocałunek. Chwilę potem podnosi ją i nie odrywając się od niej, zaczyna iść w kierunku sypialni. — Tam czy łazienka? — dopytuje, przejeżdżając zębami po jej smukłej szyi. Nie myślał już trzeźwo. Jedyne czego teraz pragnął to posmakować Layli w całej krasie.

layla whittemore
przyjazna koala
naleśnik puchaty
28 yo — 162 cm
Awatar użytkownika
about
Pielęgniarka w Cairns, od pięciu lat bezmiennie zakochana w Milesie. Zbyt często, stawiająca dobro innych nad swoje własne.
Bywały takie dni, a nawet wieczory, kiedy cały świat przestawał mieć jakiekolwiek znaczenie, czas nagle się zatrzymywał, wszystko przestawało istnieć, a jedyne, co się liczyło to fakt, że obok niej, był Miles, mężczyzna, z którym pragnęła spędzić resztę życia. Nigdy go nie namawiała, chociaż szczerze marzyła o zaręczynach, hucznym ślubie, gromadce dzieci, które biegają po ogrodzie, może dwójka by im wystarczyła, z takich powodów, mogłaby nawet mniej pracować i poświęcić się im nowej rodzinie. Dlatego, wyjazd do Paryża, Layli wydawał się być taki idealny, nawet zaczęła się zastanawiać, czy jej ukochany zakupił już pierścionek i gdzieś go schował... Zapewne, byłaby zawiedziona, gdyby się dowiedziała prawdy, a to wszystko nie było rzeczywistością, a tylko jej marzeniami. Na ten moment, nie chciała jednak zaprzątać sobie tym głowy, pracą, wyjazdem, ani tym bardziej współlokatorami Milesa, których przecież z nimi nie było. Każde z nich, miało swoje życie, a ten wieczór, należał tylko do nich. A ten wieczór, może będzie zapowiedzią kolejnych i następnych? Zanim się zorientują, minie miesiąc, a mężczyzna, sprowadzi się już na stałe.
Szybko sprzątnięte naczynia, przez kobietę przestawały już zalegać na stole, gdzie została tylko butelka z winem i dwa kieliszki po alkoholu. Potrzebowała bliskości Milesa, w tym momencie niczym tlenu, jak narkotyku, który przyjemnie mieszał w jej głowie, a w brzuchu rozbudzał tysiące, latających motylków. Nie znaczyło to, że od razu, zaciągnie go do sypialni, gra wstępna, oczekiwanie, mogło być równie przyjemne, chociaż wątpiła, że obejrzeliby nawet 15 minut jakiegoś filmu.
Jeszcze przed chwilą, stała za jego plecami, a w następnej chwili, siedziała na kolanach ukochanego, przylegając do jego klatki piersiowej, dłońmi obejmując go za szyję i napawając się zapachem perfum, które tak uwielbiała i zapewne, to ona kupiła mu je na ostatnią rocznicę, urodziny, bądź święta. Na jej twarzy, pojawił się zadowolony uśmiech i już wiedziała, jak spędzą dzisiejszy wieczór. Zamiast cokolwiek odpowiedzieć, odwzajemniła pocałunek Milesa, a ich języki bardzo szybko się ze sobą spotkały. Kolejne ciche mruknięcie, rozniosło się po kuchni, gdy podniósł ją na rękach, podczas wstawania.
- Potrzebowałabym prysznicu - zaczęła, odchylając głowę do tyłu, aby miał do niej jak najlepszy dostęp i cichutko westchnęła. - Ale myślę, że prysznic może poczekać, zahaczymy najpierw o sypialnię, a później łazienkę - tak, to był idealny plan, który pojawił się w jej głowie. I tak się spocą, więc późniejsza, wspólna kąpiel na pewno im się przyda, aby się odświeżyć i położyć się w czystą pościel. Mocniej, objęła go dłońmi za szyję i nogami w okolicach pasa, aby się nie ześlizgnąć, kiedy niósł, ją w stronę sypialni, pierwszego punktu, który postanowili zaliczyć.
- Drzwi - mruknęła głośniej, gdy poczuła, jak nieprzyjemnie uderza plecami o drewniane drzwi, które zawsze za sobą zamykała, aby nikt kto przychodził ją odwiedzać, nie miał wzglądu do jej sypialni, która była dość osobistą przestrzenią, a wstęp do niej miała tylko ona i Vanderberg. Pomimo wszystko, zaśmiała się cicho, aby rozładować napięcie, które mogłoby się pojawić w tym momencie. Niecodziennie, zdarzały się takie sytuacje, a nie chciała, aby ten malutki szczegół, zepsuł ich resztę wieczoru. Przesunęła dłonie z szyi Milesa, na jego policzku i namiętnie wpiła się w jego usta, ponownie tego wieczoru się w nich zatracając. Przygryzła delikatnie jego wargę, gdy drzwi za jej plecami się w końcu otworzyły, a oni znaleźli się w sypialni, którą na ten moment oświetlały jedynie lampy z zewnątrz.

Miles Vanderberg
powitalny kokos
la la la layla
barman — Moonlight
32 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Z wykształcenia ratownik medyczny, ale wyrzuty sumienia nie pozwalają mu pracować w zawodzie. Obecnie dorabia jako barman w Moonlight i nie potrafi rozgryźć swoich uczuć do Violet, mimo, że planuje przyszłość ze swoją ukochaną, Malią.
Paradoksalnie, jak bardzo zdawał się nie podchodzić entuzjastycznie do wizji ślubnego kobierca i masy brzdąców biegających mu pod nogami, nie mógł oprzeć się swojej wyobraźni, która wymalowywała mu przepiękny obraz w głowie — Layla trzymająca maleńkiego człowieka w ramionach, śmiejąca się do niego z wielkiego koca rozłożonego na trawie, z włosami splecionymi w kok, by nie mógł za nie szarpnąć i Miles, przepełniony radością i szczęściem, ganiający małego chłopczyka dookoła parku. Nie mógł mieć pewności, że będzie dobrym ojcem, a nie chciał nikomu spieprzyć dorastania przy boku tak zniszczonego człowieka, z dodatkowym bagażem emocjonalnym, przytłaczającym go każdego dnia, ale jednego był pewien — Layla jest wzorem idealnej matki i kobiety.
I należała do niego.
Dociska ją delikatnie do swego krocza, tak by mogła odczuć jak jej pocałunki i ciepły oddech na niego działa.
— Prysznic przyda nam się później — stwierdza, w myślach ciesząc się na jej wybór, bo to oznaczało, że ich wieczór nie skończy się tak szybko. Bez słowa więcej, podnosi ją, jak gdyby była lekkim piórkiem, a nie kilkudziesięciokilogramową dorosłą kobietą i zaczyna iść w wyznaczonym przez nią kierunku. Zatracony w jej ustach, nawet nie zorientował się, że pojawiła się przed nim przeszkoda w postaci drzwi, póki nie usłyszał delikatnego huku i jej zduszonego głosu.
— Przepraszam — mamrocze, wyraźnie skruszony — czy nic sobie nie zrobiła? Czy mocno oberwała? Brunetka jednak jest w doskonałym humorze, a on sam na powrót czuje jej usta, zachłannie wpijające się w jego. Wydaje z siebie jęk, gdy przygryza jego dolną wargę i podpierając ją sobie na kolanie, szuka na oślep klamki, byle tylko jak najszybciej otworzyć te pieprzone drzwi. W końcu mu się udaje, a chłopak kładzie ją na pościeli, wyznaczając lekko wilgotny szlak od jej ust, przez szyję, wzdłuż dekoltu. Palcami sprawnie podciąga jej koszulkę, pomagając się jej z niej wydostać, byle tylko mieć najlepszy dostęp do jej aksamitnej skóry, a sam kawałek odzieży rzuca gdzieś za siebie. Ich przyśpieszone oddechy, dźwięki wydawane przez odgłos ich złączonych warg tylko bardziej pobudzają mężczyznę do działania. Jest taka piękna.
— Jesteś przepiękna, Layla — wyznaje szeptem, unosząc odrobinę jej ciało, by odpiąć stanik palcami, podczas gdy drugą zjeżdża pod pasek jej spodni. Byłoby znaczniej lepiej, gdyby pozbyła się ich przy pierwszej lepszej okazji, albo co lepsze, założyła sukienkę, ale z rurkami też sobie poradzi. Kolejna rzecz z jej garderoby ląduje gdzieś na podłodze, tym razem stanik, który tylko mu zawadzał.
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.


layla whittemore :hell:
przyjazna koala
naleśnik puchaty
28 yo — 162 cm
Awatar użytkownika
about
Pielęgniarka w Cairns, od pięciu lat bezmiennie zakochana w Milesie. Zbyt często, stawiająca dobro innych nad swoje własne.
Miles był ideałem mężczyzny. Nawet martwił się o nią, kiedy niefortunnie uderzyli o drzwi, a raczej Layla trafiła na nie plecami, takie zachowania jeszcze bardziej, rozczulały jej serduszko i potwierdzały w przekonaniu, że nigdy nie było jej z nikim lepiej i już nigdy, nie chciałaby zmienić obecnego stanu rzeczy. Byli sobie przeznaczeni i tak bardzo, chciała w to wierzyć, że nic, ani tym bardziej nikt, nie będzie w stanie ich rozdzielić i zniszczyć miłości, jaka ich łączy. Była romantyczką, niekiedy aż za bardzo, ale wystarczyło spojrzeć na jej ukochanego, aby wiedzieć, że Whittemore nie potrafiłaby inaczej, traktował ją jak księżniczkę, a ona wiedziała, że tylko przy jego boku, może odnaleźć szczęście i spokój.
- Shh, nic się nie stało, Kochanie - odezwała się, dalej rozbawionym głosem, aby przypadkiem jej mężczyzna nie pomyślał, że przez tę małą wpadkę, mógł ją w jakiś sposób skrzywdzić. Zapewne, już po chwili, zapomni o tym incydencie. Kiedy całowała jego usta, wiedziała, że miał utrudnione zadanie, po pierwsze musiał znaleźć klamkę, która teraz wbijała się w plecy kobiety, a po drugie, nadal trzymał ją na rękach. Jednak nie potrafiła się powstrzymać, przed złączeniem ich ust w pocałunku, a cała reszta najwidoczniej była dużo mniej ważna.
Na szczęście, Miles bardzo dobrze znał jej mieszkanie i już po chwili, znaleźli się w sypialni, czując, jak kładzie ją na miękkie łóżko, na którym znajdowała się pościel. W tym momencie była zmuszona przerwać ich pocałunek i delikatnie, odchyliła swoją szyję, chcąc dać mu jak najlepszy do niej dostęp i głośniejsze westchnięcie wydobyło się z jej ust.
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.


Miles Vanderberg :devil:
powitalny kokos
la la la layla
ODPOWIEDZ