surprise, surprise!
: 09 wrz 2021, 14:35
005
Dzień wolny od pracy to rzadkość w przypadku Lary w ostatnim czasie - kobieta raczej całkowicie poświęciła się pracy, szczególnie teraz, kiedy Lancelot wrócił do zdrowia i Lara nie spędzała już każdego dnia na szpitalnym krześle. Oczywiście stan zdrowia jej chyba byłego narzeczonego był kwestią sporną. Wciąż nie istniała w jego wspomnieniach, a przez co także w jego sercu. Dilara nie pokazywała nawet w połowie tego, jak źle znosi tę całą sytuację. Jednakże nawet teraz musiała zrobić sobie chociaż dzień przerwy. I nie wiedziała co ma ze sobą zrobić. Samotność w czterech ścianach, które miały stać się początkiem dla jej rodziny zabijało ją od środka. Powoli ją spalało. Musiała wyjść i to jak najszybciej, dlatego postanowiła odwiedzić swoją siostrę w klinice. I tak chciała z nią porozmawiać, bo kilka tygodni spędzonych w samotności pchnęło ją w ramiona pomysłu o sprawieniu sobie czworonożnego przyjaciela. Chyba on o niej nie zapomni, prawda?
Wsiadła do swojego SUVa i za chwilę już wychodziła pod kliniką. Zapytała o siostrę, która siedziała na przerwie i zapewne została zaprowadzona przez panią na recepcji w odpowiednim kierunku. Na widok Marianne, Lara uśmiechnęła się nieznacznie. Jeżeli w kimś znajdowała pocieszenie bez mówienia, że go potrzebuje to na pewno w rodzinie. Jasne, zapewne kłócili się, tak jak każde rodzeństwo, ale Hardingowie stali za sobą murem. - Cześć piękna - rzuciła na powitanie. Przytuliła siostrę i zajęła miejsce obok. - Przyniosłam obiad - dodała, jakby w ten sposób chciała rozpocząć jakieś przekupstwo.
Marianne Harding
Dzień wolny od pracy to rzadkość w przypadku Lary w ostatnim czasie - kobieta raczej całkowicie poświęciła się pracy, szczególnie teraz, kiedy Lancelot wrócił do zdrowia i Lara nie spędzała już każdego dnia na szpitalnym krześle. Oczywiście stan zdrowia jej chyba byłego narzeczonego był kwestią sporną. Wciąż nie istniała w jego wspomnieniach, a przez co także w jego sercu. Dilara nie pokazywała nawet w połowie tego, jak źle znosi tę całą sytuację. Jednakże nawet teraz musiała zrobić sobie chociaż dzień przerwy. I nie wiedziała co ma ze sobą zrobić. Samotność w czterech ścianach, które miały stać się początkiem dla jej rodziny zabijało ją od środka. Powoli ją spalało. Musiała wyjść i to jak najszybciej, dlatego postanowiła odwiedzić swoją siostrę w klinice. I tak chciała z nią porozmawiać, bo kilka tygodni spędzonych w samotności pchnęło ją w ramiona pomysłu o sprawieniu sobie czworonożnego przyjaciela. Chyba on o niej nie zapomni, prawda?
Wsiadła do swojego SUVa i za chwilę już wychodziła pod kliniką. Zapytała o siostrę, która siedziała na przerwie i zapewne została zaprowadzona przez panią na recepcji w odpowiednim kierunku. Na widok Marianne, Lara uśmiechnęła się nieznacznie. Jeżeli w kimś znajdowała pocieszenie bez mówienia, że go potrzebuje to na pewno w rodzinie. Jasne, zapewne kłócili się, tak jak każde rodzeństwo, ale Hardingowie stali za sobą murem. - Cześć piękna - rzuciła na powitanie. Przytuliła siostrę i zajęła miejsce obok. - Przyniosłam obiad - dodała, jakby w ten sposób chciała rozpocząć jakieś przekupstwo.
Marianne Harding