: 01 paź 2021, 14:03
To prawda, przez to wszystko już ze trzy razy zdążyła zaschnąć mu w ustach. Przyszedł do baru z zamiarem spożycia kilku piw, a co dostał w gratisie? W mordę. I to całkiem darmo. Najbardziej opłacalny, wieczorny wypad na miasto w całym jego dotychczasowym życiu. Czy piwo, które wręczyła mu dziewczyna miało być rekompensatą za obitą gębę? A może będzie musiał za nie zapłacić? Na szczęście po kieszeniach dżinsów poniewierały mu się jakieś miedziaki i w razie czego będzie mógł nimi sypnąć. Lepiej być przygotowanym na wszystko, bo kto wie, co Jolene z Rudd's strzeli do głowy? Miała swoje humorki, zresztą jak każda laska, chociaż nie mógł sobie przypomnieć czy kiedykolwiek widział na twarzy blondynki uśmiech. Prędzej był to ironiczne wykrzywienie ust. Ale dobra, bądźmy szczerzy, on przy niej też jakoś za bardzo nie skakał z radości. Tak właściwie Jolene wzbudzała w nim dziwnie skrajne emocje, w których nie potrafił odnaleźć nic pozytywnego.
Ale teraz... Teraz Otisowi autentycznie zrobił się jej żal. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, jak bardzo dom dziecka wpłynął na charakter jego ojca i to, jakim teraz był człowiekiem. Pan Goldsworthy miał w sobie mnóstwo ciepła, a tego w szczególności brakowało w sierocińcu. Mimo to Otis miał świadomość, że każdy odczuwał pobyt w takim miejscu inaczej i to było w porządku, bo mieli do tego pełne prawo. I kiedy jedni wychodzili stamtąd spragnieni miłości, inni odpychali od siebie ludzi.
Tak czuła, że będzie mu smakować? A co ona, jebaniutki jasnowidz? Czy może uważała, że TAK GO ZDĄŻYŁA POZNAĆ?
- No jest spoko - podsumował jeszcze raz złocisty napój i jak widać oboje byli nadzwyczaj wylewni. Nie wspominając już o elokwencji i złożonej budowie zdań. O ile Otis nigdy nie był w tym najlepszy i miewał problemy z konstrukcją wypowiedzi, to kto by przypuszczał, że z Jolene było równie źle? Oczywiście ktoś, kto patrzyłby na nich z boku wiedziałby, że po prostu niespecjalnie miała ochotę prowadzić rozmowę, ale on sam był zbyt ograniczony, żeby na to wpaść. Pewnie ten debil myślał, że ona z reguły tak niedużo mówi.
Poprawił się nieco na metalowej beczce; nie była zbyt wygodna, a jakaś jej część wbijała mu się właściwie w sam rów.
- Mój tata? - zapytał idiotycznie. Nie, kurwa, ten pierdolnięty sąsiad pradziadka od strony stryjenki z piątej wody po kisielu. Ten Goldsworthy to na serio był skończonym kretynem. - Wyszedł dopiero jak skończył osiemnaście lat. Nikt go nigdy nie chciał. Ale w międzyczasie poznał moją mamę, zaczęli się spotykać, potem razem zamieszkali i tak już zostało - obrócił praktycznie pustą butelkę w dłoniach.
Otis nie wiedział, jak to było nie mieć nikogo, bo oprócz kochających i zawsze wspierających rodziców miał jeszcze trzy siostry, bez których nie wyobrażał sobie niczego. I może nie miał łatwego dzieciństwo, może spotkało go wiele przykrości, bo jego rodzinę wielokrotnie nie było stać na różne rzeczy, ale przynajmniej nigdy nie był sam.
Na pytanie o kolejne piwo, skinął głową. Nie chciał wyjść na niegrzecznego, ale skoro Jolene sama zaproponowała, postanowił z tej propozycji skorzystać. Twarz dalej bolała go niemiłosiernie i liczył na to, że alkohol, nawet ten niskoprocentowy, na chwilę zniweluje największy ból.
- Jak tam jest? - zapytał i odstawił pustą butelkę na jakąś drewnianą skrzynkę. - No wiesz, w bidulu. Ojciec nigdy nie chciał o tym mówić - wzruszył lekko ramionami, ale po części rozumiał tatę, któremu nie było łatwo. A Jolene? Nie musiała odpowiadać, to też byłoby dla Otisa zrozumiałe i w żadnym wypadku nie naciskałby, żeby wyciągnąć z niej niekomfortowe wspomnienia.
Jo King
Ale teraz... Teraz Otisowi autentycznie zrobił się jej żal. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, jak bardzo dom dziecka wpłynął na charakter jego ojca i to, jakim teraz był człowiekiem. Pan Goldsworthy miał w sobie mnóstwo ciepła, a tego w szczególności brakowało w sierocińcu. Mimo to Otis miał świadomość, że każdy odczuwał pobyt w takim miejscu inaczej i to było w porządku, bo mieli do tego pełne prawo. I kiedy jedni wychodzili stamtąd spragnieni miłości, inni odpychali od siebie ludzi.
Tak czuła, że będzie mu smakować? A co ona, jebaniutki jasnowidz? Czy może uważała, że TAK GO ZDĄŻYŁA POZNAĆ?
- No jest spoko - podsumował jeszcze raz złocisty napój i jak widać oboje byli nadzwyczaj wylewni. Nie wspominając już o elokwencji i złożonej budowie zdań. O ile Otis nigdy nie był w tym najlepszy i miewał problemy z konstrukcją wypowiedzi, to kto by przypuszczał, że z Jolene było równie źle? Oczywiście ktoś, kto patrzyłby na nich z boku wiedziałby, że po prostu niespecjalnie miała ochotę prowadzić rozmowę, ale on sam był zbyt ograniczony, żeby na to wpaść. Pewnie ten debil myślał, że ona z reguły tak niedużo mówi.
Poprawił się nieco na metalowej beczce; nie była zbyt wygodna, a jakaś jej część wbijała mu się właściwie w sam rów.
- Mój tata? - zapytał idiotycznie. Nie, kurwa, ten pierdolnięty sąsiad pradziadka od strony stryjenki z piątej wody po kisielu. Ten Goldsworthy to na serio był skończonym kretynem. - Wyszedł dopiero jak skończył osiemnaście lat. Nikt go nigdy nie chciał. Ale w międzyczasie poznał moją mamę, zaczęli się spotykać, potem razem zamieszkali i tak już zostało - obrócił praktycznie pustą butelkę w dłoniach.
Otis nie wiedział, jak to było nie mieć nikogo, bo oprócz kochających i zawsze wspierających rodziców miał jeszcze trzy siostry, bez których nie wyobrażał sobie niczego. I może nie miał łatwego dzieciństwo, może spotkało go wiele przykrości, bo jego rodzinę wielokrotnie nie było stać na różne rzeczy, ale przynajmniej nigdy nie był sam.
Na pytanie o kolejne piwo, skinął głową. Nie chciał wyjść na niegrzecznego, ale skoro Jolene sama zaproponowała, postanowił z tej propozycji skorzystać. Twarz dalej bolała go niemiłosiernie i liczył na to, że alkohol, nawet ten niskoprocentowy, na chwilę zniweluje największy ból.
- Jak tam jest? - zapytał i odstawił pustą butelkę na jakąś drewnianą skrzynkę. - No wiesz, w bidulu. Ojciec nigdy nie chciał o tym mówić - wzruszył lekko ramionami, ale po części rozumiał tatę, któremu nie było łatwo. A Jolene? Nie musiała odpowiadać, to też byłoby dla Otisa zrozumiałe i w żadnym wypadku nie naciskałby, żeby wyciągnąć z niej niekomfortowe wspomnienia.
Jo King