Dzisiejsza noc
: 12 wrz 2021, 13:49
/ start
Dzisiejsza noc była chłodniejsza niż poprzednia, ale i tak dało się odczuć, że wielkimi krokami zbliżało się już kolejne gorące lato. Do tej pory nigdy nie interesowały jej zmieniające się pory roku. W dużej mierze wynikało to z tego, że w dużym mieście wszystko wyglądało tak samo. Dopiero tu, na prawdziwej prowincji (chociaż osobiście wolała określenie "zadupie"), mogła skupić się nieco innych bodźcach, niż te, z którymi miała do czynienia przez dwadzieścia kilka lat swojego życia. Do tej pory nigdy nie widziała tak rozgwieżdżonego nieba. Jedynymi nocnymi światłami, jakie widywała, były światła wielkiego miasta, latarni ulicznych oraz neonów zamontowanych na fasadach budynków. Nigdy wcześniej nie słyszała też tylu świerszczy i to... To było coś. Innego. Magicznego. Coś zupełnie innego, co do tej pory znała.
Dzisiejsza noc niewątpliwie była piękna, a jednak Diane miała wrażenie, że coś się wydarzy. Że coś się stanie. Nauczyła się wyczuwać takie rzeczy przez skórę i jeśli miała być czegokolwiek pewna, to tego, że ta noc nie przyniesie jej nic dobrego.
Klik. Zapalniczka, cichy odgłos odpalanego papierosa, głęboki wdech, cichy wydech. Zapach dymu tytoniowego.
Zakasłała.
Dawno tego nie robiła. Był taki moment, kiedy wydawało jej się, że porzuciła palenie razem z całą resztą swojego dawnego życia, ale nałóg okazał się silniejszy. A może chodziło już tylko o głupie przyzwyczajenie? O to, żeby mieć wymówkę, by raz na jakiś czas, gdy wszystko zaczynało powoli ją przytłaczać, wyjść z Shadow i raz jeszcze powtórzyć sobie w myślach wszystko to, co musiała wiedzieć o swojej nowej tożsamości? Cały czas uczyła się bycia Diane Mason. Musiała wypracować dla niej własne zachowania i charakterystyczne gesty. Jednym z nich z pewnością będzie wychodzenie na papierosa poza lokal. W środku tygodnia w klubie nie było wielkiego ruchu, więc nie musiała się spieszyć. Oparła się plecami o ścianę przy drzwiach prowadzących na zaplecze i spokojnie oddawała się przyjemności, gdy dostrzegła czyjąś sylwetkę. Nie musiała zgadywać, kim był. Doskonale to wiedziała.
- Nie powinieneś przychodzić tu, kiedy pracuję. W ogóle nie powinieneś tu przychodzić - odezwała się po chwili. Chociaż nosiła buty z dość wysokim obcasem, to i tak była od niego zdecydowanie niższa. Mimo to stanęła prosto, odklejając plecy od ściany, by sprawiać wrażenie bardziej pewnej siebie, doskonale wiedzącej, co teraz robi i co dokładnie robi tu, w tym klubie.
Rufus Winthrop
Dzisiejsza noc była chłodniejsza niż poprzednia, ale i tak dało się odczuć, że wielkimi krokami zbliżało się już kolejne gorące lato. Do tej pory nigdy nie interesowały jej zmieniające się pory roku. W dużej mierze wynikało to z tego, że w dużym mieście wszystko wyglądało tak samo. Dopiero tu, na prawdziwej prowincji (chociaż osobiście wolała określenie "zadupie"), mogła skupić się nieco innych bodźcach, niż te, z którymi miała do czynienia przez dwadzieścia kilka lat swojego życia. Do tej pory nigdy nie widziała tak rozgwieżdżonego nieba. Jedynymi nocnymi światłami, jakie widywała, były światła wielkiego miasta, latarni ulicznych oraz neonów zamontowanych na fasadach budynków. Nigdy wcześniej nie słyszała też tylu świerszczy i to... To było coś. Innego. Magicznego. Coś zupełnie innego, co do tej pory znała.
Dzisiejsza noc niewątpliwie była piękna, a jednak Diane miała wrażenie, że coś się wydarzy. Że coś się stanie. Nauczyła się wyczuwać takie rzeczy przez skórę i jeśli miała być czegokolwiek pewna, to tego, że ta noc nie przyniesie jej nic dobrego.
Klik. Zapalniczka, cichy odgłos odpalanego papierosa, głęboki wdech, cichy wydech. Zapach dymu tytoniowego.
Zakasłała.
Dawno tego nie robiła. Był taki moment, kiedy wydawało jej się, że porzuciła palenie razem z całą resztą swojego dawnego życia, ale nałóg okazał się silniejszy. A może chodziło już tylko o głupie przyzwyczajenie? O to, żeby mieć wymówkę, by raz na jakiś czas, gdy wszystko zaczynało powoli ją przytłaczać, wyjść z Shadow i raz jeszcze powtórzyć sobie w myślach wszystko to, co musiała wiedzieć o swojej nowej tożsamości? Cały czas uczyła się bycia Diane Mason. Musiała wypracować dla niej własne zachowania i charakterystyczne gesty. Jednym z nich z pewnością będzie wychodzenie na papierosa poza lokal. W środku tygodnia w klubie nie było wielkiego ruchu, więc nie musiała się spieszyć. Oparła się plecami o ścianę przy drzwiach prowadzących na zaplecze i spokojnie oddawała się przyjemności, gdy dostrzegła czyjąś sylwetkę. Nie musiała zgadywać, kim był. Doskonale to wiedziała.
- Nie powinieneś przychodzić tu, kiedy pracuję. W ogóle nie powinieneś tu przychodzić - odezwała się po chwili. Chociaż nosiła buty z dość wysokim obcasem, to i tak była od niego zdecydowanie niższa. Mimo to stanęła prosto, odklejając plecy od ściany, by sprawiać wrażenie bardziej pewnej siebie, doskonale wiedzącej, co teraz robi i co dokładnie robi tu, w tym klubie.
Rufus Winthrop