: 25 wrz 2021, 10:47
Wiedział, rozumiał co Ane miała na myśli mówiąc, że ojciec Skylera wcale nie czułby się, jakby pomagając mu spłacał wobec syna jakikolwiek dług. Tak, spodziewał się tego, ale chyba... Łatwiej, o ile cokolwiek w tej sprawie mogło być łatwe/łatwiejsze, było mu myśleć o tym w ten właśnie sposób. Że ojciec byłby mu, cholera, winien. Nawet jeśli sam zainteresowany miałby jego zdanie gdzieś. Tak, to na pewno byłby dług zaciągnięty u Roberta Westona, ale Sky był gotów ponieść tego konsekwencje, jeśli mogło to pomóc... - Pomyślimy o tym jeszcze, dobrze? Może twoje kontakty naprawdę wystarczą, ale jeśli nie, jeśli trzeba będzie zaangażować kogoś z innego środowiska... - pokręcił głową. - Nie będę się wahał, Ane. - przed telefonem do starego Westona. Chciał, żeby to było jasne. No i w ten sposób głośno powiedziane.
Czuł, że humory dość solidnie im opadły, no może poza samą Lily, która wciąż wyglądała na zadowoloną i świetnie się bawiącą. To szczęście, że nie wyczuła nastrojów Ane i Skylera, które zresztą co nieco odżyły kiedy faktycznie zatrzymali się przy budce z maskotkami i Ackerman... Ha, no pewnie, że tak, ustrzeliła mężowi tego “nieszczęsnego” krokodyla. To nic, że Lils natychmiast przylepiła do niego swoje małe rączki, nie było z tym dyskusji. To nic.
Ostatecznie wrócili do domu i resztę dnia i wieczora spędzili już tam. W tylko swoim towarzystwie, bezpiecznych, bo zamkniętych przed światem warunkach. Niedużo rozmawiali. Raczej siedzieli w salonie i kiedy dziewczynka tańczyła do ulubionej bajki, oni niby oglądali razem z nią, ale tak naprawdę... No... Tak naprawdę myślami byli daleko. Kto wie czy nie w San Francisco, w domu Marka, w ten czy inny sposób mentalnie próbując przemówić mu do rozsądku. Tia... O ile w ogóle cokolwiek z niego tam jeszcze zostało...
No to koniec.
Ane Ackerman Weston
Czuł, że humory dość solidnie im opadły, no może poza samą Lily, która wciąż wyglądała na zadowoloną i świetnie się bawiącą. To szczęście, że nie wyczuła nastrojów Ane i Skylera, które zresztą co nieco odżyły kiedy faktycznie zatrzymali się przy budce z maskotkami i Ackerman... Ha, no pewnie, że tak, ustrzeliła mężowi tego “nieszczęsnego” krokodyla. To nic, że Lils natychmiast przylepiła do niego swoje małe rączki, nie było z tym dyskusji. To nic.
Ostatecznie wrócili do domu i resztę dnia i wieczora spędzili już tam. W tylko swoim towarzystwie, bezpiecznych, bo zamkniętych przed światem warunkach. Niedużo rozmawiali. Raczej siedzieli w salonie i kiedy dziewczynka tańczyła do ulubionej bajki, oni niby oglądali razem z nią, ale tak naprawdę... No... Tak naprawdę myślami byli daleko. Kto wie czy nie w San Francisco, w domu Marka, w ten czy inny sposób mentalnie próbując przemówić mu do rozsądku. Tia... O ile w ogóle cokolwiek z niego tam jeszcze zostało...
No to koniec.
Ane Ackerman Weston