pozorna niepamięć
: 15 wrz 2021, 01:12
#2
ciało bez przymiarki
głowa bez namysłu
nie znam roli, którą gram
wiem tylko, że jest moja, niewymienna
Z farmy było wszędzie daleko - prawda docierająca do niego każdego ranka, gdy przychodził mu przez myśl plan przedostania się do centralnej części miasteczka. Wtedy pozytywne aspekty oddalonej od ludzi pustelni przeradzały się w nieznośne utrudnienia, z którymi z grymasem na ustach zmuszany był się mierzyć. Szczęśliwie te przykrości nie trwały dzień w dzień, choć godziny płynące w tym odosobnieniu powoli stawały się ogromnie nużące. Sam - z własnymi myślami gonił za nieuchwytnymi wspomnieniami, ledwo dostrzegalnymi w mgłach wybrakowanego umysłu. Z nich zdolny był tylko wychwycić pojedyncze obrazy, gdyż reszta rozmywała się wraz z nieprzyjemnym bólem głowy. Postępy? Zerowe.
Na miejsce spotkania dotarł dość wcześnie - na tyle, by samotne złożenie zamówienia nie wiązało się z czymś niegrzecznym. Czuł się dość dziwacznie, przybywając tu tak prędko; czyżby gryzło się to z jego charakterem? Pytania samoistnie nasuwały się myśl, choć w ostatecznym rozrachunku pozostając bez odpowiedzi. Stał jakby na rozdrożu, rozdzierany ogromnym dylematem. Wszakże mógł spróbować zbudować swoje jestestwo od jego fasad i pozwolić ponieść się silnym instynktom w niezbadane tereny własnej duszy. Druga droga wydawała się bardziej stroma oraz nieprzystępna; prowadziła krętą, zatartą ścieżką niestrudzonych poszukiwań za tym co utracone... a jedyną mapę stanowiły cudze słowa i przypadkowe pamiątki przeszłości, które wymagały poskładania niczym puzzle - o losie, w tych brakowało sporej ilości kawałków.
Rozsiadł się z gazetą przy jednym ze stolików - tym najbardziej oddalonym od ludzkich spojrzeń, gdyż coraz częściej właśnie takie wybierał. Instynktownie krył się przed wzrokiem nieznajomych - a zarazem możliwych znajomych - jakby miały pozostawić na jego skórze blizny. Przypalić intensywnością i chęcią wejrzenia w jego duszę; zagubioną oraz tak potencjalnie łatwą do zwodzenia. Z lekkim uśmiechem przywdzianym na usta w odruchu uprzejmości podziękował kelnerce za dostarczone zamówienie. Czarna kawa. Sam nie rozumiał, czemu ten wybór wydawał mu się tak oczywisty, choć nie potrafił połączyć go z żadnym konkretnym wspomnieniem. Błądzące po pomieszczeniu spojrzenie utkwił wreszcie w jednej z kolejnych stron gazety, by skupić to niby uwagę na jakimś wyszukanym artykule. Niepotrzebne starania, gdy wcale niezaciekawiony czytanym tekstem pochłaniał kolejne słowa.
Morgana Woodsworth
ciało bez przymiarki
głowa bez namysłu
nie znam roli, którą gram
wiem tylko, że jest moja, niewymienna
Z farmy było wszędzie daleko - prawda docierająca do niego każdego ranka, gdy przychodził mu przez myśl plan przedostania się do centralnej części miasteczka. Wtedy pozytywne aspekty oddalonej od ludzi pustelni przeradzały się w nieznośne utrudnienia, z którymi z grymasem na ustach zmuszany był się mierzyć. Szczęśliwie te przykrości nie trwały dzień w dzień, choć godziny płynące w tym odosobnieniu powoli stawały się ogromnie nużące. Sam - z własnymi myślami gonił za nieuchwytnymi wspomnieniami, ledwo dostrzegalnymi w mgłach wybrakowanego umysłu. Z nich zdolny był tylko wychwycić pojedyncze obrazy, gdyż reszta rozmywała się wraz z nieprzyjemnym bólem głowy. Postępy? Zerowe.
Na miejsce spotkania dotarł dość wcześnie - na tyle, by samotne złożenie zamówienia nie wiązało się z czymś niegrzecznym. Czuł się dość dziwacznie, przybywając tu tak prędko; czyżby gryzło się to z jego charakterem? Pytania samoistnie nasuwały się myśl, choć w ostatecznym rozrachunku pozostając bez odpowiedzi. Stał jakby na rozdrożu, rozdzierany ogromnym dylematem. Wszakże mógł spróbować zbudować swoje jestestwo od jego fasad i pozwolić ponieść się silnym instynktom w niezbadane tereny własnej duszy. Druga droga wydawała się bardziej stroma oraz nieprzystępna; prowadziła krętą, zatartą ścieżką niestrudzonych poszukiwań za tym co utracone... a jedyną mapę stanowiły cudze słowa i przypadkowe pamiątki przeszłości, które wymagały poskładania niczym puzzle - o losie, w tych brakowało sporej ilości kawałków.
Rozsiadł się z gazetą przy jednym ze stolików - tym najbardziej oddalonym od ludzkich spojrzeń, gdyż coraz częściej właśnie takie wybierał. Instynktownie krył się przed wzrokiem nieznajomych - a zarazem możliwych znajomych - jakby miały pozostawić na jego skórze blizny. Przypalić intensywnością i chęcią wejrzenia w jego duszę; zagubioną oraz tak potencjalnie łatwą do zwodzenia. Z lekkim uśmiechem przywdzianym na usta w odruchu uprzejmości podziękował kelnerce za dostarczone zamówienie. Czarna kawa. Sam nie rozumiał, czemu ten wybór wydawał mu się tak oczywisty, choć nie potrafił połączyć go z żadnym konkretnym wspomnieniem. Błądzące po pomieszczeniu spojrzenie utkwił wreszcie w jednej z kolejnych stron gazety, by skupić to niby uwagę na jakimś wyszukanym artykule. Niepotrzebne starania, gdy wcale niezaciekawiony czytanym tekstem pochłaniał kolejne słowa.
Morgana Woodsworth