: 09 paź 2021, 16:31
#4
To, że ojciec uchlał się jeszcze przed południem, nie było żadną nowością. Ba, w zasadzie odkąd spierdolił jej przesłuchanie i zaprzepaścił szanse na robienie jednej z tych rzeczy, które sprawiały jej niesamowitą przyjemność, to jest gry na skrzypcach, dzięki której być może w alternatywnej rzeczywistości zarabiałaby kasę, nie spodziewała się niczego więcej. W przeciwieństwie do matki, która po prostu nie patrzyła w daną stronę, jeśli miałoby się zrobić niewygodnie. I to chyba matka wkurwiała ją najbardziej, żyjąc w tym swoim wyimaginowanym, zupełnie nieidealnym świecie, jakby przyjazd tutaj był niespodziewanym prezentem na gwiazdkę.
Dlatego musiała wyjść. Z dala od domu, od baru, od wiecznie rozwrzeszczanych dzieci z domu na przeciwko. I jedyną rzeczą jakiej brakowało jej do deski było...
- Zioło - mruknęła pod nosem, bardziej sama do siebie niżeli do niego, jakby to ciche potwierdzenie było przysłowiową kropką nad i, brakującym czynnikiem do lepszego życia. - Jedenaście, ale to nie ma znaczenia, bo lepszego towarzystwa niż moje sobie nie znajdziesz - odpowiedziała uśmiechem, podjeżdżając na desce w jego stronę. Choć przypadku tej dwójki, z czystym sumieniem mogłaby stwierdzić, że to ona należy do tej bardziej odpowiedzialnej "połowy", nie podejrzewała żeby policja w tej dziurze zaprzątała sobie głowę dzieciakami ze skateparku, a nawet jeśli to zupełnie jej to nie obchodziło. Zanim zdążą włączyć syreny, oni już dawno odjadą w stronę zachodzącego słońca albo gdziekolwiek, gdzie prowadziła ścieżka w przeciwną stronę.
- Ej, robiłeś takie rzeczy beze mnie? Mam nadzieję, że to nie było nic spektakularnego, bo jeśli tak to chcę nagranie z monitoringu do swojej kolekcji faili Rydera - nie żeby takową galerię prowadziła, ale nie byłaby sobą nie kolekcjonując nagrań z porażek swoich deskorolkowych kompanów. Zrobiła zdegustowaną minę, ale wcale nie wąsem, bo doszło właśnie do niej, że monitoring jest ostatnią rzeczą, której ktokolwiek by się spodziewał w tym miejscu.
Uśmiechnęła się pod nosem, przyjrzawszy się ów wąsowi, obiektowi najwyższej troski swojego towarzysza i wyciągnęła w jego stronę palce, którymi przejechała po nim.
- Kurwa, Ryder, po Tobie bym się spodziewała, że zapuścisz tam co najwyżej pole kopru, ale to jest najprawdziwszy w świecie, dostojny wąs! Stary, normalnie prawie zacząłeś mi się podobać! - zakrztusiła się w całej tej ekscytacji śmiesznym papierosem, a dopiero kiedy ostatnia łza spłynęła po jej policzku, otarła ją wierzchem dłoni. - Ej i żeby nie było, mówię to całkiem serio - dodała na wypadek, gdyby uznał niechcący, że się z niego śmieje, a nie taki był jej zamiar.
Ryder Fitzgerald
To, że ojciec uchlał się jeszcze przed południem, nie było żadną nowością. Ba, w zasadzie odkąd spierdolił jej przesłuchanie i zaprzepaścił szanse na robienie jednej z tych rzeczy, które sprawiały jej niesamowitą przyjemność, to jest gry na skrzypcach, dzięki której być może w alternatywnej rzeczywistości zarabiałaby kasę, nie spodziewała się niczego więcej. W przeciwieństwie do matki, która po prostu nie patrzyła w daną stronę, jeśli miałoby się zrobić niewygodnie. I to chyba matka wkurwiała ją najbardziej, żyjąc w tym swoim wyimaginowanym, zupełnie nieidealnym świecie, jakby przyjazd tutaj był niespodziewanym prezentem na gwiazdkę.
Dlatego musiała wyjść. Z dala od domu, od baru, od wiecznie rozwrzeszczanych dzieci z domu na przeciwko. I jedyną rzeczą jakiej brakowało jej do deski było...
- Zioło - mruknęła pod nosem, bardziej sama do siebie niżeli do niego, jakby to ciche potwierdzenie było przysłowiową kropką nad i, brakującym czynnikiem do lepszego życia. - Jedenaście, ale to nie ma znaczenia, bo lepszego towarzystwa niż moje sobie nie znajdziesz - odpowiedziała uśmiechem, podjeżdżając na desce w jego stronę. Choć przypadku tej dwójki, z czystym sumieniem mogłaby stwierdzić, że to ona należy do tej bardziej odpowiedzialnej "połowy", nie podejrzewała żeby policja w tej dziurze zaprzątała sobie głowę dzieciakami ze skateparku, a nawet jeśli to zupełnie jej to nie obchodziło. Zanim zdążą włączyć syreny, oni już dawno odjadą w stronę zachodzącego słońca albo gdziekolwiek, gdzie prowadziła ścieżka w przeciwną stronę.
- Ej, robiłeś takie rzeczy beze mnie? Mam nadzieję, że to nie było nic spektakularnego, bo jeśli tak to chcę nagranie z monitoringu do swojej kolekcji faili Rydera - nie żeby takową galerię prowadziła, ale nie byłaby sobą nie kolekcjonując nagrań z porażek swoich deskorolkowych kompanów. Zrobiła zdegustowaną minę, ale wcale nie wąsem, bo doszło właśnie do niej, że monitoring jest ostatnią rzeczą, której ktokolwiek by się spodziewał w tym miejscu.
Uśmiechnęła się pod nosem, przyjrzawszy się ów wąsowi, obiektowi najwyższej troski swojego towarzysza i wyciągnęła w jego stronę palce, którymi przejechała po nim.
- Kurwa, Ryder, po Tobie bym się spodziewała, że zapuścisz tam co najwyżej pole kopru, ale to jest najprawdziwszy w świecie, dostojny wąs! Stary, normalnie prawie zacząłeś mi się podobać! - zakrztusiła się w całej tej ekscytacji śmiesznym papierosem, a dopiero kiedy ostatnia łza spłynęła po jej policzku, otarła ją wierzchem dłoni. - Ej i żeby nie było, mówię to całkiem serio - dodała na wypadek, gdyby uznał niechcący, że się z niego śmieje, a nie taki był jej zamiar.
Ryder Fitzgerald