dziennikarka — Cairns Post
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Dziennikarka w The Cairns Post pisząca nudne rubryki. Jeździ czerwonym skuterem, bawi się w detektywa amatora i dorabia w szpitalu, żeby wspomóc ukochaną rodzinę.
Nie zamierzała być chujową towarzyszką podróży, ale kiedy Presley uparła się, że będzie prowadzić, Calie skorzystała z okazji i dosypiała na fotelu pasażera. Wciąż nie czuła się najlepiej. Miewała taki silnego bólu brzucha, więc leki dodatkowo ją przymulały. W rekonwalescencji nie pomogło także to, że przez ostatnie wieczory balowała jak dzika. Miała gdzieś późniejszego kaca, trudności w pracy i całą resztę. Chciała się odciąć od nieznośnego uczucia towarzyszącego jej od dnia, kiedy wylądowała w szpitalu. Podświadomie wiedziała, że to złudne, zaś skutki były krótkoterminowe, ale i tak z tego korzystała. Czuła, że musiała. Albo to albo depresja, bo z jej poziomem emocjonalności właśnie tak mogło się skończyć (albo nawet gorzej). Radziła sobie jak mogła starając się wszystko ukryć przed innymi. Uśmiechała się i robiła swoje, ale w domu wolała leżeć w łóżku, co teraz zamieniła na sen w pożyczonym od Prescottów aucie.
Nie przeszkadzała jej muzyka puszczana przez Presley, to jak klęła na niektórych kierowców lub walczyła z klimatyzacją. Calie przewracała się na drugi bok i spała dalej rzucając najpierw pytaniem, czy Presley sobie radziła (a miała co do tego wątpliwości w momencie, gdy przekleństwa zamieniły się w całą wiązankę połączoną z trąbieniem. Ten drugi na pewno sobie zasłużył).
Obudziła się około ósmej i rozejrzała orientacyjnie za jakimś znakiem, którego nie dostrzegła. Przeciągnęła się i dopiero wtedy skierowała wzrok na towarzyszkę oceniając jej stan funkcjonowania i zadowolenia (nocną jazdą).
- Śniadanie i kawa? – zasugerowała znów kierując wzrok na drogę, z której niespodziewanie zjechały. Calie uśmiechnęła się na widok przydrożnego baru i można by rzec, że czytały sobie w myślach.
- Mam nadzieję, że nie chrapałam. – Przeczesała długie włosy i sięgnęła do tyłu po swój plecak.
Wyszła z samochodu rozglądając się dookoła i ziewnęła zakrywając dłonią usta. Musiała przyznać, że to wygodne, gdy ktoś prowadził auto za nią. Wprawdzie Calie nie należała do takich osób i wcale nie musiała żyć w najwyższych standardach, ale kiedy zdarzała się taka okazja to ją doceniała.
Wolnym krokiem ruszyła w stronę budynku, a kiedy podeszła do drzwi, stanęła między nimi a Presley, ku której się odwróciła.
- Dalej ja prowadzę a ty odpoczywasz – postawiła warunek z upartą miną patrząc na towarzyszkę. – Twój brat nie musi wiedzieć. – A Goldsworthy wcale nie była złym kierowcą. Może na taką wyglądała (na roztrzepaną), ale umiała się ogarnąć. – Albo niech wie, ale i tak prowadzę. – Dziabnęła Prescott w mostek i koniec kropka. Tak miało zostać.
Nie czekając na odpowiedź weszła do baru, w którym od razu zaatakowało je ciężkie powietrze wypełnione palonym tłuszczem. Stali bywalcy spojrzeli na nie jak na dziwne stworzenia i przypatrywali się aż do momentu, gdy zajęły miejsce.
- Mówiłaś bratu po co bierzesz auto? A raczej kto będzie w nim siedział? – zapytała luźno z delikatnym uśmiechem, bo wcale nie zdziwiłaby się gdyby Jeffrey nie zareagował na to z entuzjazmem. O ile Presley się przyznała a sądząc po tym, jak wolała unikać Otis'a, zapewne nie pisnęła ani słowa.

Presley Prescott
mistyczny poszukiwacz
Lorde
instruktorka surfingu — surf shop
26 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
zamiast wciągać kreski, wolę głaskać pieski;
instruktorka surfingu, która w głowie ma wieczny melanż.
13.


Nie wiedziała, dlaczego zaproponowała Calie podwózkę. Takie zachowanie nie było do niej podobne - oferowanie pomocy komuś, z kim w żaden sposób nie była blisko. Właściwie z Goldsworthy łączyły ją relacje czysto... Czysto nijakie. Nie były przyjaciółkami, nie były nawet koleżankami, a ich znajomość do niedawna ograniczała się wyłącznie do złośliwości i niezobowiązujących macanek. A teraz siedziały razem w samochodzie i jechały do Brisbane w nieznanych dla Presley celach. Tak właściwie nie miała w zwyczaju wnikać w nieswoje sprawy, więc jeśli Calie będzie chciała, sama ją uświadomi, jakie miała tam sprawy do załatwienia. Może wiązało się to z zaginięciem Florence i Poppy, a może z zupełnie czymś innym. Nieważne, Preska może i była dwulicowa i często urabiała ludzi za plecami, ale nie wpierdalała się tam, gdzie nie trzeba.
Po powrocie z pracy zdążyła złapać jeszcze kila godzin snu, więc nocna przejażdżka nie sprawiała jej większych problemów. Jasne, czasem znaleźli się jacyś skończeni kretynki, którzy nie wiadomo jakim cudem znaleźli się w posiadaniu prawa jazdy, ale ogólnie po zmierzchu zawsze prowadziło jej się lepiej, a wzrok nie szwankował od nadmiaru słońca.
- Śniadanie i zdecydowanie kawa - zaparkowała na parkingu przydrożnego baru i zgasiła silnik. Legenda głosiła, że w takich knajpach cuchnąć tłuszczem, a o dobrej renomie świadczyły zaparkowane samochody ciężarowe, bo gdzie dużo ciężarówek, tam jedzenie było dobre, tanie i nakładano takie porcje, żeby dorosły chłop mógł się porządnie najeść. - Mojego brata nie obchodzi to, z kim jeżdżę jego samochodem - Prescott dawno powinna zainwestować we własne auto, ale jakoś nigdy się nie złożyło. Do pracy miała wystarczająco blisko, a dłuższe trasy zwykle pokonywała rowerem. Taki był z niej sportowy świr, że jak nie deska i skuter wodny, to rower i rolki. A jaka ekolożka! - I dobrze, bo nie chciałby wiedzieć, co w nim wyprawiałam - jak to powiadają - czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal. Ewentualnie im mniej wiesz, tym lepiej śpisz. - Zresztą, jakie to ma znaczenie? Najważniejsze, że nie miał nic przeciwko, nie dopytywał i nie stawiał oporów. W innym wypadku musiałabym go pobić - jakby nie patrzeć, Jeffrey był młodszy (tylko o rok, ale jednak) i powinien słuchać siostry. W innym wypadku wpierdol i do lochu.
Usiadły przy wolnym stoliku przy oknie, gdzie Presley natychmiast sięgnęła po kartę z jedzeniem. Zdążyła zgłodnieć podczas tej wyprawy i była przekonana, że Calie również.
- Możesz prowadzić, nie mam nic przeciwko. Tylko mnie nie zabij - łypnęła na dziewczynę znad menu, ale szybko mrugnęła do niej porozumiewawczo, dając jej do zrozumienia, że tylko niewinnie żartowała. - Może jakiś omlet? - zapytała, ale bardziej siebie niż Goldsworthy. Tak tylko głośno myślała, chociaż tak naprawdę zjadłaby omleta, tortillę i poprawiła wszystko czekoladową muffinką. Chwała za szybki metabolizm i brak skłonności do przybierania na wadze.

Calie Goldsworthy
towarzyska meduza
.
dziennikarka — Cairns Post
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Dziennikarka w The Cairns Post pisząca nudne rubryki. Jeździ czerwonym skuterem, bawi się w detektywa amatora i dorabia w szpitalu, żeby wspomóc ukochaną rodzinę.
- Omlet? – Wiedziała, że Presley nie mówiła do niej, ale i tak musiała się wtrącić odgryzając za polemizowanie na temat jej umiejętności prowadzenia auta. – To jest posiłek, który chcesz zjeść jako ostatni w swoim życiu? – zapytała z rozbawionym uśmiechem, bo skoro już miały się zabić podczas jazdy autem prawie niczym Thelma i Louise, to trzeba lepiej zaplanować to jakże wyjątkowe śniadanie w jeszcze lepszym lokalu.
Nim jednak Calie zdecydowała się coś wybrać, uniosła wzrok i spojrzała na innych gości. Część wydawała się bardzo rozluźniona. To zapewne stali bywalcy. Inni także nie krępowali się swoją obecnością, a jednak w ich energii było coś, co kazało sądzić, że byli tu przejazdem. Na pewno często jeździli tą trasą, ale nie mieszkali w okolicy. Tak przynajmniej ich oceniła, czego wcale nie uważała za super ważne odkrycie, ale od zawsze interesowali ją ludzie, jak to co właściwie wyprawiała Prescott. Tak, siedziała tu z nią w przydrożnym barze cztery godziny drogi od Lorne Bay; to oczywiste. Tylko, czemu się na to zdecydowała? Równie dobrze mogła napisać, że jej brat nie pożyczał auta obcym i olać sprawę. A jednak zaoferowała się jechać razem i to było dla Goldsworthy większą zagadką od tego, który z gości baru był przejezdny a kto bez krępacji puszczał bąki w stołek (codziennie płacił, więc było mu wybaczone). Możliwe, że wszystko byłoby lepsze od tego, że jako dziennikarka miała wrodzony dar zastanawiania się nad wszystkim i choć mogłaby teraz zająć się tym, po co jechała do miasteczka na wyspie nieopodal Brisbane, to bardziej interesowały ją intencje towarzyszki wpatrzonej w menu.
Patrzyła się na Presley aż uwagę przykuła kelnerka, która podeszła do stolika.
- Dzień dobry, co podać pięknym młodym damom? – Pomimo sędziwego wieku kobieta uśmiechała się szczerze, jakby ta pracy ani trochę jej się nie znudziła.
- Dwie czarne kawy. – Kontrolnie zerknęła na Prescott, która jak kojarzyła piła właśnie taką kawę, więc pozwoliła sobie od razu wspomnieć o dwóch sztukach. Po co się rozdrabniać? – A do tego będą pancakes z bitą śmietaną i owocami. – Kiwnęła głową w podzięce za przyjęcie zamówienia i znów spojrzała na swoją towarzyszkę. – Jeżeli chcesz tego omleta to weź. Podzielę się słodkim. – Nie była zachłanna. Odda naleśnika albo dwa i trochę tej bitej śmietany, która po drodze się rozpuści. Lepiej tak niż żeby coś zostało, chociaż z drugiej strony nie znała żołądkowych możliwości Prescott. Niby skąd? Praktycznie się nie znały. Chyba.. sama nie wiedziała.
Znów to samo pytanie – czemu Presley zdecydowała się z nią jechać?
Odczekała aż dziewczyna złożyła zamówienia, oddała meny kelnerce i niespodziewanie dostrzegła wzrok jednego z mężczyzn, który nieprzyzwoicie się na nią gapił. Fuj. Pokręciła głową.
- Teraz przyznaj się, co wyprawiałaś w aucie brata. – Musiała o to zapytać jednocześnie uśmiechając się tak, jakby to były same pikantne historyjki. – Dawaj, muszę się jakoś rozbudzić przed prowadzeniem auta. – Oho, czyżby jednak nie nadawała się na kierowcę? – Poza tym, skoro już się ze mną wybrałaś, to wypada się jakoś bliżej poznać. – Czyż nie? Niby się znały, ale tak nie do końca. Co z tego, że Calie wiedziała jaką Presley pija kawę, że nie owijała w bawełnę, nie przejmowała się z zbyt wiele i znała wiele wulgarnych określeń na głupich kierowców? Wiedziała też, że Prescott lubi palić trawę, jada pizze, nie znosi żelek, ma ciekawy gust muzyczny, nie umie uciekać wyobrażeniami dalej niż była obecna ciałem i choć wiele razy pokazywała, że „miała wyrąbane”, to okazywała zainteresowanie i pytała, czy Calie miała się dobrze.
Nie. Kompletnie się nie znały. Zero. Nic.

Presley Prescott
mistyczny poszukiwacz
Lorde
instruktorka surfingu — surf shop
26 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
zamiast wciągać kreski, wolę głaskać pieski;
instruktorka surfingu, która w głowie ma wieczny melanż.
- A co? Omlet jest zbyt mało wykwintny? - zapytała z udawanym rozczarowaniem w głosie, choć tak naprawdę nie wybierała się jeszcze na tamten świat, więc nie musiała zastanawiać się nad ostatnim posiłkiem. W zasadzie nie miała pojęcia, na co by się zdecydowała. Presley nie miała ulubionej potrawy, bo lubiła dosłownie wszystko. Za niektórymi rzeczami przepadała bardziej (jak na przykład za spaghetti i burgerami), a za innymi mniej (i tutaj można było wrzucić ryby i słodycze), ale nie istniało nic, czego by nie zjadła. Nawet dobrze przyprawiona larwa witchetty grubs smakowała nieźle. - Nie jem słodyczy - dodała i chyba to był doskonały powód, żeby nie jej nie ufać. Bo kto normalny nie je słodkości? Tylko u Pres było to na rękę, jako instruktorka surfingu musiała dbać o formę, a tym sposobem nie musiała sobie niczego odmawiać, skoro i tak umiała żyć bez czekolady, bitej śmietany i cukru wszelakiego.
To prawda, nie znały się. Ale czy czuła potrzebę, żeby Calie ją poznawała i dowiadywała się o niej jakichś rzeczy? Nie była taka, nie była skłonna do zwierzeń i nie lubiła o sobie opowiadać. Głównie dlatego, że mało kogo to wszystko obchodziło. A i ona nieszczególnie interesowała się życiem innych. Tak było właśnie z tą wyprawą w nieznane - Calie potrzebowała podwózki, bez wcześniejszego napomknięcia o co w ogóle chodziło? Spoko, Preska nie miała zamiaru wnikać. I tak było dobrze.
- Grałam w bierki na tylnym siedzeniu - przewróciła oczami, po czym skinieniem głowy podziękowała kelnerce za przyjęcie zamówienia. - Już mnie znasz - wróciła spojrzeniem w obręb twarzy Goldsworthy. - Wiesz, jaką kawę piję, a to połowa sukcesu - pstryknęła palcami, a tym wskazującym wymierzyła w dziewczynę. - Przecież nie będę opowiadać ci o tym z kim się bzykałam, a ty chyba nie będziesz pytać mnie o mój ulubiony kolor, no nie? - Prescott zaśmiała się, ale bez żadnych złośliwości.
Ona też niewiele wiedziała o Calie. Wiedziała, że ma trójkę starszego rodzeństwa, w dziennikarstwie (zwłaszcza w tym śledczym) czuła się jak ryba w wodzie, miała tendencję do pakowania się w jakieś pojebane relacje, jej głowa nie należała do najmocniejszych. I najwyraźniej lubiła naleśniki z bitą śmietaną i owocami. I wcale nie potrzebowała wiedzieć więcej. Takie rzeczy wychodziły w praniu, a Preska kodowała te ważniejsze i warte zapamiętania.
- Ale fakt, że daję ci poprowadzić auto brata świadczy o tym, że ci ufam. Doceń to - a nawet powinna powiedzieć nie spierdol tego. I chciała, ale wtedy kelnerka zjawiła się z ich śniadaniem - Goldsworthy dostała swoje naleśniki, Prescott omleta, a w powietrzu uniósł się aromatyczny zapach świeżo palonej kawy, która miała na celu uratować im życie i postawić na nogi.

Calie Goldsworthy
towarzyska meduza
.
dziennikarka — Cairns Post
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Dziennikarka w The Cairns Post pisząca nudne rubryki. Jeździ czerwonym skuterem, bawi się w detektywa amatora i dorabia w szpitalu, żeby wspomóc ukochaną rodzinę.
- Wie to także kelnerka i barista z Lorne. – W przypadku drugiego przykładu strzelała, ale nie ważne czy trafiła. Chciała podkreślić to, że znajomość „jaką kawę się pijało” wcale nie była sukcesem, jej połową czy choćby jedną tysięczną. - Czemu nie? – zapytała wyraźnie ciekawa podejścia Prescott. Interakcja społeczna polegała na wzajemnym poznawaniu się. Nie zawsze, bo przypadki były różne, ale kiedy dwoje ludzi spotykało się kolejny raz z rzędu, normalnym było zainteresowanie jednego do drugiego. To było coś oczywistego; rozmowy, pytania, opowiadanie o swoich przeżyciach. Bez tego nie dało się poznać drugiej osoby, więc Calie nie rozumiała skąd pytanie Presley. A raczej, co dziwnego było w tym, że sama wykazywała chęć poznania towarzyszki. Nawet jeśli ta miałaby jej opowiadać o swoich samochodowych podbojach na tylnym siedzeniu albo dlaczego lubiła taki a nie inny kolor; zostałaby wysłuchana.
- Ja tam bym sobie nie ufała – wymamrotała patrząc na talerz naleśników, a potem na Prescott. – Żartowałam. – Nie mówiła poważnie, chociaż też nie chwaliła się swą lojalnością i samoświadomością. Gdyby nie czuła się pewnie za kółkiem, na pewno nie rwałaby się do prowadzenia auta. Samochód nie był jej i tylko idiota pokusiłby się, żeby coś komuś rozwalić. Przynajmniej Calie wolała uniknąć bury zwłaszcza, że rozchodziło się o własność Jefrrey’a. Wolałaby mu nie podpadać i na domiar złego pakować Presley w kłopoty. To by jedynie wzmocniło niechęć między rodziną Goldsworthy a Prescottami. Odwieczna wojna, a raczej bitwa rozpoczęta na szkolnym korytarzu.
Zabrała się za jedzenie nienachalnie zerkając na pozostałych gości baru. Wyobraźnia od razu zaczęła szaleć przypisując historię do każdego z nich. To po prostu się działo, gdy przychodził moment tak zwanej pustki w głowie. Chwila, w której umysł wypełniał się emocjami, od których uciekała, więc w zamian korzystała z wyobraźni. Lepsze to od nagłej depresji.
- Więc.. – zaczęła przeciągle w przerwie na łyk kawy, która idealnie komponowała się ze słodkością naleśników. – ..kogo bzyknęłaś na tylnym siedzeniu? – zapytała szeroko się uśmiechając. – No już nie rób takiej miny. – Jakby zapytała ją, jaką miała na sobie bieliznę albo czy na końcu tęczy żyły jednorożce. – Chcę cię poznać. Co w tym dziwnego? – Wycelowała widelcem w Presley. – Nic – odpowiedziała zanim dziewczyna otworzyła usta. – Więc gadaj, za kim się uganiałaś, a raczej kto za tobą się uganiał. – Opuściła widelec na naleśniki nie odwracając wzroku od towarzyszki.

Presley Prescott
mistyczny poszukiwacz
Lorde
instruktorka surfingu — surf shop
26 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
zamiast wciągać kreski, wolę głaskać pieski;
instruktorka surfingu, która w głowie ma wieczny melanż.
Nie była dobra w prowadzeniu konwersacji. Zwykle jej znajomości opierały się na spożywaniu alkoholu, a rozmowy wychodziły naturalnie, gdzie zmiana tematu płynnie przenikała z jednego w kolejny. Nikt nie pytał o ulubione danie, o to, dlaczego wolała lody śmietankowe od czekoladowych i czemu zwykle związane w kucyk włosy układała na lewym, a nie na prawym ramieniu. I to nie dlatego, że nikogo to nie interesowało, ale po prostu takie pytania padały przy okazji i Presley nawet nie zwracała na nie uwagi. Wychodziła z założenia, że każdego człowieka poznaje się w odpowiednim czasie. Niektórych może nieco szybciej, ale z Prescott niestety nie dało się czytać jak z otwartej książki.
- Czemu tak ci zależy? - odpowiedziała pytaniem na pytanie, co swoją drogą było bardzo nieładne. - Żeby mnie poznać. Czemu? - nie należała do najłatwiejszych rozmówców, ale Calie, przyjmując propozycję Preski w postaci użyczenia samochodu oraz dotrzymaniu towarzystwa, wiedziała na co się pisała. No dobra, może nie do końca, ale hej, niczego lepszego nie można było się po niej spodziewać, no nie?
Goldsowrthy wyglądała na taką, która nie zamierzała odpuścić, więc Pres westchnęła pod nosem i wywróciła oczami.
- Serio będziemy gadać o tym, kogo przeleciałam na tylnym siedzeniu w samochodzie mojego brata? To jakiś absurd - upiła kilka łyków gorącej kawy i sięgnęła po sztućce, żeby ukroić kawałek omleta i wpakować go sobie do ust; był smaczny, dobrze przyprawiony. a warzywa były drobno posiekane czyli tak, jak lubiła. - Kilka lasek z liceum, jakichś gości, których poznałam w barze. I tak nie znasz, więc nic specjalnego. Zadowolona? - wymierzyła w Calie widelcem i i znów nabiła sobie na niego kawałek omleta. - Lepiej powiedz mi, co takiego fajnego jest w Brisbane, że tak cię tam ciągnie - niby nie była zainteresowana, ale to już ciekawsze od opowieści o bzykaniu w samochodzie. Spójrzmy prawdzie w oczy - te dwie nie były ze sobą blisko, więc pogaduszki o życiu seksualnym nie było najodpowiedniejsze. To już bezpieczniej poruszyć temat ulubionego koloru, a ulubionym kolorem Presley był fioletowy. Co zabawne, nie miała zbyt wielu rzeczy w tym kolorze. Pościel, adidasy, ramkę na biurku, w której znajdowało się zdjęcie, a nami ona w objęciach najlepszego kumpla. Oboje wysocy, uśmiechnięci, opaleni. A fotografia została uwieczniona przez jednego z przechodniów, tuż przed tym, jak zaczął padać deszcz, który zwiastował późniejszą nawałnicę.

Calie Goldsworthy
towarzyska meduza
.
dziennikarka — Cairns Post
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Dziennikarka w The Cairns Post pisząca nudne rubryki. Jeździ czerwonym skuterem, bawi się w detektywa amatora i dorabia w szpitalu, żeby wspomóc ukochaną rodzinę.
Westchnęła ciężko w odpowiedzi słysząc pytanie, z którego wcale nie musiała się tłumaczyć. Nie było jednak niczego dziwnego w tym, że Presley prowokowała ją do powiedzenia czegoś więcej lub po prostu chciała ją zirytować. Obie te opcje miały rację bytu, bo przez długi czas ich komunikacja polegała jedynie na przypierdoleniu się do siebie nawzajem. Nie wiedząc nic o sobie mówiły różne rzeczy, na które nie miały żadnej podkładki.
- Bo chcę mieć na ciebie haka, gdybyśmy znów się pożarły. – Wiedząc więcej mogła wymyślać coraz to nowsze i zawiłe przytyki doprowadzając je obie do białej gorączki. Odczekała trzy sekundy zanim do świadomości Presley dotarły ów słowa i szybko dodała. – Żartuje. – Nie była aż taką konspirantką. Nie siedziała w kącie skrupulatnie spisując rzeczy, o które mogłaby się przypierdolić do ludzi. Nie miała tak i nie robiła tego. Nawet nie lubiła się kłócić. Z Prescott po prostu.. to się działo. W nietypowo intensywny sposób, ale się działo i nie miała na to żadnego lekarstwa. Nie licząc tego, że po prostu mogłyby się nie kłócić, do czego jak widać obie miały trudność się przyzwyczaić. – Chcę cię poznać, bo cię lubię i myślę, że mogłybyśmy się zakumplować na dłużej. – Pomimo różnicy charakterów jaką prezentowały Calie wcale nie czuła się źle przy Prescott, która choć trudna w użytkowaniu była również pewnego rodzaju kotwicą trzymającą Goldsworthy przy ziemi.
Naleśniki były lepsze niż sądziła a kawa nie taka najgorsza, jakiej by się spodziewała. Różne rzeczy mówiło się o przydrożnych barach, ale ten zdecydowanie był jednym z lepszych. Nic dziwnego, że było w nim aż tylu gości.
- Czemu absurd? – zapytała nie kryjąc zaskoczenia. – Co to nagle jest temat zarezerwowany tylko dla facetów? - Szybko przybrała niższy ton udając jakiegoś tam Gieńka spod bloku. – Ale sobie wczoraj poruchałem. To już trzecia laska w tym miesiącu, z której sobie poużywałem na tylnym siedzeniu hue hue. – Nawet imitowany śmiech był sztuczny i przerysowany. Wypowiedź także, chociaż było wielu facetów, którzy w ten sposób opowiadali o swoich podbojach bardzo przedmiotowo traktując całe zjawisko bliskości z drugą osobą. Skoro oni mogli rozmawiać o bzykaniu, to laskom się także nie należało? Calie nie widziała w tym problemu ani tym bardziej nie uważała za absurd. Miała też ubaw udając faceta, typowego neandertalczyka, z którym nie chciała się porównywać, ale wolała ten sposób przedstawienia sytuacji niż pójście w kierunku zbyt poważnej rozmowy.
Czy była zadowolona.
- Trochę. – Udawała mało zadowoloną, ale na dobry początek wystarczyło. - Dzięki temu wiem, że jesteś wyzwolona, otwarta i gibka. Wiem także, że już w liceum nie kryłaś się ze swą seksualnością, co robi wrażenie. – Calie wciąż miała z tym problem, więc dla niej to ogromny sukces być pewnym tego, czego się chciało i że się tego nie wstydziło. Że bez zająknięcia podbijało się do dziewczyn, nawet jeśli ta nagle okazałaby się być hetero. Ba, możliwe, że nawet takie leciały na Presley, co także było ciekawe ze społecznego punktu widzenia. Niby hetero, a jednak tak nie do końca.
- W Bellara, na wyspie niedaleko Brisbane, mieszka Doktor Strachovsky, który przez lata badał całą społeczność The Family. Wie o nich wszystko i posiada materiały, które mogą się przydać w namierzeniu ich aktualnej siedziby. – Nie miała co do tego żadnej pewności, ale gdyby nie podjęła się tej próby, miałaby do siebie żal, że sobie odpuściła. Zresztą King już jej to wypomniała, przez co poczuła się gorzej niż dotychczas. – Może znajdę tam coś, co połączy ich z dziennikiem zaginionej dziewczyny, bo jak na razie to stek bzdur. – Westchnęła mało zadowolona, ale się nie poddawała. – Ja więc będę siedzieć przy papierach a ty.. możesz skorzystać z uroków wyspy. Podobno mają tam lepsze fale od naszych. Tak chwalił się @gimmegimme93. – Tak, sprawdziła. Kiedy okazało się, że Prescott również jedzenie, zorientowała się w temacie, bo nie chciała ciągnąć dziewczyny do miejsca, w którym będzie się nudzić. Nie żeby to Calie gdzieś ją ciągała. Prescott sama zgłosiła się na tę wycieczkę i to na ślepo! A gdyby trafiły do jakiegoś skanseny to Presley by jęczała, że jedyną rozrywką jest starodawne ubijanie masła w tradycyjnych ludowych strojach.

Presley Prescott
mistyczny poszukiwacz
Lorde
instruktorka surfingu — surf shop
26 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
zamiast wciągać kreski, wolę głaskać pieski;
instruktorka surfingu, która w głowie ma wieczny melanż.
Nie miała zamiaru jej irytować, przynajmniej nie z czystą premedytacją. Nie taki był cel jej podróży do Brisbane, bo właściwie nie miała żadnego celu. Do tej pory robiła tylko za szofera, ale co chciała tym osiągnąć? Wynagrodzić Calie te wszystkie chwile, w których rzeczywiście prowokowała ją umyślnie? Może. Takie małe odkupienie win, chociaż nie przypuszczała, żeby dziewczyna kiedykolwiek zapomniała o tym, jak zachowywali się wobec niej rodzeństwo Prescottów.
- Lubisz mnie? - uniosła brwi w nieukrywanym zdziwieniu. - Lubisz, pomimo że jeszcze jakiś czas temu bezustannie rzucałam w twoim kierunku kąśliwe uwagi i nie należałam do najmilszych? Tak właściwie, bądźmy szczere, nigdy nie byłam miła. Co, ty, Goldsworthy? Masz jakiś syndrom sztokholmski? - nie omieszkała parsknąć pod nosem, bo to dopiero był absurd. Większy niż rozmowy o bzykaniu, w których swoją drogą Presley nie widziała niczego złego w takich pogawędkach. Po prostu nie czuła takiej potrzeby. Nigdy nie traktowała seksu jako coś, o czym można byłoby prowadzić konwersację. Ruchanie to ruchanie, nie wiązało się dla niej z żadnymi uczuciami, za to dawało upust emocjom i frustracji.
- Gibka nie jestem dlatego, że od czasu do czasu pójdę z kimś do łóżka, ale dlatego, że od dzieciaka pływam na desce. Wolę sprostować zanim pomyślisz, że puszczam regularnie z byle kim - to prawda, Prescott starannie dobierała sobie parterów seksualnych. Tylko przespała się z dopiero co poznanym gościem, co zakończyło się zaręczynami. Młoda była i głupia. A przede wszystkim narobiła typowi zbędnych nadziei. A potem żałowała, że jednak zerwała zaręczyny. Long story short.
Podejrzewała, że cały ten wyjazd miał związek ze społecznością The Family, a jednak nie chciała wścibiać nosa w nieswoje sprawy. Zupełnie nie znała się tych wszystkich zaginięciach, dlatego pomysł, że Pres będzie miała okazję pokorzystać z uroków wyspy mocno przypadł jej do gustu.
- Świetnie. Ty pobawisz się w detektywa, ja posurfuję. Układ idealny. A wieczorem możemy zobaczyć, co do zaoferowania mają tamtejsze bary - wpakowała sobie do ust ostatni kawałek omleta i odsunęła talerz na bok, całkowicie skupiając się na spożywaniu kawy. - Kim jest @gimmegimme93? - dopytała o śmieszny nick, który kojarzył jej się wyłącznie z utworem Britney Sperars. I trochę z piosenką Abby, ale jednak to kawałek Britt jako pierwszy pojawił się w jej głowie.

Calie Goldsworthy
towarzyska meduza
.
dziennikarka — Cairns Post
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Dziennikarka w The Cairns Post pisząca nudne rubryki. Jeździ czerwonym skuterem, bawi się w detektywa amatora i dorabia w szpitalu, żeby wspomóc ukochaną rodzinę.
- A czy ja w tamtych chwilach byłam miła dla ciebie? – zapytała, bo choć na początku, kiedy Presley się do niej przypierdalała, starała się unikać konfrontacji. Uciekała wzrokiem, odchodziła lub czekała aż tamta skończy. Dopiero z czasem poczuła siłę do zmierzenia się z tym. Nie była tak wyrafinowana i świetna w ubliżaniu innym, ale najwyraźniej jej to wychodziło, skoro z każdym kolejnym razem obie pożerały się coraz dłużej. Calie wcale nie była z tego powodu dumna, ale jedną z jej umiejętności było odnajdywanie plusów w każdej sytuacji. W kłótniach z Prescott odkryła, że jednak umiała się bronić. Że wcale nie była słaba za jaką ją mieli lub jaką się czuła przez wszystkie lata w szkole. – Przecież wiem, że twoje zachowanie wobec mnie wynikało z oczywistego wsparcia Jeffreya. Mój brat robi to samo. Nie znosi was. – Czuła, że źle to brzmiało, ale niestety taka była prawda. Wrzucano Prescottów do jednego worka. – Głównie z zasady, bo jest po mojej stronie tak samo, jak ty byłaś po stronie swojego brata. – Nie tłumaczyła Presley, ale doskonale rozumiała jej działania i to jak decyzja podjęta za młodu odbiła się na późniejszym zachowaniu oraz sytuacjach. – Naprawdę nie pamiętasz? – zapytała tak, jakby mówiła o czymś oczywistym, ale po minie towarzyszki zrozumiała, że tamta naprawdę nie kojarzyła sytuacji sprzed wielu lat. – Byłam wtedy w pierwszej klasie liceum. – Z oczywistej matematyki wynikało, że Presley była wtedy w drugiej. – Był może piąty dzień początku roku szkolnego. Dorosłam, przez lato piersi wyskoczyły jak szalone i byłam przerażona pewnymi siebie chłopakami, którzy dumnie kroczyli po szkolnych korytarzach. Jeden z nich, chyba był z trzeciej klasy, podczas przerwy był bardzo napastliwy i wtedy nagle to TY wybiłaś mu to z głowy. – Możliwe, że Presley tego nie kojarzyła, bo to był dla niej dzień jak co dzień, ale Calie.. – Pamiętam to, bo parę dni później całkowicie zmieniłaś wobec mnie nastawienie i możliwe, że to właśnie wtedy dowiedziałaś się kim jestem. – Kim była dla Jeffreya i jego świty. – To nie syndrom Sztokholmski. – Jednak możliwym było, że gdyby została porwana, to jako pierwsza by się tego nabawiła. Nadmiar uczuć i empatii był do bani. – Po prostu wiem, że wcale nie jesteś taka zła na jaką kreowałaś się wobec mnie. I jasne, nie wybaczyłam ci tych wszystkich zniewag, ale dostrzegam dobre rzeczy, które dla mnie robisz. – Prescott mogła gadać co chciała. Mogła też umniejszać swoje zasługi lub nie widzieć w swym działaniu niczego nadzwyczajnego, a jednak od pewnego czasu ich relacja skierowała się w zupełnie nowym kierunku. Pognała gdzieś w nieznane przeplatając ich przypierdolki z normalnymi rozmowami i pomocą, którą Presley oferowała. Niby to od niechcenia, ale skoro rzeczywiście nie chciała to po co pakowała się do chaty Greenów? Po co zaproponowała swoje towarzystwo, kiedy Calie rozklejała się po kłótni z Apollo? Czemu odradziła Calie brania narkotyków i bawiła się z przez większość nocy, a teraz jeszcze zgodziła się udawać szofera? Cokolwiek to było, nie świadczyło o jej złych intencjach. Przynajmniej do tej pory. Wszystko się zmieni, jeśli zechce wrzucić Calie do Oceanu i do Lorne wróci sama niczym podejrzany o morderstwo narzeczony Gabby Petito.
- Nie wiem, czy z byle kim. Wiem, że było ich dużo. – Wysunęła koniuszek języka, który pokazała towarzyszce i wróciła na moment do jedzenia, co by nie być w tyle i nie tracić czasu w długiej i tak drodze. Miały jeszcze sporo do przejechania, więc nie mogły sobie pozwolić na zbyt wiele postojów. Całe szczęście były we dwie i kiedy jedna prowadziła, to druga mogła przysypiać. Dzięki temu 20 godzin drogi będzie w miarę znośne.
Uśmiechnęła się starając za bardzo nie okazywać entuzjazmu pozytywną reakcją na propozycję, którą zarzuciła. Wcale nie musiała się tym interesować, a jednak zależało jej, żeby i Presley dobrze się bawiła, kiedy ona sama będzie pracować (w sumie dla Calie to była zabawa).
- Nie mam pojęcia – przyznała szczerze. – Ale na forum o Bellara wypowiadał się bardzo dobrze, więc uznałam, że wspomnienie o nim będzie świetną rekomendacją. – Zwłaszcza z kojarzącą się piosenką, co wzmacniało przekaz oraz porozumienie ze słowami, którymi dzielił się na forum. – Lepsze to od marudzenia @mamapiłkarzanumer9, która ostatnio znów miała atak paniki. – Dopiła swoją kawę i nim wstała, żeby pójść do lady zapłacić (bo nie było sensu czekać na rachunek) wyciągnęła ręce po kluczyki do samochodu. Teraz to Presley będzie mogła sobie pospać.

Presley Prescott
mistyczny poszukiwacz
Lorde
instruktorka surfingu — surf shop
26 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
zamiast wciągać kreski, wolę głaskać pieski;
instruktorka surfingu, która w głowie ma wieczny melanż.
- Nieszczególnie zależy mi na tym, żeby ktoś był dla mnie miły - oznajmiła zgodnie z prawdą, bo w rzeczywistości takie zachowania ludzi spływały po Presley. Dosłownie. A kiedy ktoś rzucał kierunku kąśliwe uwagi, odpowiadała tym samym. A nie raz wychodziła z założenia, że szkoda strzępić ryja i lepiej pozostać dłużnym. I zawsze znajdowała odpowiedni moment, żeby odpuścić.
Spojrzał na Calie nieco pobłażliwie; nie od dziś wiadomo, że rodzina zwykle trzyma się razem. Oczywiście wszystko zależało od tego, jakie miało się z nią relacje, ale podobno niezależnie od wszystkiego - braci się nie traci. A Presley obierała sobie za punkt honoru stanie po stronie swoich. Zwłaszcza po stronie Jeffrey'a, bo ten był najmłodszy. Wprawdzie dzielił ich tylko rok różnicy, ale dla niej wciąż pozostawał dzieciakiem. Czy Calie miała podobnie ze swoim rodzeństwem? Czy będąc tą najmłodszą, każdy na nią chuchał i dmuchał?
- Poważnie? Nie pamiętam tego - przez chwilę próbowała odkopać w swojej głowie wspomnienie, o którym wspomniała Calie, ale bezskutecznie, więc dała sobie z tym spokój. - Nie traktuj tego personalnie, to musiało być bardzo dawno temu - no bo ile czasu minęło od liceum? Kilka ładnych lat. Presley czasem nie pamiętała, co jadła poprzedniego dnia na obiad, a co dopiero mówić o wydarzeniach z tak odległej przeszłości. - Jeff przedstawił cię w taki sposób, że nie miałam powodów, żeby mu nie wierzyć. Teraz wiem, że się pomyliłam i wcale sobie na to nie zasłużyłaś - o proszę, czy ktoś tutaj zdobył się na szczerość? W ustach Prescott takie słowa brzmiały niczym wyznanie miłości.
Wszystko, co robiła dla Goldsworthy wynikało z ludzkiej natury i świadczyło o tym, że Presley była człowiekiem. W dodatku miała w sobie dużo empatii, której na co dzień nie okazywała. To dlaczego miała jej nadmiar w obecności Calie? I dlaczego przychodziło jej to z taką nieprawdopodobną łatwością? Może dlaczego, że przy niej było tak jakoś... Inaczej.
Parsknęła w swój kubek z kawą i posłała dziewczynie rozbawione spojrzenie. Mama piłkarza numer dziewięć? Pewnie Iwona Lewnadowska, matka Roberta. Prescott, chcąc nie chcąc, znała się na piłce nożnej. Głównie dlatego, że lubiła obejrzeć jakiś dobry mecz i niegdyś sama trochę kopała piłkę, ale też dlatego, że miała dwóch braci. Nie, żeby była taka stereotypowa, dobrze wiedziała, że nie każdy chłopiec grał w futbol, ale tak się złożyło, że w jej bracia w dzieciństwie, bardziej lub mniej, ganiali za piłką.
- Dziwnych masz tych internetowych znajomych. Fascynujących, ale dziwnych - podsumowała, kiedy dziewczyna zapłaciła za śniadanie (nie było najmniejszego sensu na upieranie się, że Pres zapłaci za siebie, po prostu następnym razem się odstawi), wygrzebała z kieszeni kluczyki od samochodu i wcisnęła je w szczupłą dłoń Calie. - Będę niezmiernie wdzięczna, jeśli dowieziesz mnie na miejsce w jednym kawałku - powiedziawszy to, opuściła knajpkę i po chwili siedziała już na miejscu pasażera. I pewnie przez jakiś czas kontynuowała konwersację, zdawkowo odpowiadając na pytania i zadając własne, ale po niecałej godzinie odpłynęła, bo nocna przejażdżka w końcu dała o sobie znać.

Calie Goldsworthy
towarzyska meduza
.
dziennikarka — Cairns Post
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Dziennikarka w The Cairns Post pisząca nudne rubryki. Jeździ czerwonym skuterem, bawi się w detektywa amatora i dorabia w szpitalu, żeby wspomóc ukochaną rodzinę.
- Dziękuję. – Uśmiechnęła się bardzo delikatnie, żeby nie wyjść na taką co triumfowała po słowach Prescott. Wcale nie czuła się zwyciężczynią a to nie był żaden życiowy konkurs. – To na swój sposób zabawne – dodała patrząc na resztkę swoich naleśników. – Ironicznie zabawne, bo w tamtym czasie uważałam, że sobie zasłużyłam. Że gdybym nie była najsłabszym ogniwem, to wszystko wyglądałoby inaczej. – A co sprawiało, że nim była? Ona sama. Nie miała tylko pojęcia, jak to zmienić. Nikt nie napisał instrukcji, a nawet jeśli takowa była musiałaby całkowicie odmienić swój charakter oraz ideały, czego robić nie chciała. Jakoś więc przetrwała te lata udręki w szkole i wcale nie wspominała tego źle. Przynajmniej się starała, jak teraz, kiedy ani na chwilę nie przybrała smutnej lub skrzywdzonej miny. Było minęło i choć Jeff był dla niej okropny, to nie dorównywał gagatkowi, który pewnego lata podczas obozu zamknął ją na całą noc w skrzyni. Jeżeli już kogoś miałaby posądzać o swoje krzywdy, to właśnie tamtego dzieciaka i jego świtę.
- Nie nazwałabym ich moimi znajomymi – wtrąciła, ale też nie było sensu kłócić się o to, kto nim była kto nie. Calie miała taki charakter i usposobienie, że nawet w sieci potrafiła zaskarbić sobie sympatię wielu osób. Możliwe więc, że oni traktowali ją jak swoją koleżankę, chociaż jedyne co zrobiła to skomentowała ich wpis lub napisała prywatną wiadomość z pytaniami o miasteczko i jego atrakcje. Jak już wcześniej wspomniała, wolała wiedzieć, czy Presley będzie miała co tam robić, kiedy ona zakopie się w notatkach doktora Strachovskiego.
Nie kryjąc zadowolenia odebrała kluczyki i nim ruszyły z parkingu przygotowała stanowisko; ułożenie fotela, lusterek i gumę do żucia, którą wrzuciła sobie do ust. Dzięki temu jeszcze bardziej się rozbudzi, chociaż możliwe, że w trakcie będzie posiłkować się energetykiem, który kupiła przed wyjazdem.
Widząc, że Prescott zasnęła, przyciszyła radio powstrzymując się przed śpiewaniem i nawet nuceniem. Nie chciałaby drażnić dziewczyny zwłaszcza, że ta miała za sobą długą przejażdżkę nocą. Calie pozostało śpiewanie w głowie i robiła to tylko po to, żeby po drodze nie odlecieć. Zastanawiała się także, czego pożytecznego dowie się w Bellara i czy rzeczywiście cokolwiek stamtąd się przyda. Możliwe, że się myliła. Że zapiski Florence wcale nie były powiązane z The Family, ale dotychczasowe śledztwo sugerowało, że właśnie o to tutaj chodziło. Goldsworthy już podejrzewała, jak mogło do tego wszystkiego dojść i w jaki sposób powiązani z tym byli Reggie oraz Poppy. Musiała jednak tę teorię oprzeć na faktach a zrobi to dopiero, jeśli ustali gdzie aktualnie nieoficjalnie urzędowała komuna.
Na skrzyżowaniu w jednym z miasteczek otworzyła energetyka i umieściła z boku na miejscu na kubki. Kontrolnie sprawdziła, czy charakterystyczny dźwięk otwieranej puszki nie obudził Presley i po upiciu łyka ruszyła na zielonym świetle.
Zastanawiała się, czy nie lepiej byłoby dla nich, gdyby jednak zrobiły nocny postój nieco wcześniej. Nie chciała ryzykować wypadkiem, ale z drugiej strony byłyby stratne o jeden dzień, bo do Bellara miały jeszcze kawał drogi. Zgodnie z GPS’em w telefonie dotrą tam około dwudziestej trzeciej. Ciekawe, czy kiedy Presley się obudzi, to nadal będzie zadowolona z podjętej przez siebie decyzji. Od tej jazdy im obu zdrętwieją pośladki.
Goldsworthy poruszyła się na swoim miejscu szukając wygodniejszej pozycji, ale prócz chwilowego poczucia ulgi na tyłku, nie doznała żadnego wygodnego objawienia. Pech chciał, że w tym samym czasie Presley się obudziła i raczyła skomentować te jakże znaczące ruchy bioder.
- Zaczynam myśleć, że polujesz na takie momenty. Budzisz się, patrzysz i już wiesz, że się czegoś uczepisz.. ty śmieszku. – Pokazała jej język i szybko powróciła spojrzeniem na drogę. – Ale to dobrze, że się obudziłaś. Wreszcie mogę pośpiewać. – Przy tym nieco bardziej się obudzić. Nie żeby miała z tym problem, ale dodatkowa aktywność sprawiała, że droga była przyjemniejsza.
Pogłośniła radio, z którego wydobył się męski smutny głos. Piosenka Radiohead „No Surprises” wypełniła auto i Calie jakoś tak odruchowo zerknęła na Presley.
- Idealna piosenka na rozruch. – Już czuła tę pozytywną energię! Nie żeby miała coś do Radiohead, ale w tej chwili potrzebowała żywszej melodii. – Poszukasz czegoś? – Nie chciała bawić się radiem w nieswoim aucie zwłaszcza, że nie znała tego modelu i na pewno pogubiłaby się w przyciskach zamiast skupiać na drodze.

Presley Prescott
mistyczny poszukiwacz
Lorde
instruktorka surfingu — surf shop
26 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
zamiast wciągać kreski, wolę głaskać pieski;
instruktorka surfingu, która w głowie ma wieczny melanż.
Nie miała pojęcia, kiedy zasnęła. W jednej chwili przysłuchiwała się słowom Calie, a w drugiej po prostu odleciała na kilka ładnych godzin. Czasem tylko spoglądała spod uchylonej powieki przez okno, jakby w ten sposób chciała zobaczyć gdzie już są, mimo że w ogóle nie znała drogi, którą przemierzały. W Brisbane była raz, chyba na jakimś koncercie, ale niewiele z niego pamiętała - melanż zawsze rządził się własnymi sprawami. Ale na pewno była na nim z byłym narzeczonym i świetnie się bawili, co do tego nie można mieć żadnych wątpliwości.
- Rzucasz się jak wesz na grzebieniu - mruknęła zaraz po tym, jak otworzyła oczy i ujrzała widok dziewczyny, która wierciła się na fotelu kierowcy. Jeszcze moment i Presley pomyśli, że Goldsworthy miała owsiki. Tak, dokładnie takim komentarzem uraczyła swoją towarzyszkę. - Mogłaś śpiewać, nie przeszkadza mi to - wzruszyła lekko ramionami; sen miała żelazny i wyrwanie ją z niego graniczyło z cudem. Mogła spać przy włączonym telewizorze i ze słuchawkami w uszach (tak zasypiało jej się najlepiej), a brat mógł urządzać w salonie imprezę, która obudziłaby nawet zmarłego, ale nie Preskę.
Pochyliła się i zaczęła szukać odpowiedniej stacji. Na wielu z nich informowano o wypadkach, kolizjach i nieprzejezdnych drogach, ale na szczęście obrana przez nich trasa nie miała nic wspólnego z zablokowanym ruchem.
- Może być? - zapytała, gdy w końcu trafiła w radio na kawałek Oh my love. Rea Garvey nie był wykonawcą, którego Prescott słuchała na co dzień, ale lubiła tę piosenkę. Była żwawa i miała chwytliwy tekst, więc automatycznie zaczęła postukiwać palcami o tapicerkę. Wystukiwała dokładny rytm, jakby miała zadatki na niespełnionego perkusistę, co nie było prawdą, bo Prescott miała tyle wspólnego z muzyką, co nic. Co najwyżej lubiła jej słuchać, ale nie miała żadnego talentu artystycznego i nie grała na żadnym instrumencie.
- Ile jeszcze nam zostało? - przez szybę nie dostrzegła tabliczki informującej o odległości do Brisbane. - Może zrobimy przerwę na rozprostowanie kości i papierosa? - wiedziała, że Calie nie paliła i pewnie nie miałaby nic przeciwko, gdyby Pres zapaliła w samochodzie, ale ona nie chciała kopić w aucie brata. Co innego, gdyby wóz należał do niej, wtedy nie miałaby żadnych oporów. Wystarczyłoby uchylić szybę, wystawić głowę przez okno i popieścić nikotyną płuca, a tak to istniały obawy, że żar niefortunnie dostanie się do środka i przypali któryś z foteli, a wtedy Jeffrey na pewno nie darowałby Presley takiego wybryku. Może by jej nie zabił, ale obraziłby się śmiertelnie i już na pewno nie pożyczyłby jej samochodu i chociaż starsza Prescott nie użytkowała go nadzwyczaj często, to zdarzały się właśnie takie podbramkowe sytuacje i uśmiech w kierunku brata załatwiał wszystko.

Calie Goldsworthy
towarzyska meduza
.
ODPOWIEDZ