Back To Beginning
: 15 wrz 2021, 00:26
#1
Wtorek, środek tygodnia, godzina dziewiąta wieczorem, a Levi samotnie siedzi na stołku przy barze i piję kolejną już szklankę alkoholu. To nie tak, że mężczyzna ma jakiś problem z alkoholem, nie z alkoholem nie ma najmniejszego problemu. Problem ma z pracą i co się z tym wiąże z nie regularnymi weekendami. Tydzień dla człowieka pracującego w gastronomii rządzi się swoimi prawami. Kiedy wszyscy mają weekend, osoby pracujące w różnego typu restauracjach pracują jeszcze ciężkiej niż w tygodniu. Natomiast kiedy oni mają upragnione dwa dni wolnego i wreszcie mogą wyjść gdzieś wieczorem (przykładowo do innego lokalu), wszyscy inni wcześnie kładą się spać, aby być gotowym na następny dzień. W takim trybie życia można znaleźć plusy i minusy. Do plusów należy zaliczyć fakt, że Levi ma barmana prawie na wyłączność. Nie musi czekać, aż obsłuży dwadzieścia innych osób, po czym wróci do niego i usłyszy krótkie „to samo”. Pusty bar, brak kolejek do toalet zdecydowanie były plusem, ale można było traktować je również jako największy minus. Weekendy, które w rzeczywistości nie były weekendami, były dość samotne. Nikt w końcu nie namówi się na wieczorny wypad do baru, kiedy za plecami nieustannie czuje widmo porannego wstawania. A on sam, jak i jego znajomi nie byli już nastolatkami. Zdecydowanie bardziej woleli noce przespane od tych nieprzespanych. Z tego właśnie powodu towarzystwo Leviego ograniczyło się do barmana, emeryta w kącie pomieszczenia, pary studentów i również samotnie siedzącego kilka stołków dalej chłopaka. To właśnie na nim trzydziestopięciolatek zawiesił swój wzrok, mimo że po dłuższym zastanowieniu nie było ku temu szczególnego powodu. Nic tu po mnie — pomyślał Levi i wypijając jednym łykiem zamówiony przed chwilą napój, wstał z miejsca. Początkowo skierował się w stronę wyjścia, zatrzymał się jednak kilka kroków dalej i zamiast do wyjścia podszedł do samotnie siedzącego chłopaka. — Czy mógłbym się przejechać? — zapytał i kiwnął głową w stronę deskorolki leżącej przy nogach bruneta.
phineas woodsworth
Wtorek, środek tygodnia, godzina dziewiąta wieczorem, a Levi samotnie siedzi na stołku przy barze i piję kolejną już szklankę alkoholu. To nie tak, że mężczyzna ma jakiś problem z alkoholem, nie z alkoholem nie ma najmniejszego problemu. Problem ma z pracą i co się z tym wiąże z nie regularnymi weekendami. Tydzień dla człowieka pracującego w gastronomii rządzi się swoimi prawami. Kiedy wszyscy mają weekend, osoby pracujące w różnego typu restauracjach pracują jeszcze ciężkiej niż w tygodniu. Natomiast kiedy oni mają upragnione dwa dni wolnego i wreszcie mogą wyjść gdzieś wieczorem (przykładowo do innego lokalu), wszyscy inni wcześnie kładą się spać, aby być gotowym na następny dzień. W takim trybie życia można znaleźć plusy i minusy. Do plusów należy zaliczyć fakt, że Levi ma barmana prawie na wyłączność. Nie musi czekać, aż obsłuży dwadzieścia innych osób, po czym wróci do niego i usłyszy krótkie „to samo”. Pusty bar, brak kolejek do toalet zdecydowanie były plusem, ale można było traktować je również jako największy minus. Weekendy, które w rzeczywistości nie były weekendami, były dość samotne. Nikt w końcu nie namówi się na wieczorny wypad do baru, kiedy za plecami nieustannie czuje widmo porannego wstawania. A on sam, jak i jego znajomi nie byli już nastolatkami. Zdecydowanie bardziej woleli noce przespane od tych nieprzespanych. Z tego właśnie powodu towarzystwo Leviego ograniczyło się do barmana, emeryta w kącie pomieszczenia, pary studentów i również samotnie siedzącego kilka stołków dalej chłopaka. To właśnie na nim trzydziestopięciolatek zawiesił swój wzrok, mimo że po dłuższym zastanowieniu nie było ku temu szczególnego powodu. Nic tu po mnie — pomyślał Levi i wypijając jednym łykiem zamówiony przed chwilą napój, wstał z miejsca. Początkowo skierował się w stronę wyjścia, zatrzymał się jednak kilka kroków dalej i zamiast do wyjścia podszedł do samotnie siedzącego chłopaka. — Czy mógłbym się przejechać? — zapytał i kiwnął głową w stronę deskorolki leżącej przy nogach bruneta.
phineas woodsworth