38 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
I'm a wreck since you've been gone, I've tried to put this all behind me, I think I was wrecked all along
one


Mówią, że pokora popłaca — gówno prawda. Posiadając ośmiocyfrowe sumy na swoim koncie, Julian Crane zbyt długo odganiał się od wszelakich przyjemności. Opieka nad nastoletnimi dziećmi, niepodpisane papiery rozwodowe i masa pracy sprawiała, że w każdym wolnym momencie zaszywał się w swoim gabinecie i w samotności sączył whisky z kruszonym lodem, napawając się ciszą i spokojem. Nie zaznał młodości, a przynajmniej nie takiej, jak jego rówieśnicy, i choć przez tyle lat pławił się w szczęściu, z przepiękną kobietą u boku i kochającą rodziną, tak brakowało mu odrobiny zabawy. Przez lata zapomniał co to znaczy czas wolny; był pracoholikiem do tego stopnia, że nawet w niedzielne wieczory przesiadywał nad papierami, bądź odbierał biznesowe telefony. Dlatego też nigdy nie zwracał uwagi na krzykliwe neony pobliskich barów czy plotki krążące po mieście, odnoszące się do jednego z nich. Czasami zdarzało mu się wpaść na chwilę do Moonlight, i złapać oddech przy szklaneczce czegoś mocniejszego, gawędząc z dość sympatycznym barmanem o miasteczku i jego zwyczajach. I na tym kończyła się jego zabawa — po zaledwie jednym drinku, dziękował sowitym napiwkiem za rozmowę i wychodził, nim zdołałby kogokolwiek poznać. 
Sądził, że nie jest gotów na tego rodzaju znajomości; nie, kiedy cholerna żona dzwoniła przy pierwszej lepszej okazji do ich dzieci i przypominała o swojej nieobecności i tym, co jeszcze ich czekało w sądzie. Nie miała zamiaru odpuścić, Julian także, lecz nie liczył na przegraną. Był człowiekiem niezwykle pewnym siebie i swojej pozycji, czasami wręcz w wyrachowany sposób. A dzieciaki bardziej wrodziły się chyba do Heaven; przynajmniej Larissa, która już od dłuższego czasu wspominała coś o chłopaku, którego imienia nie mógł sobie przypomnieć.
Poprzedniego wieczoru przypadkiem zdarzyło mu się podsłuchać, jak namawia ją do wyjścia do Shadow, a kojarząc renomę tego miejsca, mężczyźnie aż podniosło się ciśnienie. Zakazy nie wchodziły w rachubę; dobrze wiedział, że dziewczyna i tak jest skłonna uciec i zrobić po swojemu. Pozostawał bez wyjścia — nie było trudno domyślić się, którego dnia mogła się tam pojawić. Piątkowe wieczory zazwyczaj były najpopularniejszymi, jeśli chodziło o imprezy, więc tuż po zakończonej robocie, zaparkował ulicę dalej i chwilę potem już znajduje się wśród tłumu. 
Odrobinę się spóźnił, dochodziło już do w pół do jedenastej, a on sam kazał wracać córce przed północą do domu, jednak miał nadzieję, że przyłapie ją na gorącym uczynku.
— Bourbon z lodem — zleca wyjątkowo skąpo ubranej barmance, która puszcza mu oczko. Przywykł do tego, że kobiety zwracają na niego uwagę — dbał o swój wygląd na porządku dziennym, a geny zrobiły całą resztę — ale teraz, kiełkuje w nim dziwne uczucie, coś, czego nie doświadczył do tej pory. Czy to może być… wolność? — Albo daj podwójną — rzuca, z leniwym uśmiechem sadowiąc się na zwolnionym przed chwilą hookerze.
Kiedy pojawia się przed nim alkohol, sięga po niego i… dokładnie w tym momencie jego uwagę przyciąga sylwetka kobiety stojącej niedaleko. Nie widzi jej twarzy, wystarczy moment, by stwierdzić, że ciało ma naprawdę niezłe, choć skóra oznaczona jest ciemnymi tatuażami. Normalnie, nie podszedłby. Może zlustrowałby długim spojrzeniem, tak jak robi to teraz, ale nigdy nie rozbudziłby w niej niepotrzebnych nadziei. Teraz jednak… Jego małżeństwo jest skończone, czyż nie? Nie zastanawiając się chwili dłużej, zabiera swój drink, odpina jeden z górnych guzików koszuli i pojawia się tuż za jej plecami, subtelnie muskając opuszkiem palca jej ramię.
— Przepraszam, czy tu wolne? — pyta, nachylając się w jej stronę. Och, biedny Julek! Jeszcze nie jest świadom, co go czeka!

Julia Crane-Hale
powitalny kokos
naleśnik puchaty
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
malarka, która całe swoje życie poświęciła sztuce, obecnie przygotowuje kolejną wystawę w Cairns, w życiu prywatnym zaś debiutuje w roli dziewczyny Aidena i jest z tego powodu bardzo szczęśliwa
Była bezdomna. Właściwie dramatyzowała – kobieta z jej stanem konta prędko mogła sobie znaleźć lokum, poza tym miała przyjaciółkę z pięknym domem nad oceanem i naprawdę nie mogła narzekać na swojego wyrozumiałego szefa, który wspierał ją po swojemu w dążeniu do stanu względnej równowagi. Mimo wszystko jednak bez pracowni w domu, który dzieliła z Ethanem, czuła się jak bez ręki. Nic więc dziwnego, że zamiast poświęcać czas na analizowanie swojego właśnie rozpadającego się życia w wolnym dniu wpadała tutaj, do Shadow. W klubie zagrzewała miejsce od lat, znali ją tutaj wszyscy i to była jedyna namiastka normalności, jaką czuła ostatnio. Cała reszta to było zderzenie czołowe, a Julia mimo że zmiany uwielbiała i najlepiej odnajdywała się w chaosie, potrzebowała kilku dni na przysłowiowe poprawienie korony.
Właśnie tyle sobie dawała po czteroletnim małżeństwie, które zakończyła (jeszcze nieformalnie, ale wciąż) karczemna awantura. Była jednak przekonana, że tydzień, dwa, dużo wódki i Hale zniknie z krajobrazu tak dosłownie jak jej drugie nazwisko. W końcu każdy ma prawo do błędów, a jej związek do nich się zaliczał. Szkoda tyle, że o tym fakcie musiał ją powiadomić pieprzony Polanski. Który nadal sypiał z jej przyjaciółką. Właśnie tą, która ją przygarnęła. Nic więc dziwnego, że wolała obserwować zmagania jej zastępczyni podczas wolnego dnia i obserwować tłum nieświadomych ludzi, których zwabił wielki neon i pulsująca muzyka.
Kiepska, Julia zrobiłaby to lepiej i właśnie przekazywała tę uwagę kelnerce, gdy poczuła dotyk czyjejś dłoni na swojej skórze. To było dziwne. Nie dlatego, że dziewczyna nie przywykła do takich mało subtelnych podrywów, bo w końcu pracowała w klubie nocnym o podejrzanej renomie i mało kto był delikatny, gdy widział jej komiksowe plecy, ale z powodu… Dreszczu, który przebiegł po jej ciele.
Może dlatego nie zamachała delikwentowi obrączką przed nosem, a powoli odwróciła się.
- Słuchaj, koleś, może i jestem w trakcie rozwodu, ale nie mam ochoty… - i wtedy zobaczyła te oczy, tę twarz, a z nim jak za dotknięciem magicznej różdżki wiele obrazów, które wolno przesuwały się w jej myślach. Różne ujęcia, perspektywy, gra ze światłem i ta jedna postać na pierwszym planie.
Porządny Julian Crane jako kontrapunkt dla buntowniczej siostry. Woda dla żywiołu ognia, jakim od zawsze była Julia. Mogłaby przysiąc, że to są omamy, ale ostatnio już miała do czynienia z duchami z przeszłości, więc wyjątkowo nie szczypała go – zresztą, czuła dotyk jego palców na swoim ramieniu – ani też nie upewniała się, że jest realny.
Po prostu jak przystało na nią, zabrała paczkę papierosów i szybko wyszła na zewnątrz. Musiała się reanimować nikotyną, bo oddech natychmiast przyśpieszył i zaczęła czuć, że umiera. Czym był rozwód przy tak poruszającym spotkaniu?
Za wiele pytań jak na jedną zdawkową odpowiedź, jaką była jego obecność. Nie miała pojęcia co i dlaczego tutaj robi, ale wiedziała, że to muszą być kłopoty. A ona, biegła we wszystkich rodzajach ucieczki chciała już tylko dopalić swoje zdenerwowanie w papierosie i odjechać w krainę zachodzącego słońca.
Tam gdzie nie dorwie jej ta pieprzona rodzinka, rodem z Addamsów.

Julian Crane
38 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
I'm a wreck since you've been gone, I've tried to put this all behind me, I think I was wrecked all along
Nazwisko Crane było równoznaczne z klątwą — tak mawiała ich babka, którą zapamiętał jedynie, kiedy psioczyła na swojego syna oraz kiedy smażyła im naleśniki i wciskała je wręcz na siłę na talerz. Była to jedyna osoba, która zasługiwała na miano ciepłej i sympatycznej, w całej ich pieprzonej rodzinie, gdzie główną dewizą były tajemnice, brak zbędnych uczuć i jeszcze więcej tajemnic. Eleonore Crane nie bała się nazywać rzeczy po imieniu, i to właśnie stanowiła wzorzec dla Juliana w krytycznym momencie jego dorastania. Gdy jej zabrakło, wzorzec zaczął się zacierać przez wpływy ojca, jego pieniędzy i całego dramatu familii, jednak mężczyzna wciąż pamiętał jej święte słowa, które później znalazły ujście w jego prawdziwym życiu, a samo znaczenie wyrazu klątwa nabrało nowego sensu.
Gdyby znał historię swojej siostry, tą nową historię, spisaną przez lata jego nieobecności, ponownie przyznałby babce rację. Oboje przeżywali teraz rozwody, ich przyszłość nie jaśniała jak supernowa, a szara rzeczywistość i samotność potrafiły przytłoczyć nawet tak silne charaktery, jak te u rodzeństwa Crane.
Wiele razy wyobrażał sobie to spotkanie; niemalże każdej nocy wizualizował sobie jej reakcję, to jak pada mu w ramiona i zaczyna szlochać mu w koszulkę; słyszał jej głos, wciąż tak samo dziewczęcy i niepewny jak przedtem. Jednak najlepiej potrafił przywołać w swej pamięci jej oczy — do tego stopnia, że jeśli kazano by mu zidentyfikować zaginioną kobietę, w peruce i ciężkim makijażu, zniszczoną przez doświadczenia z przeszłości takie jak porwanie, prostytucję czy handel żywym towarem, bez chwili zastanowienia potrafiłby ją wskazać właśnie po tęczówkach koloru poszarzałego nieba. Tak, Julian pozwalał sobie na najgorsze scenariusza, bo nigdy nie przeszłoby mu przez myśl, że dziewczyna mogła uciec z domu z własnej woli. Nie, kiedy miała przy sobie swojego ukochanego brata, kogoś, kto byłby w stanie skoczyć za nią w ogień czy dokończyć myśl, ponieważ tak doskonale ją znał.
A przynajmniej tak mu się wydawało.
Wizualizacje bywały niebezpieczne, ponieważ przekonania i wyobraźnia pozwalały sobie na oczekiwania, a to niemalże zawsze prowadziło do zawodu. Ich spotkanie właśnie takie było — wpierw zamarł, słysząc jej głos, tak bardzo mu znajomy, nawet pomimo przytłumienia jego barwy przez głośną muzykę. Później wystarczyło, że odwróciła się w jego stronę, a cały wszechświat zamarł w oczekiwaniu. Julian również. Wstrzymawszy oddech, wlepił w nią mocno zszokowane spojrzenie, które graniczyło z niedowierzaniem. Czy… Czy to naprawdę ona? Czy jednak jego gorące, niesklejone myśli zostały wysłuchane? Widzi osłupienie również w jej oczach, tych samych, które poszukiwał przez minione osiemnaście lat. Jednak niedane jest mu się nacieszyć jej widokiem, ponieważ wystarczy sekunda, mrugnięcie powiekami, a kobiety ponownie nie ma.
— NIE — mówi bardziej do siebie niż do niej, goniąc za oddalającą się sylwetką. Żałuje, że lokal nie jest pusty, nie może stracić jej z oczu ani na moment. Tym razem nie da jej odejść, to niemożliwe. Przyśpiesza kroku, niemalże biegnie w jej kierunku, przeciskając się przez tłum tańczących, a kiedy dociera do drzwi na zaplecze, wpada na nie z impetem i wychodzi na otwartą przestrzeń, tuż za barem.
Nagły dopływ świeżego powietrza pomieszany z masą myśli kotłujących się w jego głowie dociera do jego płuc, sprawiając, że aż musi się oprzeć dłonią o ścianę budynku. Nie zobaczy już w jego rysach zaszokowania, nie. Tym razem jest to rozpacz pomieszana ze złością. Jak mogła od niego uciec?! Myślał, że skoro już ją odnajdzie, po chwili pełnej wzruszeń wszystko wróci do normy i na powrót staną się nierozłącznym duo J&J. Nie spodziewał się takiej reakcji, a już na pewno nie ucieczki. Skoro zdobyła się na to teraz, po kilkunastu latach, co jeśli naprawdę nawiała od rodziny?
— Nie pozwolę Ci uciec tym razem, Crane, więc nawet o tym nie myśl — odpowiada po paru minutach ciszy, kiedy nie był w stanie się nawet wysłowić. Zdradzony, to doskonałe słowo opisujące stan, w którym się obecnie znajduje.

Julia Crane-Hale
powitalny kokos
naleśnik puchaty
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
malarka, która całe swoje życie poświęciła sztuce, obecnie przygotowuje kolejną wystawę w Cairns, w życiu prywatnym zaś debiutuje w roli dziewczyny Aidena i jest z tego powodu bardzo szczęśliwa
Ludzki umysł jest na tyle zagadką, że czasami pozwala w trosce o zdrowie psychiczne na zatarcie pewnych wspomnień. Niektóre przeżycia są na tyle traumatyczne, że mózg dąży do ich wyparcia albo oddziela osobę od konkretnych wydarzeń. Zupełnie jakby samoświadomość wysyłała fałszywe sygnały. Właśnie tak przez lata czuła Julia. Jej potrzaskana psychika wróciła do normy tylko dlatego, że to nie ona była bogatą dziewczyną, która przeżyła gwałt. Tamta na pewno nie skończyłaby na tyłach klubu o kiepskiej reputacji. Myślała czasami o niej, gdy nie mogła spać. Zapewne miałaby męża i nosiłaby spódnice do kolan, organizując gale charytatywne. Może i serce by jej pękało, ale przecież to nie jest w dobrym smaku, więc wszystkie wątpliwości zatarłaby dodatkowa warstwa szminki. Nie, krwistoczerwona odpada, byłaby beżowa jak ściany w jej wymarzonym domu, w którym by uchodziła za tło. Ładne, ale bez znaczenia, bez prawa głosu. Taka właśnie byłaby Crane, gdyby tamtego wieczoru zgięła kark i pozostała w domu, który stał się więzieniem.
Z tym, że wybrała ucieczkę i teraz przed Julianem stała wytatuowana dziewczyna z papierosem w czerwonych jak szkarłat ustach i w skórzanych ubraniach, w sam raz na motocykl, który stał nieopodal.
Ta kobieta nie pamiętała już gwałtu, aborcji w klinice bądź własnej rodziny.
A potem zjawił się ktoś z przeszłości, ktoś, kto miał klucz do zamkniętych na cztery spusty drzwi i postanowił go z premedytacją przekręcił. Ból, jaki odczuwała w tej chwili Julia był nieporównywalny do niczego innego, a papieros wcale go nie koił. Ba, nawet nie otępił jej umysłu na tyle, by nie powracały wspomnienia. Domu, tamtej dziewczynki z dwoma warkoczami, huśtawki, babci. Wiedziała, że nie żyje, ale nie miała odwagi nawet zjawić się na pogrzebie i potem dochodziła z trudem do siebie, hamując swój niepokój i bezsenność kolejną dawką xanaxu. Potem popełnił samobójstwo John i znowu nie przyszła się z nim pożegnać, choć był jej ukochanym kuzynem.
Ludzie z przeszłości znikali, stawali się jedynie wspomnieniem, a ona, Julia uciekała przed własnym bratem.
Daleko jednak nie udało się jej zwiać. Na zapleczu śmierdziało rybami z pobliskiego portu i ogromną porcją tytoniu, bo gdzieniegdzie walały się pety. Wszędzie spodziewała się spotkać Juliana, ale nie w takim miejscu. Nie pasował tutaj. Gdyby nie był wystarczająco ostrożny, to zapewne w ciągu kilku minut ktoś ukradłby mu portfel.
- Crane- Hale – poprawiła go niechętnie, może i była w przededniu rozwodu, ale wciąż była mężatką, choć musiała się uśmiechnąć, bo zazwyczaj było na odwrót. Ktoś przedstawiał ją nazwiskiem męża, ona się broniła przed tym i tak trwała urocza przekomarzanka. Na razie jednak nie chciała przyznawać się do rodowego nazwiska. – Co ty tutaj robisz? Shadow to nie jest country club, którego tacy jak ty oczekują – nie mogła pozbyć się tej ironii, ale wbrew kreowaniu się na silną kobietę trzęsła się z nerwów, czując przenikliwe zimno.
Nie chodziło o niego, tylko o te pieprzone wspomnienia, które właśnie sprawiały, że jej umysł przestał już ją bronić i musiała uświadomić sobie, że jest nikim więcej niż tylko skrzywdzoną niegdyś dziewczynką.

Julian Crane
38 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
I'm a wreck since you've been gone, I've tried to put this all behind me, I think I was wrecked all along
Bliscy zbyt szybko znikali, lecz pamięć po nich, wspomnienia z nimi związane, zapach, który im towarzyszył — to wszystko było godne bólu po ich stracie, bo to właśnie dzięki tej tęsknocie, mieli poczucie, że istnieją. Nigdy nie zamierzał się poddać, ani tym bardziej uciec od swojej własnej rodziny. Byli krwią z krwi Crane’a, nawet jeśli przeklętą, to i tak nie byłby w stanie ich zostawić. Nie to co Julia, stojąca przed nim w swym innym wcieleniu. Obraz nastolatki nasuwający mu się, gdy tylko przymknął powieki, nie miał nic wspólnego z wyuzdaną wersją kobiety stojącej na przeciwko. Zniknęła jej niepewność, dziewczęca kokieteria i delikatność, a pojawił się chłód, determinacja i kilka kropel arogancji. Czyżby bezpowrotnie stracił swoją ukochaną siostrę? 
A przecież była tuż przed nim, zasłaniała się dymem papierosowym, patrząc wszędzie byle tylko nie na niego. Świadomość, że zachowuje się, jakby był dla niej zupełnie obcym człowiekiem, jest bardziej bolesna niż poranek, w którym obudził się i nie zastał jej w domu.
Nie zamierza udawać. Nie przyjechał do małej mieściny na wypizdowiu, porzucając obowiązki w firmie, jak i dotychczasowe życie w Sydney, by wymienić z nią parę uprzejmości na pierwszym spotkaniu po latach. Ogarnia go rozgoryczenie, wzmożone przez pulsującą mu w żyłach wściekłość. Był Crane’m, przybieranie różnego rodzaju masek opanował do perfekcji, chowając się za ścianą lodu i nie wyciągając na wierzch swoich emocji. Były jak brud, do uprzątnięcia. Jednakże, kiedy napotkał kogoś, kto potrafił przejrzeć go na wskroś, godnego sobie przeciwnika, wiedział, że poniósł porażkę.
— Naprawdę sądzisz, Crane - Hale — tu wyraźnie akcentuje drugie nazwisko, siląc się na spokojny ton głosu. Och, mężatka? Czyli nawet nie mogła powiadomić starszego brata, że dała sobie wcisnąć na dłoń obrączkę? Ostatkiem sił trzymał nerwy na wodzy. — że szukałem Cię przez taki szmat czasu, tylko po to, by przeprowadzić taką gadkę?
Nie zamierzał dawać jej żadnych odpowiedzi, póki nie przyzna się do rzeczy oczywistej — że spieprzyła, że skreśliła wszystkich członków rodziny, a tym samym swego najdroższego brata, tylko po to, by wylądować w takiej melinie i zaznać wolności. Bezsilność odbiera mu zdolność do trzymania się równo na nogach, dlatego na wpół opada na ścianę za plecami i tylko wlepia w nią przekrwione oczy. Nie przypominał sobie nocy, którą przespał spokojnie. Zazwyczaj kładł się dość późno, przemęczony papierami i popijaną whysky, a wstawał zbyt wcześnie, by mógł się porządnie wyspać. Później doszła do tego bezsenność, spędzająca sen z powiek. Julia wciąż była w tym samym mieście, może nawet tuż za rogiem. Obiecał jej, że nigdy się nie podda, choć przysięga była złożona bardziej przed samym sobą. A teraz, gdy już ją znalazł, jego pewność siebie zniknęła jak za dotknięciem magicznej różdżki.
— Jak mogłaś mi to zrobić? — pyta głucho, a głos odmawia mu posłuszeństwa i łamie się na ostatnim słowie. Zostawiła go samego, na pastwę wymagających od niego Bóg wie czego rodziców, zostawiła go pod presją, że nie podoła, bo jego towarzyszką niedoli umarła. Taka myśl też przychodziła mu do głowy, i choć wypierał ją jak mógł, lubiła do niego powracać. W głębi duszy jednak wiedział, że mija się to z prawdą. Łączyła ich tak silna więź, że bez wątpienia, poczułby to całym sobą.


Julia Crane-Hale
powitalny kokos
naleśnik puchaty
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
malarka, która całe swoje życie poświęciła sztuce, obecnie przygotowuje kolejną wystawę w Cairns, w życiu prywatnym zaś debiutuje w roli dziewczyny Aidena i jest z tego powodu bardzo szczęśliwa
Musiała być idiotką, by nie zauważyć, że wszystko się zmieniło. Gorset, który ją uwierał w rodzinnym domu zamieniła na skórzane ubrania i choć nie wyrosła nigdy z tej nieuchwytnej dla zwykłych śmiertelników klasy i cynicznego charakteru Crane’ów, znalazła dom tutaj, w Shadow, które nie powinno być dla nikogo ostoją. A mimo wszystko Julia wiedziała, że właśnie tu zapewniono jej bezpieczeństwo. Zaledwie osiemnastoletniej dziewczynie, która szukała opieki po tym jak własna matka praktycznie wyrzuciła ją z domu, wręczając jedynie pokaźne konto bankowe. To tu przyszła po pracę i mimo upływu lat nie rezygnowała z tej odskoczni, więc pierwszą jej myślą było znalezienie Nate’a i poproszenie go, by wyprosił niechcianego gościa.
Dopiero po chwili poczuła dziwne przerażenie. Naprawdę chciała nasyłać na brata, na najbliższą jej niegdyś osobę kogoś takiego jak jej szef? Człowieka, którego się podświadomie bała mimo wszystko? Musiała przyznać, że jej priorytety uległy wypaczeniu, a ona sama zgubiła się w tej sytuacji i relacji. Niechcianej, bo razem z pojawieniem się Juliana powracało wszystko, co tak skrzętnie ukrywała. Tak naprawdę tylko jedna osoba znała całą historię, a minęło przecież siedemnaście lat. Wytłumaczenie tego starszemu Crane’owi mogło być zarówno wyzwalające, jak i traumatyczne, a Julia nie miała siły przekonywać się na własnej skórze.
Mimo tego jednak stała tutaj, pożerała go wzrokiem i mimo zagubienia nie odjechała jeszcze. Nie mogła mu tego zrobić, zresztą nie miała (już) nikogo bliskiego w tym mieście, więc pragnęła powrócić do czasów, gdy faktycznie byli najsłodszym rodzeństwem. Z tym, że wszystko wymagało czasu, a ona na razie trzęsła się na wietrze z zimna i przerażenia, dowiadując się nowych rzeczy. Jak i takich, że ją szukał? Więc nie powiedzieli mu prawdy?
Klasyczne zagranie rodziców.
- To jaką gadkę chcesz prowadzić? Skąd wiedziałeś, że tu jestem? – pytała więc o podstawy, czując, że nie starczy jej papierosów w paczce, jeśli mają cofać się do tak odległej przeszłości. Której nie znała, uderzyło ją, że Julian zapewne założył już rodzinę, a ona nawet nie miała okazji spotkać swoich bratanków. Ciekawe, czy byłaby dobrą ciocią, skoro nie umiała być siostrą. I zanim zaczął gotować się w swoim gniewie (znajome, bo reagowała równie paskudnie i gwałtownie), uniosła rękę do góry.
- Zaraz, zaraz! Ja tobie?! Oni faktycznie nie powiedzieli ci prawdy! – krzyknęła, tak najwyraźniej było wygodniej dla ich rodziny. Oskarżyć ją, że uciekła, że zachowała się jak pieprzony tchórz. – Nie uciekłam. To oni mi kazali odejść. Rodzice – wyjaśniała zdawkowo, krążąc wokół tematu, ale naprawdę nie była w stanie tego wykrztusić.
Nie po latach uzależnienia od narkotyków, seksoholika, pracy na pełen etat dla gangstera i wreszcie sztuki, która ją tak naprawdę uratowała i sprawiła, że stała tutaj przed nim. Może inna, bardziej wyzywająca, ale wciąż wrażliwa i mocno skupiona na tym, by mimo wszystko poprawić ich relacje. Nie umiała przecież inaczej, nie po tym jak zjawił się tutaj znienacka.

Julian Crane
38 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
I'm a wreck since you've been gone, I've tried to put this all behind me, I think I was wrecked all along
Było mu wystarczająco ciężko, wiedząc, że zdołała przekreślić tak tak zażyła więź jaką mieli, podejmując jedną decyzję. Nie znał jej; gdyby nie wspólne dzieciństwo i to, że nie mógł pogodzić się z jej utratą, pewnie nie rozpoznałby jej nawet na ulicy. Przez taki szmat czasu szukał jej, zaglądając w przeróżne akta sprawy; włażąc na głowę policji, która miała go dosyć; wynajmując szemranych prywatnych detektywów, którzy potrafili wyciągnąć skrawek informacji, który prowadził go do szeregu kolejnych. Szukał, nie poddawał się, walczył o to, by na nowo stali się jednością — rodzeństwem Crane, tak uwielbianym przez salony, tak perfekcyjnym, tak idealnym wzorem miłości i oddania.
Powiedzmy, że zawołałaby ochronę i wykopaliby go na zbity pysk z baru. Czy naprawdę była w stanie to zrobić? Spojrzeć ukochanemu bratu w oczy i kazać mu spierdalać? Nasłać na niego kilku mięśniaków, by skopaliby go jak psa (swoją drogą, okropne określenie)? Przecież nie poddałby się bez walki. Nie poprawiłby marynarki i nie odszedł w spokoju do samochodu, nie po tym jak ją odnalazł.
Brunetka stojąca na przeciwko najwidoczniej miała inne zdanie na temat całej tej sytuacji. Próbuje doszukać się czegokolwiek w jej spojrzeniu, również nie spuszczając jej z oczu ani na moment. Oboje trzęsą się z nadmiaru emocji, co jest zrozumiałe po takim upływie czasu. Szkoda, tylko, że musiała spieprzyć tak piękną chwilę swoją ucieczką.
— Może na początek zechcesz mi powiedzieć, czemu zaczęłaś przede mną uciekać? Co, nie należy mi się chociaż uścisk? — prycha, bowiem dobrze wie, że na wzruszający, piękny moment już trochę za późno. Ojciec miał rację, mawiając, żeby nie nastawiać się, by nie mieć oczekiwań, bo wiąże się to ze słonym posmakiem rozczarowania. Nie zamierza jej odpowiadać, przynajmniej nie od razu. Sam również wyciąga paczkę czerwonych Malboro i z lekka trzęsącymi się palcami wkłada szlugę do ust, ówcześnie je oblizując — tak zdołały mu spierzchnąć ze zdenerwowania. Dopiero gdy ciężki dym wypełnia jego płuca, wypuszcza go w jej kierunku — Od pieprzonych osiemnastu lat próbuję Cię znaleźć na własną rękę. Myślisz, że nie zainwestowałem w cały sztab policji i prywatnych detektywów, by Cię znaleźć? Musiałaś zrobić jakiś błąd, ktoś się zorientował, szybko zdobyłem nazwę tej dziury i.. Oto jestem! — rozkłada ręce. Jego rola została zakończona, był wzorowym bratem, starał się i dbał o nią przez całe życie, czego nie można powiedzieć o niej samej. Nie zasługiwała na miano siostry roku. Oczywiście celowo nie wspominał o zdradzie żony, trwającej separacji i roku spędzonym w miasteczku. Miał nadzieję, że jeszcze będzie ku temu okazja.
Nigdy nie byli identyczni; podobni pod różnymi względami owszem, ale nie identyczni. Ogień i woda; dokładnie tym byli w chwili obecnej, gdy dziewczyna wybucha gniewem, a on gasi ją chłodnym cynizmem.
— No tak, wiedziałem, ze to ich sprawka. Przecież każdy szanujący się rodzic zrobiłby wszystko, by odnaleźć zaginioną córkę, a nie porzucają sprawę po raptem paru miesiącach — twierdzi, bacznie ją obserwując. — O niczym nie wiedziałem i nadal nie rozumiem, Juls. Co to kurwa znaczy, że kazali Ci odejść? Bo wiesz, jednego chujowe poranka zajrzałem do Twojej sypialni z kubkiem kakao, jak to mieliśmy w zwyczaju, a Ciebie nie ma. Ani Twojej walizki. Myślałem, że ktoś Cię wywiózł, uprowadził i upozorował cała ucieczkę, bo nie przyszłoby mi do głowy, że mógłbyś mnie zostawić. Także, słucham. Wyjaśnij mi, o czym Ty mówisz?

Julia Crane-Hale
powitalny kokos
naleśnik puchaty
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
malarka, która całe swoje życie poświęciła sztuce, obecnie przygotowuje kolejną wystawę w Cairns, w życiu prywatnym zaś debiutuje w roli dziewczyny Aidena i jest z tego powodu bardzo szczęśliwa
Czy nie było w jej życiu momentu, w którym mogła po prostu zadzwonić? Na początku obiecywała sobie, że gdy wszystko poukłada, to się odezwie. Potem nadchodziły sukcesy, otarła się nawet o Amerykę i dalej… nie umiała wybrać jego numeru. Myślała, że chodzi o to, że nie pragnęła niszczyć obrazu rodziców w głowie Juliana. Niech chociaż on miał perfekcyjny dom, skoro jej go tak bezczelnie zabrali. Dopiero z czasem zrozumiała. Usprawiedliwiała się jak mogła, bo przecież tak bardzo się wstydziła i obwiniała jednocześnie. Roger nauczył ją, że to co się stało… Było tylko i wyłącznie jej zasługą. Potwornym dodatkiem do dorastania, które zapoczątkowało serię niefortunnych wydarzeń. Nie chciała opowiadać o nich swojego bratu. O miesiącach z kokainą w tle, o zatrudnieniu w tym klubie, o pójściu na terapię AA i spotkaniu Adama, który wciągnął ją w bagno niezobowiązujących znajomości. Za każdym razem, gdy pojawiało się w jej życiu coś dobrego, to nagle coś (zazwyczaj ona) to psuło i wiedziała, że to nie jest najlepszy czas, by spotkać brata.
Chciała, by był z niej kiedyś dumny, żeby zobaczył ją w otoczeniu swoich obrazów. Mało brakowało, a wysłałaby zaproszenie na wystawę w Melbourne, ale nagle odwaga ją opuszczała i mogła stać tutaj z ogromnym poczuciem winy. Za stracony czas, za swoje niezdecydowanie i strach, który był tak obecny, że zaczęła uciekać.
- Jak to: szukałeś mnie? – nie rozumiała, a raczej nie chciała rozumieć. Zbliżyła się do niego i delikatnie objęła go, a potem pocałowała w policzek. Nadal pachniał tak samo, niesamowite, że po tylu latach poczuła dom i powróciły te dobre wspomnienia. Benjamin i spotkanie z nim zapoczątkowały nostalgię, która teraz sprawiała, że mimo wszystko uśmiechnęła. – Myślałam, że po prostu powiedzieli ci część prawdy, ale ja… Mogłam zadzwonić – przyznała i to było bardzo dużo z jej strony, bo rzadko przyznawała się do błędu. Jeszcze rzadziej zaś (a tak po prawdzie nigdy) nie mówiła nikomu o tym, co wtedy się wydarzyło.
Odsunęła się od niego, znowu zapaliła papierosa i poczuła, że to zapewne nie jest odpowiednie miejsce do wyznań tego kalibru, ale nie mieli wyjścia, prawda?
- Nie chcę, byś to przeżywał. Minęło siedemnaście lat – zastrzegła, za radą swojej terapeutki postanowiła otworzyć się przed kimś innym, kto nie był Adamem. – Pamiętasz Rogera? Robił interesy z tatą wtedy. Pewnego dnia nad basenem… - zacięła się, zero upiększeń, czysta prawda – zgwałcił mnie, Julian – nie patrzyła mu w oczy, wolała obserwować pulsujące światła Shadow. – Obiecali mi, że coś z tym zrobią, ale on był tak dobrym inwestorem, a ja zaszłam w ciążę. Wysłali mnie na aborcję, a mama… Ona nie chciała fundować mi widoku tego człowieka do końca życia, więc dostałam fundusz powierniczy wcześniej i szansę na życie tutaj – wypowiedziała te słowa jednym ciągiem, przynajmniej może zrozumie, dlaczego uciekła. – I jesteś drugą osobą na świecie, której to mówię, więc proszę, nie każ mi do tego wracać – dodała cicho, siadając na murku i czując, że jeden papieros to mało na ten brak oddechu, który powoli ją zaczyna prześladować.
Ale mimo wszystko zrobiła to, podzieliła się z kimś swoją traumą i choć teraz obrazy jej snów znowu zamienią się w wykrzywiony obraz Basenu Ozona, to była z siebie dumna i właśnie to uczucie chciała pielęgnować w związku z tą chwilą.
Jak i bliskość z Crane’em, naprawdę wierzyła, że oboje mają na nią jeszcze szansę.

Julian Crane
38 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
I'm a wreck since you've been gone, I've tried to put this all behind me, I think I was wrecked all along
Czekał na ten telefon przez większość swojej młodości, nieraz zasypiając przy jeszcze telefonie stacjonarnym, później przy swojej komórce. Za każdym razem, gdy rozbrzmiewały pierwsze tony „Simple Man” momentalnie rzucał się w stronę aparatu, z przyśpieszonym biciem serca. Czasami łapał się, że telefony odbierał na wpół przytomnie, mówiąc „Julia?” Na przywitanie, gdy wyskakiwał mu obcy numer. Niespokojne noce pełne oczekiwań przeradzały się w większe dawki alkoholu spożywanego na studiach. Raz nawet cisnął komórką do oceanu; tak bardzo miał dosyć tej ciszy od swojej ukochanej siostry. Z drugiej strony jednak wiedział, że wciąż żyje. Skąd? Ufał swojemu przeczuciu, instynktowi, który prowadził go przez tyle lat i nigdy nie zawiódł. To właśnie on przywiódł go tutaj; on i cynk od detektywa Stephensa, który pracował z nim przez wiele, wiele lat. 
Chciałby uczestniczyć w jej życiu, nadal tego pragnie, mimo że jeszcze nie wie wszystkiego. Skoro ją odnalazł, nie pozwoli już jej odejść. Zamierzał wchodzić jej na głowę do momentu, w którym łącząca ich więź odrodzi się jak z popiołów. Chciał być dumny z jej osiągnięć, poznać jej męża, może nawet dzieci? Czyżby był wujkiem?
— Przez te wszystkie lata — odpowiada bez chwili wahania, obserwując, jak ta podchodzi bliżej. Przymyka powieki, czując jej ramiona i krótki pocałunek. Nie zastanawia się dłużej — porywa ją w objęcia, ściskając, nieco mocniej niż zamierzał, wdychając jej nowy zapach. Mimo tej otoczki, nowych ciuchów i środowiska, wciąż była jego małą siostrzyczką. A to się nigdy nie zmieni. Wzruszenie odbiera mu zdolność mowy, przesuwa dłońmi po jej plecach, jakby naprawdę nie mógł uwierzyć, że to dzieje się naprawdę. Jeszcze chwila i się popłacze, tak silne wywołała w nim emocje, dlatego odsuwa się i zaczyna niebezpiecznie szybko mrugać, by pozbyć się wilgoci z chłodnych i przenikliwych tęczówek. — Prawdy? Julka, na litość boską, czekałem na Twój telefon jak głupi. Spałem z nim, jadłem z nim, tak, mogłaś zadzwonić, przynajmniej raz i powiedzieć, że Cię nie zamordowali i nie porzucili Twoich zwłok w lesie — w jego głosie pobrzmiewa lekka irytacja, dopiero teraz o tym pomyślała?
Nie spodziewał się na wyzwanie takiego kalibru. Jego ciało wiotczeje, a z każdym jej wypowiadanym słowem ogarnia go mieszanka uczuć — przerażenie, szok i w dużej mierze wściekłość na całą jego zasraną rodzinkę i przede wszystkim tego bydlaka, Rogera.
— Co zrobił? — pyta głucho, choć dobrze usłyszał. Chyba nadal nie jest w stanie pojąć jakim cudem dorosły mężczyzna, na wskroś obrzydliwy typ, był w stanie dotknąć ciała jego nastoletniej siostry. Przecież była tylko dzieckiem!! — Co zrobili? — szepcze już bardziej do siebie niż do niej, niepewnie stojąc już na nogach. Czy zaczynają mu się trząść? Jak może mówić o tym wszystkim z tak stoickim spokojem?
— Boże, Juls — i nawet nie zwracając już uwagi, czy przypali go trzymanym papierosem, przyciąga ją do siebie i ponownie zamyka w swoich ramionach. Trzyma ją w taki sposób, jakby mógł uchronić ją przed całym światem. Cholera, powinien to zrobić lata temu! Rozszarpałby skurwiela, rozwaliłby mu łeb bronią ojca jeszcze zanim Julia zeszłaby na śniadanie. Dobrze wiedział gdzie mieszka, do tej pory był wiernym i lojalnym przyjacielem jego ojca. — Zajebię go. Ojca też — warczy, ściskając dłonie, w pieści na jej plecach. Powinien ją obronić, obiecywał, że to zrobi, gdy byli jeszcze dziećmi. Był jej starszym, ukochanym bratem, wzorem do naśladowania, bohaterem, kiedy wzorzec ojca przestał być dla nich wartościowy; jak mógł o tym nie wiedzieć? Jak mógł porzucić ją w tym nieszczęściu? — Zajebię ich wszystkich — przysięga jej, prawie przed nią upadając. Czy mu wybaczy?


Julia Crane-Hale
powitalny kokos
naleśnik puchaty
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
malarka, która całe swoje życie poświęciła sztuce, obecnie przygotowuje kolejną wystawę w Cairns, w życiu prywatnym zaś debiutuje w roli dziewczyny Aidena i jest z tego powodu bardzo szczęśliwa
- Przepraszam – powtórzyła cicho, zupełnie oszołomiona tym, co stało się po chwili. Julian ją przytulał, obejmował, a ona wreszcie po latach absolutnego wygnania znalazła się w domu. Nikt tak jak ona nie wierzył w to, że to miejsce tworzy nie budynek, a konkretni ludzie, rodzina. Jeśli zaś miała wymieniać, kto jest nią dla niej, to stawiała na pierwszym miejscu swojego brata.
Zaś sam dotyk… Nie pamiętała już kto i czy w ogóle przytulał ją w ten sposób. Wszyscy przywykli do tego, że jest twarda i sobie radzi, mantra, którą sama powtarzała sobie do momentu, w którym w to uwierzyła. Otaczała się więc wieloma ludźmi, przelewała emocje na płótno bądź wygrywała na fortepianie i wciąż bezskutecznie próbowała to sobie poukładać.
Do dziś, zacisnęła dłonie mocno na jego ramionach i na chwilę trwała tak w bezruchu. To jego gest, prosty i naturalny dla wszystkich poza Julią dał jej siłę, by na nowo zmierzyć się z tym potworem, który miał garnitur od Hugo Bossa (jak naziści) i zegarek Cartiera. Doskonale pamiętała każdą jego zmarszczkę, bruzdę na policzku czy zapach, który sprawiał, że jeszcze do teraz robiło się jej słabo w co drugiej drogerii. Za to wydarła ze swojej pamięci te najbardziej drastyczne obrazy i teraz starała się ich nie dopuścić do siebie, skupiając się na jej bracie.
Na człowieku, który pokazał jej pierwsze żyjątka, wiązał cierpliwie sznurowadła, gdy jeszcze nie potrafiła, słuchał z zainteresowaniem jej przygód w szkole. To było ważne, nie to, co dla Julii miało być przedawnione.
Nie z powodu braku dowodów czy chęci zabicia tego człowieka. Och, nie bez powodu siedziała tylko lat tutaj, w tym klubie, pod okiem absolutnie groźnego gangstera, by to pozostawić. Ciągle marzyła o zemście, zimnej, tak dosadnej, że jego reputacja obróciłaby się w perzynę. Z tym, że Julia pozostawała Crane’ówną i wiedziała, że to jest bezcelowe i że sama napełni pistolet, który ktoś w końcu wyceluje w jej stronę. Nie wierzyła w żadną poetycką sprawiedliwość dziejów. Tacy ludzie jak znajomy jej ojca pozostawali zawsze bezkarni, niezależnie od tego, czy oskarżycielem byłaby ona czy biedna dziewczyna z okolicy. Była kobietą, więc była z góry skazana na porażkę. Takie jak one nie miały prawa głosu. Może dlatego z taką pasją potem oddała się malarstwu, które wychodziło poza granice etyki bądź szeroko przyjętej estetyki, którą tak głosili męscy artyści. Ona krok po kroku oswajała się z ludzkim ciałem, które kiedyś zostało jej odebrane.
Dziś już mogła być spokojną dziewczyną z papierosem w ręku, choć wiedziała, że Julian potrzebuje czasu, by się z tym oswoić. Na te rewelacje miał zaledwie kilka minut, ona żyła z tym piętnem przez siedemnaście lat. I była dzielna, o, tak, do chwili, gdy ponownie nie objął jej, a ona łapała jego dłonie, które zaciskał w pięści.
- To nic już nie da, wiesz? Po prostu musisz to zostawić. Jak i ja – niegdyś myślała, że bycie silną to próba zemsty na tych skurwielach, teraz wiedziała, że chodzi raczej o przyjęcie ze stoickim spokojem czegoś, co innej osobie zniszczyłoby życie na dobre. – Odnalazłeś mnie i to jest najważniejsze – upadł i pociągnął ją za sobą, bo uczepiła się go kurczowo, zupełnie jak mała dziewczynka.
Wiele się zmieniło, ale nadal był jej bohaterem. Jej obrońcą i teraz czuła to wyraźnie, gdy chowała głowę w jego ramionach, a po jej policzkach spływały łzy. – Nie chciałam, by tak wyszło. Ja po prostu nie mogłam już tam zostać… zwłaszcza ta ciąża… Ułożyłam sobie życie tutaj – wyjaśniła, ale nie wiedziała do końca, czy jest to prawda.
Naprawdę sobie je ułożyła? Z pracą w podrzędnym klubie, z aspiracjami na kolejną wystawę, wreszcie z mężem, który wolał innych niż ją? A może z Adamem, który kochał ją najbardziej toksyczną miłością, jaką się da?
Właściwie jej życie było jednym wielkim bałaganem, chaosem, ale musiała przyznać, że odnajdywała się w tym całkiem nieźle.
- Ale co u ciebie? Opowiadaj – rzuciła w eter, gdy już policzki wyschły od łez, a oczy mimo, że niecodziennie błyszczące mogły patrzeć na Juliana bez żadnego strachu bądź zawstydzenia.
Wszystko dlatego, bo zrozumiał.

Julian Crane
38 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
I'm a wreck since you've been gone, I've tried to put this all behind me, I think I was wrecked all along
Wystarcza jedno słowo, by wybaczyć jej minione lata; jedna nutka załamania w głosie, by na powrót przycisnął ją do piersi. Trwali w takim zawieszeniu przez dłuższą chwilę, a mężczyzna przesuwał dłonią po plecach kobiety w uspokajającym geście. Nic już nie miało większego znaczenia — cały ten dramat rodzinny, postawa ich rodziców, nawet rosnąca w nim żądza mordu, która pojawiła się nieco później, na wieść o śmieciu, który tak ją skrzywdził. Wdychając zapach jej szamponu, obiecywał sobie w duchu, że nie dopuści do kolejnej takiej sytuacji, nie dopuści, by po raz kolejny zniknęła mu z powierzchni ziemi.
Wymyka mu się z uścisku, a on jej na to pozwala. Być może za szybko toczyła się rozmowa, oboje byli zbyt oszołomieni pierwszym spotkaniem, by zachować się jak należy. Dobrze, że przynajmniej znaleźli miejsce, by porozmawiać. W takim lokalu jak Shadow ściskanie się z dziewczyną oznaczałoby jedno, a jeszcze tego im brakowało, by ktoś im zasugerował kazirodztwo.
Wciąż zaciska dłonie w pięści, cały spięty od usłyszanej historii. Z tyłu głowy czuje pulsujący ból, jak gdyby mózg nie potrafił przyjąć nowych informacji do wiadomości. Tego było za wiele. Nie dość, że ten skurwysyn skrzywdził jego małą, niewinną siostrzyczkę, to na dodatek rodzice wiedząc o tym, umywali ręce i wciąż zapraszali go na każdy sobotni brunch, z jego żoną i dwójką identycznych jak ich ojciec synów? Co prawda już dawno przestał odwiedzać rodzinne strony, zajęty swoją rodziną, aczkolwiek zbyt doskonale znał swoich byłych współmieszkańców domu.
— Zostawić? — niedowierzanie w jego głosie jest aż nadto słyszalne. Wpatruje się w nią, starające się wyczytać z jej rys twarzy, czy zdaje sobie sprawę z tego, co mówią jej usta. Zostawić go tak bezkarnego? Pozwolić, by nie poniósł za to żadnej odpowiedzialności? Pozwolić, by wychowywał swoje dzieciaki na kolejne potwory bez jakiegokolwiek kodeksu moralnego? A sam Rodgers, co jeśli po raz drugi kogoś skrzywdzi? Co, jeśli Julia nie była pierwsza? — Juls, on powinien siedzieć w pierdlu i osobiście dopilnuję, żeby tak się stało. Nie proś mnie, bym to tak zostawił — ciągnie, odsuwając się od niej. Jego ton staje się jednak bardziej złowieszczy, gdy dodaje — Już ja się nim zajmę — pokaleczy, potorturuje, obetnie mu jaja i wyślę je paczką, którą będzie mógł zabrać do więzienia stanowego.
Upadając, ciągnie ją za sobą, wręcz nieświadomie. Wyrzuty sumienia dopadają go po takim szmacie czasu, ścinając z nóg.
— Ale mogłaś coś powiedzieć, cokolwiek. Juls, ja Cię zawiodłem — zaczyna się trząść, tak samo jak jego struny głosowe, które niebezpieczne blisko ocierają się o granicę szlochu. Nie płakał przy odejściu Jasmine. Nie płakał, gdy połamała jego serce na kawałeczki, ani wtedy, gdy policjanci zaprzestali poszukiwań i uznali Julię za martwą. Ostatni raz płakał dokładnie osiemnaście lat temu, w dniu, w którym zobaczył jej puste łóżko i brak jej ulubionego misia z dzieciństwa, świadczący o tym, że go zostawiła. Miała rację i on to rozumiał, a przynajmniej starał się, bo jakkolwiek by nie próbował, nigdy nie będzie w stanie postawić się w jej sytuacji w stu procentach, poczuć to co ona tego ranka, gdy los zmusił ją do ucieczki.

Na wpół klęcząc na chłodnej ziemi, z pojedynczymi łzami cieknącymi mu po policzkach, pytane wydaje mu się tak oderwane od rzeczywistości i nie na miejscu, że aż musi wybuchnąć śmiechem. Nie jest on jednak wesoły, bardziej gorzki, smutny.
— Wydaje mi się, że to nieodpowiednia pora do takich powieści, ale… — waha się przez moment, opadając pośladkami na stopy. Teraz już prawie siedzi, z nogami podkulonymi pod siebie, wciąż nie wypuszczając jej dłoni ze swoich i delikatnie gładząc strukturę jej skóry opuszkiem kciuka. — Mam cudowne dzieci, Olsona i Aurorę. Są już blisko dwudziestki — i zanim jego siostry zdąży zrobić rachunek matematyczny, dodaje szybko — Tak, po tym jak uciekłaś, trochę życie zrobiło mi psikusa i zakochałem się, a dziewczyna zaciążyła.

Julia Crane
powitalny kokos
naleśnik puchaty
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
malarka, która całe swoje życie poświęciła sztuce, obecnie przygotowuje kolejną wystawę w Cairns, w życiu prywatnym zaś debiutuje w roli dziewczyny Aidena i jest z tego powodu bardzo szczęśliwa
Często wyobrażała sobie jakby ich życie potoczyło się, gdyby jej ucieczka nie miała miejsca. Wiedziała, że byliby nierozłączni, że na imprezach rodzinnych robiliby sobie głupie żarty z nadętego towarzystwa, że pokochałaby największą miłością jego żonę, bo byłaby wybrana przez niego. Z tym, że przeczuwała również, że wówczas nie mogłaby malować, że nie odnalazłaby wolności, bo gorset oczekiwań ich rodziców był bardzo ciasny. Jeśli zechciałaby choć odrobinę go poluzować, okazałoby się, że nie ma do tego prawa. Może jedynie zgodziliby się na drobną ekstrawagancję jak sztuka martwa, którą malowałaby ze znużeniem. Kontrowersyjne akty, studium ludzkiego ciała, które Julia tak zawzięcie badała, nie spotkałoby się ze zrozumieniem. Podobnie jak jej wygląd zewnętrzny, który sam w sobie był najpiękniejszą sztuką, ale na pewno nie dla ludzi pokroju jej rodziców. Tak naprawdę więc ucieczka otworzyła jej horyzonty, ale nie mogła znieść myśli, że tym samym złamała serce jej bratu. Może to jej fatum – mężczyźni jej życia bezustannie zarzucali jej, że ucieka i z premedytacją rozszarpuje ich uczucia, a ona sama zawsze myślała, że to ona jest tą wrażliwą dziewczyną, która potrzebuje zainteresowania. I faktu, że ktoś nareszcie znał prawdę i mogła się nią z nim dzielić. Bez szczegółów, by nie przywoływać obrazów tak obmierzłych, że nawet jej umiłowanie turpizmu na niewiele się zdało.
Jak i planowanie zemsty bądź robienie sobie nadziei, że nagle okaże się, że Bóg, w którego nie wierzy jednak istnieje i da popis swoich umiejętności, zabierając tego człowieka do siebie. Był czas, gdy tylko z tego powodu śledziła wręcz obsesyjnie nagłówki gazet i z każdą kolejną złą (dla niej, nie dla niego) wiadomością wpadała w czarną studnię rozpaczy. Nauczyła się jednak wykorzystywać każdą tę emocję, przetwarzać ją w swoich obrazach, które oprócz skojarzeń pornograficznych (dla prymitywów, rzecz jasna) były dziwnie niepokojące. Zupełnie jakby niosły za sobą niespotykaną dotąd historię, co było zabawne, bo gwałt, aborcja i próba ułożenia sobie po tym życia brzmiały nawet dla Julii niesamowicie banalnie.
- A myślisz, że dlaczego tutaj pracuję? – powiedziała w końcu głośno to, czego nawet nie dowiedział się adresat jej prośby. – Zawsze myślałam, że przyjdzie taki czas, że poproszę kogoś stąd o przysługę i że doprowadzę do śmierci tego człowieka, ale wtedy… on wygrałby, Julian, nie ja. Zniżyłabym się do jego poziomu i zabrałabym Markowi i Raphaelowi ich perfekcyjnego tatusia – dziwne, że nawet imiona jego synów brzmiały tak cierpko w jej ustach. Może to kwestia tego, że w ich twarz widziała swój największy koszmar. – A więzienie? Kto mi uwierzy? Po tylu latach, bez dowodów… - jedyne, które miała, cóż, spłynęły w rurze kanalizacyjnej kliniki aborcyjnej osiemnaście lat temu.
W staroświecki sposób, bo przecież do traumy trzeba było dołożyć jeszcze dosłowne wyskrobanie dowodu winy tego starego oblecha.
Nie miała jednak czasu na gniew, który za sprawą brata zaczął powoli wdzierać się do jej żył jak śmiercionośna trucizna. Nie, gdy teraz widziała łzy na jego policzkach i musiała trzymać go mocno, choć sama chwiała się od kilku miesięcy na wszystkie strony.
- Wiem, może byś mi pomógł, ale… - jednocześnie nie trafiłaby tutaj i nie poznałaby Adama. Nie wiedziała jednak w tej chwili, czy to było błogosławieństwo czy przekleństwo. Na pewno świat Julii byłby zgoła inny, gdyby nie znalazła się tutaj. Chciała wierzyć jednak, że jej odyseja nie wpłynęła tak mocno na jej brata, który teraz ściskał jej dłoń i sprawiał, że chciała się uśmiechać, nawet jeśli przez łzy.
- Jestem ciocią? – zdała sobie sprawę z tego i jeszcze bardziej chciała dowiedzieć się wszystkiego. – Po dwudziestce? Niesamowite! – pokręciła głową, Julian nawet nie zbliżał się do czterdziestki, a już miał dwójkę dorosłych dzieci, podczas gdy ona… żyła po prostu inaczej. – Musicie być z nich bardzo dumni. Mieszkają w Perth, mieszkacie? – zadawała pytania, bo tak było prościej, miała nadzieję, że mężczyzna nie każe jednak jej odwzajemniać tych wyznań. Nie czuła się dumna z tego, co osiągnęła pod względem prywatnym, zupełnie jakby mieli się ścigać jak za dziecięcych lat, z tym, że tym razem zostawała gdzieś z tyłu, a Julia uwielbiała rywalizację.

Julian Crane
ODPOWIEDZ