Iris from sea brings wind or mighty rain
: 14 wrz 2021, 23:30
14
Audrey Bree Clark, mimo upływu czasu, nadal nie potrafiła przyzwyczaić się do gipsu, jaki więził jej zgrabną nóżkę. I o ile przywykła już do poruszania się o kulach, w końcu wyczuwając odpowiedni balans i coraz rzadziej spotykając się z twardą ziemią, tak nadal nie potrafiła się przyzwyczaić do tego, jak okrutnie zwęziły się jej możliwości powiązane ze spędzaniem wolnego czasu. Nie mogła udawać się na plażę, aby przesiadywać wśród oceanicznych fal; nie mogła jeździć konno, wybierać się na piesze wycieczki bądź potańcówki w okolicznych barach... A to sprawiało, iż jej wolny czas przepełniony był nudą, rozpaczą i niemal desperackim poszukiwaniem jakiegokolwiek zajęcia, które uratowałoby ją choć na jedną, niewielką chwilę. I tak próbowała wszystkiego, co tylko przyszło jej do głowy: od malowania w towarzystwie uspokajającego głosu Bob’a Ross’a, sprzątania wraz z perfekcyjną panią domu i układania wszystkiego pod linijkę, puzzli a nawet nieudolnej próby wytresowania uroczego owczarka australijskiego, by był choć odrobinę bardziej posłuszny.
I tak dzisiejszego dnia uznała, że rodzinny dom potrzebuje wiosennego odświeżenia. I tak, po kilku poważnych słowach namowy, zmusiła ojca aby udał się z nią do sklepu, celem dokupienia brakujących detali, by po powrocie mogła zmienić coś w otoczeniu, które powoli zaczynało przytłaczać ją monotonnością, gdyż to w nim przyszło jej spędzać stanowczo za dużą ilość czasu.
Gdy dźwięk dzwonka przeciął powietrze niemal natychmiast wyzwalając skamlącą pieśń z gardła owczarka, Audrey Bree Clark właśnie, z nadzwyczajną dla niej dokładnością, układała świeże, wielokolorowe irysy które dostała od jednej z sąsiadek w wielkim wazonie, co jakiś czas przekładając je z jednej strony na drugą, jakby miała jakiekolwiek pojęcie o tym, co właśnie robi... Nie miała najmniejszego.
- Lucky! Cicho! - Rzuciła do psa, mając nadzieję, iż ten chociaż na chwilę przestanie szczekać. Ostrożnie złapała się kul, aby pokuśtykać do drzwi i delikatnie je uchylić. - Oo... Cześć! - Przywitała się, a zaskoczenie wybrzmiało w jej głosie, gdyż zwyczajnie, nie spodziewała się jakichkolwiek gości. Odrobinę chwiejnie zrobiła kilka kroków w tył, wpuszczając gości do domu. - Jest i moja ulubienica! - Rzuciła na widok małej dziewczynki, wyciągając w jej kierunku dłoń, aby zbić piątkę. Zaciekawiony owczarek zaś niemal od razu zaczął kręcić się wokół nóg, szukając ręki chętnej go pogłaskać. - Nie bój się, on tylko chce się bawić. - Wyjaśniła dziewczynce, gdy tylko pies podszedł do niej, wąchając niewielkie rączki. - Wchodźcie, śmiało! Rodziców co prawda nie ma... - Zaczęła, nie do końca pewna czemu zawdzięcza wizytę - rodzice, jak na złość, nigdy nie mówili jej gdy zapraszali kogoś aby poprawił jej ponury ostatnio humor.